Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Joanna ‘Melfka’ Maciejewska
‹Sylvia ›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJoanna ‘Melfka’ Maciejewska
TytułSylvia
OpisAutorka pisze o sobie:
Urodzona w 1981 roku, obecnie studiuje etnolingwistykę na poznańskim UAM. Wielbicielka dobrej fantastyki, muzyki irlandzkiej i cukierków „Nimm2”. Silnie uzależniona od książek. Niemal całkowicie pozbawiona poczucia humoru, co nie przeszkadza jej w pisaniu (od czasu do czasu) humoresek.
Gatunekhumor / satyra

Sylvia

Anielica uniosła dumnie głowę i próbowała udawać, że ignoruje Setha – było to niezwykle trudne, zważywszy na unoszący się w powietrzu zapach wody kolońskiej mężczyzny. „Davidoff” – uświadomiła sobie zaskoczona, wdychając intensywną woń. – „Nie powinno raczej pachnieć siarką?” – pomyślała z ironią. Seth miał mnóstwo wad, a jedną z największych stanowiła słabość do wytworów śmiertelników, przez co niekiedy zbyt łatwo można było zapomnieć o jego naturze. „Cholerny diabeł” – pozwoliła sobie na przekleństwo jedynie w zaciszu swoich myśli, by nie dać Sethowi satysfakcji – i tak przy każdej okazji wypominał jej, że nie jest „dość anielska”.

Joanna ‘Melfka’ Maciejewska

Sylvia

Anielica uniosła dumnie głowę i próbowała udawać, że ignoruje Setha – było to niezwykle trudne, zważywszy na unoszący się w powietrzu zapach wody kolońskiej mężczyzny. „Davidoff” – uświadomiła sobie zaskoczona, wdychając intensywną woń. – „Nie powinno raczej pachnieć siarką?” – pomyślała z ironią. Seth miał mnóstwo wad, a jedną z największych stanowiła słabość do wytworów śmiertelników, przez co niekiedy zbyt łatwo można było zapomnieć o jego naturze. „Cholerny diabeł” – pozwoliła sobie na przekleństwo jedynie w zaciszu swoich myśli, by nie dać Sethowi satysfakcji – i tak przy każdej okazji wypominał jej, że nie jest „dość anielska”.

Joanna ‘Melfka’ Maciejewska
‹Sylvia ›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJoanna ‘Melfka’ Maciejewska
TytułSylvia
OpisAutorka pisze o sobie:
Urodzona w 1981 roku, obecnie studiuje etnolingwistykę na poznańskim UAM. Wielbicielka dobrej fantastyki, muzyki irlandzkiej i cukierków „Nimm2”. Silnie uzależniona od książek. Niemal całkowicie pozbawiona poczucia humoru, co nie przeszkadza jej w pisaniu (od czasu do czasu) humoresek.
Gatunekhumor / satyra
Dla Kirien
Sylvia siedziała na zawalonym papierami biurku i wpatrywała się we własne stopy – mebel był wysoki, więc nie sięgały ziemi.
– Nie tak miało być – wymamrotała, zapalając papierosa.
Tuż obok zwisała druga para stóp – leniwie zataczała w powietrzu niewielkie kręgi, gdy ciało, do którego należała, obracało się wzdłuż własnej osi. Sylvia mimowolnie zastanawiała się, kiedy ta cholerna lampa nie wytrzyma ciężaru i Agnieszka zleci wreszcie na dół. „Mogłabyś mnie chociaż teraz nie wkurzać” – pomyślała z wyrzutem, patrząc na martwe ciało. Wisielec obrócił się po raz kolejny, jakby drwiąc z anielicy. Dym z papierosa wił się łagodnie, niczym duch, który wędruje w poszukiwaniu ciała.
Sylvia otworzyła usta.
– No dalej, powiedz to – usłyszała z boku drwiący głos.
Odwróciła się gwałtownie, by spojrzeć na Setha – mężczyzna nonszalancko opierał się o ścianę i z delikatnym, drwiącym uśmieszkiem przyglądał się anielicy.
– Co? – odparła zaczepnie, wysuwając do przodu wąski podbródek.
– Chciałaś, zdaje się, powiedzieć „kurwa” – uśmiech poszerzył się odrobinę.
