Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 4

« 1 14 15 16 17 »
Wstała i poszła do łazienki, umyła twarz zimną wodą.
Kretyński sen.
Ale wyobraźnia pracowała.
Proces, sala rozpraw. Na pewno baliby się, że narobi im kłopotów. Ooo, zdecydowanie starałaby się narobić ich jak najwięcej. Nawet kosztem własnego życia, byleby przyszło umierać w towarzystwie, najlepiej doborowym.
Zamknęliby ją za pancernymi szybami. Jakby którego ugryzła, założyliby kaganiec. Albo powiesili na antygrawitacji rozpiętą w kształt litery X na cały wielogodzinny proces, dzień po dniu, tydzień po tygodniu. I pokazywali w holowizji, w każdym serwisie. Wiadomość dnia.
Że jest Sithem? Że mogłaby im zaszkodzić nawet całkowicie unieruchomiona?
Na to też są sposoby. Jedne mniej, inne bardziej bolesne. Nieprzyjemne, paskudne. Upokarzające.
I w większości zgodne z prawem. Przecież byłaby więźniem specjalnym. Szczególnie niebezpiecznym dla licznie zgromadzonej publiczności.
Nie masz o czym myśleć?!
• • •
Ochlapała sobie znów twarz lodowatą wodą, wróciła do kajuty i rozejrzała się. Wnętrze wyglądało, jakby „Slave” wczoraj opuścił swą macierzystą stocznię i nikt tu przed Beyre nie mieszkał. Rozsunęła drzwi szafy, ale wiedziała, że nic w niej nie znajdzie, bo zaglądała tu już wcześniej. Podobnie do szafki przy koi i innych schowków. Problem zaczął ją intrygować na zasadzie detektywistycznego wyzwania. Zawsze to lepszy temat do rozmyślań.
Przyjrzała się panelowi interkomu i terminalowi komputera pokładowego. Wszystko wskazywało na to, że kajuty na statku są całkowicie identyczne i nie ma żadnego sposobu, żeby się dowiedzieć, który z Fettów zajmował tę, a który drugą.
Oczywiście był sposób, bardzo prosty. Wystarczyło spytać Bobę. Rzecz jasna, gdyby specyficznie pojmowana duma pozwalała Beyre zadawać łowcy prywatne pytania, na które sama powinna umieć znaleźć odpowiedź.
Siadła na koi, uznając swoją porażkę. Kabina była całkowicie bezosobowa. Nawet bardziej niż kwatera młodziutkiej Cranberry w Świątyni Jedi.
Tknięta nagłą myślą zerwała się i uklękła przy koi. Pod materacem była szuflada, Beyre wysunęła ją więc bez namysłu. No i proszę! W szufladzie leżał miotacz. Nieduży, srebrny WESTAR-34 z wymontowanym magazynkiem. Tego modelu nie produkowano już od dobrych dwudziestu lat.
Beyre zważyła miotacz w dłoni i uśmiechnęła się. Bardzo poręczna, lekka broń. Ona też uczyła się na takiej strzelać.
• • •
Fett wyszedł z mesy i zatrzymał się, zaskoczony niezwykłym widokiem. Na środku korytarza Beyre wykonywała jakieś przyklęknięcia, obroty, skoki. Zapatrzony z niekłamaną przyjemnością w jej pełne gracji ruchy dopiero po chwili uświadomił sobie, że ona ćwiczy… walkę z cieniem? Nie, raczej jakiś układ technik. Odruchowo zaczął dopasowywać jej pozy do możliwych zastosowań bojowych. Podcięcie, kopnięcie, złamanie ręki w łokciu. A teraz chyba cios w żołądek. Albo rzut, nie był pewien.
Oparł się ramieniem o ościeżnicę zablokowanych w pozycji „otwarte” drzwi i założywszy ręce na piersi, gapił się na swoją pasażerkę najbezczelniej w świecie. Słyszał, że niektórzy ludzie porównują ruchy wyszkolonych wojowników do tańca, ale jemu się to z tańcem nie kojarzyło – to było piękno, ale piękno dzikiego, zwinnego drapieżnika.
Zakończyła trening ciosem pięści, który potencjalnemu przeciwnikowi zapewne wyrwałby żołądek razem z kręgosłupem. Podniosła się z półprzyklęku i wykonała trzy głębokie wdechy, choć nie była zdyszana. Odgarnęła z twarzy rozsypane włosy i popatrzyła na Bobę.
– Przeszkadzasz mi, łowco – powiedziała z rozbawieniem.
Potem stanęła oparta o ścianę. Zmrużyła oczy i rzuciła mu długie spojrzenie, uśmiechając się kpiąco. Podszedł do niej i schylił się, żeby pocałować.
– Fett – parsknęła. – Albo ty musisz zdjąć pas z miotaczami, albo ja, bo tak to nie jest dobry pomysł.
– A nie możemy oboje?
Rozpinając klamrę, patrzyła na śniadą twarz i brązowe oczy łowcy. Zaśmiał się bezgłośnie, objął ją w talii i powiedział:
