Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6

« 1 2 3 4 5 6 14 »
Odstawił szklankę z ledwo napoczętą zawartością i powiedział:
– W kwestii prezentów, to zaznaczam, że ja byłem pierwszy. Po prostu wybieram sobie bardziej… odpowiednie okoliczności do ich dawania.
Beyre udawała, że nie słyszy, grzała dłonie o kubek z wrzątkiem. Fett sięgnął do wewnętrznej kieszeni kurtki.
– To dla ciebie.
Położył na stole czarny, ozdobny… szuriken. Beyre parsknęła śmiechem.
– Jako podziękowanie. Wiadomo za co – Boba też się uśmiechnął. – I w ramach przeprosin. Też wiadomo za co. Ale miałaś wtedy… ale oboje mieliśmy wtedy szczęście. Zazwyczaj nie chybiam.
– Nie chybiłeś – powiedziała, obracając gwiazdkę w palcach. – Zasłoniłam się.
– Jak?! Nie miałaś miecza, widziałem.
– Tak. – Podniosła gołe dłonie.
Z rozkoszą zauważyła ten błysk w jego oczach, zanim Boba zdążył nad nim zapanować i przybrać wystudiowany, obojętny wyraz twarzy.
– Ale chyba nie zawsze ci się to udaje? – Niby przypadkiem przejechał dłonią po swoim barku.
– Nie. Prawdę mówiąc, to był pierwszy raz.
Ją samą zaskoczyła własna szczerość, ale z drugiej strony oszukiwanie go w tej kwestii chyba nie bardzo wchodziło w grę. Pal sześć Mos Espa, gorzej, że mogłaby się na tym brzydko przejechać w przyszłości.
– Więc nie ciesz się za bardzo. Jeszcze możesz oberwać strzałem przeznaczonym dla mnie. O ile oczywiście nie będę miała miecza.
– I jeżeli zechcę cię zasłonić.
– A możesz nie zechcieć?
– Różnie w życiu bywa. Na razie jestem twoim ochroniarzem, więc to wchodzi w zakres moich obowiązków.
– Święte słowa. – Odstawiła kubek. – Idziemy?
– Możemy iść. Mojej nodze i tak już nic ani nie pomoże, ani nie zaszkodzi. Zajmę się nią, jak wrócimy na statek. O ile mój wspaniały robot raczy dać się uruchomić.
Wstał z krzesła i ruszył do wyjścia, rzeczywiście na początku dość sztywno. Zanim uruchomił drzwi, rzucił okiem w ciemność za oknem. Beyre minęła go i wyszła na schody.
– Nikogo nie ma – powiedziała przez ramię. – Nawet sierściuchy poszły już jakiś czas temu.
– Dzięki za informację. Zawsze to miło, spotkać Jedi – usłyszała za sobą jego lekko drwiący głos.
• • •
Beyre i Fett siedzieli na łuku mostu przerzuconego między wysepkami archipelagu. Żeby tu się dostać, Boba musiał użyć swoich linek. Beyre wspinała się bez asekuracji i łowca, który nigdy nie miał lęku wysokości, uświadomił sobie ze zdziwieniem, że teraz po prostu nie może patrzeć, jak ona balansuje na rusztowaniu. A lady Sith szła po wąskich belkach nad przepaścią równie swobodnie jak kilka godzin wcześniej po niskim murku w dokach. Raz nawet, przechodząc dłuższy poziomy kawałek, zaczepiła kciuki o pas.
Popisuje się.
Tym mniej mu się to podobało.
Chronienie samobójcy, świetna fucha, nie ma co.
Teraz uklękła na piętach, żeby nie siadać na lodowatej stali, i patrzyła przed siebie. Widok zapierał dech w piersi. W mdłym świetle wstającego świtu mgła unosiła się powoli, odsłaniając ocean, z każdą chwilą coraz rzadsza, coraz bardziej przejrzysta. Nawet na tej wysokości nie czuło się prawie wiatru, a w dole pod nimi tafla wody wyglądała, jakby zastygła w bezruchu.
– Zupełnie jak na Kamino – powiedział cicho. – Zwłaszcza ten kolor, jak…
– Jak rtęć – weszła mu w słowo.
Fett skinął głową i oparł się plecami o wspornik jednego z podświetlających most reflektorów. Miał na sobie sięgającą do połowy uda kurtkę, na tyle ciepłą, że było mu tu całkiem przyjemnie. Ostrożnie wyprostował bolącą nogę, a potem sięgnął po metalowe pudełeczko z białą wróżką. Zdjął rękawicę i wysypał odrobinę proszku na grzbiet dłoni.
– Jak planujesz po tym stąd zejść? – spytała Beyre z wyraźnym niesmakiem.
– Nie bój nic – miał na końcu języka „maleńka”, ale tego nie powiedział na głos, co było dla niego najlepszym dowodem na to, że nie przesadził z narkotykiem. – Jeszcze mi się nigdy nie zdarzyło odpaść od ściany.
Wróżka zaczęła działać, prawie niezauważalnie, lekko pogłębiając i tak mocne wrażenie, jakie robił na nim przywołujący wspomnienia widok. Jak otrzeźwienie zabrzmiał głos Beyre:
– Jakby mi ktoś powiedział, że będę się włóczyć po mieście z naćpanym łowcą nagród… – pokręciła głową.
– Na moich oczach piłaś z całą bandą łowców. Chyba że nie wychwyciłem jakiejś subtelnej różnicy między nimi a mną?