Anielica nastroszyła pióra, zmiatając przy okazji z biurka kilka ton papierzysk, pudełko chusteczek jednorazowych i szklankę z niedopitą kawą. Seth, z właściwym sobie wdziękiem, złapał naczynie, nim spadło na podłogę, a potem odstawił je na biurko, w miejsce poza zasięgiem skrzydeł Sylvii.
– Wcale nie! – zaprzeczyła gwałtownie.
Odpowiedzią było jedynie pełne rozbawienia parsknięcie. Anielica uniosła dumnie głowę i próbowała udawać, że ignoruje Setha – było to niezwykle trudne, zważywszy na unoszący się w powietrzu zapach wody kolońskiej mężczyzny. „Davidoff” – uświadomiła sobie zaskoczona, wdychając intensywną woń. – „Nie powinno raczej pachnieć siarką?” – pomyślała z ironią. Seth miał mnóstwo wad, a jedną z największych stanowiła słabość do wytworów śmiertelników, przez co niekiedy zbyt łatwo można było zapomnieć o jego naturze. „Cholerny diabeł” – pozwoliła sobie na przekleństwo jedynie w zaciszu swoich myśli, by nie dać Sethowi satysfakcji – i tak przy każdej okazji wypominał jej, że nie jest „dość anielska”. „Musiałaś się zabić?” – pomyślała, patrząc z wyrzutem na martwe ciało. – „Przecież jest tyle innych sposobów na problemy, nie mogłaś iść się upić?” – zupełnie nie przejmowała się brakiem odpowiedzi ze strony wisielca.
Diabeł przyglądał się Sylvii z drwiącym uśmiechem.
– Musisz strasznie nie lubić swojej pracy – stwierdził.
Spojrzała na niego z nietajoną wrogością. Jednym z głównych powodów, dla którego nie cierpiała swojego zajęcia był fakt, że ilekroć musiała wypełniać obowiązki, spotykała Setha – i jakoś nie pocieszało jej, że diabeł również nie przychodzi z własnej woli.
– Nie mogliby cię awansować? – odgryzła się. – Chyba mają kogoś innego od brudnej roboty?
Seth roześmiał się lekko.
– Wszyscy rezygnują, gdy tylko się dowiedzą, że musieliby pracować z tobą.
– Dzięki za komplement – rzuciła poirytowana. Zastanawiała się, czy Seth wie, że również większość aniołów woli trzymać się z daleka od wszystkiego, co wiąże się z kontaktem z nią. Spojrzała na niego. – A ty masochistą jesteś, tak?
Wzruszył ramionami.
– W przeciwieństwie do ciebie, lubię swoją pracę – odparł spokojnie – i dlatego jestem skłonny znieść drobne niedogodności – wskazał anielicę pełnym uprzejmości gestem i ukłonił się lekko.
Prychnęła, demonstracyjnie odwróciła się od diabła. Zaciągnęła się papierosem, zastanawiając się, czy Seth wypomni jej, że pali na służbie.
– Po prostu weź jej duszę i zabieraj się stąd – odezwała się w końcu, nie kryjąc niechęci.
Seth chrząknął, zakłopotany.
– Problem w tym, że – zaczął niepewnie – my jej nie weźmiemy. Mamy remont w pierwszym piekle i chwilowe przepełnienie – wyjaśnił zdumionej anielicy – a ona nie nagrzeszyła dość, by wrzucić ją gdzieś niżej.
Sylvia z niedowierzaniem wpatrywała się w diabła.
– Przecież popełniła samobójstwo, grzech śmiertelny…
– No, niewątpliwie śmiertelny – przerwał jej Seth, krytycznie przyglądając się wisielcowi. – Aż dziw, że lampa wytrzymała…
Obszedł martwe ciało dookoła, zapachniało wodą kolońską. Sylvia zazdrościła Sethowi podobnej ekstrawagancji. Sama niejednokrotnie marzyła o niewielkim flakoniku perfum o fiołkowym zapachu, a potem ganiła samą siebie za próżność. Przywołała się do porządku.
– Mniejsza o lampę – mruknęła, z właściwą sobie bezczelnością gasząc papierosa o marynarkę Setha.
Diabeł spojrzał na nią z wyrzutem, strzepując z ubrania resztki popiołu. Wypalona dziura zniknęła, gdy tylko przesunął po niej palcami. Anielica mimowolnie przyjrzała się jego dłoniom – były podobne do ludzkich, lecz zakończone ostrymi pazurami.
