Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marianna Szygoń
‹Luka w pamięci›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMarianna Szygoń
TytułLuka w pamięci
OpisNie jest zawodową pisarką. Od kilkunastu lat uprawia amatorską literaturę wieczorowo-weekendową. Pomimo okazjonalnych wycieczek w okolice kryminału i grozy, pozostaje niezmiennie wierna klasycznemu sci-fi, które darzy platonicznym, lecz nieodwzajemnionym uwielbieniem.
GatunekSF

Luka w pamięci

« 1 5 6 7

Marianna Szygoń

Luka w pamięci

– Nie wiem – odpowiedziała androidka.
Kobieta przyjrzała się jej uważniej. Zmarszczyła brwi, widząc skafander termiczny starego typu, bez firmowego logo. Odłożyła plik papierów na posłanie.
– Przepraszam – mruknęła bez skruchy. – Wzięłam cię za jednego z naszych pilotów. O co chodzi?
– Szukam Małgorzaty.
– To moja matka. – Twarz kobiety stężała. – Jestem Margaret Harris. O co chodzi? Zamówiła coś bez uzgodnienia z nami?
Margaret Harris? Więc jednak to człowiek stanowił pierwowzór? Androidka zaniemówiła, zaskoczona. Dlaczego staruszka zachowała to w tajemnicy?
– O co chodzi? – powtórzyła kobieta.
– Wróciłam z oceanu. – Margaret przełożyła hełm do drugiej ręki, zupełnie jak zmieszany nową sytuacją człowiek. – Zakończyłam poszukiwania. Mam zdać raport Małgorzacie.
– Ach tak. – Harris wstała i przesunęła pudło stopą. – Już wiem, kim jesteś. Jesteś tą… przesyłką. Cholernie drogą przesyłką.
Androidka mimowolnie zerknęła do jego wnętrza, potem podniosła wzrok na pustą ścianę nad biurkiem. Tak, w pudle znalazły się wszystkie zdjęcia drogie Małgorzacie.
– Jestem Margaret – sprostowała.
– Tak cię nazwała? – prychnęła kobieta. – Po niej można było się wszystkiego spodziewać. No, nieważne. Moja matka nie żyje od dwóch miesięcy, ten raport zdaj mnie i wynoś się w cholerę. Co znalazłaś?
– Jeśli dobrze rozumiem całą sytuację, znalazłam pani ojca.
– Aaa, tak. – Harris tym razem obdarzyła androidkę wzrokiem pełnym zainteresowania, a Margaret zauważyła, że ma zielone oczy Piotra z fotografii, leżącej na stercie innych. – Świętego Graala mojej matki. Gdzie go poniosło?
– Spoczywa w rowie oceanicznym na północ od Trójkąta Vliperdiańskkiego.
– Czyli wydobycie jego batyskafu nie wchodzi w grę. – Harris wykrzywiła usta. – Może przynajmniej nadadzą tej dziurze nazwę od jego nazwiska. No, spisałaś się, nie powiem. Przydasz się, ale zmienimy ci imię.
Margaret się zawahała. Dlaczego chcą odebrać jej imię?
– Nie chcę innego – powiedziała. – Gdzie znajdę trzy roboty Małgorzaty?
Kobieta uśmiechnęła się z politowaniem i usiadła na koi, by wrócić do przeglądania papierów matki.
– Nie ty będziesz decydować. Formalnie jesteś własnością naszej firmy, mój mąż zapłacił za ciebie czterysta tysięcy – odparła, nie patrząc na androidkę. – A o roboty spytaj moich ludzi, może już je spakowali. Znajdź Rudnickiego, taki rudy piegus, i powiedz, że kazałam dać ci jakąś robotę. No, nie stój tak jak kołek. Życie to głównie ciężka, żmudna harówa, nie tylko wielkie wyprawy i zasrane bohaterstwo.
Mówiąc to, gwałtownie zerwała ze ściany nad posłaniem pożółkły górski pejzaż, naszkicowany ołówkiem na kartce w kratkę. Zmięła go i wrzuciła do pudła.
– Wcale się nie dziwię, że nie zawrócił – powiedziała po chwili Margaret.
– Kto? – spytała Harris bez cienia ciekawości, nie podnosząc wzroku znad jakiegoś notesu. Przekartkowała go pobieżnie, a potem cisnęła śladem rysunku.
– Pani ojciec. Piotr. Wie pani, że imię Margaret nosił przede mną jeszcze jeden robot?
– Co z tego? – Kolejny papier, jakiś rachunek, znów zmięty w kulę, wylądował w pudełku. W głosie Harris pojawiło się zniecierpliwienie. – Wydałam ci polecenie, zrozumiałaś je?
Margaret zignorowała to pytanie.
