Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Andrzej ‘Soulless’ Kozakowski
‹Miniatury literackie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAndrzej ‘Soulless’ Kozakowski
TytułMiniatury literackie
OpisRok 2000: 28 lat, pracuje obecnie jako DTP-owiec w agencji reklamowej, około rok temu zszedł ze sceny PC, na której był raytracerem i textmakerem w grupach: Norferin, Suspend, Sixty9, Spawn (jego tracingi można obejrzeć na ftp-ach scenowych, jak i na stronie www.bezduszni.net w dziale VARIA). Lubi bawić się słowami, znaczeniami i skojarzeniami, pisze wyłącznie shorty, nie lubi lać wody, o wiele bardziej ciągnie autora wyciskanie esencji z pomysłu niż rozwadnianie go.
Gatunekhumor / satyra, obyczajowa, realizm magiczny

Miniatury literackie

Macie godzinę na przysłanie negocjatora. Mam dwa warunki, ma to być kobieta i niech weźmie ze sobą Camele Light w miękkiej paczce. Aha, lepiej żeby ona też była paląca. Nie róbcie też żadnych sztuczek z awarią zasilania, czy czymś podobnym. Ten czerwony przycisk jest naprawdę na tyle duży, żebym zdążył go nacisnąć.

Andrzej ‘Soulless’ Kozakowski

Miniatury literackie

Macie godzinę na przysłanie negocjatora. Mam dwa warunki, ma to być kobieta i niech weźmie ze sobą Camele Light w miękkiej paczce. Aha, lepiej żeby ona też była paląca. Nie róbcie też żadnych sztuczek z awarią zasilania, czy czymś podobnym. Ten czerwony przycisk jest naprawdę na tyle duży, żebym zdążył go nacisnąć.

Andrzej ‘Soulless’ Kozakowski
‹Miniatury literackie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAndrzej ‘Soulless’ Kozakowski
TytułMiniatury literackie
OpisRok 2000: 28 lat, pracuje obecnie jako DTP-owiec w agencji reklamowej, około rok temu zszedł ze sceny PC, na której był raytracerem i textmakerem w grupach: Norferin, Suspend, Sixty9, Spawn (jego tracingi można obejrzeć na ftp-ach scenowych, jak i na stronie www.bezduszni.net w dziale VARIA). Lubi bawić się słowami, znaczeniami i skojarzeniami, pisze wyłącznie shorty, nie lubi lać wody, o wiele bardziej ciągnie autora wyciskanie esencji z pomysłu niż rozwadnianie go.
Gatunekhumor / satyra, obyczajowa, realizm magiczny
Handel
– Dzień dobry, jestem przedstawicielem firmy STM, naszym mottem jest „spełnimy twoje marzenia, jakiekolwiek by one nie były”. W dzisiejszej promocji mam do zaoferowania specjalnie dla pana, jedyną w swoim rodzaju miłość. Nie taką wyniszczającą, jakie pan przeżywał do tej pory, ale prawdziwą, namiętną i szaloną. Na pewno jest to coś, o czym pan zawsze marzył i, jak widzę z pańskich oczu, jeszcze pan nie zaznał. I wszystko to za jedyne 99 zł. Oczywiście moja firma daje panu trzymiesięczną gwarancję i całkowity zwrot poniesionych kosztów, w przypadku, gdyby się pan nie zakochał w przeciągu tygodnia takim uczuciem, o jakim pan zawsze marzył…
Ilustracja: Aleksander Jasiński
Ilustracja: Aleksander Jasiński
– Przepraszam, – przerwałem młodemu człowiekowi, który przed chwilą wszedł do mojego biura – to, co mi pan proponuje, jest rzeczywiście bardzo kuszące. Niestety jestem zmuszony odrzucić tą ofertę, gdyż nie zwykłem prowadzić interesów z analfabetami.
– Nie bardzo rozumiem, co pan sugeruje? – spytał nieco zmieszany.
– Sugeruję tylko, że jest pan analfabetą. W przeciwnym razie zrozumiałby pan treść tabliczki, wiszącej na drzwiach mojego biura, na której jest napisane „Na terenie zakładu pracy zabrania się handlu obnośnego”.



