Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Katarzyna Siwek
‹Cara Bosca›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorKatarzyna Siwek
TytułCara Bosca
OpisKatarzyna Siwek debiutuje w Esensji niespokojnym opowiadaniem "Cara Bosca". Autorka charakteryzuje siebie w kilku słowach: niespełna 18-nastolatka, mieszkanka Warszawy, notoryczny leń i ateista. Rozczytuje się w Nabokovie i Burgeesie. Pisze krótsze formy, jak ta prezentowana, traktując to jako wprawkę przed czymś większym, co ma nadzieje, że kiedyś nadejdzie.
GatunekSF

Cara Bosca

Katarzyna Siwek
1 2 3 »
Dzisiejsze zajęcia zakończyliśmy mszą świętą w przyszkolnej kaplicy. Niech nikt nie zapomni podstemplować mszalnej karty obowiązkowego uczestnictwa. Jednak zanim rozejdziecie się do swoich domów, chcę wam przypomnieć, że jutro urodziny prymasa, więc proszę przygotować coś specjalnego na egzekucję w bloku F. I niech nikt nie zapomni założyć krzyżyka. Dziś jego brak został tolerowany po raz ostatni. Szczęść Boże!

Katarzyna Siwek

Cara Bosca

Dzisiejsze zajęcia zakończyliśmy mszą świętą w przyszkolnej kaplicy. Niech nikt nie zapomni podstemplować mszalnej karty obowiązkowego uczestnictwa. Jednak zanim rozejdziecie się do swoich domów, chcę wam przypomnieć, że jutro urodziny prymasa, więc proszę przygotować coś specjalnego na egzekucję w bloku F. I niech nikt nie zapomni założyć krzyżyka. Dziś jego brak został tolerowany po raz ostatni. Szczęść Boże!