– Tamta Margaret szczególnie udała się Małgorzacie. Stała się ulubionym robotem Piotra. Towarzyszyła mu we wszystkich wyprawach. Misje stawały się coraz bardziej ryzykowne, więc przed najniebezpieczniejszą z nich pani matka szukała sposobu, żeby powstrzymać pani ojca. Założyła, że jeśli zaprogramuje jakąś poważną usterkę i Margaret ulegnie awarii krótko po wypłynięciu, Piotr zawróci do bazy, żeby ją ratować. Dlatego przez tyle lat szukała go w pobliżu stacji. Ale pani ojciec nie zawrócił i pozwolił jej umrzeć. Jak pani myśli, dlaczego?
We wzroku Harris zalśnił lód. Przy nim nawet szarawa biel ostańców zakrawała na ciepłą barwę. Córka Małgorzaty nie zniżyła się do odpowiedzi na pytanie robota.
– Maszyny nie umierają – wycedziła, po czym spytała: – Skąd to wiesz?
– Małgorzata mi to powiedziała. – Margaret spuściła głowę, ale nie pod wpływem spojrzenia Harris. Przywołała wspomnienie, tym razem już własne, ich długiej rozmowy, w noc przed ostatnim zejściem do oceanu. – Niechętnie. To było dla niej trudne.
Harris energicznie potargała jakąś fotografię i rzuciła ją na rosnącą górę papierzysk.
– Trzeba być szurniętym, żeby spowiadać się sprzętom – oceniła. – Zabierz stąd te śmieci i zanieś do mesy. Rudnicki powie ci, co masz z tym zrobić. No już!
Androidka przyklęknęła, po raz ostatni zerknęła na potargane zdjęcia, położyła na wierzchu hełm, podniosła pudło i wyszła bez słowa.
• • •
Znalazła androidy. Na tym samym stole operacyjnym w ambulatorium, na którym przyszła na świat, pracownicy Harris LSS demontowali Tomasza, część po części, i niedbale wrzucali elementy składaka do skrzyni. Działo się to, co w przypadku starych maszyn było nieuniknione, a jednak Margaret wiedziała, że działo się źle i czuła coś, czego nie umiała już określić, emocje, których nie potrafiła nazwać, jakby połączenie z batyskafem wyssało z niej zasób ludzkich uczuć. Kazik i Marta, nieczynni, leżeli obok siebie pod ścianą. Przyglądała się temu zza przejrzystej tafli, oddzielającej gabinet od sali zabiegowej, trzymając w ramionach pudło ze szpargałami Małgorzaty, póki jej ktoś stamtąd nie przegonił. Wróciła na korytarz i szła powoli przed siebie, mijana przez pracowników swego pierwowzoru, zwijających się jak w ukropie, jakby całe to zamieszanie nie dotyczyło jej ani odrobinę. Wtedy jej świadomość przeniknęło pierwsze ostrzeżenie o wyczerpywaniu ogniw.
Tak szybko?
Szła, aż zatrzymała się przy windzie. Zawahała się, ale tylko na moment. Odstawiła pudło na podłogę, odsunęła kratę, otworzyła drzwi. Schyliła się po rzeczy Małgorzaty, przeniosła je do wagonika, wyprostowała się, nacisnęła znajomy przycisk. Gdy winda ruszyła, androidka zerknęła w górę: opleciona pajęczyną lampa zamrugała znacząco. Kolejne déjà vu – tym razem jej własne.
Po drodze do hali doków zostawiła pudło w archiwum. Ta część stacji pozostała nietknięta przez ludzi Harris, a w znajomej skrzynce wciąż leżały kości pamięci ze wspomnieniami zmarłych naukowców. Margaret przyglądała im się chwilę, po czym zabrała je ze sobą w dalszą drogę, wraz z jednym z pogniecionych zdjęć ekipy „Hermaszewskiego”. Organizm androidki ponawiał sygnały o wyczerpujących się ogniwach. Po każdym kolejnym czuła się słabsza; na moment ciemniało od nich w oczach. Przestała oddychać, a odkąd odpięła się od zasilania reaktora batyskafu, jej ciało zużywało energię jak szalone.
Nie niepokojona przez nikogo pokonała schody, przemierzyła płytę doków i zatrzymała się przy barierce basenu. Odwróciła się, spojrzała w górę pod sufit, ale platforma pozostała pusta. Zwiesiła głowę; tym razem nie miała komu pomachać na pożegnanie. Uznała, że wybrała właściwe wyjście z sytuacji.
Wróciła do oceanu.
koniec
« 1 5 6 7
12 września 2020

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Dobry glina
— Marianna Szygoń

Negatywy
— Marianna Szygoń

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.