Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 11 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Łukasz Jarząbek
‹Ocalenie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorŁukasz Jarząbek
TytułOcalenie
OpisAutor pisze o sobie:
Autor od dawna bardzo chciał napisać coś o sobie, najlepiej w trzeciej osobie i tuż obok swojego opublikowanego tekstu – ale pisanie chyba nie do końca chciało jego. Teraz próbuje nadrabiać stracony czas, a robi to między innymi za pomocą „Ocalenia”, które jest jego pierwszym ukończonym opowiadaniem. W wolnych chwilach współtworzy blog kaseta.org oraz webkomiks „FR33”, od czasu do czasu zdarza mu się też zamieszczać okołorecenzyjne teksty w różnych zakamarkach sieci.
GatunekSF

Ocalenie

1 2 »
Tu się nie tylko patrzy, trzeba też słuchać. Ocalenie mówi wieloma głosami, z których uwagę najbardziej zwraca ciche, jednostajne brzęczenie. Śledząc je, można dojść do stojącego na środku drogi betonowego, gęsto okablowanego sześcianu o boku długości około czterech metrów.

Łukasz Jarząbek

Ocalenie

Tu się nie tylko patrzy, trzeba też słuchać. Ocalenie mówi wieloma głosami, z których uwagę najbardziej zwraca ciche, jednostajne brzęczenie. Śledząc je, można dojść do stojącego na środku drogi betonowego, gęsto okablowanego sześcianu o boku długości około czterech metrów.