– Musicie ją wziąć – stwierdziła.
– Wcale nie – odparł Seth, wracając na swoje miejsce pod ścianą. – Była ostatnio u spowiedzi, a przed śmiercią pomodliła się i poprosiła o wybaczenie. No i nosi to – wskazał na srebrny krzyżyk wiszący na szyi. – Kwalifikuje się do Czyśćca.
Ilustracja: Grzegorz Wieczorek
Ilustracja: Grzegorz Wieczorek
Sylvia westchnęła.
– Popsuje statystyki – zaprotestowała.
Diabeł uśmiechnął się olśniewająco, błyskając nieskazitelnie białymi zębami.
– Jeden samobójca w tą czy w tamtą… kto by tam zauważył? – kusił.
– Jak nikt nie zauważy, to czemu sam jej nie weźmiesz? – anielica wystarczająco długo znała Setha, by nie dać się nabrać na jego sztuczki. A przynajmniej – nie nabierać się zbyt często.
Diabeł westchnął teatralnie, wznosząc oczy ku niebu, jednak zaraz opamiętał się i równie błagalnym spojrzeniem obdarzył podłogę – gdy zbyt wiele czasu spędzało się wśród ludzi, łatwo było zapomnieć, że Szef mieszka na dole, nie na górze. Zresztą, Setha niezwykle bawiło, że nawet śmiertelni słudzy Piekła spoglądali czasem ku chmurom, z niemym wyrzutem w oczach – „Ty widzisz i nie grzmisz…”. Wypominano im to później w Piekle – zawsze był pretekst, by nie dotrzymać warunków cyrografu.
– I co? Będziemy tak tutaj siedzieć do Dnia Sądu? – spytał w końcu.
Układ między Niebem i Piekłem stanowił, że obaj przedstawicie muszą dojść do porozumienia w kwestii duszy zmarłego i Sylvia była przekonana, że czas, który spędzili na bezproduktywnych kłótniach i wzajemnym obrzucaniu się błotem, dałoby się zebrać w całkiem sporych rozmiarów wieczność – nigdy jednak nie zdarzyło się, by oboje próbowali pozbyć się duszy…
Westchnęła.
– Nie byłeś mi czasem winien przysługi? – zaryzykowała.
Seth pokręcił głową z uśmiechem.
– Za to na pewno mógłbym przypomnieć sobie o którymś z twoich długów… – zawiesił znacząco głos.
– Spłaciłam wszystkie – niemalże weszła mu w słowo. Anielica nie cierpiała, gdy wypominał, że nie raz i nie dwa wyciągał ją z tarapatów. Przez chwilę Sylvia z mściwą satysfakcją wyobrażała sobie, że to nie Agnieszka wisi na lampie, a Seth. Spojrzała na rude kosmyki drobnej dziewczyny i skrzywiła się. – Niechby to wszystko szlag – wymamrotała.
Seth podszedł bliżej, anielicę otoczył znajomy zapach.
– Chyba potrzebujesz urlopu – powiedział z troską.
– Miałam urlop – powiedziała poirytowana. – Miałam cały tydzień urlopu, nasi spece od prekognicji stwierdzili, że w moim rewirze nie będzie w tym czasie nagłych śmierci. I gdyby ten… – opamiętała się nagle – gdyby Zafiel się nie spóźnił, dziewczyna żyłaby jeszcze, a ja nadal miałabym święty spokój. I nie musiałabym oglądać ciebie – z braku innych osób w pobliżu, wyładowała swoją frustrację na diable.
– Tak, ja też cię lubię – odparł diabeł tonem pełnym urazy, jednak Sylvia nie potrafiła nawet cieszyć się tym drobnym zwycięstwem, jakim było wbicie szpili niezwykle aroganckiemu wysłannikowi Piekła.
– Daj spokój – powiedziała ugodowo. – Jeśli się teraz poobrażamy, do niczego nie dojdziemy, a mój urlop szlag trafi.
Diabeł spojrzał na nią z ukosa. Wrócił pod ścianę, wyraźnie zamyślony.
– A gdyby tak… – wymruczał.
Sylvia spojrzała na niego podejrzliwie.
– Co?
