Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Magdalena „Majik Czar” Czarnecka, Piotr Zawada
‹Tuaranga›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMagdalena „Majik Czar” Czarnecka, Piotr Zawada
TytułTuaranga
OpisMagdalena „Majik Czar” Czarnecka: Pierwszy raz zaobserwowane latem 1987 roku. Obszar występowania na terenie Polski: Lubelszczyzna i Śląsk, ale migruje też na Półwysep Apeniński. Żeruje na literaturze fantastycznej i kryminałach noir. Preferowany habitat: bagna. Przyjazne gatunki: kot domowy i żagnica zielona.
Piotr Zawada: Choć nad pisanie historii właściwych przedkłada tworzenie map i postaci, to jednak sporadycznie kończy też krótkie teksty. Ma również wielką frajdę z tłumaczenia opowiadań do NF.
Gatunekfantasy

Tuaranga

Piotr Zawada, Magdalena „Majik Czar” Czarnecka
« 1 2 3 4 5 6 »

Piotr Zawada, Magdalena „Majik Czar” Czarnecka

Tuaranga

Rozbiera kochanka i kładzie na łożu. Sama jest do połowy ubrana – ma na sobie koszulę z cienkiego, połyskliwego materiału oraz długi naszyjnik. Usadawia się na młodzieńcu, by silnie objąć go udami. Zaczyna kołysać biodrami, najpierw powoli, a potem szybciej, w rytm rosnącej fali. Mocno wygina się do tyłu. Mało który z klientów daje się ujeżdżać. I nie chodzi o wiek czy doświadczenie. Wszyscy oni z jakiegoś powodu chcą dominować. Upadlać.
Tym razem chłopak wytrzymuje dłużej. Kiedy kończy, Anhun, kierowana nagłym impulsem przytrzymuje go w sobie i tuli do piersi. Leżą tak, zupełnie nieruchomo, niczym dwa świątynne posągi. Anhun słyszy, jak oddech kochanka uspokaja się, a bicie serca wyrównuje.
– Mam na imię Fenlu – oznajmia chłopak.
Fenlu, to brzmi zupełnie jak zniekształcone fanluu. Woda.
Anhun zamyka oczy. Pękła kolejna tama intymności. Podejrzewa, że mogłaby tę bliskość wykorzystać – w jej sercu zaczyna kiełkować nadzieja na ucieczkę.
• • •
Ilustracja: <a href='mailto:rafal.wokacz@gmail.com'>Rafał Wokacz</a>
Ilustracja: Rafał Wokacz
Przychodzi coraz częściej, aż w końcu staje się regularnym klientem. Anhun dowiaduje się od Arzu, że młodzieniec nie chce nikogo innego, tylko ją. Gdyby mogła, sama przyjmowałaby tylko jego.
– Wiesz – mówi do niego za którymś razem – taki ładny chłopak jak ty powinien znaleźć sobie dziewczynę w swoim wieku.
Fenlu wzrusza tylko ramionami i całuje ją – tym razem prosto w usta, na co ona odpowiada śmiechem.
Anhun musi przyznać, że chłopak radzi sobie coraz lepiej, chociaż jego niewinność dalej ją rozczula. Wie, że postępuje nierozważnie i karci się w myślach, ale i tak czerpie z tego radość. Nie ogromną, ale największą, na jaką ją stać. Kolejni klienci są tylko przemijającymi obrazami, do których nie przywiązuje zbytnio uwagi.
Pewnego razu Fenlu oznajmia, że wykupi ją, gdy tylko się dorobi.
– Głuptas z ciebie. Prawie nikt nie ma takich pieniędzy – śmieje się Anhun. Eku Hantor trzyma ją tu nie tylko dla zysku, ale także jako trofeum, które umacnia jego pozycję na rynku. – A nawet gdyby, to czy byś mnie obronił?
– Tak, pilnowałbym cię w moim domu, żeby nikt nie zrobiłby ci krzywdy – gorliwie zapewnia Fenlu.
