Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Debiutant

Paczka z przygotowanym do powielenia egzemplarzem przyszła dziś rano. Cały kwietniowy numer miał być poświęcony twórczości jednego tylko autora - niejakiego Antoniego Pętliczka. Graf był tym zszokowany. Jego drukarnia współpracowała z "Opowieściami niesamowitymi" już od przeszło trzech lat i nigdy, przenigdy nie zdarzyło się, aby redakcja pisma pozwoliła sobie na tego typu eksperyment.

Dawid Kain

Debiutant

Paczka z przygotowanym do powielenia egzemplarzem przyszła dziś rano. Cały kwietniowy numer miał być poświęcony twórczości jednego tylko autora - niejakiego Antoniego Pętliczka. Graf był tym zszokowany. Jego drukarnia współpracowała z "Opowieściami niesamowitymi" już od przeszło trzech lat i nigdy, przenigdy nie zdarzyło się, aby redakcja pisma pozwoliła sobie na tego typu eksperyment.
Roland Graf po raz pierwszy od wielu lat czuł się zaskoczony. W zakamarkach pamięci szukał czegoś równie zdumiewającego jak to, co mu się teraz przytrafiło, ale był w stanie przypomnieć sobie jedynie swoje nieudane oświadczyny, kiedy to Eulalia Witkowska, prawdopodobnie najbrzydsza, najgrubsza i najgłupsza kobieta na świecie, zdecydowała, że za niego nie wyjdzie (a on popadł w trwającą do dziś apatię). To prawda, zachowanie Eulalii zdziwiło go wtedy, przed laty... lecz to, co go dziś spotkało, zaskoczyło go co najmniej w równym stopniu.
Roland Graf miał 55 lat i był pracownikiem warszawskiej drukarni "Libris". Była to mała drukarnia, niemająca zazwyczaj zbyt wielu klientów - poza niewydarzonymi poetami, którzy drukowali tu swoje tomiki w niewielkich nakładach, a potem sprzedawali je rodzinom i znajomym, najczęściej na całym interesie tracąc. Utrzymanie firmy zapewniał comiesięczny druk popularnego pisma literackiego "Opowieści niesamowite", które publikowało opowiadania z nurtu szeroko pojętej fantastyki i cieszyło się dość dużym popytem w całym kraju.
To właśnie owe "Opowieści niesamowite", a konkretnie ich najnowszy numer, wprawiły Rolanda w osłupienie.
Paczka z przygotowanym do powielenia egzemplarzem przyszła dziś rano. Cały kwietniowy numer miał być poświęcony twórczości jednego tylko autora - niejakiego Antoniego Pętliczka. Graf był tym zszokowany. Jego drukarnia współpracowała z "Opowieściami niesamowitymi" już od przeszło trzech lat i nigdy, przenigdy nie zdarzyło się, aby redakcja pisma pozwoliła sobie na tego typu eksperyment. Zazwyczaj drukowała po kilka, kilkanaście opowiadań, lecz każdy tekst był dziełem innego autora. A tu nagle coś takiego!...
Kim, do licha, jest ten Pętliczek? - zastanawiał się Roland, sięgając po telefon celem skontaktowania z redakcją "Opowieści niesamowitych"...

* * *
Kiedyś będę Wielkim Pisarzem - powtarzał sobie dzień w dzień Antoni Pętliczek. Wymawiał to zdanie jak modlitwę, na tyle często, by nigdy nie zapomnieć, jaka to świetlana przyszłość go czeka.
Sam nie był do końca pewien, kiedy po raz pierwszy postanowił zostać pisarzem. Pamiętał, że pragnął tego na studiach, kiedy to - zupełnie ignorowany przez rówieśników i profesorów - pisywał ponure nowele i powieści, których bohaterowie zawsze ginęli w tragicznych okolicznościach. Wiedział, że marzył o tym w szkole średniej, gdy przeżywając nieodwzajemnioną miłość do podstarzałej katechetki, tworzył smutne wiersze i opowiadania o samotności i odrzuceniu. Chciał tego już jako dziecko - przecież mając osiem lat napisał patykiem na piasku jeden ze swoich pierwszych aforyzmów - "Przyszła do nas Pani Wiosna, ale nadal jest do dupy."
Od zawsze wiedział, kim będzie w przyszłości.
Ale niezależnie od tego, w jakim wieku był Antoni, przyszłość ta zawsze wydawała się bardzo odległa i nierealna.
- Ta głupia nauczycielka w ogóle mnie nie zrozumiała! - mówił, gdy dostawał słabą ocenę ze szkolnego wypracowania (a trzeba Wam wiedzieć, że bardzo rzadko udawało mu się osiągać pułap trójki, nawet z minusem).
- Te skurwiele nie mają pojęcia, czym jest prawdziwy talent! - krzyczał sam do siebie za każdym razem, gdy pismo literackie odrzucało jego tekst (a nie było, jak dotąd, pisma literackiego, które by jego tekst przyjęło).
- Pieprzeni matkojebcy znów mnie nie docenili! - klął zawsze, kiedy jakieś wydawnictwo wzbraniało się przed wydaniem jego opowiadań, noweli czy powieści. Już od lat otrzymywał te same lakoniczne odpowiedzi - "Nie jesteśmy zainteresowani" i tym podobne.
Jeszcze nigdy niczego nie opublikował.
Gówno! I tak będę Wielkim Pisarzem! - powtarzał w myślach przez cały czas. A powtarzał to z takim uporem i przez tak długi okres, iż w końcu uwierzył, że nie tylko będzie Wielkim Pisarzem, lecz już nim jest. Do swojego "tytułu" dodał tylko jeden nic nieznaczący przymiotnik, który nie dość, że nie umniejszał wartości jego osoby, to nawet nadawał jej pewnego dostojeństwa.
Teraz był Wielkim Niedocenionym Pisarzem.
I ani na chwilę nie przestawał tworzyć, wciąż czekając na moment, gdy ktoś go wreszcie dostrzeże i ogłosi nową gwiazdą literatury.
Czekał i czekał...

