Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Joanna Skalska
‹Pojedynek›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJoanna Skalska
TytułPojedynek
OpisAutorka pisze o sobie:
Joanna Skalska, rocznik 1976; posiada okrągłą liczbę lat, w czasie których parała się wieloma zajęciami. Dla powstania „Pojedynku” najistotniejsze zdaje się jednak to, ze w dzieciństwie zbyt dużo czasu spędzała w pewnej bibliotece gromadzkiej.
Gatunekhumor / satyra

Pojedynek

« 1 2
Część zgromadzonych postaci nie mogła pozbyć się wrażenia, że poczciwa pani Bennet zamiast do pojedynku odnosi się do skomplikowanej operacji wydania za mąż swoich córek. Jej słowa miały jednak swój skutek i na środek biblioteki wturlał się pan Pickwick. Jego mina, początkowo wyrażająca wielką pewność siebie, szybko oklapła na widok dziesiątek zdziwionych twarzy i drwiących uśmieszków. Czym prędzej czmychnął pod stolik z prasą, skąd wykrzyknął:
– Heathcliff! Gdzie jest Heathcliff!?
– Wypożyczony – odpowiedziała, jak zawsze dobrze poinformowana, panna Marple.
– W takiej chwili! – oburzył się pan Rzecki.
– Boję się o niego – wyszeptała Emma Bovary, tak cicho, że usłyszał to tylko stojący obok Wilhelm z Baskerwille.
– A to czemu? – zapytał Emmę.
– Został wypożyczony już trzy miesiące temu. Obawiam się, że został zgubiony. Może nawet skradziony.
– Jeśli tak, niech mu okładka miękką będzie – westchnął franciszkanin, uczynił w powietrzu znak krzyża i pogrążył się w rozmyślaniach nad niepewnym losem postaci książkowych.
Tymczasem w bibliotece wybuchła gwałtowna kłótnia. Niemal każda postać miała odmienne zdanie co do tego, kto i dlaczego zasługuje na miano prawdziwego mężczyzny. Zwłaszcza postacie żeńskie gotowe były z wielką żarliwością bronić swojego stanowiska w tej sprawie i w ruch poszły już parasolki, torebki oraz wachlarze. I nie wiadomo jak by to wszystko się skończyło, gdyby w pewnej chwili ponad ogólną wrzawą nie rozległo się natarczywe stukanie laski. Harmider powoli się uspokajał i już tylko fruwające w powietrzu pióra z damskich kapeluszy świadczyły o niedawnej bójce. Wszyscy zwrócili się w stronę siwego starca, który stał na uboczu i wciąż uderzał swoim kosturem o podłogę. Był to ślepy bibliotekarz. Rzadko kiedy opuszczał swoją książkę, gdzie poświęcał się studiowaniu niezliczonych tomów, jakimi wypełnione były komnaty Babel. Jego ślepota była bardzo specyficzna: pozwalała mu widzieć, i to całkiem wyraźnie, druk książek. Wszystko inne było dlań ciemnością. Postacie bardzo go szanowały, ale i odrobinę bały się – niepewne co też takiego wyczytuje w nieskończonych tekstach swojej biblioteki. Teraz, wyraźnie zagniewany hałasem, zażądał przedstawienia powodów zamieszania.
– Czy ustalono już jaki rodzaj broni będzie użyty w pojedynku? – zapytał bibliotekarz, kiedy Sancho, już po raz drugi tego dnia, opowiedział historię konfliktu między Don Kichotem a Rhettem Butlerem.
Giermek zaprzeczył.
– Tak myślałem – starzec pokiwał głową. Podniósł do góry swój długi kij i po omacku nim manewrując, strącając kapelusze trzem muszkieterom i omal nie obijając czoła Frankensteina, wskazał jego końcem wyblakłą kartkę wiszącą na tablicy ogłoszeń. Było to niepozorne ogłoszenie ginące w powodzi innych takich jak: „W bibliotece zabrania się palenia”, „W bibliotece zabrania się konsumpcji”, „W bibliotece zabrania się głośnych rozmów”, a głosiło ni mniej, ni więcej tylko: „W bibliotece zabrania się używania broni palnej, białej, siecznej, krótkiej, samoczynnej oraz wszelkiej innej”.
– Oooo – okrzyk zdziwienia uniósł się znad tłumu postaci. Nikt nigdy wcześniej nie zauważył tej kartki.
– To chyba załatwia sprawę pojedynku – oznajmił ślepy bibliotekarz i już odwracał się w stronę swojej półki, kiedy jego nóg uchwycił się Don Kichot. Twarz szlachcica z Manczy wskazywała na wielkie poruszenie. Żałosnym głosem zawołał:
– Starcze wielce piśmienny, przeogromny molu biblioteczny, ratuj mój honor! Pojedynek musi się odbyć, inaczej na zawsze utracę dobre imię. W swojej mądrości znajdź, proszę, broń, której mógłbym użyć wewnątrz tego bibliotecznego zamku, nie łamiąc jego praw.
