Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Joanna Skalska
‹Pojedynek›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJoanna Skalska
TytułPojedynek
OpisAutorka pisze o sobie:
Joanna Skalska, rocznik 1976; posiada okrągłą liczbę lat, w czasie których parała się wieloma zajęciami. Dla powstania „Pojedynku” najistotniejsze zdaje się jednak to, ze w dzieciństwie zbyt dużo czasu spędzała w pewnej bibliotece gromadzkiej.
Gatunekhumor / satyra

Pojedynek

1 2 »
Wszystko zaczęło się od Sancha Pansy, giermka pewnego szlachcica z Manczy. Wybiegł on na środek biblioteki i wykrzyknął:
– Olaboga, mój pan, Don Kichot, będzie się pojedynkować z Rhettem Butlerem, dżentelmenem z Atlanty!

Joanna Skalska

Pojedynek

Wszystko zaczęło się od Sancha Pansy, giermka pewnego szlachcica z Manczy. Wybiegł on na środek biblioteki i wykrzyknął:
– Olaboga, mój pan, Don Kichot, będzie się pojedynkować z Rhettem Butlerem, dżentelmenem z Atlanty!

Joanna Skalska
‹Pojedynek›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJoanna Skalska
TytułPojedynek
OpisAutorka pisze o sobie:
Joanna Skalska, rocznik 1976; posiada okrągłą liczbę lat, w czasie których parała się wieloma zajęciami. Dla powstania „Pojedynku” najistotniejsze zdaje się jednak to, ze w dzieciństwie zbyt dużo czasu spędzała w pewnej bibliotece gromadzkiej.
Gatunekhumor / satyra
Czy zdarzyło ci się kiedyś spędzić dużo czasu w bibliotece? Mam tu na myśli naprawdę dużo czasu. Przynajmniej pół dnia, cały najlepiej. Znacznie więcej niż jest potrzebne, aby zerknąć na półkę z nowościami; oddać dwie, trzy książki, wciąż ledwie w połowie przeczytane, choć termin ich zwrotu minął miesiąc wcześniej. Zdecydowanie dłużej niż to. Dłużej niż konieczne jest, aby przeczekać niespodziewaną letnią ulewę. Nawet dłużej niż potrzeba, by przeczytać codzienną gazetę ze stolika z prasą, oczywiście jeśli uda ci się ją tam znaleźć – nienaruszoną, nie podartą, nie pokreśloną – cud sam w sobie niemożliwy.
Jeśli tak, jeśli zdarzyło ci się kiedyś spędzić dzień w bibliotece, to pewnie ich widziałeś. Bohaterów. Postacie książkowe, dokładnie takie jak opisano w zgromadzonych na półkach tomach, tylko żywe i przechadzające się między regałami. Doprawdy nie ma powodu byś tak się temu dziwił. Myślisz, że łatwo jest egzystować między ciasno złożonymi kartkami książki? Między pozaginanymi rogami i plamami po kawie albo herbacie? Otóż wcale nie jest łatwo i postacie wykorzystują każdą sposobność, by wyrwać się z tego zamknięcia, rozprostować kości i poplotkować z sąsiadami z półki. Biblioteka jest więc – wbrew powszechnemu mniemaniu – miejscem niezwykle zaludnionym. Można tam spotkać różnorodność charakterów: od średniowiecznych rycerzy, przez siedemnastowiecznych rozbitków morskich i dystyngowane damy w strojnych sukniach, do modernistycznych morfinistów i całkiem współczesnych narkomanów. Jeśli nigdy ich nie widziałeś, to tylko dlatego, że nie dałeś sobie wystarczająco dużo czasu, aby przyzwyczaić się do specyficznej lepkiej atmosfery biblioteki. Dopiero wtedy w zakurzonym powietrzu między regałami można dostrzec ich nieco niewyraźne sylwetki, a ponad zwykłym szmerem przerzucanych kartek oraz odkładanych i przesuwanych tomów usłyszeć ich głosy.
