Williams przedstawia świat rządzony surowymi zasadami, które czytelnikowi mogą wydać się wręcz barbarzyńskie. Na przykład prawidłowa odpowiedź na zadane lady Suli pytanie egzaminacyjne „W jakich okolicznościach oficer może zarządzić natychmiastowe zabicie podwładnego?” brzmi: „W dowolnych okolicznościach.” Wprawdzie zaraz dowiadujemy się, że prawo to egzekwowane jest bardzo rzadko ze względu na możliwość zaskarżenia takiej decyzji i… konieczności wypłacenia odszkodowania. Również sztywna hierarchia społeczna nie budzi zbytniej sympatii. Na domiar złego praktycznie niemożliwe jest osiągnięcie czegokolwiek własnymi siłami, bez korzystania z przenikającej wszystkie struktury skomplikowanej sieci wzajemnych przysług. Dopiero śmierć ostatniego Shaa otwiera przed Martinezem i Sulą perspektywy na zrealizowanie ich ambicji.
Umarł król, niech żyje…?
[Walter Jon Williams „Praxis” - recenzja]
Williams przedstawia świat rządzony surowymi zasadami, które czytelnikowi mogą wydać się wręcz barbarzyńskie. Na przykład prawidłowa odpowiedź na zadane lady Suli pytanie egzaminacyjne „W jakich okolicznościach oficer może zarządzić natychmiastowe zabicie podwładnego?” brzmi: „W dowolnych okolicznościach.” Wprawdzie zaraz dowiadujemy się, że prawo to egzekwowane jest bardzo rzadko ze względu na możliwość zaskarżenia takiej decyzji i… konieczności wypłacenia odszkodowania. Również sztywna hierarchia społeczna nie budzi zbytniej sympatii. Na domiar złego praktycznie niemożliwe jest osiągnięcie czegokolwiek własnymi siłami, bez korzystania z przenikającej wszystkie struktury skomplikowanej sieci wzajemnych przysług. Dopiero śmierć ostatniego Shaa otwiera przed Martinezem i Sulą perspektywy na zrealizowanie ich ambicji.
Walter Jon Williams
‹Praxis›
W ostatnich latach daje się zauważyć powrót do łask pisarzy (a może wydawców lub czytelników – trudno to stwierdzić) space opery. Oczywiście czas mija, powieść zbudowana dokładnie według starych wzorów miałaby raczej małe szanse na sukces. Dlatego też autorzy komplikują akcję i pogłębiają psychikę bohaterów, czemu mogę tylko przyklasnąć.
„Upadek imperium strachu” otwiera cykl opowiadający o losach wielkiego galaktycznego imperium opartego na zasadach Praxis, ustalonych przez rasę Shaa i siłą narzuconych przez nią podbitym cywilizacjom. Stało się jednak coś, czego Shaa nie przewidzieli – wymierają. Powieść zaczyna się w 12481 roku Pokoju Praxis, w czasie przygotowań do ceremonii odejścia ostatniego żyjącego jeszcze Wielkiego Pana, Shaa o imieniu Antycypacja Zwycięstwa. Po jego śmierci kończy się pewna era – nie ma już Shaa. Co się stanie z założonym przez nich imperium? Początkowo wydaje się, że nic się nie zmieniło i wszystko odbywa się tak, jak wcześniej. Jednak szybko okazuje się, że są chętni na zajęcie miejsca opuszczonego przez Shaa.
Mimo tego, że Ziemia została wcielona siłą (po zniszczeniu przez flotę Shaa kilkunastu miast) do Praxis jako druga z kolei, nie wszyscy ludzie wydają się uznawać Wielkich Panów i zasady Praxis za świętość. Na pewno nie czynią tego bohaterowie powieści – porucznik Gareth Martinez i kadet Caroline Sula, głowa klanu Sula i jednocześnie jedyna jego członkini.
Po raz pierwszy spotykają się po akcji ratunkowej nadzorowanej przez Martineza i przeprowadzonej przez Sulę. Potem ich drogi się rozchodzą. Towarzyszymy Martinezowi w jego pierwszych krokach na „Koronie” – okręcie, na który właśnie dostał przydział. Jako że dla kapitana „Korony” jedynymi liczącymi się kwalifikacjami załogi są te, które pomogą okrętowej drużynie futbolowej (ten pomysł bardzo przypadł mi do gustu), Martinez musi dołożyć wszelkich starań, by już na samym początku nie zrazić do siebie dowódcy. Poznajemy również wydarzenia, które poprzedziły wstąpienie przygotowującej się do egzaminu lady Suli na Akademię Chang Ho oraz jej losy po śmierci Antycypacji Zwycięstwa.
Williams przedstawia świat rządzony surowymi zasadami, które czytelnikowi mogą wydać się wręcz barbarzyńskie. Na przykład prawidłowa odpowiedź na zadane lady Suli pytanie egzaminacyjne „W jakich okolicznościach oficer może zarządzić natychmiastowe zabicie podwładnego?” brzmi: „W dowolnych okolicznościach.” Wprawdzie zaraz dowiadujemy się, że prawo to egzekwowane jest bardzo rzadko ze względu na możliwość zaskarżenia takiej decyzji i… konieczności wypłacenia odszkodowania. Również sztywna hierarchia społeczna nie budzi zbytniej sympatii. Na domiar złego praktycznie niemożliwe jest osiągnięcie czegokolwiek własnymi siłami, bez korzystania z przenikającej wszystkie struktury skomplikowanej sieci wzajemnych przysług. Dopiero śmierć ostatniego Shaa otwiera przed Martinezem i Sulą perspektywy na zrealizowanie ich ambicji.
Tym bardziej więc paradoksalne wydaje się to, że walczą oni o zachowanie przy życiu tych samych zasad Praxis, które musieli wcześniej łamać dla osiągnięcia swoich celów. Jednak nie wiemy, jak potoczą się dalsze losy bohaterów i całego imperium. Nie wiemy, czy istnieje jakakolwiek alternatywa dla obecnego porządku. Prawdopodobnie część odpowiedzi poznamy po lekturze kolejnych tomów cyklu. Drugi, zatytułowany „The Sundering”, ukazał się właśnie w Anglii.