Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Łukasz ‘torero’ Karcz
‹Rozkład normalny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorŁukasz ‘torero’ Karcz
TytułRozkład normalny
OpisPrzy obecnym rozwoju technik informatycznych precyzyjne zdefiniowanie każdej osoby i zapisanie jej wzorca osobowego w bazie danych jest tylko kwestią czasu. A kto tego dokona, zostanie władcą świata…
GatunekSF

Rozkład normalny

1 2 »
No i przypadkowo skumałem, że zabawy ze skanowaniem fal mózgowych to dla naszych biur zajmujących się analizą oglądalności TV czy słuchalnością radia to dość daleka przyszłość, a na Zachodzie czwarta konwencja strasburska uregulowała to dość dokładnie. Znaczy zupełnie zakazała takich rzeczy, poza militariami i zastosowaniami lekarskimi.

Łukasz ‘torero’ Karcz

Rozkład normalny

No i przypadkowo skumałem, że zabawy ze skanowaniem fal mózgowych to dla naszych biur zajmujących się analizą oglądalności TV czy słuchalnością radia to dość daleka przyszłość, a na Zachodzie czwarta konwencja strasburska uregulowała to dość dokładnie. Znaczy zupełnie zakazała takich rzeczy, poza militariami i zastosowaniami lekarskimi.

