Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Paweł Micnas
‹Der Meister in Posen›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorPaweł Micnas
TytułDer Meister in Posen
OpisAutor pisze o sobie:
rocznik ’92, poznańczyk z urodzenia, z zamieszkania i z zamiłowania. Obecnie student filologii polskiej UAM. Czytelnik zawsze, recenzent okazjonalnie. Maniak futbolu. Smakosz piwa i poezji.
Gatunekfantasy, historyczna, humor / satyra

Der Meister in Posen

« 1 3 4 5 6 7 8 »

Paweł Micnas

Der Meister in Posen

– Zgrywa się! To ja jestem Daniel! Poznańczyk z urodzenia!
– Cisija!
Dwa Adamy umilkły, mierząc się wzrokiem. Daniel zaambarasował się. Oto próbował ratować siebie kosztem tego, którego uwielbiał i kochał przez całe życie. Sumienie podpowiadało mu, że powinien przyznać się do bycia Mickiewiczem. Świat przecież bardziej potrzebował wielkiego majstra niż Daniela.
Strach jednak nie pozwolił poecie skłamać.
Tak samo jak nie pozwolił powiedzieć prawdy Adamowi.
Normalnie Daniel nie posiadałby się ze szczęścia. Oto siedział obok ubóstwianego poety, o spotkaniu z którym mógł dotychczas tylko pomarzyć. Sytuacja jednak nie pozwalała na poważną dysputę o poezyji, a wręcz przeciwnie: zmuszała obu mężczyzn, by stroili się na kretynów. Dla Daniela było to oczywiście prostsze zadanie. Robienie z siebie debila miał we krwi.
Nagle do pomieszczenia wparowało dwóch kolejnych mężczyzn. Podeszli do Rosjanina i zaszeptali coś między sobą w swoim języku. Adam Mickiewicz w tym czasie spojrzał na Daniela. Poznańskiemu poecie serce zabiło szybciej. Majster otworzył już usta, by się odezwać. W tym samym jednak czasie Moskal odwrócił się do nich i rzekł:
– Tio być moija przyjacijele. Riazjem objetniem wiam pialuszkji.
Mężczyźni zaśmiali się chóralnie. Wszyscy obnażyli noże i podeszli do dwóch poetów.
– Dobra! Powiem wam – rzekł Daniel, trzęsąc się ze strachu. – T-to j-ja jestem Mickiewicz. Tamten to mój sobowtór dla zmylenia oprawców.
Wskazał głową na majstra poezyji. Adam spojrzał na niego z podziwem. Z całą pewnością nie spodziewał się takiego pokazu odwagi.
– Nio wrjescie! – zakrzyknął uradowany Moskal i nachylił się nad prawdziwym Mickiewiczem.
– Tej! No przecież powiedziałem wam, że to ja jestem Mickiewicz! – zakrzyknął Daniel.
– Nio własnije! Dlatjego potnię tego bo ty chcia… chciajes ratjować wasijego wielkja poetyja!
Daniela zaskoczyła spostrzegawczość Moskala.
Zaś jeszcze bardziej zaskoczył go nagły huk otwieranych drzwi. Do piwnicy wkroczyła Podziemna Gwardia Poznańska. Mężczyźni skoczyli na Moskali. Rosjanie obnażyli szable, blokując pierwsze ciosy. Borsuk dopadł poetów i uwolnił Daniela. Dał mu nóż.
– Masz, przetnij węzy mojego kompla.
– To ja jestem twoim komplem.
– W takim razie przetnij węzy majstra.
Borsuk wrócił pomóc swoim ziomkom. Daniel chwycił nóż i przeciął sznur krępujący Mickiewicza.
– Niech majster ucieka! Ja tu z nimi osłonię tyły!
– Dziękuję. Nigdy ci tego nie zapomnę – rzekł prawdziwy Adam i uciekł z piwnicy.
Daniel zerknął na bijących się poznańczyków i Moskali. Borsuk uderzył szablą od dołu, wytrącając broń z dłoni wroga. Szybkim pchnięciem odebrał mu życie. Jucha spryskała podłogę.
Piącha sparował cięcie i przyłożył Ruskowi z lewej pięści. Mężczyzna padł na ziemię.
Wyrwiząbek trafił na najlepszego szermierza. Wymienili kilkanaście ciosów. W końcu porywacz uderzył mocno, z góry, a Lucjuszowi szabla wypadła z ręki. Przez chwilę Daniel był pewien, że to koniec Wyrwiząbka. W porę jednak z odsieczą przybył Borsuk, który sieknął Moskala przez kark.
Zanim Daniel zdążył pomóc któremukolwiek mężczyźnie, było już po wszystkim. Dandys wytarł klingę o kubrak zabitego Rosjanina i schował broń do pochwy.
– Nie lepiej było użyć pistoletów? – zapytał Daniel.
– Nie lepiej było nie ściągać tu hałasem straży miejskiej? – odpowiedział pytaniem Borsuk. – Gdzie majster?
– Uciekł – odparł poeta. – Swoją drogą, kiedy ta iluzja przestanie działać?
Dandys poszperał po kieszeniach. Po chwili znalazł mały flakonik, który podał Danielowi.
– Masz. Thomas zapewniał, że to pomoże.
Poeta wypił miksturę. Smakowała jak najzwyklejsza woda.
– I co? Wyglądam już jak Daniel? – spytał.
– Tak – odparł Borsuk – znów wyglądasz jak półgłówek.
