Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Dorota Dziedzic-Chojnacka
‹W mieszkaniu Tobiasza›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorDorota Dziedzic-Chojnacka
TytułW mieszkaniu Tobiasza
OpisDorota Dziedzic-Chojnacka (ur. 1977 w Elblągu) – pisarka i poetka, autorka aforyzmów. Z wykształcenia prawnik, absolwentka Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego (2001), radca prawny. Laureatka licznych nagród i wyróżnień w konkursach poetyckich oraz prozatorskich. Debiutowała kilkoma wierszami w antologii młodej płockiej poezji „Kroki po śladach” (1997); debiutancki tom poezji „zwalniam.zwalniam” (Anagram 2004); liczne publikacje w antologiach pokonkursowych. W 2014 r. nakładem Wydawnictwa Videograf ukazała się jej powieść pt. „Zbrodnia na boku”. Autorka prac naukowych i popularyzatorskich z prawa pracy oraz prawa ochrony środowiska. W latach 2015 i 2016 jej opowiadania zostały nominowane do Nagrody Zajdla.
Gatunekobyczajowa

W mieszkaniu Tobiasza

« 1 2 3 4

Dorota Dziedzic-Chojnacka

W mieszkaniu Tobiasza

Uciec. Tak, po prostu, zaoszczędzić sobie tego upokorzenia i uciec. Oczywiście, był rozsądny, najpierw poleci do lekarza, wybłaga jakieś zwolnienie, potem wyszuka w sobie choroby, będzie to przeciągał, a w międzyczasie szukał pracy, podobno pół roku tak można.
Już kierował palec w kierunku przycisku „parter”, gdy nagle poczuł ukłucie po lewej stronie klatki piersiowej. Najpierw słabe, ale wystarczyło, żeby cofnąć rękę z panelu. Winda ruszyła, najwyraźniej ktoś go ściągnął z innego piętra. Trudno, zawsze zdąży zjechać na dół.
Kątem oka spojrzał ponownie na prostokątną metalową płytę, na której umieszczone były przyciski z cyferkami pięter. Liczby zaczęły mu się powoli zamazywać, potem ściemniały, zrobiły się z nich małe czarne dziury, z których wyczołgały się najdziwniejsze skolopendry świata – długie niczym sznurówki od kozaków, z wyraźną segmentacją w poprzeczne czerwono-seledynowe pręgi.
„(…) to fakty, te psotne istoty napadają przez kontakty,
dotykają takich jak Ty.
Wsysają wypustkami, wysyłają sygnałami do zamazanych
galaktyk (…)”
Boże, już miał serdecznie dosyć tej śpiewanki, ale tkwiła mu ciągle w głowie. Jak ona. Ta chuda jak dżdżownica z wypukłymi oczami jak mucha. Ta kosmitka.
Drugie ukłucie było silniejsze i trafiło go, zanim winda się zatrzymała na trzydziestym czwartym piętrze, a pierwszy stawonóg dotarł do podeszwy jego buta. Z bólu aż usiadł na podłodze, nie zważając na żyjątka. A potem:
– Czy panu coś się nie stało? Jezu! Wołajcie pogotowie!
Zemdlał.
• • •
– I co o tym myślisz, Stefan?
– O czym, bo ja nie do końca kumam?
– No, jak się nam w tym roku ta restrukturyzacja udała?
Stefan uśmiechnął się. Ach, to. Całe szczęście, że nie rozmawiamy o realizacji budżetu pod kątem generowanych przeze mnie przychodów, bo tu byłoby kiepsko – pomyślał. – Ale o restrukturyzacji możemy pogadać, szefie. Byle nie za długo, bo na czwartą mam zaplanowane spotkanie z klientem, który należy do moich Top Five, a którego nazwy ty nigdy nie nauczysz się poprawnie wymawiać.
