Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Grzegorz Wiśniewski
‹Matriksowa Opowieść Wigilijna›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorGrzegorz Wiśniewski
TytułMatriksowa Opowieść Wigilijna
OpisPoznajcie hakera Eona i Babcię Wyrocznię w drugim z kolei opowiadaniu gwiazdkowym Grzegorza Wiśniewskiego.
Gatunekcyberpunk, fanfiction, SF

Matriksowa Opowieść Wigilijna

Grzegorz Wiśniewski
« 1 2

Grzegorz Wiśniewski

Matriksowa Opowieść Wigilijna

Babcia Wyrocznia mieszkała na poddaszu, w dużym, dwupoziomowym mieszkaniu. Była znana i poważana w całej okolicy. Listę wyroków miała naprawdę imponującą. Co roku organizowała Wigilię dla ferajny z całej kamienicy.
Przywitała ich, jak zwykle, ciasteczkami w drzwiach, po których, jak zwykle, poczuli się lepiej. Eon strasznie lubił zwłaszcza to nadzienie spirytusowe. Zaprowadziła ich do salonu, gdzie za długim, łamanym stołem siedzieli inni goście. Przed każdym na białym obrusie leżał komplet dziwnie powyginanych, niefunkcjonalnych sztućców i zastawa – aluminiowe widelec i łyżka oraz denko dużej puszki, nawet niezbyt mocno zardzewiałej. W zasadzie był już komplet, ale babcia znalazła dla nich miejsca w rogu. Oczywiście, zgodnie z tradycją jedno denko puszki pozostało nieobsadzone.
– Drodzy moi, – powiedziała babcia stukając widelcem w swoje denko – myślę, że nadszedł czas…
– …na składanie życzeń? – odezwał się ktoś.
– Bingo! – podsumowała Wyrocznia. Podniosła ze stolika plastikową tackę zasłaną ryżowymi chipsami. – Częstujcie się.
To była bodaj jedyna okazja w całym roku, gdy lokalne animozje zanikały. Gdy pan Wiesio, zwykle z kumplami obciągający po bramach jabole, przyjmował życzenia od Karla, lokalnego rezydenta międzynarodówki skinów. Gdy ajent Smith, konkurent Jonesa, życzył udanych zakupów swoim najbardziej zadłużonym klientom. Gdy przypadkiem obecny dzielnicowy, zamiast wyjmować pałkę i pistolet, po prostu uśmiechał się życzliwie do wszystkich.
Wigilia u babci Wyroczni była naprawdę wydarzeniem.
Po życzeniach przyszła kolej na poczęstunek. Głównie składał się z tego, co naznosili goście, ale babcia miała także swoje stałe przysmaki.
– Komu mojej słynnej bladej zawiesiny z białek i aminokwasów, posiadającej wszystko co potrzeba, ale pozbawionej zbędnych składników oraz smaku? – zapytała babcia, zawijając chochelką jak dyrygent pałeczką. Odezwało się kilka chętnych głosów. Eon odkrył, że jemu też nalano. Powątpiewająco zerknął na Orfeusza, który szybko pałaszował swoją porcję.
– No dobra – zadecydował – spróbuję…
– Jedz, albo nie jedz. Nie ma co próbować – podpowiedział Orfeusz.
– Ale czym?
– Jest tam łyżka koło talerza?
– Nie ma żadnej łyżki!
– Jak to?
– Jakoś jej nie widzę.
Orfeusz wbił w niego krytykujące spojrzenie.
– To uwolnij… swój… umysł… – wycedził, wracając do jedzenia.
Potem na stoliku pojawiły się inne przekąski, w tym ciasteczka babci Wyroczni oraz krystalicznie czysta nalewka wigilijna, destylowana własnoręcznie przez pana Czesia spod dwunastki. Impreza rozwinęła się na dobre. Agent Smith, siedzący obok Orfeusza, szybko okazał się być osobnikiem dość gadatliwym. Orfeusz niemal natychmiast padł jego ofiarą. Smith nachylił się do niego i zaczął dobitnie tłumaczyć:
– Chciałbym się z tobą podzielić odkryciem, które niedawno poczyniłem. Naszło mnie to, gdy próbowałem zaklasyfikować lokalnych klientów sklepów. Zdałem sobie sprawę, że nie jesteście demokratami. Każdy demokrata na tej planecie instynktownie podtrzymuje równowagę społeczną w swoim środowisku. Ale wy tego nie robicie. Pakujecie się do jednego hipermarketu i bierzecie, i bierzecie, i bierzecie… dopóki wszystkie zasoby nie zostaną wyczerpane. Wówczas jedynym sposobem na utrzymanie poziomu życia jest przeniesienie się do kolejnego hipermarketu. Istnieją na tej planecie organizmy, postępujące w ten sam sposób. Wiesz, czym są? To zawodowi politycy. Więc wy, ludzie, czasami bierzecie jak politycy, a my jesteśmy dla was jak niezależna prasa…
