Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Dorota Orzechowska
‹Pochopne wnioski›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorDorota Orzechowska
TytułPochopne wnioski
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik ’88, z wykształcenia bibliolog o specjalizacji edytorskiej. Debiutowała w 73. numerze „Science Fiction, Fantasy i Horror”. Naukowo interesują ją formy zewnętrzne współczesnych książek, prywatnie – literatura, kostiumografia i steampunk.
Gatunekhumor / satyra

Pochopne wnioski

1 2 »
Ismael od maleńkości był uczony, aby uważać na wiedźmy. W jego domu rodzinnym były uważane za coś równie szanowanego, co Cyganie. Mieszkały razem, w jakichś dziwnych komunach, z dala od cywilizacji, specjalizowały się w okradaniu ludzi, wykorzystując słabe magiczne sztuczki.

Dorota Orzechowska

Pochopne wnioski

Ismael od maleńkości był uczony, aby uważać na wiedźmy. W jego domu rodzinnym były uważane za coś równie szanowanego, co Cyganie. Mieszkały razem, w jakichś dziwnych komunach, z dala od cywilizacji, specjalizowały się w okradaniu ludzi, wykorzystując słabe magiczne sztuczki.

Dorota Orzechowska
‹Pochopne wnioski›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorDorota Orzechowska
TytułPochopne wnioski
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik ’88, z wykształcenia bibliolog o specjalizacji edytorskiej. Debiutowała w 73. numerze „Science Fiction, Fantasy i Horror”. Naukowo interesują ją formy zewnętrzne współczesnych książek, prywatnie – literatura, kostiumografia i steampunk.
Gatunekhumor / satyra
Ismael często powtarzał, że nie lubi bab. Kiedyś twierdził, że nie toleruje ogółu płci pięknej, jednak po jakimś czasie zmienił nastawienie i stosował klasyfikację. Te panie, które niczym mu się nie naraziły, nazywał po prostu kobietami, te ważniejsze – damami. Reszta rozhisteryzowanych, zależnych od poziomu hormonów, fałszywych, płaczliwych i skupionych na wyglądzie – to były baby.
Wszystko przez jego pracę. Wynosząc szarlatanerię do rangi sztuki, uprawiał podejrzany, acz dobrze płatny zawód wróża. Pod enigmatyczną nazwą krył wszelki szereg ludowych praktyk, poczynając od ziołolecznictwa, przechodząc przez masaż tybetańskimi misami, na wróżeniu z fusów czy kuli kończąc. Rzadziej przychodzili do niego mężczyźni, a jeśli już, to tylko zrozpaczeni, zaciskając zęby ze wstydu. Znacznie częściej znosił bezczelne baby, które życzyły sobie niemożliwego, uważając, że skoro Ismael potrafi wylosować i ułożyć karty, a potem odczytać ich znaczenie, jest zdolny wpłynąć na bieg wydarzeń, tylko trzeba mu trochę dopłacić. A jeśli umie dobrać zioła na osłabienie, chętnie zobaczy tę wysypkę po wewnętrznej stronie uda, która okazuje się po prostu rojem potówek.
Dzisiaj Ismael utwierdził się w przekonaniu, że nienawidzi bab, kiedy jedna zaczęła walić do jego drzwi pięścią, całkowicie ignorując fakt, że wróż ma urlop. Postanowił ją przegonić, więc otworzył oburzony, ale kiedy zobaczył, że płacze, zrezygnował z tego pomysłu.
Ale kobieta (bo patrząc, jak bardzo cierpi, Ismael nie mógł nazywać jej „babą”) nie mogła się uspokoić. Siedziała w fotelu, szlochając cicho. Była bardzo ładna, typowa bizneswoman z domem na kredyt i dwoma samochodami. Pojedyncze kosmyki włosów wymsknęły się z ciasnego koka, kostium był pognieciony, zaś makijaż rozmazany.