Oczywiście w tak różnorodnej społeczności muszą tworzyć się sympatie i antypatie. Osoby królewskie zazwyczaj trzymają się razem. Mnisi, księża i zakonnicy tworzą osobny krąg. Z kolei awanturnicy świetnie dogadują się z piratami oraz wszelkimi przestępcami i razem knują przeciwko bogaczom. Postacie dziecięce zaanektowały jeden kąt zupełnie dla siebie i nie pozwalają dołączyć się do swych zabaw nikomu powyżej szesnastu lat. Jednak klucz do stosunków panujących w bibliotece nie jest tak prosty. Postacie mają głębokie poczucie przynależności do swojego okresu lub prądu w historii literatury. I tak na przykład, bohaterów dziewiętnastowiecznej powieści realistycznej – niezależnie od wieku czy stanu majątkowego – łączy pewna solidarność w okazywaniu pogardy dla przedstawicieli swoich gatunkowych poprzedników. Nieudolne próby – tak ich nazywają. Z kolei na nich z wyższością patrzą bohaterowie powieści współczesnej, a zwłaszcza eksperymentalnej prozy początku dwudziestego wieku. Ci ostatni to w ogóle dziwna zgraja. Postacie te są często jakby niepełne, brak im imion, właściwości, czasem nawet twarzy. Snują się bez celu w poszukiwaniu straconego czasu albo taplają się do połowy zanurzeni w strumieniu świadomości.
Mimo tych międzygrupowych animozji, w gruncie rzeczy zupełnie niegroźnych, w bibliotece panuje swoista harmonia. Jedynym momentem, kiedy ta harmonia ulega chwilowemu zakłóceniu, jest przybycie nowych książek. Niemal wszystkie postacie gromadzą się wtedy wokół półki z napisem „nowości” i z niecierpliwością wyczekują na pierwsze pojawienie się nowoprzybyłych bohaterów. Oczekiwanie skracają sobie, odgadując z okładek książek rodzaj ich bohaterów. Najłatwiejsze jest to w przypadku romansów i powieści historycznych. Damy w koronkach, skrzyżowane miecze, ufortyfikowany zamek, galera z podniesionymi żaglami – to nieomylne znaki pojawienia się nowego kontyngentu postaci „z epoki”. Czasem bywa to jednak mylące. Kiedyś na przykład wśród nowości pojawiła się okładka z wielkim bukietem czerwonych róż oraz, nieco w tle, kobietą w czarnej wieczorowej sukni. Frakcja romansowa mieszkańców biblioteki już zacierała ręce z powodu spodziewanej nowej heroiny, a tymczasem bohaterem książki okazał się niespełniony pisarz, który dla pieniędzy produkował serię romansów. Jego los w powieści nie był zbyt szczęśliwy – został uwięziony przez własną wielbicielkę – ale w bibliotece nikt mu z tego powodu nie współczuł i wszyscy omijali go z daleka. Nie od dziś wiadomo przecież, że postacie pisarzy nie należą do najłatwiejszych we współżyciu.
Tak więc przybycie nowych książek jest jednym z ważniejszych wydarzeń w spokojnej bibliotecznej egzystencji, aczkolwiek podniecenie z tym związane szybko mija. Kiedyś jednak zdarzył się dzień wielkiego poruszenia, choć wcale nie był to dzień dostawy książek. Wszystko zaczęło się od Sancha Pansy, giermka pewnego szlachcica z Manczy. Wybiegł on na środek biblioteki i wykrzyknął:
– Olaboga, mój pan, Don Kichot, będzie się pojedynkować z Rhettem Butlerem, dżentelmenem z Atlanty!
Wokół Sancha natychmiast zgromadził się tłum zaniepokojonych postaci i nieszczęsny giermek zasypany został gradem niecierpliwych pytań. W końcu na przód wystąpił Sherlock Holmes i rozpoczęło się systematyczne przesłuchanie.
– Jaki jest powód pojedynku?
– Mój pan przechadzał się jak zwykle obok stolików z komputerami. Wydają mu się one czarodziejskimi ulami pełnymi pracowitych pszczół, których łagodne bzyczenie uspokaja jego myśli….
– Do rzeczy, Sancho – zniecierpliwił się detektyw.
– Tak więc Don Kichot – giermek podjął swą opowieść – przechadzając się, spotkał pana Butlera i rozpoczął z nim pogawędkę o… o ontodoncji postaci.
– Ontologii – poprawił Holmes. Sancho kiwnął głową.