Ilustracja: Aleksander Jasiński
Ilustracja: Aleksander Jasiński
List od…
Pamiętam ten dzień, bo było to akurat w przeddzień moich dwudziestych ósmych urodzin. List, który leżał w mojej skrzynce, niewątpliwie skierowany był do mnie. Nie posiadał adresu zwrotnego. Po otworzeniu koperty moim oczom ukazała się kartka białego papieru, pokryta nierównym pismem. Nie pamiętam teraz dokładnie, co tam było napisane słowo w słowo, ale brzmiało to mniej więcej tak:
Drogi Tomku!
Miałeś jednak rację. Nie potrafię żyć dłużej bez Ciebie. Byłeś i jesteś jedynym celem mojego życia i jedyną mojego życia prawdziwą miłością. Tak bardzo Cię przepraszam, że opuściłam Cię w tak trudnych dla Ciebie chwilach. Wierzę jednak, że w Twym kochanym serduszku znajdzie się jeszcze troszkę ciepła dla mnie. Proszę pozwól mi wrócić do Ciebie. Tak bardzo chciałabym, byśmy byli znowu razem. Tak bardzo chciałabym, byś mnie jeszcze kiedyś przytulił tak, jak dawniej.
Twoja żyrafa Kasia.
Zastanawiałem się przez dłuższą chwilę nad tym, jak pluszowe zwierzątko, które zginęło mi, gdy miałem pięć lat, było w stanie utrzymać długopis w łapce. Po czym zmiąłem list i wyrzuciłem do kosza. Nie można żyć przecież tylko przeszłością.



Miłość – ale po co?
Czy tak trudno zrozumieć kogoś, kto kochał albo kocha? Przecież miłość jest czymś tak banalnym jak wypalenie papierosa. I tak podobnym. Najpierw sięgasz po nią z ciekawości, z chęci bycia dorosłym, sprawdzenia jak to jest naprawdę. A gdy już ci się przytrafi ta okazja, to przeżywasz zawirowanie umysłu, oszołomienie jakieś takie. Coś nowego po prostu. Trwa to tylko chwilę, a potem zastanawiasz się, co w tym było takiego, że mimo cierpienia chcesz spróbować jeszcze raz. Tylko, że papierosy uzależniają i niszczą nasz organizm. Ale może właśnie o to chodzi?
Do czego jeszcze można porównać to uczucie? Chyba do poznania jakiejś tajemnicy. Tylko, że poznanie jej otwiera nam oczy na cały szereg kolejnych tajemnic, wynikających z tej pierwszej. Może więc lepiej świadomie zrezygnować z tej pierwszej? Czyż nie będziemy wiedzieć więcej nie znając odpowiedzi na jedno pytanie, niż na tysiąc?
Miłość często jest też porównywana do narkotyków. Sprawa wygląda tu podobnie jak z papierosami. Narkotyki po prostu silniej uzależniają i przede wszystkim szybciej zabijają. Czy warto zabijać się w imię czegoś, na co odpowiedzi ostatecznie nie poznamy?
Ale jeśli każdy z nas spojrzy wewnątrz siebie to przeważnie odniesie wrażenie, że jego miłość jest inna, większa, czy też o wiele bardziej skomplikowana, niż wszystko to, co na jej temat mówią i piszą inni. Czy to może być prawdą? Na pewno nie jest. Ale być może potrzebne jest nam to, by czuć swą indywidualność i odmienność? Może jest to potrzebą każdego człowieka? Jeśli chcecie znać moje zdanie na ten temat, to powiem wam, że uczucie bycia indywidualistą można osiągnąć na milion innych sposobów. Ot chociażby poprzez pisanie takich historyjek jak ta. I pisarzem wcale być nie trzeba, tak jak nie trzeba być poetą, by kochać i o tym mówić. A gwarantuję wam, że pisanie to sposób o wiele prostszy i mniej wyniszczający niż miłość. No, ale to tylko moje zdanie.
Może zastanawia się ktoś z was, po jaką cholerę ja piszę takie głupoty, zamiast wziąć się za coś pożytecznego, albo przynajmniej zostawić więcej miejsca do pisania komuś, kto się na tym naprawdę zna? Odpowiem i na to. A może po prostu już przestaliście czytać i zajęliście się czymś innym? Życzę wam powodzenia we wszystkim i trzymam za was kciuki. A prawda, miałem odpowiedzieć. No więc ja siedzę właśnie i piszę takie rzeczy, bo nie umiem sobie dać rady z pewną miłością. Oczywiście czuję, że była większa, lepsza czy dziwniejsza od wszystkiego, co przytrafia się innym, ale wiem, że to nieprawda.
Bo każda miłość jest tak banalna jak wypalenie papierosa…
PS. Podczas pisania tego tekstu nie został zraniony ani zabity żaden papieros.



