Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 lipca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna Łagan
‹Niszczyciel›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna Łagan
TytułNiszczyciel
OpisAutorka pisze o sobie:
Urodzona w Krakowie, w roku 1983. Po długich i burzliwych poszukiwaniach zrozumiałam, że w życiu mam trzy pasje: literaturę, religioznawstwo i gry fabularne. To opowiadanie właściwie pierwszy mój opublikowany tekst, chyba, że liczyć te rozrzucone po portalach, forach i blogach.
Gatunekfantasy

Niszczyciel

« 1 9 10 11

Anna Łagan

Niszczyciel

Szła przygarbiona, jakby jej serce obciążał wielki kamień. Gdyby mogła płakać, płakałaby, lecz przez ostatnie dwadzieścia lat nauczyła się powstrzymywać łzy. Miała moc i obowiązki. Lojalność, której nie mogła zignorować, wierność prawdzie i wierność Turanowi. I coś jeszcze, czego nie mogła odrzucić, skoro zdążyła to już przyjąć.
Wydawało się to takie proste: Katriah na tronie, jej bracia, łajdak Callian i fanatyk Elsser, na zawsze odsunięci od władzy, stojący w cieniu siostry. A za plecami królowej nadworny mag, najniebezpieczniejsza osoba w Turanie, posiadająca wiedzę tak wielką, że połączone moce wszystkich mistrzów z Kolegium nie znaczyły przy niej nic. A jednak… Pozostawienie Turanu Elsserowi i kapłanom było złem, czym jednak była druga możliwość?
Zamknęła oczy. Jej powóz zmierzał w kierunku rezydencji. W kierunku człowieka, który stał się tak ważną częścią jej życia, że Dinah nie umiała już wyobrazić sobie siebie samej bez niego lub chociaż jego cienia.
Wychyliła się z powozu, zawołała woźnicę i nakazała mu zmienić cel podróży.
Pół godziny później po raz drugi w życiu przekraczała próg domu publicznego. Madame była zaskoczona jej przybyciem jeszcze bardziej niż poprzednio.
— Szukam Alisy — oznajmiła czarodziejka.
Musiała czekać, a każda spędzona na czekaniu minuta ciągnęła się jak wiek. W końcu dziewczyna przyszła. Stanęła jak wryta, widząc poszarzałą twarz Dinah mer Kanede, zmęczoną i zapadniętą jak nigdy dotąd.
— Potrzebuję pomocy — rzekła kobieta. Błagała o pomoc prostytutkę, która uprzykrzała jej życie przez wiele tygodni, a zamierzała zwrócić się do kogoś jeszcze gorszego. Nie dbała o to, nie dbała już o prawie nic. — Muszę spotkać się z księciem Callianem.
• • •
Sala Zgromadzenia była pełna. Przybyli wszyscy: król, jego dzieci, doradcy i ministrowie, kapłani, magowie, bogaci kupcy, posiadacze ziemscy, posłowie z innych krajów. Nie co dzień nadworny mag oznajmiała, że ma do zakomunikowania coś ważnego, co może odmienić sytuację, odwrócić ją o sto osiemdziesiąt stopni.
Co więcej, od dwóch dni nadworny mag była niedostępna. Nikt nie wiedział, gdzie przebywa, nawet jej asystent nie miał o tym zielonego pojęcia. Plotkowano, że wraz z Dinah mer Kanede zniknęło coś jeszcze — coś lub ktoś. To dlatego mistrz Karien był taki blady, mówiono. Dinah mer Kanede ma plan, Dinah mer Kanede zrobi coś, co dorówna zniszczeniu Starego Turanu przez jego ostatniego cesarza.
Szeptano też, że Vergius Trzeci nie przespał ostatniej nocy, naradzając się z córką, drugim synem, arcykapłanem, mistrzem Kairenem oraz archeologiem z Uniwersytetu. Teraz cała piątka siedziała razem przy królu, jakby zjednoczyli się w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa.
