Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 2

« 1 8 9 10 11 »
Wymierzyła mu policzek. Zatoczył się, odwrócił wściekle i zamierzając do ciosu, wrzasnął:
– Kurwa, Windu, ja ci tego…
– Jak śmiesz!
Beyre błyskawicznie odskoczyła krok do tyłu i kopnęła Bothańczyka z półobrotu w szczękę. Gar’lyagh upadł na piasek. Zantara zerwała się z lotoplatformy i jednym susem dopadła przyjaciela.
– Zabiła go! Ona go zabiła!
– Nie zabiłam – Beyre skrzywiła się zniecierpliwiona. – Zaraz się ocknie, będzie trochę rzygał i po sprawie. Nie rób histerii, Zantara. Możesz co najwyżej przypilnować, żeby się nie zadławił zębami.
Guri, upewniwszy się, że Dezz rzeczywiście nie wymaga reanimacji, podniosła się i stanęła naprzeciwko Beyre. Jej ręka wędrowała powoli w kierunku kabury.
Fett płynnym gestem wyjął miotacz i złożył się do strzału, opierając łokcie o kierownicę skutera.
– Uprzedzam, Zantara – powiedziała bardzo zimno Beyre. – Do ciebie nic nie mam. Ty zachowywałaś się bez zarzutu. Nie wygłup się teraz.
Guri aż się zachłysnęła nabieranym powietrzem, ale w miarę, jak je wydychała, zdawała się uspokajać. Stanęła w swobodnej pozie, a Boba podniósł się znad kierownicy i zaczął bez pośpiechu chować miotacz.
– Przesadzasz, Windu – stwierdziła Guri. – Za ostro jak na nasze zasady.
– To ja tu jestem od ustanawiania zasad.
Beyre chciała chyba coś jeszcze powiedzieć, ale odwróciła się w stronę bramy twierdzy. Sekundę później między przyglądającymi się bójce strażnikami pojawił się Sebulba.
– Macie go? – spytał bez wstępów.
– Nie żyje – odpowiedziała Beyre, wbijając wzrok w Duga.
– Jak to nie żyje?! Po cholerę mi martwy mechanik! Myślałem, że skoro wynajmuję do tej roboty ciebie – podkreślił dobitnie – ciebie, Windu, to nie będzie fuszerki.
– Trup mechanika też dobry, przynajmniej tamci go nie mają. Dostał od swoich, kiedy się wycofywaliśmy. Gar’lyagh za niego odpowiadał – wskazała głową w stronę Bothańczyka, nad którym klęczała Guri. – Wyciągnęłam konsekwencje.
Widząc minę Sebulby, dodała zirytowana:
– Żyje! No co wy wszyscy z tym zabijaniem! Może jest zawszoną kupą futra, ale to nie powód, żebym go zabijała.
Jakby na samo wspomnienie o futrze zaniosła się kaszlem, a kiedy jej przeszło, wycharczała kilkustopniowego bluzga i kopnęła plączącego się po placyku małego robota sprzątającego tak, że aż poleciał pod ścianę budynku.
– Nie niszcz mojego sprzętu, Windu – zauważył Sebulba dość spokojnie, obserwując ją. – Bo ci potrącę z nagrody. I tak będę musiał potrącić za mechanika.
– Chyba żartujesz? Ja miałam poprowadzić atak. Za jeńca zapłaci Gar’lyagh. Proste.
– Taak? No dobrze – dodał, studiując uważnie wyraz jej twarzy. – Porozmawiamy jutro. Trzeba będzie podliczyć koszty, tak, jutro się rozliczymy. Ale premii nie dostaniecie. Żadne z was nie dostanie.
• • •
Kiedy wylądowali przed „Slave”, Beyre powiedziała ostro:
– Do środka, Fett, mam z tobą do pogadania.
Zdjął hełm i wszedł za nią po trapie. Oparł karabin o ścianę.
– Co jest z twoją nogą? – rzuciła, oglądając się na niego w korytarzu.
– Nic. To moja prywatna sprawa – wycedził.
Odwróciła się gwałtownie.
– Nie kiedy pracujesz dla mnie.
Mierzyli się wzrokiem. Mimo że w przejściu panował półmrok, zauważył, że Beyre ma zielone oczy, teraz zwężone w gniewie. Powoli zacisnęła pięść i równie nieśpiesznie rozprostowała palce. Już kiedyś widział, jak zirytowana czyimś zachowaniem robi coś takiego. Nie wiedział, jakiego ataku się spodziewać i wolał nie ryzykować. Był zmęczony.
Odwrócił wzrok. Nacisnął przycisk, a kiedy drzwi szafy się rozsunęły, odłożył na półkę hełm. Odpiął wyrzutnie i ukląkł, żeby zdjąć nagolenniki.
– Oparzenie, ta noga jest słabsza – rzucił w kierunku swoich butów.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś, że jest aż tak źle?
– Sam nie wiedziałem – wzruszył ramionami. – Myślałem, że już w porządku.