Łukasz ‘torero’ Karcz
‹Rozkład normalny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorŁukasz ‘torero’ Karcz
TytułRozkład normalny
OpisPrzy obecnym rozwoju technik informatycznych precyzyjne zdefiniowanie każdej osoby i zapisanie jej wzorca osobowego w bazie danych jest tylko kwestią czasu. A kto tego dokona, zostanie władcą świata…
GatunekSF
– No i mówię ci tato, patrzę, a te gnidy wyskakują na mnie z maszynówkami, no to ja oddział po kątach kryć się i podciągam jednego z raketblasterem, całe szczęście, że draniom skończyły się punkty ruchu, bo nie było się gdzie skryć i jak im przyp… znaczy przywaliłem, to finito i nie było czego sprzątać, nie zadzierajcie więcej z Lone Ravenem uffffff… – Andrzej pomyślał z ulgą, że gdyby wraże oddziały stawiły opór, to jego syn nie wytrzymałby streszczenia misji i jak enter w pacierzu udusiłby się podczas opowiadania. Skończyło się na głębokim wdechu i Maciek, oznajmiwszy przebieg dzisiejszych batalii i zmitygowany ojcowskim wzrokiem, zabrał się wreszcie za kolację.
– Dzwonił Krzysiek, nie odbierałeś, to zadzwonił tutaj. Prosił, żeby przekazać ci, że rąbnąłeś się w kalkulacjach o siedem i pół tysiąca i że ta reklama wyjdzie was tyle taniej. Źle przekalkulowałeś jakieś odsłony banerów na jakimś Infocomie czy odwrotnie… – Gośka uśmiechnęła się z zakłopotaniem. – Gdzie idziesz, siadaj, zupa ci wystygnie! Jutro wcześnie wstaniesz, zrobisz co trzeba i zaczniemy wreszcie normalny weekend.
– Zasadniczo nigdzie nie idę. Już nigdzie. Od jutra puścimy te reklamy i będziemy czekać na strumyczek cieplutkich euro. Założę się, że ta wredota wyczekała mnie do ostatniego możliwego terminu i dopiero teraz wyskoczyła z tym błędem, żeby mnie ostatecznie przekonać. Maciek, co powiesz na nocną sesję „El Quichote"? Mama, nie patrz się na nas krzywo, jutro przecież zaczyna się weekend…
• • •
Tak naprawdę wcale nie chodziło o bezpieczeństwo, jak tłumaczył adminowi. Wbrew temu, co tamten pewnie myślał, był w stanie obiektywnie ocenić ryzyko wynikające z możliwości czytania poczty z komputera spoza sieci. Tak naprawdę chciał po prostu nie mieć pokusy zerkania co i rusz, żeby sprawdzić, czy akurat jakiś żółty czy czarny milioner nie wypatrzył go sobie jako podwykonawcę dla jakiegoś projektu software’owego, który rzuci dla niego świat do stóp. Przezwyciężył już mentalnie świadomość, że nie umrze w wyniku pięciu minut spędzonych bez towarzystwa „złomu”, ale nie potrafił jeszcze przezwyciężyć tego na poziomie odruchów. Z drugiej strony to całe gadanie o słabej woli i takich tam, lansowane zdecydowanie za długo powyżej jego poziomu odporności i sączące się ze wszystkich możliwych przekaziorów obchodziło go szerokim łukiem, więc pewnego dnia po prostu poszedł do „nory” i kazał Małemu odciąć dostęp do poczty z domowej podsieci.
Nadawca listu nie bawił się najwyraźniej w podobne rozważania, bo nagłówki emaila miały datę z soboty, z trzeciej nad ranem. Student, najwięcej trzydzieści lat – konstatacja wynikająca z pory wysłania była szybsza od wzroku przebiegającego pobieżnie treść maila, że zainteresowani przez kampanię reklamową, że drugi koniec Polski, że duży projekt programistyczny, że poszukują wykwalifikowanej kadry blablablabla, że będzie przejazdem we wtorek i trzeba będzie to obgadać et cetera et cetera z poważaniem. Dogadali się bez kłopotu, a po zakrapianej kolacji Andrzej drugi raz w życiu nie był w stanie wrócić do domu o własnych siłach. Zdał sprawy Krzyśkowi, a wyczekiwany od trzech lat urlop w Wetlinie udał się ich trójce jak jeszcze nigdy dotąd. Robota zaczęła się zaraz po powrocie. Wiedział, że bruderszafta wypili nieco za szybko, ale tamten okazał się być pierwszym, z którym Andrzej potrafił zrozumieć się bez słów od czasu zakończenia studiów. Miał wrażenie, że zna Wacka od czasów, kiedy jeszcze wierzył we wszystko, w co trzeba wierzyć, żeby nie wegetować z dnia na dzień, odcinając już tylko machinalnie materialne kupony od nieco bardziej w porównaniu z innymi ludźmi pofałdowanej przestrzeni między uszami.
• • •
Był też pierwszym klientem, do którego Andrzej odważył się odezwać w taki sposób.
Gośka dawno poszła już spać, nie mówiąc o Maćku, a oni siedzieli w salonie popijając od czasu do czasu z karafki, w której odbijały się ich postacie i ciężka szafa gdańska, za którą Andrzej zebrał od żony największy opieprz w życiu.