* * *
>Biiiiiiiiiiip-biiiiiiiiiiip!<...>Biiiiiiiiiiip-biiiiiiiiiiip!<...>Biiiiiiiiiiip-biiiiiiiiiiip!<
>Cyk<
- Redakcja "Opowieści niesamowitych", słucham?
- Dzień dobry. Mówi Roland Graf z drukarni "Libris". Dzwonię do was w sprawie najnowszego numeru...
Cisza.
-... Chodzi o to, że jest on w całości poświęcony twórczości niejakiego Antoniego Pętliczka...
- I co w związku z tym?!
-... Eeeeee, zastanawiałem się, czy to normalne, by nieznanemu autorowi poświęcać całą gazetę.
Znów chwila ciszy.
- Panie Graf, Antoni Pętliczek to prawdopodobnie największy geniusz literacki w dziejach tej planety. Jeżeli będziemy mieli na to ochotę, to poświęcimy mu nawet sto numerów naszego pisma. Czy to do pana dotarło?!
- Tak. Oczywiście. Przepraszam, że niepokoiłem waszą redakcję, to się już więcej nie powtórzy... Do widzenia!
Roland Graf odłożył słuchawkę na widełki i nie tracąc czasu na zbędne wątpliwości rozpoczął drukowanie najnowszego wydania "Opowieści niesamowitych". Jednocześnie, tak jak każdego dnia, zaczął się zastanawiać, jak też potoczyłoby się jego życie, gdyby Eulalia Witkowska wykazała nieco więcej zdrowego rozsądku i nie odrzuciła jego oświadczyn...

* * *
Tydzień wcześniej:
>Biiiiiiiiiiip-biiiiiiiiiiip!<...>Biiiiiiiiiiip-biiiiiiiiiiip!<...>Biiiiiiiiiiip-biiiiiiiiiiip!<
>Cyk<
- Redakcja "Opowieści niesamowitych", słucham?
- Dzień dobry. Nazywam się Antoni Pętliczek. I jestem pisarzem. Wielkim Pisarzem - rzekł Antoni, nerwowo owijając kabel telefoniczny wokół nadgarstka. Po drugiej stronie linii dał się słyszeć przytłumiony chichot.
- O co chodzi, panie Pętliczek?
- Hmmmmmmmm... W ciągu ostatniego roku wysłałem do waszej redakcji około dwustu opowiadań. Chcę się dowiedzieć, czemu nie odpowiedzieliście na żaden z moich listów i dlaczego jeszcze nie opublikowaliście żadnego z wysłanych przeze mnie tekstów.
- Jakby to panu powiedzieć...
- Czy opowiadania nie wydają się wam wystarczająco dobre? W tym miesiącu napisałem już dwadzieścia trzy nowe, mogę je wysłać.
- Panie Pętliczek, my...
- Mam też kilkaset miniatur i mniej więcej trzy tysiące wierszy. Wszystkie są na bardzo wysokim poziomie, zapewniam.
- Proszę pana...
- A może chcecie powieść? Publikujecie wyłącznie fantastykę, prawda? Napisałem ponad sto pięćdziesiąt powieści, które należą do tego gatunku. Jest trochę grozy, science-fiction, fantasy... wszystko, czego dusza zapragnie.
- Ale my nie...
- "Przestąpnął przed niebosiężnymi murami jakowychś wież, które lśniąc niczym rycerskie zbroje, zbroje mężów broniących ziem naszych, wychynąwszy się z gleby niczym dżdżownic głowy, pastwiły się swym blaskiem nad jego ponuro spuszczonym łebem, który obciążały myśli wszelakie, jakoby chciał przelecieć księżniczkę, wewnątrz owych wież więzioną, lecz do dupy były te ichnie zamiary dotyczące seksu brutalnego, acz niczym trąba powietrzna porywistego..." - to fragment mojej nowej powieści. Mam ją do was wysłać? Preferujecie maszynopisy czy teksty w formie plików przesyłanych pocztą elektroniczną?
- Panie Pętliczek! Proszę już więcej do nas nie pisać ani nie dzwonić!
>Cyk< - ktoś odłożył słuchawkę i zapanowała głucha cisza.
Antoni siedział w fotelu. Szlochał. I nerwowo owijał kabel telefoniczny wokół swojego gardła...