Ismael siedział przy niej na podłodze i klepał ją po kolanie, zdając sobie sprawę z tego, że marnuje swój cenny czas. Kiedy minęło pół godziny, wstał i poszedł poszukać czegoś na uspokojenie. W szufladzie z kamieniami znalazł awanturyn niebieski i wcisnął go kobiecie w dłoń. Nie minęła sekunda, a przestała płakać. Rozejrzała się nieprzytomnie. Potem wstała i wybiegła, trzaskając drzwiami wejściowymi.
Wróż zdał sobie sprawę, że oszukała go, aby zarobić na kamieniu, który nie był wcale wartościowy, i utwierdził się w przekonaniu, że nie cierpi bab – a ta niewątpliwie nią była.
• • •
Ismael uważał się za rzemieślnika, nie zaś medium. Dlatego nosił strój roboczy, tak jak górnicy czy lekarze. Wiedział, że wróż nie powinien być niepozornym mężczyzną w dżinsach i koszuli w kratę. Kiedy miał umówionych klientów, rozpuszczał włosy, wkładał falbaniaste etniczne koszule z wzorami. Wiązał rzemyki na przegubach dłoni, oplatał szyję długimi wisiorami. Traktował to nie tylko jako mundur, lecz także jako ochronę. Gdy miał ochotę wyjść na ulicę i nie być poznanym przez klientki – nic prostszego. Wystarczyło związać włosy i założyć kolorowy t-shirt.
Próbując zapomnieć o zmarnowanym czasie i skradzionym awanturynie, wybrał się na zakupy. Nie tylko on miał urlop, ale jego asystent również, więc nikt nie zapełniał mu lodówki. Złapał portfel, telefon i kluczyki do samochodu, a potem wyszedł na korytarz. Zamyślony zjechał starą, zdezelowaną windą na sam dół, po czym ruszył przed budynek, gdzie stał samochód. Wcisnął przycisk na pilocie, a stary opel zamrugał światłami, witając swego właściciela.
Stojąc w korku, zastanawiał się, co zrobić dzisiejszego wieczora. Wtedy nagle włączyło się radio. Ismael usłyszał przejmujące zawodzenie jakiejś śpiewaczki, którą z miejsca sklasyfikował jako babę, więc wyłączył ją czym prędzej.
Wszystko przebiegło jak najbardziej sprawnie – zarówno zakupy, jak i powrót do domu. Pora była wczesna, żadnych korków, znikoma ilość emerytów tworzących kolejki. Już wjeżdżał na swoje miejsce parkingowe, gdy radio ponownie się włączyło. Ismael zerknął na nie z niepokojem. Jedno przepięcie można było zrozumieć. Drugie wróżyło wizytę w serwisie.
I nagle kątem oka zobaczył pasażera obok, którego na pewno nie było tam jeszcze sekundę temu. Starszy, siwiejący mężczyzna ze sporym brzuszkiem, ubrany w kraciastą koszulę, kiwający lekko głową w rytm hitu tego lata, najpewniej sądząc, że ma ruchy niczym Jagger.
Wróż tak się na niego zapatrzył, że zapomniał, iż jedzie samochodem. Ktoś zatrąbił, Ismael odwrócił się, dodał gazu i ledwo minął nadjeżdżającą z naprzeciwka toyotę, po czym przywalił w drzewo.
• • •
Wrzucone do szklanki dwie tabletki leku na ból głowy zapieniły się i zasyczały. Ismael w ciszy i spokoju obserwował, jak się rozpuszczają.
– Jeszcze raz przepraszam – rzekł mężczyzna z siedzenia pasażera, pojawiając się w drzwiach kuchni.
– Za samochód.
– O! Za samochód to przepraszam najbardziej! – Nieznajomy podrapał się po karku.
– I za wstyd.
– To twoja wina, że tak się zachowywałeś.
– Skąd mogłem wiedzieć, że tylko ja pana widzę?!
– A nawet gdyby inni też widzieli, to co? Wolno tak pluć, kląć i rzucać się z pięściami? I ciesz się, że cię nie wzięli na izbę albo posterunek, bo nie każdy po wypadku jest taki żywotny i walczy z powietrzem. I że jesteś zdrowy, się ciesz! Nogi ci mogło zgnieść!