Anhun zagryza wargi, by ukryć uśmiech niedowierzania.
– Jak tam jest? – pyta, zmieniając temat. – W mieście.
Nie wychodzi na zewnątrz – właściciel burdelu kategorycznie jej tego zabrania, bo boi się, że ktoś ją porwie. Zresztą niewolnica podziela jego obawy. Nawet gdyby zarzuciła na głowę kaptur, to zdradziłyby ją inne karmoańskie cechy – postura czy sposób, w jaki się porusza. W zaułkach miasta roi się od drobnych przestępców, którzy mogliby połakomić się na łatwy łup.
– Gorąco i trochę duszno – odpowiada chłopak, na co ona wybucha śmiechem.
• • •
Anhun leży na satynowych poduszkach, głaszcząc Fenlu po głowie. Z zamyślenia wyrwa ją wizg silnika wysokolotu. Nigdy w pełni do nich nie przywykła. Nawet po tylu latach odgłos ten nieodmiennie wywołuje w niej lęk. Czuje, jak chłopak porusza się pod kołdrą i siada na łóżku. W końcu pyta:
– Jak… pomodliłaby się Tuaranga?
Nie jest głupi, bo stara się być ostrożny.
Anhun chwyta dłonie kochanka. Są znacznie większe od jej własnych, gładkie, z wyraźnie zarysowaną siatką żył.
– Słowami w zakazanym języku – odpowiada powoli, jakby z namysłem.
– Nie szkodzi. Nikt nas nie usłyszy – głos Fenlu cichnie aż do szeptu i przywodzi na myśl szmer deszczu.
Anhun waha się, ale wstaje i kuca nad brzegiem. Nad nią otwiera się niebo, a pod nią szumi rzeka. Obejmuje się ramionami, starając się zapomnieć, że tak naprawdę znajduje się w burdelu i siedzi na skraju łóżka.
Słowa wypływają z jej ust i obmywają ją. Zieleń. Błękit. Bogini.
Kapłanka otwiera oczy, kiedy Fenlu przytula ją od tyłu. On również łaknie wody.
Wspólna modlitwa wznosi ich na kolejny poziom zespolenia. Anhun zastanawia się, co z tego wyniknie. Rozważa to i boi się. W końcu odwraca się do Fenlu.
Chłopak jest poważny i zamyślony.
– Sam też mogę się modlić do Bogini?
Anhun zastyga. Czuje, jak drętwieją jej kończyny, jak ściska się żołądek. Przez głowę przemykają wspomnienia, które dawno temu niemal wyparła.
– Ja… przepraszam – bełkocze Fenlu.
– Nic się nie stało. Przecież to nie twoja wina.
Co innego historie ukryte za pseudobaśniową fasadą, a co innego pytanie zadane wprost. Ile to już wylewów rzeki minęło, nim ostatni raz z kimś się modliła? Piętnaście?
– Anhun?
W końcu kobieta otrząsa się z zamyślenia.
– Tak, możesz modlić się sam, ale lepiej nie na głos.
– Czy… – zaczyna młodzieniec. W jego oczach iskrzy się ciekawość, chociaż w głosie słychać wahanie. – Czy zechciałabyś opowiedzieć mi, co było dalej?
Kobieta patrzy na Fenlu. Zastanawia się, ile jest w stanie mu powiedzieć. Z pewnością słyszał jakieś strzępki historii o przeszłości jej ludu.
Zamyka oczy i głęboko wzdycha.
Opowiada mu o łatwości, z jaką najeźdźcy podbili Karmoę. O tym, jak karmoańscy poławiacze poddali się w końcu, by zaraz potem zginąć.
Opowiada mu o koszmarach przewrotu. A także o tym, co nastąpiło po nim, a co było chyba jeszcze gorsze. O niewoli.
Opowiada mu o buncie niektórych obcych, którzy odwrócili się od swoich panów i przybyli Karmoanom na ratunek. Niestety ich pomoc na niewiele się zdała…