Łukasz Jarząbek
‹Ocalenie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorŁukasz Jarząbek
TytułOcalenie
OpisAutor pisze o sobie:
Autor od dawna bardzo chciał napisać coś o sobie, najlepiej w trzeciej osobie i tuż obok swojego opublikowanego tekstu – ale pisanie chyba nie do końca chciało jego. Teraz próbuje nadrabiać stracony czas, a robi to między innymi za pomocą „Ocalenia”, które jest jego pierwszym ukończonym opowiadaniem. W wolnych chwilach współtworzy blog kaseta.org oraz webkomiks „FR33”, od czasu do czasu zdarza mu się też zamieszczać okołorecenzyjne teksty w różnych zakamarkach sieci.
GatunekSF
Nie było żadnego wybuchu. Ani świateł. Ani trąb anielskich. Ziemia się nie zatrzęsła, ani też nie buchnął z niej ogień.
Droga do Ocalenia wiedzie przez las. Lokalna legenda głosi, że w średniowieczu (szeroko pojętym, w zależności od opowiadającego stosowanym zamiennie z „dawno temu”) pewien szlachcic wracał do swojego zamczyska, gdy napadli go zbójcy i wybili jego świtę. Jak na Sarmatę z krwi i kości przystało, zdołał się wyratować i uciec w leśną głuszę. Gdy tak pędził, modlił się na tyle gorąco (według innej wersji, odprawiał czary), że w końcu objawiła mu się Matka Boska (ewentualnie anioł Gabriel lub diabeł Boruta) i zamieniła bandytów w drzewa. Wdzięczny szlachcic postanowił ufundować w tym miejscu wioskę, którą nazwał – jakżeby inaczej – Ocalenie.
Gdyby spytać o tę opowieść jeszcze jakiś czas temu, pewnie nie wywołałaby większych emocji. Teraz w ustach niektórych opowiadających brzmi jak prorocze wersety z Apokalipsy. W zbiorowej świadomości mieszkańców sąsiednich wiosek wszystko układa się w klarowne równanie. Legenda plus nazwa miejscowości plus incydent z 3 czerwca 2010 roku, a po „równa się” – znak boży. W bardziej radykalnych wersjach, zapowiedź rychłego końca tego łez padołu. I naprawdę nieważne są tu dokumenty fundacyjne, datowane na rok 1720 i jasno mówiące, że „Wielmożny Pan Jakub Jan Ocaleński na własność wieś posiada”. Przecież nie od dziś wiadomo, że w każdej legendzie musi tkwić ziarnko prawdy.
Aby dostać się do Ocalenia, wciąż trzeba mieć specjalną przepustkę oraz całą teczkę rozmaitych zaświadczeń i zezwoleń. Wioska i tereny wokół niej są starannie odgrodzone od świata murem żołnierzy i betonowych płyt. Drut kolczasty, kamery, czujniki, głośniki i inne urządzenia, których przeznaczenia można się tylko domyślać. Szeregowcy żartują, że Ocalenie jest strzeżone lepiej, niż Fort Knox i Guantanamo razem wzięte. Ciężko powiedzieć, czy bardzo mijają się z prawdą.
Po sprawdzeniu wszystkich dokumentów i rutynowym przeszukaniu można wreszcie przekroczyć bramę. Oczy i mózg początkowo mają problemy z właściwym reagowaniem. „Nie patrzeć za długo, nie rozkminiać”, rzuca jeden z żołnierzy. Jednorodzinne domki z ogródkiem i garażem stoją tu jak pomniki normalności pomiędzy psychodelicznymi formacjami z gleby, betonu, drzew i innych, bliżej nieokreślonych substancji. Ciężko byłoby opisać ich kolory i kształty. Zresztą i tak zmieniają się, jeśli spojrzeć na nie pod choć odrobinę innym kątem. Anomalii nie jest wcale aż tak dużo, ale przyciągają uwagę na tyle skutecznie, że wrażenia nie robi nawet widok mieszkańców Ocalenia. Zresztą za dnia oni wyglądają prawie zupełnie normalnie. Biorąc pod uwagę tutejsze standardy.
Tu się nie tylko patrzy, trzeba też słuchać. Ocalenie mówi wieloma głosami, z których uwagę najbardziej zwraca ciche, jednostajne brzęczenie. Śledząc je, można dojść do stojącego na środku drogi betonowego, gęsto okablowanego sześcianu o boku długości około czterech metrów. Kilka kroków dalej znajduje się dawny dom Gwiazdki. Wyraźnie widać, że nie jest to miejsce, w którym dziewczyna czuje się najbardziej komfortowo. Nie wyobraża sobie jednak, że mogłaby opowiedzieć swoją historię gdzieś indziej.
Na początku był krzyk. Stawał się głośniejszy i głośniejszy, a jednocześnie coraz bardziej daleki od jakiegokolwiek dźwięku znanego w przyrodzie. Gwiazdka nie od razu uświadomiła sobie, że krzyczał Maciek, testujący akurat swój komunijny rower. Minęło już jedenaście i pół miesiąca, ale dziewczyna i tak przerywa na moment, opuszcza lekko swoją symetryczną twarz i ćwierćprzejrzystą, emanującą lepkim światłem dłonią pociera skronie. Sposób, w jaki przygryza dolną wargę, mówi wszystko, co jest do powiedzenia.
W Ocaleniu czas nie goi ran. Zdarzenie, dla podkreślenia swojej wagi zawsze pisane wielką literą, unieśmiertelniło nie tylko mieszkańców wioski. Ich emocje z tego dnia, podobnie jak charaktery i fizyczne formy, zostały wyryte w rzeczywistości na wieki wieków. Amen. – Wbrew pozorom już nie jest tak strasznie – mówi Gwiazdka, obracając w dłoniach niewielką reklamówkę z jakimś pudełkiem w środku. – Jakoś po czterech miesiącach nauczyłam się z tym w miarę możliwości normalnie funkcjonować. – Z czym? Z bezustannym przerażeniem. Z paniką. I jeszcze z najgorszym uczuciem z tego wszystkiego. Zachwytem.