Ilustracja: Aleksander Jasiński
Ilustracja: Aleksander Jasiński
Negocjator
– Jeszcze chwileczkę – powiedział Adam, odkładając słuchawkę i dokończył wprowadzanie kodów startowych ostatniej rakiety. – Tak, teraz już jestem gotowy do prowadzenia negocjacji.
Kapitan marynarki Stanów Zjednoczonych, Adam Laferson, rozsiadł się wygodnie w fotelu. Rzucił okiem na ekrany monitoringu bazy w San Fernando’s Pin i przełączył telefon na opcję głośnomówiącą. Zapalił papierosa, zmiął pustą już paczkę, przekręcił kluczyk aktywacji zapłonu i pogłaskał duży czerwony przycisk.
– Macie godzinę na przysłanie negocjatora. Mam dwa warunki, ma to być kobieta i niech weźmie ze sobą Camele Light w miękkiej paczce. Aha, lepiej żeby ona też była paląca. Nie róbcie też żadnych sztuczek z awarią zasilania, czy czymś podobnym. Ten czerwony przycisk jest naprawdę na tyle duży, żebym zdążył go nacisnąć.
Wydmuchnął dym i wyłączył telefon. Wyniósł leżącego na podłodze trupa do korytarza, prowadzącego do wewnętrznej elektrowni atomowej bazy. Wracając wziął z magazynu żywności dwie puszki coli i samopodgrzewającą się konserwę. Bardzo lubił tą nową metodę konserwowania jedzenia, tak, by nadawało się do spożycia nawet przez kilkaset lat. Rozpakował jedzenie i poczekał, aż się podgrzeje, popijając zimny, orzeźwiający napój. Przez resztę czasu grzebał przy komputerze i obserwował monitory, czekając aż zobaczy samotną kobietę idącą w stronę głównej windy.

– Witam, nazywam się Ewa Michaels, jestem negocjatorem, o którego pan prosił – powiedziała, zaraz po wejściu, piękna, wysoka tleniona blondynka.
– Proszę usiąść tam w rogu i przykuć się tamtymi kajdankami do fotela – powiedział uśmiechając się do niej Adam, a gdy tylko zrobiła to, o co prosił, odpalił rakiety – no, teraz nikt nam już nie będzie przeszkadzał – powiedział do przerażonej kobiety.
– Co pan zrobił?! Morderco! Czy pan wie, że właśnie zabił pan miliony ludzi?!
– Mam nadzieję, że wszystkich. Zdążyłem zmienić tor lotu rakiet, tak by poleciały w kierunku wszystkich krajów dysponujących bronią jądrową najnowszej generacji. To był zły świat, w którym ludzie zapomnieli o Bogu, przerwał na chwilę, zapalając papierosa z paczki, którą przyniosła. Po chwili poczęstował kobietę. Nie odmówiła, trzęsły się jej ręce.
– Słyszała pani – kontynuował – o najnowszych badaniach kriogenicznych prowadzonych w tej bazie? Możemy położyć się spać choćby i na trzysta lat i przeczekać opad radioaktywny. A potem? Potem zaczniemy to wszystko od początku, tyle, że dużo lepiej – patrzył w jej osłupiałe oczy – Pewności dodało mi właśnie to, że ma pani na imię Ewa…
– Ale… – przerwała mu – ale ja… ja… – jej oczy pokryły się łzami, wtuliła głowę w ramiona i zaczęła się cała trząść.
– Co? Co pani jest?
– Ja… – wykrztusiła z siebie – jestem… bezpłodna…



