Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Aleksandra Brokman
‹Po to masz skórę, by czytać›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAleksandra Brokman
TytułPo to masz skórę, by czytać
OpisZ wykształcenia historyczka i antropolożka. Obecnie mieszka trochę w Warszawie, trochę w Anglii. Pisze pracę doktorską o psychoterapii w ZSRR i próbuje przetrwać w środowisku akademickim. Uzależniona od herbaty, książek i Star Treka. W wolnych chwilach uczy się tańca bollywood i podróżuje.
Gatunekurban fantasy

Po to masz skórę, by czytać

« 1 4 5 6

Aleksandra Brokman

Po to masz skórę, by czytać

Marlena czuła, że powinna go przeprosić, ale nic nie powiedziała. Pozwoliła mu podejść bliżej, usiąść obok niej na kanapie, znów być blisko.
– Napisałem do profesor Lee – oznajmił. – Jeśli będzie trzeba, pojedziemy do Stanów, żeby się tobą zajęła. Nie mogę pozwolić, żebyś się wykończyła. Chyba że jednak zmieniłaś zdanie i chcesz odwrócić to przeklęte zaklęcie?
Spojrzała z niepokojem na Michała. Przełknęła ślinę. Kilkakrotnie przejechała czubkiem języka po krawędziach zębów. A potem musiała już zacząć mówić. Nie było innego wyjścia.
– Dlaczego nie wierzysz, że wiem, co robię?
Michał przewrócił oczami.
– Bo brak na to empirycznych dowodów.
Sułtan spiorunował go wzrokiem. Potem odwrócił się w stronę Marleny, samą mimiką prosząc o wyjaśnienia.
Opowiedziała mu wszystko. Swój zachwyt, swoje nadzieje, swoje lęki. To, jak z każdym dniem była coraz bliżej odkrycia, jak w pełni zapanować nad magią, zrodzoną ze skutków ubocznych źle rzuconego zaklęcia. Jak nie chciała jechać do Stanów i tłumaczyć się ze swoich umiejętności przed jakąś profesor, która zahacza zadartym nosem o księżyc. Jak bardzo zależało jej na tym, by po prostu mieć spokój. Poradzić sobie bez niczyjej pomocy. Bez narzuconych jej autorytetów i nadopiekuńczych, potykających się o własne nogi samozwańczych rycerzy.
Dawno nie wypowiedziała tylu słów na raz, więc gdy skończyła mówić, mocno zacisnęła usta.
– Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej? – zapytał Tomek, a Marlena przypomniała sobie piękne brzmienie jego głosu, gdy śpiewał zdradziecką inkantację.
Wzruszyła ramionami, studiując jego jasne brwi. Całkiem ładne. W nienarzucający się sposób.
Zadrżała na myśl, że prawie zrobiła mu krzywdę. Nigdy by sobie tego nie wybaczyła. I nie chodziło o zwykły wstręt do przemocy, lecz o inne, bardziej egoistyczne powody.
Cisza przeciągała się, nabierając lepkości i ciepła. Marlena i Sułtan wymienili spojrzenia. Zerknęli na Michała, na siebie, i znów na niego, tym razem intensywniej, bardziej natarczywie.
– Spadaj stąd! – Sułtan zaśmiał się, wskazując przyjacielowi drzwi. Michał pokręcił tylko głową.
– Żadnej wdzięczności! – poskarżył się, wstając. – Wzywasz mnie zawsze, gdy coś cię przerasta, i nawet mi porządnie nie dziękujesz, okrutny Sułtanie!
Założył haftowany w runiczne inskrypcje płaszcz, po czym ukłonił się ze śmiechem, mrugnął okiem i w końcu, po wyjątkowo dłużącej się chwili, wyszedł.
– Co za błazen – skomentował Sułtan, spoglądając z powrotem na Marlenę. Błękitne oczy okolone papierem. Kanciaste, przypominające kreskówkowego kurczaka ciało.
– Chyba życzy mi bardzo źle – zauważyła ona, pragnąc jeszcze na moment zatrzymać rozmowę przy Michale. Dopóki rozmawiała o koledze Tomka, nie musiała mówić o sobie. O dzisiejszych wydarzeniach. O przyszłości.
– Przeżywa fakt, że potrafisz coś, czego on nie potrafi. Zawsze źle to znosi, ale zawsze w końcu się przyzwyczaja. Nie widziałem jeszcze, by komuś źle życzył.
Wzruszyła ramionami. Michał tak naprawdę jej nie interesował. Nie bała się go, bała się tylko własnej niedoskonałości. I Sułtana. Jego troskliwych oczu, determinacji, ostrożności.
– Nie odwróciłeś mojego zaklęcia – zauważyła cicho.
– Nie.
– Dlaczego?
Tym razem to on wzruszył ramionami. Rozłożył ręce w bezradnym geście. Pokręcił głową i westchnął.
Marlena podziękowała mu uśmiechem, a po chwili go pocałowała, trochę się sobie dziwiąc, trochę się ciesząc.
Smakował kawą i kokosem. Zapachem wszystkich ich spotkań. Ich napojem.
– Nie pojedziesz do Ameryki, prawda? – spytał tonem kogoś, kto już dawno się poddał, ale z przyzwyczajenia próbuje łapać się jakiejś brzytwy.
Uśmiech Marleny stał się szerszy. Potrząsnęła głową.
– Nie.
– Uparta baba… – mruknął, a ona wiedziała, że zwyciężyła. Znów go pocałowała. Wyrastające z jej twarzy kartki łaskotały jego policzki.
Chwilę rozmawiali o przyszłości. O odkryciach i planach Marleny, jej postępach w powstrzymaniu ataków drgawek i krwawienia, o terapiach, które mogli wypróbować bez pomocy Alison Lee.
– Zgłodniałem od tego wszystkiego – oznajmił w końcu Sułtan. – Zjesz ze mną kolację? Znam świetną gruzińską knajpę. To niedaleko stąd, przyjemny spacer.
Marlena uniosła brwi, gestem wskazując porastające jej ciało książki.
Sułtan zbył jej pytanie machnięciem ręki.
Powtórzyła je, utwardzając swoje spojrzenie. Klepnęła się w jedną z okładek. Szarpnęła kilkoma stronami.
On tylko się uśmiechał.
Ujął jej dłoń i pomógł jej wstać z kanapy. Okrył ją luźnym płaszczem. Ucałował w policzek. Wciągnął na siebie kurtkę, założył czapkę, otworzył drzwi.
Gdy schodzili po schodach, Marlena wciąż nie mogła uwierzyć, że szli razem do ludzi. W gąszcz zniesmaczonych, ciekawskich spojrzeń. Między ręce uzbrojone w rejestrujące wszystko telefony.
Magiczne deformacje nie były specjalnie rzadkie, ale mało kto pokazywał się z nimi publicznie. Chyba że chciał szokować. Albo było mu wszystko jedno.
Zawahała się przed wyjściem z bloku. Znów wskazała rosnący na jej twarzy papier. Znów uniosła brwi, pokręciła głową.
Sułtan tylko szerzej się uśmiechnął. Ścisnął jej szeleszczącą od papieru dłoń i łagodnie poprowadził ją na rozświetloną latarniami ulicę, między wracających z pracy przechodniów.
koniec
« 1 4 5 6
31 grudnia 2016

Komentarze

07 I 2017   12:00:13

Mocny głos w obronie inności. Świetny koncept!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.