– Proszę pana…
– Leszek – powiedział przybysz, siadając na krześle przy stole kuchennym. Ismael wypił lekarstwo duszkiem. – Wybacz mi, że tak nagle się pojawiłem. Nie mogłem zapukać do drzwi, więc czekałem, aż postanowisz gdzieś wyjść. Potem się okazało, że i tak mnie nie widzisz, to wsiadłem z tobą do samochodu. Okazało się, że mogę włączyć radio, niesamowita sprawa, dzięki temu mnie dostrzegłeś.
– Wolałbym cię dostrzec, jak już zaparkowałem! Miałbym cały samochód!
– Znowu się denerwujesz. Spokojnie.
– Czemu za mną lazłeś? Mam teraz urlop.
– Widzisz, kolego, jestem trochę niematerialny – rzekł Leszek, prezentując, jak przechodzi przez ścianę kuchni. – A ty jesteś magikiem, wiem, znalazłem ogłoszenie w gazecie. Nie życzysz sobie mi pomóc?
– Nie życzę. To kosztuje, a poza tym mam, wiem, to dziwne: urlop.
– Zapłacę każde pieniądze, widziałem cennik.
– To cennik za wróżenie z fusów, opowiadanie kłamstw i pojenie ziołami. Za egzorcyzmy, czary i tego typu zabawy płaci się więcej.
– Na początku to byłem trochę w szoku – zaczął Leszek, ignorując słowa wróża. – W sensie, gdy się ocknąłem i okazało się, że jestem odłączony od ciała.
– Ale wiesz, gdzie przebywa to ciało? – zapytał Ismael, odwracając się do nieproszonego gościa.
Wtedy Leszek zbladł i stężał, jakby uświadamiając sobie ważną rzecz. Wróż pokiwał głową, dając do zrozumienia, że tego się właśnie spodziewał.
– Nie wiem, co było przyczyną rozszczepienia, bo te są różne. Gwałtowny czar, skrajne emocje, wypadek… Twoja dusza eksplodowała, rozbiła się na tysiąc kawałków i mogła złączyć bardzo daleko od miejsca, w którym znajduje się ciało. – Ismael włączył kuchenkę i postawił na niej czajnik. – Zaproponowałbym herbatę, ale wiem, że nie mógłbyś jej nawet wziąć do ręki.
Spojrzał na starszego pana. Ten wyraźnie próbował sobie coś przypomnieć.
– Po pierwsze, aby ci pomóc, potrzebuję ciała – zaczął wróż. – Jeśli już je znajdziesz i jakoś przytaszczysz tutaj, nieważne, samemu czy z czyjąś pomocą, potrzebuję zapłaty. Nie wiem jeszcze, ile. To zależy od trudności. Bez tych dwóch warunków nic nie zrobię.
– Rozumiem – rzekł Leszek, krzyżując ręce na piersi. – A jeśli cię zmuszę?
– To znaczy?
– Będę cię nawiedzał. Przeszkadzał. Straszył.
Ismael nie odpowiedział. Wsypał do kubka granulowaną kawę, a potem zalał ją wrzątkiem.
– Jesteś zdany na moją łaskę, nie ja na twoją – odparł spokojnie. – Nie wiem, jak długo twoja dusza przetrwa bez ciała, ale liczy się to w dniach. Ja mogę przeczekać, ty niekoniecznie.
Leszek zrozumiał. Westchnął, a potem wstał ciężko i wyszedł przez ścianę kuchni, prosto do salonu sąsiadów Ismaela.
• • •
Dwa dni minęły spokojnie. Wróż co jakiś czas zastanawiał się, jak Leszkowi idzie szukanie ciała, jednak przyjął, że duch najprawdopodobniej dawno się poddał i czeka na śmierć, dezintegrację, zgubę. Dowiedział się także, że auto o wiele bardziej opłaca się oddać na złom niż naprawiać. Najgorsze w całej sprawie z wypadkiem było to, że Ismael nie znał się na motoryzacji. Wiedział tylko, jak samochód uruchomić i jak nim jeździć. Poprzedni dostał w prezencie od ojca, auto działało, wszystko było w jak najlepszym porządku.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.