Ilustracja: Aleksander Jasiński
Ilustracja: Aleksander Jasiński
Przełącznik
Wyszedłem ze swojego taniego samochodu, zamknąłem drzwiczki i włączyłem alarm. Rozejrzałem się po pustym o tej porze parkingu. Chwileczkę, parking wcale nie był pusty. Pod jednym z filarów podtrzymujących strop stała dziewczynka. Mogła mieć ze czternaście lat. Stała tak i przyglądała mi się z niewinną miną. Zwykle w takich sytuacjach uruchamiał się we mnie jakiś przełącznik. Miałem już na sumieniu kilka takich dziewczynek. Ta mogłaby być kolejną, jednak coś się tu nie zgadzało. To nie był ani czas, ani miejsce, w którym powinna przebywać taka mała. Rozejrzałem się odruchowo, w porę, by dostrzec rąbek policyjnej czapki wystający zza niebieskiego kombi. Cicho odetchnąłem, najspokojniej w świecie podniosłem swój neseser i poszedłem w stronę windy. Gdy naciskałem przycisk przywołania, coś rzuciło mną o ścianę, wyrywając mi większość wnętrzności i łamiąc kręgosłup. Zaskoczony nie zdążyłem uciec przed kołkiem, który przebił moje serce. Ostatnią rzeczą, którą zobaczyłem, były oczy, pochylającej się nade mną dziewczynki. Teraz już całe czerwone. Jak u każdego łowcy.



Ilustracja: Aleksander Jasiński
Ilustracja: Aleksander Jasiński
Ostatni rejs
Płynęliśmy już dwa tygodnie. Morze było spokojne. Zza nielicznych chmur prześwitywało Słońce. Statek, choć niewielki, wyglądał na solidny i doskonale radził sobie na spokojnych wodach. Wiatr napinał jedyny żagiel. Wszystko wydawało się takie spokojne i senne.
Żadne z nas nie wiedziało dokąd płyniemy, ani ile będzie trwała podróż. Nie przyszło nam do głowy, by kogokolwiek zapytać. Kapitan stał za kołem sterowym i pykał z fajki. Czasami do naszych nozdrzy docierał słodki dym.
Między sobą też mało rozmawialiśmy. Wpatrywaliśmy się w morze z jakąś tęsknotą w oczach. Być może, gdzieś tam w głębi, było nam jeszcze żal tego, co opuściliśmy. Na pewno jednak teraz było nam lżej. Nie dotyczyły nas już smutki, cierpienia i ból świata, który zostawiliśmy za sobą. Bo opuściliśmy już nasz świat. To był ostatni rejs.



Ilustracja: Aleksander Jasiński
Ilustracja: Aleksander Jasiński
Sen
Niebo było błękitne, trawa soczyście się zieleniła. Na horyzoncie było widać ośnieżone szczyty gór. Strumyk leniwie przelewał swoje wody pomiędzy wygładzonymi kamieniami. Czasami było widać jakąś pluskającą rybę. Mały drewniany domek stał, przycupnięty na łagodnie opadającej łące. Wśród gałęzi pobliskiego lasku, radośnie świergotały ptaki. Leżałem sobie wygodnie, z głową na twym łonie i słuchałem twojego, cudownego głosu. Tego, jak opowiadałaś o naszym szczęściu, które wspólnie odnaleźliśmy i o tym jak damy na imię naszym dzieciom. Twój słodki głos zawsze mnie uspokajał i dawał mi poczucie sensu życia. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Uśmiechałem się, zgadując, do czego podobne są przepływające chmurki.
I wtedy jak zwykle przerwał mi ten słodki kontralt, którego tak nienawidziłem – „Informuję, że wykupiony czas snu o szczęściu, właśnie dobiegł końca. Włóż swą kartę do czytnika, aby wykupić kolejne trzy minuty”. Rozeźlony otworzyłem oczy, zerwałem przewody sennika i rozprostowałem swe słabe kości, na przydziałowych czterech metrach kwadratowych mieszkadła. Wziąłem szybki, mikrofalowy prysznic i wyszedłem do pracy. Musiałem przecież jakoś zarobić tę parę kredytów, by znowu móc być z tobą, kochanie.
koniec
1 stycznia 2001

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.