Przynajmniej tyle udało się Dinah osiągnąć. Wiedziała, że gdy będzie już po wszystkim, znów zacznie się walka o władzę. Nie była w stanie temu zapobiec, nie w sposób etyczny. Wierzyła jednak, że robi to, co najlepsze dla niej samej i dla Turanu. Mimo że bolało, i miało boleć aż do końca życia.
Wysiadła z powozu i pomogła wysiąść swojemu towarzyszowi. Eamon szedł z trudem, słaniał się na nogach. Musiała mu pomagać i ciepły dotyk jego ciała sprawiał jej ból. Przez głowę przemykały myśli o wszystkich rzeczach, których nie udało jej się zrobić, o wszystkich snach, których nie spełniła. Mężczyzna, który przez ostatnie miesiące wypełniał jej życie, szedł wsparty na jej ramieniu, niski i tak kruchy, że miała wrażenie, że zaraz rozsypie się w pył. Miała ochotę zawrócić.
Nabrała powietrza i wkroczyła do wielkiej sali. Przywitała ją cisza i spojrzenia zebranych. Wzrokiem wyszukała właściwe miejsce i osobę. Wszystko było dokładnie tak, jak zaplanowała.
— Szlachetni panowie — przemówiła. Jej głos był donośny jak nigdy dotąd. Oto jej pięć minut, chwila chwały, taką zapamięta ją historia. — Szlachetne panie. Mam jedno jedyne pragnienie — dobro mego ludu. I nie widzę go w waszych kłótniach o władzę. Za dnia bezowocnie obradujecie, w nocy zaś oddajecie się pijaństwu i rozpuście, trwoniąc pieniądze należne ludowi. Nie tego pragnęli królowie Turanu. Nie, nie mogę dłużej patrzeć na wasze kłótnie. Apeluję do rozsądku i sumień — opanujcie się. Opanujcie się, bo istnieją siły, które mogą zniszczyć was jednym ruchem ręki. Pragnęliście wiedzieć, co odnalazł profesor Derek Akraz w pałacu? Oto, co znalazł. Człowieka, który na żądanie cesarza zniszczył Stary Turan. I wiedzcie, że ta historia, choć tak odległa w czasie, może dosięgnąć także was. Tu i teraz.
Teraz, pomyślała. Właśnie teraz.
Dobrze widziała uzbrojonego mężczyznę, stojącego za plecami jednego z przedstawicieli, aż nazbyt dobrze. Widziała, jak wyciąga broń, jak mierzy i naciska spust.
Łatwo jest strzelić do kogoś, kto zniszczył całe miasto i zamordował setki ludzi. Do kogoś, kto stanowi zagrożenie dla królestwa. Bogowie uśmiechają się do tych, którzy pragną wymierzyć sprawiedliwość. Tak będą mówić o tej chwili przyszłe pokolenia, lecz w tym momencie to nie bogowie pomogli, zrobiła to magia. Magia poniosła ołowianą kulę prosto do celu.
Dinah pamiętała chwilę, gdy pierwszy raz ujrzała mężczyznę, którego nazwała Eamonem. Leżał wtedy na schodach, w bezruchu, jak umarły. Teraz też leżał u jej stóp — w kałuży krwi. Tamirad Erion, nadworny mag ostatniego cesarza Turanu, jedyny człowiek, który przetrwał zagładę.
• • •
— Nie przypomniał sobie, Kairen, aż do ostatniej chwili nie pamiętał niczego. — Dinah ukryła twarz w dłoniach. — Miał sieczkę zamiast mózgu. Pragnęłam go, ale nigdy go nie miałam. Chciałam, by pomógł mi osadzić Katriah na tronie, i zawiodłam. Zawiodłam moje państwo, siebie, wszystkich.
Stos pogrzebowy płonął w mroku nocy.
