Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 21 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 4

« 1 12 13 14 15 16 17 »
Falleen nie poświęcał tej myśli emocji, poświęcał jej uwagę intelektualną. Wiedział, jak stacja jest skonstruowana, jakie obowiązują na obiektach tego typu zasady bezpieczeństwa, kto odpowiada za ich przestrzeganie. I na wszelki wypadek starał się pilnować nie tylko swojej własnej działki.
– Sektor odcięty.
Korytarze poprzedzielane były hermetycznymi grodziami znacznie gęściej, niż miałoby to miejsce na zwykłej stacji. Zamknięty odcinek stawał się zgrabną i bardzo wygodną klateczką.
– Szefie, oni… O jasna cholera!
Sylwetki na dwuwymiarowym monitorze odwróciły się błyskawicznie w stronę kamery, a potem zgasło wszystko – i ekran, i hologram.
– Spokojnie, bez zbędnej ekscytacji. Poziom azotu?
– Pięćdziesiąt centymetrów, pięćdziesiąt pięć…
Czysty azot nadawał się świetnie do gaszenia pożarów. Zajmował miejsce wypompowywanego tlenu, ale jako cięższy wlewał się najpierw na dół pomieszczenia.
– Sto siedemdziesiąt…
Sporo wyższy od ludzi Falleen pomyślał, że utonięcie w powietrzu to paskudny sposób na śmierć.
Ja jestem tylko programistą. Programistą napędów nadprzestrzennych, lordzie Xist.
Ale w tym momencie zabrzmiał ostrzegawczy brzęczyk, a na planie monitorowanych pomieszczeń zaczął natarczywie migać czerwony symbol.
– Sektor stracił hermetyczność! Moment, to jest… – Kalamarianin zawahał się, nie do końca orientując się w rozkładzie korytarzy.
– Sufit – powiedział Rekken czując, że po plecach przechodzi mu dreszcz zimny jak sama śmierć. – Wychodzą górą.
Działania raz uruchomionego systemu nawet nie trzeba było modyfikować, następny sektor został odcięty automatycznie. I prawie równocześnie z zatrzaśnięciem się grodzi, zgasł obraz monitoringu.
– Ale jakim cudem wyleźli?! Szefie, no, przegryźli ten sufit czy jak?
– Fett ma różne gadżety – rzucił młodszy Falleen.
– W zbroi – zgasił go Rekken. – Teraz jest bez zbroi.
Tyle rozumu to jeszcze miałem, żeby wziąć to pod uwagę.
Rekken nie był w najmniejszym stopniu zdziwiony, kiedy ostrzegawczy symbol zabłysnął na planie sektora po raz drugi. Zaskoczyło go tylko, że tym razem Fett i ochraniana przez niego Windu uciekają już nie w górę, ale w boczny korytarz. Najwyraźniej teraz szybciej sobie poradzili.
– Sektor odcięty, azot metr, metr dziesięć…
– Bogowie, oni znów przechodzą!
– Szefie, jak?!
– Nie wiem – Rekken był Falleen, nie pozwolił, żeby głos mu zadrżał. – Może wypalają wzrokiem dziurę w pancerzu. Nie nasza sprawa, ważne tylko, że trzeba ich załatwić inaczej.
Bo oni idą tutaj, do nas. Rekken znał Bobę Fetta naprawdę nie od dziś.
Odbezpieczył miotacz i ruszył do drzwi.
– Nie róbcie nic bez rozkazu. Przygotować broń i za mną.
Kiedy szli awaryjnymi schodami, Rekken myślał gorączkowo, usiłując znaleźć jakieś inne, choćby odrobinę mniej straceńcze rozwiązanie. Ale nic nie przyszło mu do głowy.
– Zostajemy tutaj – syknął ostro, kiedy minęli śluzy kapsuł ratunkowych i znaleźli się na poziomie wskazywanym przez system. – W jakikolwiek sposób przejdą przez te grodzie, odwróci im to na chwilę uwagę. Będziemy mieli ułamek sekundy, zanim Fett uniesie miotacz do strzału. Ty za tamten wspornik, ty ze mną tutaj. Uklęknij. Przede wszystkim zdejmujemy łowcę. Na mój rozkaz, pamiętajcie.
Zamarli w oczekiwaniu.
Czas płynął. Rekken czuł, jak drętwieją mu palce kurczowo zaciśnięte na miotaczu. Dawno nie walczył, zapomniał, jak to jest. Oparł się barkiem o wspornik, nie odrywając oczu od grodzi. Nieruchomych, niezmiennych, jakby nic się nie działo.