– Żelastwo pod twoją kurtką też nam trochę przeszkadza, wiesz?
– To zdejmij mi kurtkę. Ja mam cię uczyć takich rzeczy?
– O, proszę bardzo – powiedział tym swoim niskim, chropowatym głosem. – Jak ma być po mojemu, pani…
– Hej! Pójdę sama! Postaw mnie, bo cię kopnę w kolano!
– E tam, nie kopniesz. Po co ci ochroniarz kaleka… Auuu, trafiłaś w ranę po użądleniu!
– Bo w nią celowałam.
– Oprócz stalowych nerwów mam świętą cierpliwość. Zapraszam do kajuty. Ale nie z butami na koję, ja tu śpię!
– I co z tego? Ale buty też mi możesz zdjąć.
– A wolno mi się już nieco odprężyć, czy nadal planujesz się szarpać, ewentualnie gryźć i drapać?
– Brzmi kusząco. Ale będziesz się musiał postarać.
Postarał się.
• • •
Sięgnęła na podłogę po swoje rzeczy.
– Zostaw. Tak jest dobrze.
Udała, że go nie słyszy i ubrała się szybko.
– Niech ci będzie, rzeczywiście jest zimno, ale nie chcę przeciążyć układów głupim ogrzewaniem – rzucił, wciągając bluzę przez głowę.
Położyła się koło niego na wznak. Wsparty na łokciu bawił się jej włosami.
– Nie mówiłem ci tego, bo ciebie łatwo wkurzyć, ale nie podoba mi się twoje fałszywe nazwisko, wiesz? – uśmiechnął się, odrobinę przepraszająco. – Źle mi się kojarzy. Jak byliśmy w Mos Espa, drażniło mnie, że ciągle je słyszę. A na Coruscant też w pierwszej chwili, nie obraź się, wcale nie zwróciłem uwagi na zdjęcie na liście gończym, tylko odruchowo na nazwisko. Zdjęciu przyjrzałem się dopiero później.
Bogowie, dlaczego teraz, pomyślała Beyre.
Milczała w nadziei, że Fett porzuci temat.
– Sebulba miał rację, jest popularne. Ale mnie się kojarzy tylko z jednym Jedi. Był w Radzie, pewnie go znałaś. Zabił mi ojca w czasie bitwy na Geonosis, miałem wtedy dziesięć lat.
Beyre postanowiła, że rozegra to brawurowo. Najlepszą obroną jest zawsze atak. I odwrócenie uwagi.
– Widziałam Jango, jak walczył na tej arenie. Był świetny. Odważył się zaatakować grupę Jedi, kilku ranił. Bił się niesamowicie i zginął jak prawdziwy wojownik.
Fett już dłuższą chwilę wcześniej zamarł z kosmykiem jej włosów owiniętym wokół palców.
– Co ty robiłaś na Geonosis?
– Biłam się po przeciwnej stronie, Boba. Chociaż nie z twoim ojcem bezpośrednio.
– Ale jakim cudem?
– Padawani wcześnie zaczynają być zdolni do prawdziwej walki. Eee, zaczynali… zaczynają… Nieważne.
– Byłaś tam? Widziałaś to wszystko?
– Tak. Nawet ciebie! Przez mgnienie oka. Przyleciało po nas wsparcie pod dowództwem mistrza Yody. Byłam już w kanonierce, lecieliśmy nisko, żeby inni mogli wskoczyć. Zobaczyłam, jak próbowałeś zabrać ciało Jango z pobojowiska. Ktoś ci chyba w końcu pomógł, mam nadzieję…
Fett przygryzł wargę i spuścił wzrok.
– Paskudne wspomnienie, ale cóż: było, minęło – powiedział, choć doskonale czuła falę ogarniających go emocji.
Wyciągnęła rękę i lekko dotknęła policzka łowcy, ale natychmiast cofnęła dłoń.
– Ja tego tak nie zostawiłem – Boba spojrzał znów na nią, uśmiechając się z satysfakcją, która sprawiła, że Beyre ciarki przeszły po plecach. – Nie minęły dwa lata, a ten Windu już nie żył. Miałem ogromnego farta, dostałem na niego zlecenie. Nie ukrywam, że ktoś wysoko postawiony odrobinę mi pomógł, byłem przecież zupełnym gówniarzem. Wysadziłem Jedi w powietrze. Nie wyobrażasz sobie, jak mi wtedy ulżyło.
Patrzył wprost na nią, więc nie mogła nawet zamknąć oczu. Uderzenie Mocy było takie, że wydawało jej się, że cały statek zakołysał się nagle.
Bogowie, bogowie… Jak dobrze, że on nie wyczuje, co się ze mną dzieje. Mam go zabić? Nóż jest w cholewce, buty na podłodze, jasne, że nóż mi niepotrzebny, mam go zabić? Beyre, powiedz coś, powiedz natychmiast, bo on się zorientuje!
– Skąd znałeś kogoś wysoko postawionego?
– Nie ja, tylko kumpela mojego ojca. Ta Wessel.
« 1 14 15 16 17 »

Komentarze

06 VIII 2012   11:41:36

Świetna powieść z pełnowymiarowymi bohaterami. Czekam niecierpliwie na kolejne części!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.