Katarzyna Siwek
‹Cara Bosca›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorKatarzyna Siwek
TytułCara Bosca
OpisKatarzyna Siwek debiutuje w Esensji niespokojnym opowiadaniem "Cara Bosca". Autorka charakteryzuje siebie w kilku słowach: niespełna 18-nastolatka, mieszkanka Warszawy, notoryczny leń i ateista. Rozczytuje się w Nabokovie i Burgeesie. Pisze krótsze formy, jak ta prezentowana, traktując to jako wprawkę przed czymś większym, co ma nadzieje, że kiedyś nadejdzie.
GatunekSF
- Dzisiejsze zajęcia zakończyliśmy mszą świętą w przyszkolnej kaplicy. Niech nikt nie zapomni podstemplować mszalnej karty obowiązkowego uczestnictwa. Jednak zanim rozejdziecie się do swoich domów, chcę wam przypomnieć, że jutro urodziny prymasa, więc proszę przygotować coś specjalnego na egzekucję w bloku F. I niech nikt nie zapomni założyć krzyżyka. Dziś jego brak został tolerowany po raz ostatni. Szczęść Boże!
Megafon warknął i umilkł. Ja też miałam ochotę warknąć, ale moja wrodzona przyzwoitość nie pozwoliła na to. Przyzwoitość? To raczej ten mały body-obserwer, który przez cały pobyt w szkole przyjaźnie brzęczał za moimi plecami, w razie złamania któregokolwiek przykazania, czy chociaż najmniejszego sarknięcia, gotowy wystrzelić bardzo nieprzyjazny impuls elektryczny. Nie ma większej przyjemności, niż nieustannie gorący czerwony punkcik lasera na twojej szyi. Czysta rozkosz. Teraz b.o. zgasł i zawisł bezładnie w malutkiej wnęce, tuż obok mojej szafki, nieustannie skanowanej przez małego, zbiorowego rentgena tuż pod sufitem. Jako że już od wczesnych lat mego niemowlęctwa przejawiałam uzależnienie od kofeiny, podeszłam do automatu z Colą. Dyskretne kopniaki i uderzenia pięścią nie pomogły. Maszyna połknęła moje sto eurosów i nie chciała oddać. Dopiero później zauważyłam malutką karteczkę, przytwierdzoną w miejscu kompletnie nie istotnym dla wzroku nastolatka, na samym froncie. ,,Zezwolenie na spożywanie kofeiny, silnie odurzającej substancji stymulującej, zostało cofnięte uchwałą Episkopatu z dnia 12 lutego 2083 anno domini." Za chwilę stałam w kolejce do wyjścia ściskając w dłoni kartę mszalną. Dziesięć godzin szkoły za mną, teraz zostały cztery na regenerację i sześć na sen. Sen? Ja nie mam zamiaru spać, ja mam dużo więcej ciekawych zajęć i spraw do załatwienia. Niech się jeb... Impuls wystrzelił zbyt szybko. Moja głowa gwałtownie szarpnęła się do tyłu. Chłopak za mną coś tam szepnął, po bożemu karcąc mnie za potrącenie. Ledwo mogłam podnieść rękę, by rozmasować skurcz szyi. Nie zauważyłam tego cholerstwa przy ścianie. Siedzi to, psia jucha, w kącie i tylko mu czytnik poziomu ciepłoty lata, mierząc nasze ciśnienie i czytając nasze myśli, kur... Głowa znów szarpie mi się do tyłu. Nie wolno myśleć brzydkich wyrazów. Pod żadnym pozorem nie wolno myśleć brzydkich wyrazów. To ciężki grzech tak bluźnić... Dyskretne spojrzenie. Odwrócił się? Ja już tego nerwowo nie wytrzymuję, tego pieskiego nadzoru, tego zjeb... Nie zdziwiłabym się, gdyby ten osobnik, który przystawił mi paralizator do szyi, sfrunął z samego nieba. Bezgłośny, szybki. Nie pozostało mi nic innego, jak posłusznie oddalić się z pracownikiem administracji szkolnej, w kierunku przeciwnym niż wyjście. Z jednej strony cieszę się, bo nowa woźna przy wykrywaczu metali coś strasznie lubi macanki i na samo wyjście zleciałoby mi jakieś pół godziny. Z drugiej jednak strony... nie lubię pokoju nauczycielskiego. Nikt go nie lubi. Pancerne drzwi otworzyły się bezszelestnie i strażnik wepchnął mnie do środka, prosto na małe, srebrne krzesełko.
- Proszę tutaj poczekać. Dzisiejszy nauczyciel na dyżurze monitorującym zaraz do ciebie przyjdzie. - pracownik rzucił przez ramię i znikł. W pokoju było cicho. Nie było okien, tylko wielkie, bitowe plakaty przedstawiające siedem cudów świata, czyli Siedem Kościołów Opatrzności Bożej, zmieniające się co kilka sekund. Nie wiem czy dla wymyślnej, lecz dyskretnej tortury psychicznej, czy z perwersyjnego nauczycielskiego zamiłowania do rózeg brzytewnych, ich pokaźna kolekcja wisiała pomiędzy jednym Kościołem Opatrzności, a drugim. Patrząc na nasrożony kolcami model nr 501, o dość bolesnym wyglądzie, poczułam lekki zawrót głowy. Dwa, bezczelnie wiszące przed moją twarzą czytniki ciepłoty błysnęły mi po oczach sygnalizując, że ktoś idzie. Byleby to nie był ksiądz, byleby to nie był ksiądz. To był ksiądz. Miałam pecha. Oni wysyłają do konfesjonału już za złamanie czternastego, że już o drugim nie wspomnę. Ja właśnie złamałam drugie przykazanie. Ale się nie boję.
- Wiemy, że się nie boisz. - stanął przede mną w rozkroku i rzucił na ziemię żółtą teczkę. W ręce trzymał długą, czarną skórzobitkę. Niemal czułam jej uderzenia na sobie, taka była skórzana i błyszcząca. - Dwa lata w obozie resocjalizującym robią swoje, prawda...- zerknął na teczkę - Jakie nieładnie semickie nazwisko, Stillerówna...
- Nic na mnie nie macie, ojcze. Macie tylko to, co powiedziały wam czytniki ciepłoty.
- Dla ciebie, wasza wielebność, Stillerówna. No to jak... - zaczął krążyć wokół mnie ruchem jednostajnym orbitalnym, tak jak dwa czytniki nad moją głowę, które nie spuszczały czerwonych laserków z moich siatkówek - Jak to było z tym przeklinaniem, co?
- Sądzę, że zaszła pomyłka, wasza wielebność. Za mną stał uczeń Pirunek, może on...
- Oj, Stillerówna, ładnie to tak? - podparł moją brodę skórzobitką - Pirunek to bogobojny i miły chłopiec. Jest wzorowym uczniem, laureatem olimpiady nauk katolickich i zdobywa medale w zawodach tępienia innowierców. A ty... Ja mam na ciebie oko Stillerówna. Ja wiem, czym ty się zajmowałaś przed resocjalizacją. Mówiłem, że Klasztor Nazaretanek i śluby milczenia dobrze by ci zrobiły, ale oni twierdzili, że to zbyt drastyczne, że jesteś jeszcze zbyt młoda. Uparli się, mimo że ja miałem rację. Wiedziałem, że te okłady, elektrowstrząsy i terapia wirtualna niewiele dadzą. Mówiłem, że jak ktoś jest szatańskim nasieniem, to już się nie zmieni, do końca życia zostanie grzesznikiem. I miałem rację. Widzisz, ja mam swoje metody Stillerówna. I ty się tym metodom podporządkujesz.
Byłam już gotowa na to, że skórzobitka wyląduje na mojej twarzy, więc odruchowo zamknęłam oczy. Cios nie padł. Ksiądz roześmiał się.
- Bój się, bój, szatański pomiocie. A potknij się, klękając przed tabernakulum, a skrzyw się przełykając najświętszą komunię, a wylądujesz w bloku F, na spowiedzi. I widzę cię od jutra codziennie na kółku różańcowym.
Gdy otworzyłam oczy, jego już nie było. Pojawił się za to pracownik szkolnej administracji, jak zwykle nie wiadomo skąd, nie wiadomo kiedy. Schwycił mnie za kark i dosłownie wyniósł za drzwi od strony boiska. Lądowanie było ciężkie, zaakcentowane pożegnalnym impulsem od jednego z czytników. Pogoda była przeciętna jak na luty, jakieś 21oC w pełnym słońcu. Grupka w strojach gimnastycznych w ramach zajęć WF-u biegała wokół trawnika, ochoczo odmawiając różaniec. Z kieszeni szkolnego kombinezonu wypadła karta obowiązkowego uczestnictwa mszalnego z brakującą dziurką na dzisiejszej dacie. Jutro będzie wrzask wychowawczyni, a może nawet wstrząsolinijka lub rózga brzytewna o małym stopniu kaleczenia. Ale to nic. Rozejrzałam się uważnie, czy żadne czytniki lub body-obserwery nie czyhają na prywatność moich myśli i oddaliłam się w swoją stroną, klnąc na całe gardło.
1 2 3 »

Komentarze

31 V 2012   13:11:24

Ot, takie popłuczyny po klerykal-fiction.
Miłośnikom polecam oryginały: "Złotą galerę" i "Jawnogrzesznicę"

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Moja mała Flo
— Katarzyna Siwek

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.