Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 4

« 1 13 14 15 16 17 »
Rekken szedł o krok za swoim uczniem, pozwolił, żeby narwany chłopak go wyprzedził. Kiedy zobaczył czerwone ostrze, nie zdążył się nawet przestraszyć. Zadziałały odruchy wdrukowane lata temu, podczas wojny. Ramię automatycznie uniosło miotacz, palec nacisnął spust.
A potem był wrzask „młodszego brata” i ból. Trafiony własnym energetycznym pociskiem Rekken zgiął się wpół i zatoczył do tyłu, za wspornik. Kątem oka zobaczył zbliżającą się postać.
Wiedziony czystym instynktem zaczął cofać się w kierunku kapsuł ratunkowych. W ciągu ostatnich miesięcy chodził tym korytarzem dziesiątki razy, dzień po dniu. Nauczył się jego rozkładu na pamięć, częściowo mimochodem, a częściowo dlatego, że po prostu wolał zwracać uwagę na takie rzeczy jak gaśnice czy oznaczenia drogi ewakuacyjnej. Teraz nie musiał się odwracać, żeby wiedzieć, że od najbliższej kapsuły dzielą go dosłownie trzy kroki.
Uszkodzony eksplozją zawór na jednej z wielu rur biegnących pod sufitem puścił nagle i między Rekkenem a postacią w czerni buchnęła z sykiem śmierdząca chemikaliami ciecz pod dużym ciśnieniem. Windu zatrzymała się gwałtownie.
Rekken dotarł do drzwi śluzy. Dźwignia w górę, potem w prawo, dokładnie tak jak na szkoleniu.
Drzwi ustąpiły pod ciężarem opartego o nie Falleen, który ostatkiem sił, potykając się, wszedł do środka, pozwalając by grodzie zamknęły się za nim automatycznie. Osunął się na fotel.
Do uruchomienia kapsuły wystarczyło użyć wyraźnie oznaczonego przycisku zapłonu. Kabina została wystrzelona tak gwałtownie, że gdyby nie antygrawitacyjne zabezpieczenia, siła bezwładności rozsmarowałaby pasażera na tablicy rozdzielczej.
Na szczęście antygrawitacja trzymała go w niewidzialnym, bezpiecznym kokonie. Rekken patrzył przez okrągły iluminator, jak na tle gwieździstego nieba wirujący wokół własnej osi torus stacji kosmicznej oddala się i maleje.
Nie krwawię, dlaczego nie krwawię? – pomyślał bardzo trzeźwo i stracił przytomność.
• • •
Beyre i Fett szli w stronę hangaru. Szybkim krokiem, ale nie biegiem. Nie widzieli powodu, żeby się śpieszyć. Jeżeli ktoś tu powinien uciekać, to na pewno nie oni.
Korytarze były zupełnie puste, nie spotkali nikogo po drodze, co było o tyle dziwne, że po eksplozji sygnał alarmu uruchomił się na dobre i nie milkł nawet na chwilę. Ale stacja była jak wymarła.
– Czyżby Calrissian załapał, że lepiej nie wtykać nosa w nie swoje sprawy? – stwierdził Boba, bardzo zadowolony z siebie.
– Tym lepiej dla ciebie, łowco – Beyre była lodowato zła.
Fett spojrzał na nią bezczelnie, uśmiechając się kącikiem ust.
Spokojnie, maleńka. Nie tak ostro. Przecież oboje wiemy, jaka czasem bywasz uległa i słodka.
Nie, żeby planował się z tymi myślami ujawniać, jeszcze mu życie było miłe.
Zwłaszcza, że teraz, w jaskrawym świetle lamp na lądowisku, widział już wyraźnie, że Beyre jest cały czas blada jak ściana.
Wystartowali bez przeszkód. Podział obowiązków wyszedł im tym razem całkowicie bezszmerowo: Fett przy sterach, Beyre nawigator.
Kiedy przelatywali koło orbitującej w pobliżu stacji cysterny, Boba po prostu nie mógł się powstrzymać.
– Oni zrobili nam małe bum, to my im zrobimy duże bum! – stwierdził. – Przez Calrissiana Jabba mi nie zapłacił, niech go ta sprawa też trochę trzepnie po kieszeni.
Nacisnął spust działka i cysterna zamieniła się w gigantyczną kulę płomieni. Fett roześmiał się z głęboką satysfakcją, a Beyre tylko pokręciła głową z niesmakiem.
– No co? Za dużo z tobą przebywam, robię się nieobliczalny.
Położył rękę na dźwigni hipernapędu.
– Parametry skoku?
– Gotowe – odpowiedziała Beyre.
Lecieli całkowicie na ręcznej, więc nie włączyło się odliczanie.
– Uwaga – pociągnął dźwignię do siebie, czując narastające przyspieszenie.
Gwiazdy za przednią szybą zlały się w jasne smugi i znikły.
• • •
