Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Tomasz Zawada
‹Bój nieśmiertelnych›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorTomasz Zawada
TytułBój nieśmiertelnych
OpisPrezentujemy drugie z trzech opowiadań-laureatów konkursu literackiego „Wyrwij pióro aniołowi”, współorganizowanego przez Esensję i wydawnictwo Wieszcze.
Gatunekfantasy

Bój nieśmiertelnych

« 1 2 3 4 7 »

Tomasz Zawada

Bój nieśmiertelnych

– Agnes Shelt i jej syn. Pracowała jako służąca w posiadłości barona Krippera. Sąsiedzi nic nie widzieli. Trudno im się dziwić. W ciągu kilku ostatnich dni w okolicy miało miejsce siedem samobójstw. Ludzie się boją.
– Rozumiem – szlachcic minął żandarmów i zajrzał do środka. W nozdrza uderzył go smród rozkładu.
Na łóżku pod oknem, na wprost wejścia, leżały zmasakrowane zwłoki nagiej kobiety. Na podłodze leżały jej ubrania. Obok łóżka stał niewielki okrągły stolik, a przy nim dwa krzesła. Pod jedną ze ścian szafa z krzywymi, niedomykającymi się drzwiami. Ponadto żeliwna umywalka ze śladami zacieków i wiadro pod nią.
Risco wszedł do pokoju. Dopiero po wejściu zauważył drzwi prowadzące do sąsiedniego pomieszczenia.
– Co tam jest? – spytał sierżanta.
– Dzieciak kobiety. Najwyżej dziesięcioletni chłopak – odparł Mirski. – Skręcony kark. Najwyraźniej mordercy nie chodziło o niego – pokręcił głową. – Ten świat schodzi na psy.
– Już od dłuższego czasu, sierżancie – wtrącił Rain, po czym zwrócił się do Risca. – Ja zajmę się chłopakiem.
– W porządku.
Szlachcic podszedł do łóżka i przyjrzał się z bliska ofierze. Gdyby nie perfumowana chustka trzymana przy nosie, nie wytrzymałby smrodu. Stan zwłok wskazywał, że leżały tu już od paru dni. W pokoju było duszno i gorąco, co z pewnością przyśpieszyło proces rozkładu. Przyjrzał się z uwagą ranom. Na klatce piersiowej i na podbrzuszu doliczył się piętnastu ran zadanych prawdopodobnie nożem. Pod zaschłą skorupą krwi mogło kryć się ich jeszcze więcej. Ale to nie one wydały mu się interesujące. Całe ciało nosiło ślady głębokich zadrapań. Tak głębokich, że sprawca musiał niemal zedrzeć sobie paznokcie. W okolicach nadgarstków dostrzegł sińce. Ofiara musiała wyrywać się, gdy oprawca ją trzymał.
Z ulgą oderwał wzrok od zmasakrowanych zwłok i rozejrzał się jeszcze raz po pokoju. Nie dostrzegł aniołów, które z niepokojem krążyły nad łóżkiem, również szukając śladów.
– Czujesz to, Omaelu? – spytał anioł Pana, z trudem powstrzymując mdłości.
– Oczywiście – upadły anioł również nie wyglądał najlepiej. – Jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego. Co to jest, Azarielu?
– To smród chaosu. Bezmyślnego szaleństwa, które nie ma nic wspólnego z dobrem czy złem. Ktoś naznaczył chaosem człowieka odpowiedzialnego za to, co widzimy, i teraz ten człowiek nieświadomie roznosi po mieście ziarna obłędu, zarażając każdego, z kim się zetknie.
– Któryś z Lilitów?
– Nie sądzę – odparł Azariel. – Trop jest zbyt dobrze ukryty. To zrobiły anioły, a skoro nie możemy podążyć pozostawionym śladem, to oznacza, że…
– …to anioły z Pierwszego Chóru – dokończył Omael. – Co robimy?
– Poczekamy – wskazał na nieświadomego niczego szlachcica. – Miejmy nadzieję, że doprowadzi nas do mordercy, a wtedy znajdziemy nasze anioły. Na ten czas proponuję rozejm.
– Zgoda, ale tylko do momentu, gdy powstrzymamy winowajców – upadły anioł uśmiechnął się. – I ani chwili dłużej.
Po chwili do Risca dołączył Rain. Miał posępną minę.
– Znalazłeś coś? – spytał szlachcic.
Rain pokręcił przecząco głową.
– Dzieciak leży na podłodze. Wszystko w idealnym porządku… jak na dziecięcy pokój, oczywiście – dodał z bladym uśmiechem pozbawionym cienia radości. – Tak jakby ktoś wszedł, skręcił mu kark i wyszedł. Żadnych śladów walki, szamotaniny, ucieczki. Czegokolwiek. Chłopak mógł znać sprawcę. A ty? Masz coś?
– Rozejrzyj się i powiedz mi, co o tym sądzisz. Zignoruj ciało. Zacznij od drzwi. Bądź mordercą – polecił Risco. Rain posiadał intuicyjny dar wyobraźni. Kiedy chciał, potrafił wcielić się w niemal każdego. Jego umiejętności już nie raz ocaliły im życie.
Mirski z korytarza obserwował poczynania obu mężczyzn. Już teraz wiedział, że na pewno odbiorą mu tę sprawę. Może to i dobrze. Widział wiele trupów, w tym parę w stanie o wiele gorszym niż ta kobieta, ale coś niedobrego było w tym miejscu. Coś, co sprawiało, że włoski na karku stawały mu dęba. Coś nieuchwytnego, wykraczającego poza normalne rozumowanie, a ci dwaj szlachcice zdawali się dostrzegać więcej niż on. Czasem zastanawiał się, co też odbija się w ich dziwnych, nieco rozmarzonych oczach. Krążyły pogłoski, że potrafią widzieć anioły. Anioły… Legendarne, boskie istoty, które ponoć jeszcze przed kilkuset laty żyły wśród ludzi. Mirski nie wierzył w anioły. Nie chodził do ich świątyń ani nie modlił się do nich. Wystarczało mu zło i okrucieństwo widziane na co dzień. I było ono dziełem człowieka, a nie jakichś nadprzyrodzonych istot. A jednak chwilami miewał to dziwne uczucie, kiedy zdawało mu się, że dostrzega coś więcej, zaledwie zamglony kontur, który zaraz znikał. Dlatego traktował z niechętnym szacunkiem tych dwóch niezwykłych mężczyzn, bo być może się mylił i tam w niebie kryły się dziwy i stwory, o jakich mu się nawet nie śniło.
Tymczasem Rain niczym w transie krążył po pokoju. Na jego twarzy malowało się skupienie. Najpierw wszedł przez drzwi, następnie stał w miejscu dziwnie gestykulując, jakby z kimś rozmawiał. Potem podszedł do stolika i usiadł przy nim. Tu trwała dalsza część niemej rozmowy. Na blacie stały dwie filiżanki. Rain podniósł jedną i udawał, że pije. Gdy skończył, wstał i ujął dłoń niewidzialnej kobiety. Poprowadził ją w stronę łóżka, po czym zaczął rozbierać. Stojąc nad zwłokami, udał, że zadaje widmowe ciosy. Nagle poderwał głowę i spojrzał w stronę sąsiedniego pokoju. Poszedł tam i po chwili wrócił, zamykając za sobą starannie drzwi. Zlustrował ostatni raz pomieszczenie i skierował się do wyjścia.
– Moim zdaniem tak to wyglądało – powiedział, gdy skończył. – Zamek jest nietknięty, kobieta z własnej woli wpuściła mordercę. Musiała go znać.
– Prawdopodobnie – przyznał Risco.
– Ponadto ubrania są nietknięte. Ofiara sama je zdjęła lub pozwoliła je zdjąć. Potem się kochali. Coś się wydarzyło. Morderca wpadł w szał. Nie sądzę, aby to planował. Te rany zadano z szaleńczą furią – Rain wskazał na ciało. – Chłopak musiał usłyszeć krzyki i zaalarmować sprawcę. Mężczyzna zabił go szybko. Potem uciekł.
– Więc uważasz, że to wynik kłótni kochanków?
– Wszystko na to wskazuje, ale nie wierzę w to. Gdyby chodziło tylko o to, oni nie byliby tak zaniepokojeni – mówiąc „oni”, miał oczywiście na myśli anioły. – Poza tym coś ukrywasz – rzucił oskarżycielsko w stronę Risca.
Szlachcic rozłożył bezradnie ręce.
– Przejrzałeś mnie – wyciągnął z kieszeni złożoną kartkę papieru. – Spójrz na to. Znalazłem ją na stole.
Na kartce napisano starannym pismem:
Dobro, zło – to bez znaczenia,
pusty, zbędny woli akt.
Mamy tańczyć w rytm melodii,
szept do ucha to jej takt.
– Nie rozumiem.
– Ani ja – Mirski włączył się do rozmowy. – To jakiś wiersz?
– Zgadza się – potwierdził Risco. – To fragment wiersza pod tytułem „Bój nieśmiertelnych”. Powstał w czasie wielkiej wojny z Półkrwiakami czterysta lat temu. Napisał go mało znany szlachcic, Matus Forsier. Prawdę powiedziawszy, to jego jedyne dzieło. Forsier upierał się, że miał wizję, która natchnęła go do napisania wiersza. Współcześni uznali go za szaleńca i pewnie tylko dlatego „Bój nieśmiertelnych” dotrwał do naszych czasów.
– Wciąż nie widzę związku – przerwał mu Rain.
– Panowie – Risco podniósł kartkę i spojrzał im z powagą w oczy. – To jest druga zwrotka, co oznacza, że musimy odnaleźć pierwszą. A przy niej kolejną Agnes Shelt.