Bibliotekarz zachmurzył się. Nie miał ochoty mieszać się w intrygi między postaciami. Do opuszczenia książki skłonił go tylko i jedynie ogromny hałas, jaki dochodził z zewnątrz i przeszkadzał w czytaniu. Teraz wyglądało na to, że nie ma wyjścia i rozwiązanie sporu spoczywa w jego rękach.
– Mam! – wykrzyknął po chwili namysłu.- Proponuję powtórzyć jeden z najsłynniejszych pojedynków literackich. Pojedynek między rycerzami wielkiego męstwa, o których – jestem pewien – musiałeś waść czytać w licznych romansach rycerskich: między Syfonem i Miętusem. Pojedynek na… miny!
Wśród postaci przebiegł szmer zdziwienia. Obie strony konfliktu uniosły się w proteście przed takim – ich zdaniem – niegodnym sposobem walki. Wszystko to ponownie uciszyło głośne walenie kostura o podłogę.
– Albo będzie to pojedynek na miny, albo nie będzie żadnego pojedynku! – stanowczy głos starca zadudnił w całym pomieszczeniu. – A sędziami w tej konfrontacji będziecie wy wszyscy – laska bibliotekarza zatoczyła wielkie koło nad głowami zgromadzonych postaci.
I stało się tak, jak zarządził. Następnego dnia, o bladym świcie, na środku biblioteki w pojedynku na miny starło się dwóch skłóconych dżentelmenów. Wokół nich zebrali się wszyscy mieszkańcy biblioteki, aby sprawiedliwym werdyktem zakończyć spór o własną ontologię. Jednak miny, jakie wykonywał Don Kichot, bądź co bądź szlachcic o posępnym obliczu, były tak komiczne, a precyzja z jaką twarz Rhetta Butlera przybierała coraz to nowy błazeński wyraz tak zadziwiająca, że zgromadzenie nie potrafiło wybrać zwycięzcy. Ogłoszono remis. Druga runda pojedynku odbyła się dnia następnego – znowu nie przyniosła rozstrzygnięcia. Ustalono więc termin kolejnego starcia i… i tym torem sprawy toczą się aż do dziś. Każdego ranka postacie opuszczają swoje półki i gromadzą się wokół środka biblioteki, gdzie Don Kichot i jego przeciwnik marszczą się i prężą, przewracają oczyma i wystawiają języki, starając się uzyskać zwycięstwo i względy publiczności. Ta, pozostaje niezdecydowana. Dla niej to nie tylko widowisko. Postacie wciąż pamiętają o przyczynie pojedynku i w wygłupach Don Kichota i Rhetta Butlera szukają odpowiedzi na dręczące ich nocą pytania. Kim jestem? Czym jest dla mnie książka, z której pochodzę? Prawdziwym domem czy pułapką? Czy mogę stać się kimś innym, niż tym, kim stworzył mnie autor?
Jeśli więc chciałbyś kiedyś ich wszystkich zobaczyć – to właśnie poranek jest najlepszym momentem. Żadna z postaci – może za wyjątkiem ślepego bibliotekarza – nie chce przegapić kolejnej odsłony pojedynku. Ktokolwiek jest więc twoim książkowym ulubieńcem – Jane Eyre czy Robinson Crusoe – na pewno go wtedy spotkasz… Pytasz, czy ja tam będę? I kim ja w ogóle jestem? Czyżbyś się jeszcze nie domyślił? Jestem narratorem. W trzeciej osobie. Weź w rękę dowolną powieść, a ja prawie na pewno tam będę. Wiem, masz wiele na swoje usprawiedliwienie. Faktycznie bardzo trudno jest mnie dostrzec. Nie mam twarzy ani ciała, tylko głos. Nie mam też żadnych cech charakteru ani usposobienia. Nie miewam humorów, nagłych zmian nastroju. Nie dialoguję. Opowiadam. Czasami męczy mnie ta bezosobowość mojej postaci. Chciałbym się wyrwać ponad rolę wszystkowiedzącego gawędziarza. Zabłysnąć jakąś niespotykaną cechą fizjonomii, mrugnąć okiem, dać ci znać o moim istnieniu. Przez większość czasu jestem jednak całkiem zadowolony ze swojej egzystencji. Opowiadam, relacjonuję zdarzenia, opisuję bohaterów i krajobrazy, snuję fabułę, wspominam, czasem wybiegam narracją do przodu, podsuwam wskazówki do rozwiązania intrygi – w gruncie rzeczy całkiem różnorodne zajęcie. W odpowiednich momentach milknę, oddaję głos bohaterom. Jednak nawet ich dialog nie byłby beze mnie czytelny dla ciebie. „Powiedział ze złością”, „Odpowiedział Jerzy i zarumienił się po same uszy” – cóż byś zrobił bez tych moich dyskretnych suflerskich sztuczek.
Słucham? O… Spotkać mnie? Cóż, w gruncie rzeczy… Tak jak już mówiłem, ja właściwie… właściwie nie mam ani ciała, ani twarzy… Byłoby to więc raczej trudne. Niezmiernie trudne. Ach, to takie krępujące… Zaraz, zaraz, właśnie sobie przypomniałem, że muszę gdzieś iść. Tak! Natychmiast! Wybacz, spieszę się bardzo. Do widzenia.
koniec
« 1 2
24 maja 2006

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Fantastyka między słowami
— Jędrzej Burszta

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.