Zmęczony wzrok chyba zaczynał go zawodzić, bo nagle wydało mu się, że metal zmienia barwę, staje się coraz bardziej… czerwony!
– Szlag! Idą!
Pośrodku grodzi rozjarzył się purpurowym blaskiem rozgrzany okrąg. Chwilę później znajdujący się wewnątrz niego fragment drzwi zachwiał się i z łoskotem upadł na podłogę.
– Ognia!
Ale w powstałym otworze nie pojawił się Boba Fett. Stanęła w nim Windu.
Zasłaniając się czerwonym jak krew mieczem świetlnym.
– Jedi! Szefie, pieprzona Jedi!
Wykrzykiwane przez młodych przekleństwa zagłuszył wizg laserowych wystrzałów, które Windu z łatwością odbiła z powrotem w ich kierunku. Rykoszety rąbnęły w ścianę tuż przy twarzy Falleen, zostawiając zwęglone wyrwy w poszyciu. Zaśmierdziało spalenizną. Kalamarianin zawył i upadł, wypuszczając z ręki miotacz.
Rekken stłumił odruch, żeby skoczyć do niego przez szerokość korytarza. Przyczaił się za wspornikiem, żeby lepiej wycelować, i wtedy jego wzrok padł na czujnik ciśnienia tibanny płynącej rurami wokół całej stacji.
Ciśnienie zaczynało spadać.
– Wyciek! Wstrzymać ogień! Wstrzymać ogień! – wrzasnął.
• • •
– Tibanna! – zawołała Beyre.
Fett nic nie czuł, ale widocznie ona miała lepszy węch. Łowca opuścił miotacz i zaczął cofać się w głąb korytarza. Przez wycięty w grodziach otwór wpływało tam zwyczajne, nadające się do oddychania powietrze.
Nagle zza rogu błysnęła ognista smuga, trafiając w ścianę tuż przed nimi. Fett usłyszał ostrzegawczy krzyk Beyre, ale sam dobrze wiedział, co stanie się za chwilę.
Rzadko pracował jako czyjś osobisty ochroniarz, ale pewne nawyki mu zostały. Popchnął Beyre w boczne przejście, w tej samej chwili rozległ się huk i Boba poczuł na plecach podmuch eksplozji. Przewrócił dziewczynę, osłaniając ją przed falą uderzeniową i równocześnie starając się uchronić przed bolesnym upadkiem. Wylądowali na podłodze. Na moment zgasły wszystkie światła, po chwili włączyło się oświetlenie awaryjne, a gdzieś daleko zawyła syrena.
Byle tylko wybuch nie uszkodził zewnętrznych powłok stacji, pomyślał łowca, ale natychmiast uświadomił sobie, że jeżeli im nic się nie stało, to ilość ulatniającej się tibanny musiała być symboliczna. Widocznie automaty w porę odcięły dopływ.
Spojrzał na twarz Beyre i zamarł. Jej lekko skośne oczy były zwężone ze złości.
– Złaź ze mnie – warknęła.
Nie, żeby oczekiwał wylewnych podziękowań…
– Ale dlaczego? – wycedził. – Myślałem, że tak właśnie najbardziej lubisz.
Kiedy Fett chciał być wredny wobec kobiety, jego skojarzenia szły jednym torem. Skutek lat spędzonych w towarzystwie pań pokroju Zam Wessel, Aurry Sing i Guri Zantary.
Teraz jednak przydał mu się również refleks. Przeturlał się po podłodze, unikając uderzenia.
– Kretyn – syknęła Beyre, podnosząc się.
Uświadomił sobie, że obraziła go już drugi raz w ciągu tych kilku dni. I zapewne uważała, że powinien się do tego zacząć przyzwyczajać.
Patrzył, jak Beyre zagarnia do tyłu przeszkadzające włosy, opiera się o ścianę przy samym narożniku i przymyka na chwilę oczy. Z głównego korytarza dobiegła rozmowa.
– A poza tym potrzebne nam ciało do identyfikacji.
– Pewnie wystarczy kod genetyczny.
– Więc będziesz go osobiście zeskrobywał ze ścian.
Beyre prychnęła bezgłośnie, a potem szepnęła zimnym, ale podejrzanie zmienionym głosem:
– Chcieli nas usmażyć. Kurwa, żywcem usmażyć…
Fettowi wydało się, że jest lekko zielona na twarzy, ale może była to kwestia słabego oświetlenia.
Beyre wstała, włączyła miecz i jak cień, nieludzko szybkim ruchem wyskoczyła zza osłony.
• • •
« 1 12 13 14 15 16 17 »

Komentarze

06 VIII 2012   11:41:36

Świetna powieść z pełnowymiarowymi bohaterami. Czekam niecierpliwie na kolejne części!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.