Nie jest pewna, co bardziej ją przerażało. Agresja i determinacja najeźdźców czy słabość Karmoanów, którzy nie mogli się równać z gwiezdnymi żołnierzami.
Na początku losem Karmoanów była jedynie śmierć. Z czasem jednak co bardziej przedsiębiorczy najeźdźcy doszli do wniosku, że nie opłaca im się tak wielkie marnotrawstwo energii.
Opowiada mu o obozach, w których Karmoanie są zmuszani do niewolniczej pracy i poganiani przez okrutnych zarządców.
– Słyszałem o jednym z takich miejsc – oznajmia Fenlu. Mruży oczy w cienkie, zielone szparki, pierś faluje mu od szybszego oddechu. – To jest złe, okrutne – ścisza głos. – Dlatego mój ojciec tego nie pochwala, ja zresztą też nie…
Anhun powoli otwiera usta, ale nie wydaje z siebie głosu. Decyduje, że lepiej będzie pozwolić mu mówić.
Fenlu opowiada o sobie.
Wychował się w twierdzy ojca, Illora Densena, uznanego naukowca Uniwersytetu. Matki nigdy nie poznał – umarła tuż po porodzie.
Dzieciństwo upłynęło Fenlu dość beztrosko, chociaż często robiono mu różne badania, co nieco go irytowało. Dopiero kiedy zaczął dorastać, zorientował się, że jest trzymany pod kloszem. Illor nie pozwalał mu wychodzić bez eskorty i kazał spotykać się tylko z niewielką garstką swoich najbliższych przyjaciół. Poza tym żyli daleko od wielkich miast, gdzie niezauważony przez nikogo chłopak mógł być bezpieczny.
Fenlu zrozumiał, że jest inny, gdy wymknął się do miasta. Wtedy zobaczył pierwszych niewolników, tak podobnych do niego samego, a jakaś przekupka napluła mu w twarz i nazywała karmoańskim ścierwem.
Bliski łez wrócił do domu. Miał tyle pytań! Wtedy wreszcie się dowiedział. Ojciec wyznał mu, że jego matka była Karmoanką, ale zapewnił też, że bardzo ją kochał i traktował jako równą, a nie niewolnicę. Sam Fenlu żył jedynie z łaski rady Uniwersytetu, która interesowała się jego osobą z czysto naukowych względów. Był zbyt cenny, by umrzeć.
Od tamtej pory chłopak bezskutecznie próbował skontaktować się z jakimś Karmoaninem. Niestety napotykani na ulicy niewolnicy nie chcieli z nim rozmawiać. Zdesperowany, zaczął szukać odpowiedzi w burdelach stolicy, ale na początku nie miał wiele szczęścia. Dopiero Anhun go nie odrzuciła. Mało tego – zrozumiała, że jest zagubiony i zrobiła pierwszy krok.
Fenlu zacina się i patrzy gdzieś w przestrzeń, nić opowieści zastyga w nieruchomym kołowrotku.
Po twarzy chłopaka spływa łza.
Anhun podrywa się z miejsca i ściera mu z policzka słoną kroplę. Mocno całuje go w usta. Fenlu budzi się z odrętwienia, a potem bierze ją w ramiona.
– Chcę usłyszeć… o Tuarandze… – prosi w przerwach między pocałunkami.
Niewolnica myśli o opowiedzianej przez niego historii. Podejrzewa, że Fenlu tak naprawdę nie miał matki. Podobno obcy potrafią produkować dzieci w szklanych słojach. Płody rosną w nich i dojrzewają, zupełnie jakby były marynowanymi bulwami ghafu. Oczywiście Anhun nie ma serca mu tego powiedzieć.
« 1 2 3 4 5 6 »

Komentarze

04 VII 2020   21:34:15

I po co te pornograficzne wstawki?

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.