Tasires nie dostał ciała do sekcji. Nikt nie widział zmarłego, zwłoki od razu zabrano ze Zgromadzenia. Na polecenie nadwornego maga. Uszanowano wolę Dinah mer Kanede, choć kobieta skompromitowała się, straciła stanowisko i szacunek. Król jednak pamiętał o wszystkich jej radach i o łączącej ich przyjaźni. Rozumiał ją, przynajmniej on jeden rozumiał, czemu postąpiła tak, jak postąpiła. Wiedziała, że gdyby nie polityka, zatrzymałby ją u swego boku.
— Każdy popełnia błędy, Dinah.
— Błędy niektórych mają większą cenę, niż błędy innych. Elsser, arcykapłan, Nawar Derel, oni wszyscy wygrali, a ja nie mam już nic. To koniec.
— Król chce Riseniusa jako twojego następcę.
— Tak? — Przywołała na twarz wysilony uśmiech. — Przynajmniej tyle…
— Dinah… — Kairen otoczył ją ramieniem. — Strasznie mi przykro z powodu tego wszystkiego…
Wyrwała się.
— Nie. Nie jest ci przykro. Nie próbuj mnie oszukać. Dobrze wiem. Cieszysz się z takiego obrotu spraw. I wiesz co? Wcale ci się nie dziwię. Nigdy nie powinnam była zostać nadwornym magiem. Prędzej czy później to wszystko musiało się źle skończyć… Z dwojga złego, może lepiej, że tak….
— Elsser rozważał…
— Potem i tak wstąpiłby na tron, w tych czy w innych okolicznościach — prychnęła. — Nie, Kairen. To koniec. Odchodzę. Turan odetchnie beze mnie.
I ktoś przeczyta te wszystkie tomy. To oczywiste. Powinna je spalić, tak samo jak ciało i zapiski, które cisnęła w płomienie. By zatrzeć ślady. By inni pamiętali ją także jako tę, która potrafiła przyznać się do błędu. Historia zapamięta dramatyczny gest, pożeraną przez ogień księgę, a nie setki innych, które pozostały.
Czasem zniszczenie czegoś, na czym ci zależy, jest po prostu niemożliwe.
Ona przecież nie potrafiła.
Szła wolno, za plecami mając strzelające ku górze płomienie. Może powinna płakać, ale nie miała powodu. To wszystko było tylko przedstawieniem, złożoną mistyfikacją.
Na drodze czekał powóz, przy nim stał młody mężczyzna w niedbale zapiętym ubraniu. Uśmiechał się szeroko.
— Mistrzyni Dinah, pani mer Kanede, jest pani zaprawdę fascynującą istotą.
— Dziękuję za uznanie, książę — odparła, skinąwszy głową.
— Nie musi pani. Rozrywka, której mi pani dostarczyła… Proszę mi wierzyć, nawet jeśli w grę nie wchodziłby zakład, gotów byłbym pani pomóc… Och, gdyby widziała pani minę tego człowieka, kiedy powiedziałem mu, co pani zamierza… I miny mojego ojca, rodzeństwa…
— Tak, książę — zgodziła się.
— Dobrze, dobrze, dam już pani spokój — uśmiechnął się Callian. — Jak już mówiłem, Dinah, jesteś niesamowitą kobietą. — Przesunął dłonią po jej policzku, pochylił się i dotknął wargami jej ust. — Cóż, uregulowaliśmy nasze rachunki, czyż nie? Życzę wam zatem szczęścia.
Chłodno kiwnęła głową. Książę odszedł powoli, nie przestając się uśmiechać. To w jego stylu, tak zakpić ze wszystkich. Dla niego była to doskonała zabawa, dla niej — trudny wybór właściwych konsekwencji.
Czy żałowała? Straciła wiele, ale mogła stracić wszystko.
Służący otwarł drzwiczki powozu. Kobieta, która jeszcze kilka dni temu była nadwornym magiem, wsiadła i po raz ostatni spojrzała na płonący stos. Potem odwróciła wzrok w drugą stronę, w kierunku mężczyzny, który miał towarzyszyć jej w podróży.
— Jestem — rzekła. — Możemy ruszać.
koniec
« 1 9 10 11
30 października 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.