Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Rafał Charłampowicz
‹Jojo›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorRafał Charłampowicz
TytułJojo
OpisZ wykształcenia anglista. Pracuje w IT. Dawno temu debiutował w „Esensji”. Publikował w antologiach konkursowych „Ostatni Dzień Pary II” i „Fantazje Zielonogórskie VI”. Można go też poczytać w „Szortalu”.
GatunekSF

Jojo

« 1 2
– Myślałem, że to wciąż golemka. Wiesz, że takie żarty mnie nie śmieszą… Cieszę się, że cię widzę. – Objął ją, całując w policzek. Pamiętał, że z całowaniem w usta trzeba uważać, dopóki golemka czegoś nie zje. Wyraziste przyprawy tłumiły posmak i woń chemikaliów, w których spoczywało ciało. Pasta chili w pad thai powinna wystarczyć.
– Nie chcesz się ubrać? Jak tam w Nowym Jorku?
– Świetnie. Wszyscy są przekonani, że wystawa będzie bardzo udana. Juliet zamówiła u mnie dużą pracę, specjalnie na tę wystawę.
– Co to będzie? – spytał, nakładając obojgu spore porcje potrawy.
– Uu, pachnie smakowicie! Wygląda też – dodała wychylając się zza drzwi szafy.
Zauważył, że ślady po budzeniu golemki zostały uprzątnięte. Komorę sarkofagu znów zasłaniał drewniany front. Zniknęła nawet butla, którą przyniósł. Łobuzerski uśmiech Kornelii był rozczulający. Józef przypuszczał, że w ramach robienia mu niespodzianki właśnie nie wkłada bielizny. Udał, że niczego się nie domyśla. Zamknęła szafę. Była w letniej, żółtej sukience. Kasztanowe włosy opadały jej na ramiona. Wyglądała ślicznie. Patrząc na nią zapomniał, że to tylko ciało połączone z jego żoną poprzez VR.
– Siadaj, bo wystygnie. Zaraz przyniosę wino.
– Chablis?
– Oczywiście. Jak co roku.
– Robię chłopca, na którego barkach siedzi dziewczyna. Oboje są nadzy. Ona trzyma w prawej dłoni papierowy samolocik. Chłopak pędzi na rolkach. Jego buty mają zaostrzone czubki. Podstawa będzie szklana, co da wrażenie jakby lecieli.
– Skomplikowane. Dlaczego są nadzy?
– Nagość jest fajna. Świetne zrobiłeś to pad thai.
– To dla ciebie. Jak hotel?
– Przeciętny, ale nie siedzę w nim dużo. Wpadam się przespać, a rano biegnę do zajęć. Jak zwykle albo rzeźbię, albo gonię na spotkania z ważniejszymi potencjalnymi klientami. Jestem już trochę zmęczona. Ale dzisiaj dla ciebie, dla nas, bardzo pilnowałam czasu. – Uniosła kieliszek do ust. – Za nas.
– Kiedy wrócisz?
– Nie wiem. Stąd lecę do Tokio, a potem wystawa w Meksyku. Miałam też ostatnio zapytanie z Sydney. Jakieś szaleństwo. A muszę przecież pracować.
– Liczyłem, że wrócisz za kilka tygodni. – Patrzył na nią, obracając kieliszek w dłoni.
– Raczej nie. – Opuściła wzrok. – Co byś powiedział, gdybym się zdygitalizowała?
– Co? – Odstawił kieliszek. – Po co?
– Mam mało czasu. Ciągle gonię. Jako dygitka mogłabym być w dowolnym miejscu, albo jako awatar, albo jako golemka.
– Teraz przecież też możesz, jak widać na załączonym obrazku.