– Właśnie. Mój pan twierdził, że wszystkie postacie, nawet tu w bibliotece, poza swoją książką są ciągle tymi samymi postaciami i powinny zachowywać się dokładnie tak, jak napisał autor. Dżentelmen z Ameryki twierdził natomiast, że poza książką jesteśmy niezależnymi, wolnymi istotami i możemy – a nawet powinniśmy – zachowywać się zupełnie inaczej, stać się całkiem nowymi charakterami. Potem zasugerował mojemu panu, że gdyby w bibliotece adorował jakąś inną damę niż Dulcyneę, byłoby to dla niego bardzo odświeżające. Don Kichot, oburzony tą propozycją, natychmiast wyzwał go na pojedynek. Rhett Butler zgodził się, twierdząc, że co prawda nie chce niczyjej krzywdy, ale przyjmuje wyzwanie, aby dowieść słuszności swojej tezy. Podobno jego bohater w książce nigdy nie zgodziłby się na takie bzdury. Pojedynek ma się rozpocząć jutro o wschodzie słońca, a zakończyć śmiercią jednego z nich.
Po tym dramatycznym stwierdzeniu, giermek zamilkł. W bibliotece rozległ się szmer niedowierzających szeptów. Bohaterowie ze zgrozą powtarzali ostatnie słowa Sancha, niektórzy z niepokojem zastanawiali się, jakie okropne konsekwencje dla nich wszystkich może mieć śmierć jednej postaci poza jej książką. Oczyma duszy widzieli już spełnienie się najbardziej czarnych scenariuszy. Zamknięcie całej biblioteki. Zmagazynowanie książek w zakurzonym składzie na obrzeżach miasta. Zniszczenie ich! Spalenie!
– Nie możemy dopuścić do pojedynku!- wykrzyknęły wreszcie zbite w drżącą grupkę heroiny romansowe. Ich okrzyk wyrażał opinię całej biblioteki, choć one akurat były niezadowolone nie tyle z pojedynku, co z jego powodu. Gdyby poszło o kobietę, sprawa byłaby całkiem inna. A tak, phi, ontologia postaci!
– Sherlocku, doradź coś – zawołały ponownie.
Oczy całej biblioteki spoczęły na słynnym detektywie. Ten zagryzł fajkę i pogrążył się w rozmyślaniach. W powietrzu natychmiast pojawiły się iskierki dedukcji, zabrzęczały łańcuchy przyczynowo-skutkowe. Po chwili Holmes przemówił:
– Po analizie sytuacji z żalem muszę stwierdzić, że nie mogę pomóc. O wielkości detektywa świadczy również to, że potrafi przyznać się do porażki. Sprawa nie jest dla mnie. Chodzi o zapobieżenie zbrodni, a mój umysł skonstruowany jest tak, aby znajdować rozwiązanie zagadki zbrodni już popełnionej. Oczywiście służę swoją pomocą w momencie, kiedy zabójstwo jednej strony już nastąpi. Gotów jestem przysiąc, że znajdę sprawcę i jego motyw w przeciągu godziny. A tymczasem, Watsonie – Sherlock skinął głową w stronę nieodstępującego go doktora – nic tu po nas.
Tłum postaci z rozczarowaniem patrzył, jak odziana w tweed para znika w kłębach angielskiej mgły w jakiej zanurzona była półka z powieściami detektywistycznymi. W ciszy, jaka zapadła, rozległ się drżący głos:
– Ja ich przekonam.
Na środek wystąpił blady i wychudły młodzieniec.
– Przekonam ich, że nie warto zabijać dla żadnej idei, w imię żadnej teorii. Opowiem im swoją historię, niczego nie pominę, powiem o czarnych duchach targających mą umęczoną duszę, powiem o snach, potwornych snach – przerwał. Jego myśli pogrążyły się we własnym nieszczęściu. Niewidzącym wzrokiem wpatrywał się gdzieś w przestrzeń ponad regałem z literaturą dziecięcą i zdawał się całkowicie zapomnieć o Don Kichocie, Rhettcie Butlerze i pojedynku.
– Wszystko to bardzo ładnie panie Raskolnikow – pani Bennet, matka pięciu panien na wydaniu, odciągnęła na bok zamyślonego młodzieńca – ale większość ludzi na świecie zna pana historię i czy to coś zmienia? Nic! Zupełnie nic. Mnie się wydaje, że potrzebujemy w tej sprawie ramienia prawdziwego mężczyzny.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Fantastyka między słowami
— Jędrzej Burszta

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.