* * *
Minęło kilka dni, nim Antoni doszedł do siebie. Brutalna odmowa ze strony redakcji "Opowieści niesamowitych" była dla niego równie bolesna i niespodziewana, jak wszystkie wcześniejsze odmowy ze strony dziesiątek redakcji i wydawnictw. Myśli samobójcze zaczęły go nachodzić już nie tylko w nocy, ale również za dnia, ciągle brzęczały pod czaszką niczym upierdliwe owady. Od niepamiętnych czasów chciał ze sobą skończyć, ale miał jedno marzenie, które utrzymywało go przy życiu i które pozwalało mu ciągnąć tę beznadziejną egzystencję. Było to marzenie zostania Wielkim Pisarzem.
Tyle lat minęło, a moja sytuacja nic a nic się nie zmieniła - myślał. - Kiedy wreszcie mi się poszczęści? No, kiedy?!
Nieraz dochodził do wniosku, że cały świat uknuł przeciwko niemu spisek, że ludzie chcą go zniszczyć, doprowadzić do ruiny. Nigdy nic mu się nie udawało, zawsze był wyśmiewany i poniżany, lecz zdolność pisania, zdolność tworzenia na papierze prawdziwych arcydzieł, pozwalała mu przetrwać mimo wszystkich przeciwności.
- Czy przyjdzie mi umrzeć w samotności i zapomnieniu, tak jak innym wielkim niedocenionym? - zastanawiał się na głos całymi nocami, gdy bezsenność była jedyną towarzyszką jego niedoli.
Nie chciał powtarzać losu wielkich niedocenionych. Był w stanie zrobić wszystko, byle tylko "wypłynąć"... Dosłownie wszystko.
Pojadę do redakcji "Opowieści niesamowitych" - pomyślał w końcu. - Wydrukuję kilkanaście najlepszych opowiadań i je im zaprezentuję. Zobaczą na własne oczy, jak Wielkim Pisarzem jestem. Zobaczą i mnie wreszcie opublikują! I od tego momentu wszystko będzie już zawsze szło po mojej myśli!

* * *
>Drrrrriiiiiiiiiiiiiiiiiin-drrrrrrriiiiiiiiiin!< - w redakcji "Opowieści niesamowitych" rozdzwonił się telefon. W pobliżu była tylko jedna osoba i to właśnie ona podniosła słuchawkę.
- Redakcja "Opowieści niesamowitych", słucham?
- Dzień dobry - odezwał się z niewyraźny, zachrypnięty głos - Mówi Roland Graf z drukarni "Libris". Dzwonię do was w sprawie najnowszego numeru...
W redakcji było cicho, przeraźliwie cicho. Prócz szumów i trzasków linii telefonicznej nie było słychać absolutnie niczego.
- ...Chodzi o to, że jest on w całości poświęcony twórczości niejakiego Antoniego Pętliczka...
- I co w związku z tym?!
- ...Eeeeee, zastanawiałem się, czy to normalne, by nieznanemu autorowi poświęcać całą gazetę.
Antoni przez chwilę zastanawiał się, jak odpowiedzieć. Nieznanemu autorowi? Co też jego rozmówca miał na myśli?! Antoni Pętliczek jest Wielkim Pisarzem. Rozgłos i sława przyjdą same, gdy tylko ludzie przeczytają któreś z jego arcydzieł.
- Panie Graf, Antoni Pętliczek to prawdopodobnie największy geniusz literacki w dziejach tej planety. Jeżeli będziemy mieli na to ochotę, to poświęcimy mu nawet sto numerów naszego pisma. Czy to do pana dotarło?!
- Tak. Oczywiście. Przepraszam, że niepokoiłem waszą redakcję, to się już więcej nie powtórzy... Do widzenia!
>Cyk<
Kolejny problem z głowy - pomyślał Antoni Pętliczek, odkładając słuchawkę. Przełknął ślinę i popatrzył w okno. Był piękny, słoneczny dzień. Drzewa kołysały się pod wpływem letniego wietrzyku, uśmiechnięci ludzie spacerowali po mieście, gdzieś w oddali toczył się niebieski tramwaj z numerem siedem. Szczęśliwa siódemka. Idealne warunki na debiut literacki...
Muszę tylko pozbyć się tych cholernych plam... - pomyślał Antoni, spoglądając na swoje zabarwione na malinowo ubranie, umazane czerwienią dłonie i szkarłatne kałuże na redakcyjnej podłodze - ...a wtedy już wszystko będzie w porządku.
koniec
1 grudnia 2003

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.