– Nie, bo to nie tak działa. – Nie podjęła jego żartobliwego tonu. – Jeżeli jestem biologiczna, muszę łączyć się przez proxy. Siedzę w hotelu zanurzona w VR. Moja VR jest bez porównania lepsza od twojej, okularniku. Wszczepka to wszczepka… Ale i tak integracja z golemką nie jest idealna. To trochę tak, jakby włożyć dopiero co kupione ubranie i to takie nie do końca pasujące. Samo sparowanie się z golemką trwa jakieś dwadzieścia minut. Tyle samo schodzi na rozłączenie. O rzeźbieniu nie ma mowy, bo podłączone ciało to jednak obce ciało i precyzja nie ta.
– Nigdy nie mówiłaś…
– Bo ogólnie to się sprawdza, ale nie jako sposób na życie. Dygitka nie ma tych problemów. Integracja z dowolnym ciałem jest natychmiastowa, bo cyfrowy mózg nie stawia oporu i można go tak przeprogramować, by czuł ciało jak swoje. O, gdybym była w Jowicie, jako dygitka mogłabym stanąć ci na ramionach, zrobić skłon i pocałować cię w usta. Ciało trzydziestokilogramowej akrobatki pozwala na takie rzeczy. Problemem jest wyłącznie odpowiednia integracja. Nasze zabawy Jowitą to pestka przy możliwościach dygitki. Zresztą dygitka może się rozdwoić i roztroić. Miałbyś igraszki jak z powieści Przybyłka.
– Nie podpuszczaj mnie. Pomysł jest głupi. Skąd ci w ogóle przyszedł do głowy?
– Muszę i chcę się rozwijać. Wszczepki i rozszerzenia mózgu w chmurze to za mało. Teraz dzieją się strasznie ciekawe rzeczy w sztuce, ale jako biologiczna nie mam szans. Za mały mózg, za mało zmysłów. Wyobraź sobie pierścionek z oczkiem, które jest ogromną katedrą. Na ścianach kolorowe freski. Pełnia barw, to znaczy także podczerwień i nadfiolet. W powietrzu subtelne wonie układające się w geometryczne wzory, poruszane delikatną muzyką. Pod posadzką krypty, do których nie ma zejścia, ale które można oglądać, jeżeli ma się stosowne zmysły. W kryptach życie, jakieś bakterie lub grzyby, a może jedno i drugie. Znam to tylko z opisów i schematów, bo nie mam jak zobaczyć. A są też instalacje skonstruowane wyłącznie z fal radiowych i dźwięków. Jedno i drugie przeznaczone do oglądania.
– Ale to, co robisz, przecież podoba się ludziom. Jesteś ceniona.
– Nie rozumiesz. – Spojrzała mu prosto w oczy. – Ja chcę uczestniczyć w zmianach. Nowe możliwości są fascynujące. Nie rozumiem, dlaczego ty, komputerowiec, nie akceptujesz nawet wszczepek.
– Nie podoba mi się sama idea, ale już się o to spieraliśmy. Wolę pozostać, jaki jestem. Uważam, że twój pomysł jest głupi i przerażający. To przecież śmierć.
– Śmierć? Po prostu przenoszę umysł na serwery.
– Nie przenosisz, a kopiujesz. Twój mózg jest natomiast czyszczony. To przecież śmierć. Jeśli tak ci zależy, to może się skopiuj, zostawiając wersję biologiczną…?
– No pewnie… – żachnęła się. – Pokłócę się sama ze sobą i trzeba będzie robić podział majątku. No i ja biologiczna nie będę miała dostępu do możliwości dygitki. A co do ciała, to mógłbyś je dostać jako golemkę…
– To najgłupsze w świecie samobójstwo. – Drżącą ręką dolał sobie wina. – To dowcip, prawda?
– Mnóstwo ludzi się dygitalizuje. Sporo moich znajomych przeniosło się w sieć i nie widzę różnicy.
– Bo jej nie ma, poza tym, że oryginał nie żyje, a kopia nie ma świadomości nieciągłości, bo pamięć została zachowana.
– To samo można powiedzieć o zasypianiu i omdleniu. Skąd mam wiedzieć, że ja po śnie to ja przed snem…? Może tylko pamięć się zachowała…?