Ślad udało się odnaleźć dopiero trzy dni później. Jeden z żandarmów przypomniał sobie o dziwnym wezwaniu sprzed tygodnia i kartce na stole, która zwróciła jego uwagę. Mieszkanie należało do Marii Delissy, dwudziestoczteroletniej prostytutki mieszkającej na obrzeżu Aksamitnej Dzielnicy, jak nazywano dzielnicę rozpusty.
Tego samego dnia rozpoczęły się uroczystości związane z urodzinami królowej. Tłumy wylęgły na ulice, by świętować i bawić się. Całe miasto przyozdobiono balonami i wstążkami, a na wieczór zapowiedziano pokaz sztucznych ogni. Od rana do stolicy zaczęli zjeżdżać szlachcice ze wszystkich zakątków kraju, zaproszeni na wielki bal, który miał odbyć się wieczorem. Wcześniej jednak, zgodnie z tradycją, królowa objeżdżała dokoła miasto, pozdrawiając poddanych.
Trasa władczyni omijała Aksamitną Dzielnicę, dzięki czemu szlachcice dotarli na miejsce bez większych problemów. Mirski już na nich czekał. Wbrew oczekiwaniom lord Tallenin nie odsunął go od sprawy i zaproponował współpracę. Sierżant przyjął ofertę z pewnym wahaniem. Chciał nadal prowadzić śledztwo, ale złe przeczucia nie opuszczały go. A teraz, gdy stał w mieszkaniu Marii, nawet przybrały na sile.
« 1 2 3 4 7 »

Komentarze

24 XI 2009   13:09:41

super !

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Czuły punkt
— Michał J.P. Sobkowiak

Rewolucja w Krotos
— Michał Lebioda

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.