– No, w miarę, miarę – niby zachęcająco, ale można było to odebrać także jako próbę ucięcia tematu.
Przez chwilę obydwaj udawali zadumanie. Ciszę przerwał przełożony.
– Patrz, ten młody nam się pochorował – Megaboss bardziej to oznajmił niż hm… w zasadzie co? Powiedział? Zakomunikował? Próbował nawiązać kontakt?
– No. – Stefan naprawdę nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Już chyba nawet wolał rozmowę o przychodach, byle bez zbędnego czepialstwa.
– Jak mu tam było na imię? Tomek, jakoś tak? – Szef szukał w myślach.
– Tobiasz – Stefan poprawił automatycznie.
– Tobiasz… – Przełożony zawiesił głos. – A więc awans Tobiasza odsuniemy na następne półrocze. Ty w tym czasie monitoruj jego sytuację – teraz doszedł nam jeszcze aspekt zdrowotny.
To było wyraźne polecenie i Stefan już o tym wiedział.
– Spokojnie, wszystko mam pod kontrolą – starał się brzmieć w miarę swobodnie.
– Czyżby? – Boss spojrzał na niego kpiąco. – Ta siksa uciekła ci na zwolnienie. A była pierwsza do eksmisji.
Siksa? Stefanowi chwilę zajęło ustalenie, że tak szef nazywa Sarę Burczyk.
– Zgadza się. Trzymałem ją głównie dla młodego. Chyba była dla niego jakąś, sam nie wiem, inspiracją… Muzą.
Szef źle wyglądał z wygiętymi w dół kącikami ust, ale najwyraźniej się tym nie przejmował.
– Srutututu, Stefan. Cizi mu brakuje i tyle. Tamta była zamężna, mówili mi, że sobie nie pohasał. Ściągnij mu tam na wydział jakąś bardziej chętną, niech se chłopak poużywa. Sam mówiłeś, że jest tego wart.
– No w sumie tak.
Znowu jakiś czas pomilczeli.
– Nie lubiłem jej – przyznał się nagle szef. – Słyszałeś kiedyś o osach szmaragdowych?
Stefan wzdrygnął się. Możliwości natychmiastowej zmiany tematu były u szefa zaiste nieograniczone. Zaraz, o czym to było? Osy?
– Nie – grzecznie się przyznał.
– No to se poczytaj w Wikipedii. Albo nie, sam ci powiem. Ciężarna samica takiej osy pasożytuje na karaluchu. Atakuje go znienacka, kłując go żądłem w łeb, przez co paraliżuje przednie kończyny ofiary. Osa wbija się potem w mózg karaczana i go ubezwłasnowolnia. Wodzi go normalnie za nos, zaprowadza do wcześniej wykopanej przez siebie jamki w ziemi, ciągnąc za jego własne czułki. Potem osa składa jaja na ciele karaczana, a prusak staje się żywicielem jej larw, ich kokonem. Karaluch pozostaje żywy do osiągnięcia przez larwy dorosłości, potem ginie. Aluzju paniał?
Stefan kiwnął głową. Nie chciał wchodzić w zbędne dyskusje, że nie do końca ta młoda była taka oso-szmaragdowa, że pod pewnymi względami nawet wprost przeciwnie, w ciążę z mężem trzy lata nie mogła już zajść, nawet się z tym nie kryła. Że owszem, zwalniając siksę może uwalniamy leszcza od zgubnego wpływu, ale to i tak jej tragedia, bo jednak się dziewczyna jakoś starała, ostatnio nawet wychudła i zszarzała od przepracowania…
„Bez kitu, chyba odbiję ludzi ze złowrogich rąk kosmitów” – zagwizdał romantycznie Megaboss i już po temacie.
Problem restrukturyzacji był rozwiązany.
koniec
« 1 2 3 4
18 lutego 2017
Cytaty pochodzą z piosenki „Porwano ludzi z miasta stumostów”, autor tekstu: L.U.C.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.