• • •
Znów zgubili ślad. Adam Mickiewicz przepadł jak kamień w wodę. Przeszukali całą okolicę kryjówki Moskiewskiej Gwardii, jednak nie znaleźli nic, co mogłoby ich naprowadzić na trop majstra.
Udali się do piwiarni na Wronieckiej. Daniel miał wrażenie, że Borsuk i jego dwaj przyjaciele mają ochotę zapić porażkę.
Zawiedli. Majster zaginął, a mieli go chronić. Kto wie, może znów wpadł w łapy Rosjan?
Obejrzał swoją dłoń. Na powrót wyglądała zwyczajnie, jak ręka Daniela, a nie Adama Mickiewicza. Wciąż ciężko było mu uwierzyć w iluzję utkaną przez starego organistę Thomasa. Jednak jeszcze bardziej zaskoczył go sposób działania antidotum na owe czary. Była to najzwyklejsza woda. Borsuk wytłumaczył mu, że zdaniem Thomasa iluzję zdjąć mógł tylko sam zainteresowany. Wystarczyło uwierzyć, że dany przedmiot czy podrobiona odtrutka zadziała jak remedium i wszelkie pozory znikały. Gdyby Daniel nie uwierzył w czary organisty, iluzja byłaby niemożliwa.
Borsuk poszedł zamówić kolejne piwo, a Wyrwiząbek i Piącha wyszli na zewnątrz za potrzebą.
Gdy Daniel został sam, do jego stolika podeszła nieznajoma. Całkiem piękna nieznajoma. Towarzyszył jej wykwintnie ubrany mężczyzna, którego gestem dłoni i kilkoma wyszeptanymi na ucho słowami odesłała do baru, gdzie usiadł i kupił piwo.
– Witam panią. – W poecie obudził się instynkt podrywacza, który stłumił podejrzliwość. Wstał, ucałował podaną mu dłoń i szukał już w myślach zgrabnego komplementu. Dostrzegł, że kobieta ma na nadgarstku jakieś znamię. Kształt owej blizny rozproszył go do tego stopnia, że nie był w stanie nic powiedzieć. Nieznajoma naciągnęła rękaw zdobiony mankietkami z dwóch, przedzielonych bufką, karbowanych pasów i uśmiechnęła się speszona. – Przepraszam. Gdzie moje maniery. Nazywam się Daniel Kreściszewski.
– Emilia Goryłczykiewicz.
– Bardzo mi miło…
– Śledziłam panów – powiedziała kobieta, zanim Daniel zdołał wydukać jakiś komplement. – Przejdę od razu do rzeczy. Dziś rano zobaczyłam Mickiewicza w kawiarni u Douchy’ego. Poszłam jego śladem. Widziałam, jak go porywają i zaciągają do piwnicy. Później do piwnicy wtargnęli panowie… Znaczy tamci trzej panowie, bo pan wyszedł później z piwnicy, ale nie widziałam, jak pan wchodzi.
Nic dziwnego, że nie widziała, jak wchodzę, pomyślał Daniel. Byłem wtedy Adamem.
Wrócił Borsuk, niosąc trzy kufle piwa.
– Ta pani nas śledziła – oznajmił krótko poeta.
– Naprawdę? Więc może pani wie, gdzie on jest? – zapytał dandys, z przejęcia zapominając o manierach.
– Tak – odparła kobieta. – Widziałam, jak panowie wchodzą do piwnicy. Widziałam również, jak później majster ucieka…
– Gdzie uciekł? Proszę nam powiedzieć.
– No… Nie uciekł, bo dwa rojbry go dopadły, zanim zdążył skręcić za winkiel. Poszłam więc za nimi, by zobaczyć, gdzie prowadzą majstra.
– Sama?
– Nie, był ze mną mój brat, Antoni. – Emilia skinęła na mężczyznę siedzącego przy ladzie i rozprawiającego o czymś z karczmarzem.
Daniel przyglądał się kobiecie, która utkwiła wzrok w Borsuku. Śledziła majstra? Czemu nie zagadnęła go (a raczej mnie) w kawiarni? Młody poeta spytał ją o to, by przegonić wątpliwości.
– Śledziłam go, bo… wie pan, kobieta zagadująca mężczyznę w publicznym miejscu… Poszłam za nim, licząc na szczęśliwy traf. A nuż zdarzyłoby się coś, jakiś przypadek, który pozwoliłby nawiązać rozmowę?
– Dobrze, dobrze, nie musi się pani tłumaczyć – uspokoił ją Borsuk i zgromił Daniela spojrzeniem. – Proszę lepiej powiedzieć, gdzie obecnie przebywa majster.
– Zaprowadzę panów.
– To może być niebezpieczne…
– Zaprowadzę – powtórzyła Emilia z uporem.
Wrócili Wyrwiząbek i Piącha. Czuć było od nich piwem. Daniel miał nadzieję, że po pijaku pojedynkują się równie dobrze, jak kiedy są trzeźwi.
– Lucjusz i Fryderyk, bierzcie szable, przeładujcie pistolety. Strzelamy tylko w razie przewagi liczebnej przeciwnika. Idziemy za tą panią. Wie, gdzie jest majster.
• • •
Emilia zaprowadziła ich na zachód miasta, niedaleko Biblioteki Edwarda Raczyńskiego. Tam wskazała przysadzisty dom, kryty strzechą. W oknach paliło się światło. Ktoś niewątpliwie był w środku.
« 1 3 4 5 6 7 8 »

Komentarze

12 V 2012   12:25:19

Świetne i bardzo wciągające :D

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.