Prowadzono ją długim korytarzem, otoczoną przez absurdalnie wielu żołnierzy z gotową do strzału bronią. Ręce i nogi miała skute tak, że mogła stawiać tylko bardzo małe kroki. Do celi wprowadziły ją dwa potężne droidy-strażnicy. Jeden z nich zbliżył się i wyciągnął rękę w stronę Beyre. W miejsce dłoni wysunęły się nożyczki.
– Teraz zetniemy ci włosy, nie stawiaj oporu – powiedział beznamiętnym głosem. – Robimy to dla twojego własnego komfortu, nie będziesz miała w celi grzebienia
Cofnęła się odruchowo, ale wtedy drugi robot złapał ją za ramiona, na razie lekko. Znieruchomiała. Wiedziała, że w starciu z takim droidem nie ma najmniejszych szans. Wielokrotnie silniejsze od ludzi, niepodatne na Moc, wyposażone w skanery i specjalnie programowane do wykrywania prób przemycenia do celi niebezpiecznych przedmiotów.
Beyre zawsze bardzo starannie wypełniała swoje obowiązki, więc i o maszynach obsługujących imperialne więzienia wiedziała wszystko. A przecież to było jeszcze niedawno imperialne więzienie.
Patrzyła jak kolejne jasne kosmyki spadają na podłogę. Droidowi było to całkowicie obojętne, ale ona czuła się podle z niemytymi od dawna włosami, brudna i złachana po ucieczce, walce i kilkudniowym transporcie.
Zdjęli jej kajdanki.
– Umyj się i przebierz – zabrzmiał znów automatyczny, nienaturalnie akcentowany głos robota.
Znała procedury. Kąpiel, dezynfekcja, ubranie dla więźniów specjalnych, jaskrawożółte, w sztucznym, neonowym odcieniu. Znała procedury, a mimo to ręce zaczęły jej się trząść, kiedy musiała się rozebrać, a droid przypomniał głośno i dobitnie, że bielizny też nie wolno jej mieć własnej.
• • •
Beyre obudziła się cała spocona, czuła, jak tłucze jej się serce. Przez chwilę nie wiedziała, gdzie jest, i to tylko spotęgowało jej panikę.
Ale nie, spokojnie. Leżała na koi w zapasowej kajucie na statku Boby Fetta. Czyli w kajucie zajmowanej kiedyś przez Jango. A może to Boba tu mieszkał, kiedy był mały?
Doskonale wiedziała, że rozważania na temat poprzedniego lokatora kabiny służą jej tylko do tego, żeby jak najszybciej zapomnieć o śnie. I niestety niewiele pomogły.
Obrazy stawały jej same przed oczami. Cela dla więźniów specjalnych. Znała takie cele, widywała je, zwłaszcza te na Coruscant. Kamery, całkowita kontrola. Ciarki przeszły jej po plecach. Nie musieliby robić nic niezgodnego ze swoim prawem, zresztą – nie zaimponowaliby jej. No bo jak mieliby ją skrzywdzić? Pobić? Sprawić ból? Nie tak łatwo zastraszyć Sitha szkolonego przez Lorda Sidiousa.
Ale wystarczyłaby taka cela… Po prostu. Beyre chciała przełknąć ślinę, ale uświadomiła sobie, że zupełnie zaschło jej w ustach. Patrzyła w gładki, jasny sufit widoczny w łagodnej poświacie bocznych lampek, które ze względów bezpieczeństwa paliły się cały czas we wszystkich pomieszczeniach statku.
Wystarczyłaby cela.
Beyre przypomniała sobie swoją kwaterę na „The Shadow”. Żeby dostał się do niej ktoś niepowołany, musiałby chyba rozwalić grodzie strzałem z działka fotonowego.
Z trudem wytrzymywała ostatnie dwa tygodnie tutaj, na patrolowcu. Za zasuniętymi drzwiami i w towarzystwie łowcy, który zdawał się być wcieleniem dyskrecji i nienarzucającego się introwertyzmu.
Cela. Prawie pusta, poza niezbędnym wyposażeniem. I poza czujnym okiem niezasypiających kamer. Cały czas.
Wystarczyłoby choćby, żeby się raz, równie brzydko jak niedawno, nacięła na jedzenie o trudnym do sprawdzenia składzie, tym razem na oczach strażników.
Strażniczek, poprawiła się w myślach z gorzkim uśmiechem. Tak, oni byliby przekonani, że są tacy humanitarni, tacy praworządni. Jakie wspaniałe warunki, respektowane wszelkie prawa. Zaprośmy neutralnych obserwatorów. Niech też sobie popatrzą na małpkę w klatce.
Wiedzieliby o niej wszystko. Łącznie z aktualnym dniem cyklu.
– Światło – wydała polecenie, a jej zachrypnięty głos zabrzmiał dziwnie w pustym pomieszczeniu. – Więcej, ma być jasno.
Tak, chciała, żeby było jasno. Chciała się obudzić.
« 1 13 14 15 16 17 »

Komentarze

06 VIII 2012   11:41:36

Świetna powieść z pełnowymiarowymi bohaterami. Czekam niecierpliwie na kolejne części!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.