Seth uśmiechnął się promiennie i w jednej chwili znalazł się tuż przy anielicy. Przyparta do biurka, nie mogła się ruszyć i właśnie otwierała usta, by potraktować piekielnika jakimś złośliwym egzorcyzmem, gdy diabeł wyrwał jej pióro ze skrzydła.
– Au! – krzyknęła z oburzeniem, przykładając rękę do skrzydła. – Tym razem to przesadziłeś! – wstała, gotowa do recytowania modlitw.
Przed mocą pierwszego egzorcyzmu zdołał się uchronić, drugi wbił go w ścianę. Seth jęknął cicho.
– Starczy – wystękał, zbierając się z podłogi. – Albo się stąd wyniosę i zostaniesz sama z duszą.
Sylvia przerwała w połowie kolejnej modlitwy. Minę wciąż miała wojowniczą, ale ograniczyła się do złowrogiego zerkania na poturbowanego diabła.
– No, już… Przestań się boczyć – odezwał się Seth. – Musiałem to zrobić, bo nigdy byś się nie zgodziła.
– Na? – anielica uniosła brwi pytająco.
Diabeł uśmiechnął się czarująco i uniósł do góry białe pióro. Paznokciem rozciął sobie skórę na dłoni, po czym zanurkował w dół, by uniknąć kolejnego egzorcyzmu, który poleciał w jego stronę. Wisielec zakołysał się niebezpiecznie, przesłaniając Sylvii widok.
Zrobiła krok do przodu, szykując kolejną modlitwę – i wtedy powietrze wokół zafalowało. Anielica zamarła, gdy nagle uderzył w nią gwałtowny podmuch mocy – cudowny wiatr, zdolny sprawić, że czas się cofnie.
Seth uśmiechał się przepraszająco, trzymając w dłoniach poczerniałe, okrwawione pióro. Potem przeniósł wzrok na Agnieszkę, która – nieświadoma obecności dwóch istot – właśnie poprawiała zaciśnięty na szyi sznur. Chwilę później zrobiła krok do przodu. Stołeczek wysunął się spod nóg i przewrócił z łoskotem, lecz zanim ciało zdążyło zawisnąć, diabeł błyskawicznym ruchem uderzył w lampę.
Agnieszka ciężko wylądowała na ziemi. Sylvia poderwała się i delikatnym ciosem zmieniła tor spadania lampy – nie wątpiła, że Seth ucieszyłby się, gdyby dziewczyna zginęła naturalną śmiercią. Diabeł uśmiechnął się do niej z uznaniem.
– No, to sprawa załatwiona. Zbierajmy się, zanim ktoś na górze – albo na dole – zorientuje się, że narozrabialiśmy – powiedział.
– My? – anielica pobladła z oburzenia. – Ja się na nic nie zgadzałam, nie wrobisz mnie w to.
Diabeł spojrzał na nią wzrokiem pełnym bólu i wyrzutu – takim, jakim obdarza człowieka bezdomny pies. Sylvia westchnęła. „Panie, czemu obdarzyłeś nas litością?” – zapytała w myślach. Oczywiście, weźmie część winy na siebie, Seth doskonale wiedział, że anioły zostały stworzone dobre i nawet niepokorna anielica nie mogła okłamywać własnej natury. Uśmiechnął się lekko.
Ten właśnie moment Agnieszka wybrała, by podnieść się wreszcie z podłogi. Ściągnęła z szyi sznur i bezmyślnie położyła go na biurku, potem spojrzała na resztki lampy.
– Chyba lepiej będzie skakać z okna – wymamrotała.
Sekundę później osunęła się nieprzytomna na ziemię. Tuż obok stała Sylvia, z ciężką encyklopedią w ręce. Seth doskonale rozumiał reakcję anielicy, ale nie mógł sobie darować podobnej okazji.
– Wygląda na to, że ją zabiłaś – powiedział, przyglądając się Agnieszce z fascynacją.
Anielica odłożyła książkę na miejsce. Nie wyglądała na specjalnie przejętą – raczej na zrezygnowaną.
Diabeł uśmiechnął się, unosząc trzymane w dłoni pióro.
– To co? Jeszcze raz? – spytał niewinnym głosem.
W jego kierunku poszybowała ciśnięta przez anielicę encyklopedia. A potem czas znów zrobił krok w tył.
koniec
1 sierpnia 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Śpiewając morzu
— Joanna ‘Melfka’ Maciejewska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.