– Wacek, płacisz mi, zasadniczo nie moja sprawa, ale czuję, że kręcisz. Nie chcesz, nie musisz mówić, ale nie chcę też, żebyś uważał nas za kretynów nie potrafiących zwęszyć jakiegoś smrodu.
– O co ci chodzi? Nie doszła któraś transza płatności, to mów normalnie. Pogonię księgową, ale o takie rzeczy mnie nie posądzaj.
– Nie w tym rzecz, finanse w porządku i pewnie wiesz, że jesteś jednym z naszych najlepszych klientów. Kiedy zlecałeś nam ten program do statystyk, maskowałeś się dość dobrze, faktycznie na rynku nie ma programu oferującego taki zestaw funkcji analitycznych, że o interfejsie do MBase’a nie wspomnę, skąd ty w ogóle wytrzasnąłeś takie cudeńko. Ale nie wmówisz mi, że ostatnie zlecenie jest robione pod system telemetryczny. Przypadkowo kiedyś bawiłem się takimi zabawkami, kolega równie przypadkowo siedzi w prawie. No i przypadkowo skumałem, że zabawy ze skanowaniem fal mózgowych to dla naszych biur zajmujących się analizą oglądalności TV czy słuchalnością radia to dość daleka przyszłość, a na Zachodzie czwarta konwencja strasburska uregulowała to dość dokładnie. Znaczy zupełnie zakazała takich rzeczy, poza militariami i zastosowaniami lekarskimi. – Andrzej uśmiechnął się. – Mam nadzieję, że pracujesz dla łapiduchów, bo generałowie nie lubią wtryniających nos w nie swoje sprawy…
Wacek milczał. Kiedy wreszcie się odezwał, lekko się uśmiechnął i widać było, że kamień spadł mu z serca.
– Częściowo masz rację. Z tym, że to moja własna wojna.
– ?…
– Masz rację co do tego, że nie jest to robione dla telemetrii. Przynajmniej nie bezpośrednio. Dobrze, że na to wpadłeś, teraz będzie się nam łatwiej pracować, bo że wejdziesz w to ze swoimi ludźmi, ani przez moment nie wątpię. Uznasz mnie pewnie za kretyna, ale wolę w to wpuścić ciebie, skoro już trochę się znamy, niż dalej odgrywać tę komedię i ewentualnie szukać innej firmy koderskiej.
– Mam uraz z dzieciństwa i do ciemnych pokoi boję się wchodzić do tej pory…
– Przepraszam za banał, ale czy nigdy nie myślałeś o władzy nad ludźmi? O władzy przez duże W?
Lekceważące milczenie jeszcze długo wydawało się Andrzejowi właściwą reakcją.
• • •
– Tutaj masz obiecaną kopertę. Ten moduł, który nam podesłałeś, to jeszcze nie do końca to, o co mi chodziło, ale miałem za to fory przez możliwość przeskanowania cię dłużej, niż kogokolwiek innego. Przynajmniej dobrowolnie… – Wacek uśmiechnął się paskudnie. – Pozwoliłem sobie rozbić całość na cały tydzień, tak jak się umawialiśmy. W tym czasie żadnych zakupów, spacerek dwie godziny dziennie gdzie chcesz, w obrębie Rynku. Kopertę dobrze schowaj, żebyś nie miał wymówki. Pamiętaj. Mógłbym skleić to w jeden dzień, ale pewnie nie przekonałbym cię do końca. I tak pewnie nie uwierzysz. Otwórz kopertę za tydzień, a wtedy może usłyszę od ciebie, że…
• • •
– … to niemożliwe… Ty draniu, powiedz, że to niemożliwe… że kręcisz… – Andrzej nie miał sił normalnie mówić, blady jak papier ciężko opadł na krzesło. – Jak podmieniłeś te kartki?
– Nijak, nie podmieniałem ich. – Wacek już się nie uśmiechał. – Trochę poczytałem ci głowę i potraktowałem statystycznie taką trochę większą bazę danych. Rozumiem, że się nie pomyliłem zbytnio?
Andrzej w milczeniu podał mu spięte kartki. Na każdej widniało kilkanaście punktów, każdy zaczynający się od nazwy ulicy i opisu sytuacji. Po każdej następował opis reakcji…
"1. Róg Kopernika i Kosynierów. Sytuacja: grajek grający ’Yesterday’ na cymbałach. Reakcja: przystanięcie (nie przystaje zazwyczaj przy grajkach – Rumunach, przystaje przy Rosjanach), datek między 2 i 5 euro, góra nieostra (bez 5 euro)."
Andrzej dał Rosjaninowi dwie dwójki. Pamiętał, że akurat po kupnie gazety kioskarka wydała mu wcześniej jeszcze poza nimi jeszcze trzy euro. Punkt odhaczył czerwonym długopisem.
"[…] 15. Ks. Blachnickiego obok Teatru ’Romantica’. Sytuacja: krzyczący pijak. Reakcja: jeśli wcześniej (do półgodziny) telefon od Krzyśka, że transza się opóźnia, ’Odpieprz się’. Jeśli brak telefonu – zignorowanie”.
Krzysiek zadzwonił, pijak na reakcję Andrzeja tak się rozindyczył, że trzeba było dzwonić na policję… A wydawało mu się, że ta furia przez SMSa od Gośki, że wróci później do domu…
Na osiemdziesiąt cztery punkty przypadło siedemdziesiąt sześć czerwonych ptaszków.
– Wiesz co, Wacek, nawet nie chce mi się kląć…
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Teoria z pisku
— Łukasz ‘torero’ Karcz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.