Orfeusz kiwnął głową, nie rozumiejąc ani słowa.
– Ale z tym trzeba coś zrobić. Tak nie może być wiecznie. Każdy układ można rozwalić.
– Sądzisz, że mamy jakąś szansę?
– Gdy ktoś będzie już gotów – tak. Wówczas będzie potrafił uniknąć konsekwencji.
– Co chcesz powiedzieć? Że potrafię unikać długów?
– Chcę powiedzieć, że gdy będziesz gotów, nie będziesz musiał…
Eon skończył swoja porcję i sięgnął po ciasteczko. Z drugiej strony stołu goście zaczęli się niecierpliwić. No tak, pomyślał, nadal nie było prezentów. A prezenty były równie tradycyjną częścią Wigilii u babci Wyroczni, co jej ciasteczka i nalewka. Ale gdzie był Mikołaj?
Pojawił się jakby znikąd, w rogu pokoju, tam gdzie – Eon przysiągłby – jeszcze przed sekundą stał przyciężkawy, ogolony Karl z dwulitrowym kuflem pełnym nalewki. Właściwie wyglądał tak jak zawsze. Czerwona skóra, czerwone legginsy, buty z dzwoneczkami i długa, biała broda. Tylko na oczach miał przeciwsłoneczne okulary. Eona jakoś to nie zdziwiło, sporo się nasłuchał o tej dziurze ozonowej na północy.
Gdy się pojawił, wszyscy umilkli. W ciszy poprowadzili Mikołaja wzrokiem ku stosowi prezentów, który zmaterializował się pod choinką. Podszedł tam powoli i potoczył spojrzeniem po zebranych. Wzrok zatrzymał na Eonie. Wskazał go.
Eon zapytał z zaskoczeniem: – Co?
Obok niego Orfeusz uśmiechnął się.
– Jesteś wybrańcem – szepnął z zadowoleniem.
– Ja?
– Tak. Ty. Pomożesz rozdawać prezenty.
Eon wstał w ciszy. Zmierzył Mikołaja wzrokiem, po czym ruszył ku niemu pewnym krokiem.
W pewnym momencie zwolnił jednak, bo chyba nie wszystko było w porządku. Teoretycznie czerwony strój i czapeczka z białym, puszystym pomponem były na miejscu, ale… te biodra? Długie nogi w wysokich, czerwonych botkach?… Mikołaj zauważyła zdębiały wzrok Eona.
– Co?
– Nic… ja tylko… sądziłem, że jestes facetem…
– Większość facetów tak sądzi – szepnęła Mikołaj z uśmiechem.
Eon po prostu przyjął to do wiadomości. Odzyskując pewnośc siebie zatrzymał się obok choinki.
– Co on robi? – zapytał Smith cicho.
– Zaczyna wierzyć – odpowiedział Orfeusz.
Eon z charyzmą podniósł głowę. Odziana w czerwień postać wskazała prezenty, po czym zniknęła, a na jej miejscu pojawił się nie wiadomo skąd Karl. Eon dumny, że go wybrano, natychmiast przystąpił do rozdawania podarków. Jeden po drugim trafiały do odpowiednich osób. Jako ostatni Eon znalazł prezent dla siebie. Nieduże, przyciężkawe pudełko przewiązane wstążką. Niecierpliwie rozerwał ozdobny papier – i oto trzymał w rękach pudełko z najnowszym Matrix’98, w pełni trzydziestodwubitowym, z dopracowanym multitaskingiem i Sieciowym Zwiadowcą. Przez chwilę poddał się wyobraźni, jaki teraz będzie nieuchwytny, wspaniały i niesamowity.
A potem dotarł do niewielkiej naklejki zawierającej minimalne wymagania sprzętowe…
koniec
« 1 2
1 grudnia 1999

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Wiedźmińska Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tolkienowska opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Obca opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Imperialna Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Listopad 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Paweł Micnas, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Chwała ogrodów, błoto i morze
— Michał R. Wiśniewski

Kategoria A
— Michał R. Wiśniewski

Niewielka wojna
— Michał Kubalski

Noel Profesjonał
— Grzegorz Wiśniewski

Tygrys! Tygrys! Tygrys!
— Grzegorz Wiśniewski

Pies, czyli kot
— Grzegorz Wiśniewski

Dobrzy, źli ludzie
— Grzegorz Wiśniewski

Płomień Tiergarten
— Grzegorz Wiśniewski

Mój brat, Kain
— Grzegorz Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.