– Różnicy sytuacji, Fett. Tamto była część zadania, udawałam kogoś innego. Myślisz, że na „The Shadow” spotykałam się ze starszymi oficerami przy winie i sabaku, jak podobno niektórzy dowódcy? To by była jakaś kpina. Jeżeli chciałam dowiedzieć się czegoś od admirała, to go wzywałam, a jak już wydukał, co tam miał do powiedzenia, to tylko kłaniał się i znikał. Zawsze mieli problem, czy się przepisowo odwrócić i odmaszerować, czy wycofać tyłem.
Patrzyła cały czas przed siebie, a na jej twarz wypłynął brzydki grymas.
– A i tak najchętniej rozmawiałam z nimi przez Pietta. Było mniejsze ryzyko, hmm, zgrzytów.
– To by był jakiś problem, napić się wina, pogadać, wybadać ich?
– A co mnie oni obchodzili? Poza tym, tak, byłby problem. Dystans, rozumiesz? Gdzie im do mnie. Porozmawiać mogłam, owszem, z Tarkinem na przykład. O strategii, o sztuce, o wielu rzeczach, nawet czasem prywatnych. Od niego mogłam się czegoś nauczyć, poza tym Tarkin był gubernatorem. A oficerowie? Wyobrażasz sobie Vadera w mesie oficerskiej?
– Vader to inna sprawa. – Skrzywił się i przesunął ręką przed twarzą, rysując w powietrzu kształt maski.
– Nie chodzi mi o to. Znałam go wcześniej. Fett, przecież bywałeś na niszczycielach, naprawdę nie widzisz różnicy między Sithem a… resztą ludzi?
– Taa – mruknął.
A Zantara twierdzi, że to ja jestem świr, bo nie lubię się z byle kim spoufalać.
Sięgnął po pudełeczko z wróżką.
– Weź sobie niucha, Beyre. Może ci to jakoś osłodzi konieczność zadawania się z kimś takim jak ja.
Znał ją już na tyle, że wbrew pozorom wcale go nie obraził cały ten poprzedni wywód. Za to teraz miał niezłą zabawę, widząc jej minę.
– Nie, no, ja nie do końca to miałam na myśli…
– Miałaś, miałaś. „Szumowiny”, tak właśnie o nas mówili wasi oficerowie. Chociaż wy, ty i Vader, to trzeba przyznać, traktowaliście nas zawsze z szacunkiem. Gdyby było inaczej, nie pracowałbym dla was.
– Wiem.
– Poczęstuj się – podsunął jej wróżkę. – Serio mówię. Nie wiadomo, kiedy będziesz miała znów okazję zrobić coś równie niepasującego do twojego oficjalnego wizerunku. A ty lubisz robić takie rzeczy, co?
Zmierzyła go lodowatym wzrokiem, mrużąc oczy.
– To znaczy?
– Jak mi powiesz, że słuchałaś na „The Shadow” takiej muzyki, jak lądując w Mos Espa, to się zdziwię.
– Słuchałam – wycedziła, a potem nagle roześmiała się cicho. – W swojej kwaterze. Za zamkniętymi grodziami. Fett, sam pomyśl, nie miałam dwudziestu lat, kiedy zaczęłam dowodzić doświadczonymi, często dwa razy ode mnie starszymi oficerami. Nie byłam szkolona na żołnierza, uczyłam się sama. Oni się mnie musieli bać, przynajmniej dopóki nie zaczęłam się na tym wszystkim znać lepiej niż oni. A wtedy to już bali się tym bardziej.
– Nie, żeby ci to przeszkadzało. – Uśmiechnął się. – Zresztą kto jak kto, ale ja cię w pełni rozumiem.
– Daj mi tej wróżki. Niech ci będzie, jak się bawić w półświatek, to na całego.
Wzięła dużą szczyptę.
– Nie przesadź. Nie wiesz, jak zareagujesz. Trudno mi będzie cię stąd sprowadzić, chociaż pewnie dam radę, jak będzie trzeba.
– Zabawny jesteś, Fett. Wątpię, żeby to w ogóle na mnie podziałało. Ja kiedyś nie usnęłam po narkozie przed operacją. Vader zmasakrował mi łokieć na treningu, przyjaciel z dzieciństwa, miło z jego strony, nie? – skrzywiła się.
– To po tym? – Boba przesunął palcem wzdłuż swojej ręki. – Taka równa, elegancka blizna po laserowym skalpelu?
– Tak. Nie usnęłam wtedy. – Uśmiechnęła się, obserwując jego reakcję. Zadbał, żeby nawet nie drgnęła mu powieka. – Pilnowałam, czy mi porządnie założą implanty kości. Operowały mnie roboty, nie zorientowały się.
« 1 2 3 4 5 6 14 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 4
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

7 VII 2012

Jedi włączyła urządzenie i pozostali uczestnicy narady zobaczyli najpierw ogólne ujęcie trybuny honorowej. Potem operator zrobił zbliżenie na przemawiającego gubernatora Tarkina i dalej na osoby stojące za nim, w pierwszej kolejności na Beyre, która w tym momencie spojrzała wprost w kamerę. Oczy uczennicy Imperatora zwęziły się nagle, ale po ułamku sekundy opanowała się i jej twarz znów przypominała lodowatą maskę.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.