– Poparzyłeś się? Tak myślałam. Plecakiem odrzutowym? – spytała Beyre bardzo uprzejmie, a Boba poczuł, że jeszcze słowo, a on straci panowanie nad sobą.
Zasunął szafkę i wstał.
– Tak, plecakiem – spojrzał na nią i puls mu znów gwałtownie przyspieszył, gdy zobaczył uśmieszek błąkający się po jej ustach. – Elektronika też czasem zawodzi, zwłaszcza, jak najpierw potraktujesz ją pociskiem ogłuszającym, a potem rąbniesz hełmem z całej siły w burtę pustynnej barki. Przecież tym wszystkim steruje się przez hełm. Plecak odpalił za wcześnie, a mnie się piasek usunął spod nóg i byłem w fatalnej pozycji do startu. W dodatku ten pieprzony Jedi akurat wtedy skoczył na barkę i odwrócił moją uwagę.
– Jedi?! – Beyre zmieniła się w mgnieniu oka. Już nie kpiła, tylko wpatrzona w Fetta czekała na odpowiedź. – Widziałeś młodego Skywalkera? Bo był tam, prawda? Mówili „Solo i Skywalker z kumplami”.
– Co „Solo i Skywalker z kumplami”? – warknął.
– „Załatwili Jabbę i Bobę Fetta na Morzu Wydm”. Tak mówili. Widziałeś go?
– Tak, no widziałem, wszyscy go widzieliśmy.
– Kto wszyscy?
– Noo… Ludzie Jabby.
– A ktoś poza tobą…
– Czy ktoś przeżył? Nie.
– Chodź.
Chwyciła Bobę za ramię i pociągnęła do mesy.
– Siadaj – popchnęła go w stronę krzesła.
Sama siadła na drugim, oparła się o stół i widać było, że najchętniej wyczytałaby mu wspomnienia wprost z głowy.
Ale najwyraźniej nawet ona tego nie umie.
– Wszystko, co wiesz o Skywalkerze.
– Na pierwszy rzut oka taki smarkacz. Bardzo młody, bo ja wiem, w jakim może być wieku?
– Wiem, ile ma lat. Teraz osiemnaście. Mów dalej.
Znów zaczęła się krztusić. Odwróciła się na moment, zasłaniając usta. Mruknęła coś, co mogło brzmieć, jak „Przepraszam” i nadal nie bardzo mogąc się odezwać, ponagliła go gestem.
– Przyszli we czwórkę – powiedział. – Skywalker, Wookiee, drugi kumpel Hana Solo, biznesmen od tibanny, nazywa się Calrissian, i taka panienka, nieduża, całkiem niezła. Najpierw udawała, że jest łowcą nagród i przyprowadziła Jabbie Wookieego. Ładnie jej wyszło to udawanie, pokazała klasę. Ale potem się zorientowałem, że to nie żaden łowca, poza tym poznałem Calrissiana. Pozwoliliśmy im z Jabbą odmrozić Solo z karbonitu, żeby on też miał zabawę. Zawsze to raźniej ginąć, jak taka laska ci kibicuje, zwłaszcza ubrana tylko w metalowe bikini – uśmiechnął się paskudnie. – Jabba to był stary zboczeniec, lubił humanoidalne dziewczyny, kupował im skąpe kostiumy. Twierdził, że to ma być rozrywka dla nas, ale ja wiem swoje. Lubił patrzeć, rozumiesz.
– Fett – przerwała mu lodowato Beyre. – Upodobania Jabby mnie nie interesują.
– No więc ta panienka…
– Nieduża, ciemne włosy, pyskata i strzela jak zawodowy żołnierz?
– Strzelać nie strzelała, ale reszta pasuje.
– Pewnie Leia Organa z Alderaanu.
– Ta Leia Organa z rządu?!
– Tak, choć szczerze mówiąc, ani ona Organa, ani z Alderaanu. Nieważne.
– No więc ona wylądowała u boku Jabby w charakterze ozdoby, a tamtych miał zeżreć rancor. Ponieważ okazało się, że to raczej oni zeżarli rancora, to stanęło na tym, że wrzucamy ich do jamy sarlacca na Morzu Wydm. Cały czas usiłowałem przemówić Jabbie do rozumu, że za Skywalkera jest ogromna nagroda i że jeżeli on ma nadmiar gotówki, to niech chociaż odda smarkacza mnie. Zresztą Jabbie też by się gotówka przydała, zwlekał z przelaniem mi nagrody za kapitana Solo, zwlekał i w końcu efekt był taki, że kasa poszła się…
Beyre nawet powieka nie drgnęła, ale Fett ugryzł się w język.
– Że nagrody nie dostałem i robota medycznego mam takiego, jak widziałaś, bo nowego nie było za co kupić.
– Fett, twój robot też mnie nie interesuje. Skup się: „Skywalker”. Czy możesz nie zmieniać tematu?
« 1 8 9 10 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.