Chłopiec z rowerem co piątek przychodził do niej pouczyć się angielskiego, zjeść pół kilo krówek, ewentualnie michałków, a na koniec pograć na playstation. Tym pierwszym, dziewczyna nie lubi nowych gier. Maciek miał podobne zdanie. Uwielbiał Scorpiona z „Mortal Kombat”, mama nawet kupiła mu na urodziny jego strój. Biegał w nim na okrągło. Tego dnia także. – W pierwszej chwili, gdy zobaczyłam Maćka, był tak, nie wiem, popikselowany, że wyglądał identycznie jak ten zasrany Scorpion na ekranie telewizora – Gwiazdka próbuje lekkiego sarkazmu, bo „tylko dystans może nas uratować”. Nie wychodzi jej. Chociaż już nie musi oddychać, bierze głęboki wdech i przykłada swoją paczuszkę do czoła. Znów musimy chwilę odczekać, zanim zacznie mówić dalej.
Nikt tak naprawdę nie wie, co tu się zdarzyło 3 czerwca 2010 roku. Uznany za najbardziej prawdopodobną wersję wydarzeń artykuł, pod presją opinii publicznej zaprezentowany w „Science” już pół roku po Zdarzeniu, zaczyna się w ten sposób: „Incydent w polskiej wiosce Ocalenie dowodzi, że przestrzeń wielowymiarowa jest dla nas dostępna. Nie mamy co do tego wątpliwości – 3 czerwca 2010 r. był najważniejszym momentem w historii ludzkości.”
Zapytany o pierwsze słowa artykułu, dr Paweł Kosak z PAN, fizyk, członek zespołu badającego fenomen Ocalenia i współautor publikacji w „Science”, uśmiecha się z lekkim zażenowaniem. – Po incydencie euforia badania czegoś tak wielkiego wzięła w nas górę. Artykuł powstawał w ekspresowym tempie, istniała olbrzymia presja jak najszybszej publikacji, stąd cała masa błędów – mówi. – Może nawet nie tyle merytorycznych, co takich, jak ten z tego nieszczęsnego pierwszego zdania. Wyszliśmy na bezdusznych naukowców z taniego science fiction, niezwracających uwagi na tragedię mieszkańców wioski, zarówno tych, którzy nie przetrwali Zdarzenia, jak i Ocalonych. Trochę na własne życzenie spotkaliśmy się przez to z ostracyzmem mediów i środowiska naukowego. Zapomniano, że mało kto tak pomógł w stabilizacji sytuacji w wiosce, jak nasz zespół, który składał się zresztą z takiej samej liczby fizyków, co psychologów. Nie mówiąc już o tym, że wiele z anomalii zostało zniszczonych zaraz po pobraniu próbek i pobieżnym zbadaniu. Wszystko po to, by zapewnić mieszkańcom jak największy komfort.
Jego słowa potwierdza Gwiazdka. – Bez pomocy psychologa nie wyjdziesz na prostą, nie jeśli twoje emocje z tamtego dnia zostały na tobie odbite jak na światłoczułej błonie – mówi, uśmiechając się lekko. Uśmiech dosłownie i w przenośni rozświetla jej twarz. – Samobójstwo nie jest opcją w naszym przypadku, więc jeśli zwariujesz lub wpadniesz w depresję, zostaje ci tylko wieczne piekło na ziemi. Pani Irena, która się mną zajmowała, ustawiła mnie, otworzyła mi oczy na to, jaki dar zyskałam i pokazała, jak przymykać je, gdy wracają obrazy z tamtego dnia.
– Szczerze mówiąc, podczas naszych sesji byłam równie przerażona, co Magda – mówi o Gwiazdce jej psycholog, Irena Kozłowska. – Może przez to, że Ocaleni wyglądają troszkę jak duchy, których od dzieciństwa panicznie się bałam? Ale raczej dlatego, że nie mogłam sobie wyobrazić sytuacji, w której ten sam stan emocjonalny utrzymuje się w kimś permanentnie. Magda to czuła, mam zresztą teorię, że oni podświadomie rozpracowują nasze emocje. W każdym razie zbliżył nas ten strach, połączony z czymś, czego długo sama nie mogłam nazwać. Tym uczuciem okazał się zachwyt. Kluczem do ustabilizowania Magdy było sprawienie, żeby nie czuła się z jego powodu winna.
Gwiazdka podejmuje przerwany wątek. – Widziałam Maćka w tej pikselozie przez ułamki sekund. Wydawały mi się miesiącami. To, w co zmienił się jego krzyk, nie ustawało, z każdą chwilą było coraz intensywniejsze, jakby chciało ogarnąć sobą całą wioskę. Zaraz potem Maciek zniknął mi z oczu. A może to moje oczy zniknęły z miejsca, w którym się znajdowałam? Nie wiem. Wiem za to, że zobaczyłam tył swojej głowy. Swój tłusty tyłek też – Gwiazdka śmieje się, trochę na siłę. – Im było dalej, tym dziwniej, czasem strasznie, ale czasem też pięknie. Nie można tego łatwo opisać, czasem się śmieję, że trochę wyglądało to jak w tym starym kawale, słońce wiało, wiatr świecił. A potem znów zobaczyłam Maćka.
– W przypadku ofiar Zdarzenia pojęcie „wina ocalonego” nabiera zupełnie nowego znaczenia – wyjaśnia pani Irena. – Nie chodzi tylko o to, że część mieszkańców przetrwała, a część nie. Problem polega na tym, że Ocaleni stali się prawdopodobnie nieśmiertelni. Z zupełnie nieznanego powodu otrzymali niesamowity dar, podczas gdy ich bliscy, sąsiedzi, znajomi zginęli w okolicznościach, których normalny człowiek z powodu ograniczeń narzuconych przez mózg nie jest w stanie sobie wyobrazić. Ocaleni prawdopodobnie „zobaczyli” to wszystkimi swoimi zmysłami, i tymi które znamy, i tymi które są nam jeszcze obce. Nie można też zapominać, że to nieduża miejscowość, typu „każdy zna się z każdym”, i ten czynnik znacznie zwiększa psychiczne spustoszenie.
1 2 »

Komentarze

12 I 2011   20:59:57

Interesujący, klimatyczny tekst, podoba mi się.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.