– W przypadku dygitalizacji wiesz na pewno, że to tylko pamięć. Daj sobie spokój z takimi pomysłami.
– Wiedziałam, że będziesz protestował.
Jedli w milczeniu. Zegary, jeden po drugim, wybiły pierwszą.
– Brakuje mi czasem naszego domu i tych zegarów – powiedziała.
– Mi brakuje ciebie.
Dolała wina im obojgu.
– Miałeś ostatnio jakieś oferty?
– Tak – roześmiał się. – TeleHumans szuka ćwierćdziwek. Mile widziane doświadczenie w branży technicznej.
– Brzmi super! – Śmiejąc się odstawiła kieliszek i sięgnęła po serwetkę. – A o co w tym chodzi? – spytała ocierając usta.
– Ludzie płacą za to, by ich stymulatory obsługiwał człowiek. Rozumiesz, w VR superlaska robi ci laskę, ale ty wiesz, że poszczególne programy przełącza żywa osoba. Taki operator, który na wskaźnikach widzi twoje tętno, potliwość, skurcze i tak dalej i dobiera intensywność bodźców. Oczywiście automat sterowałby tym dużo lepiej, ale źródłem dodatkowej przyjemności jest podobno świadomość, że ktoś cię obsługuje i pośrednio obserwuje.
– Śmieszne… Ale nazwa stanowiska rewelacyjna.
– Nieoficjalna. W ofercie nazwali to „teleuprzyjemniacz wolnego czasu”.
Roześmieli się oboje.
– A propos – powiedziała wstając. – Mam trochę wolnego czasu. Może go sobie uprzyjemnimy…?
• • •
Byli w sypialni. Kochali się powoli, pamiętając o minimalnych opóźnieniach w transmisji bodźców. Ciało Kornelii pachniało Kornelią i smakowało Kornelią. Opuścił wzrok, by nie widzieć braku małego pieprzyka pod lewą piersią. Kontemplował jej pępek jak jojo wędrujący w górę i w dół, w górę i w dół, w górę i w dół. W jego głowie szybowały szybowce i mknęły jaskółki. Przymknął powieki, by odlecieć wraz z nimi… i wtedy ona opadła na niego i tak zastygła.
Leżał bez ruchu, oczekując nowej pieszczoty. Zimna strużka śliny spływająca po jego policzku przywróciła go rzeczywistości. Wzdrygnął się, otworzył oczy i wrzasnął, widząc nad sobą twarz trupa. Rzucił się do drzwi. Były zamknięte. Szarpał klamkę. Mocno, coraz mocniej… Klamka została mu w ręku. To pomogło mu ochłonąć. Te drzwi przecież otwierają się na zewnątrz. Wpadł w panikę, a to pewnie połączenie się zerwało lub Kornelia znowu robi sobie głupie żarty. Odwrócił się. Ciało leżało na łóżku, tak jak je odepchnął. Makabrycznie martwe. Znów zalała go fala grozy, jednak tym razem szybko się opanował. Skupił się na drzwiach, próbując założyć wyrwaną klamkę. Udało mu się wreszcie, ale nie otworzył drzwi. Powstrzymał go szum pracującego urządzenia dochodzący z kuchni. Przez chwilę łudził się, że to zmywarka… A potem usłyszał ciche kroki bosych stóp. Jowita powoli zbliżała się do sypialni. „Dwadzieścia minut”, przypomniał sobie. „Nie da się tak szybko przejść z ciała do ciała…” Zrozumiał i zapłakał. Jej szept za drzwiami zagłuszyły zegary.
koniec
« 1 2
30 czerwca 2018

Komentarze

02 VII 2018   15:28:39

Przeczytałem i... końca nie zrozumiałem.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Zaduch
— Rafał Charłampowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.