Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6

« 1 3 4 5 6 7 14 »
– Beyre, weź tę wróżkę, bo pomyślę, że się boisz.
Syknęła pogardliwie i spojrzała na biały proszek w zagłębieniu swojej dłoni.
– Czego niby?
– Utraty kontroli, trafiłem?
Zaklęła cicho po huttyjsku, chyba zupełnie zapominając, że to jego pierwszy język. Zdjęła kaptur, pochyliła się lekko do przodu i wciągnęła proszek. Musiało ją jednak nieco trzepnąć, bo prychnęła i przetarła dłonią załzawione oczy. Wreszcie podniosła głowę i chciała coś powiedzieć, ale w tym momencie zaczęła jej z nosa płynąć krew. Beyre wyszarpnęła z kieszeni chusteczkę, zasłoniła nią twarz i odwróciła się tyłem do Fetta.
– Spokojnie. Tak się czasem zdarza.
– Domyślam się – warknęła i zaczęła przeszukiwać drugą kieszeń.
Boba podsunął jej opakowanie chusteczek.
– Poradzę sobie – wycedziła, ale nie mając innego wyjścia, wzięła je.
Co jest?! – pomyślał, szczerze zaskoczony.
Po dłuższej chwili Beyre, upewniając się, że krwotok minął, spojrzała na niego.
– Jeszcze tu trochę – wyciągnął dłoń, żeby wytrzeć jej policzek, ale ona trzasnęła go po ręce.
– Łapy przy sobie.
– Beyre, o co chodzi? Przecież chyba nie o krew? Skoro oglądałaś operację…
– Odbiło ci?! Miałabym się bać krwi?!
– Nie wkurzaj się. Czasem się zachowujesz…
– Nie kończ, Fett. Dobrze ci radzę, nie kończ. Wiem, co chcesz powiedzieć. Ty tego nie zrozumiesz, tego z jedzeniem. Nie jesteś Jedi, Sithem – poprawiła się. – Nie czytasz ludzi. Ludzi, których zabijasz. Ja po prostu nie jestem w stanie… Rozumiesz?
– Ale inni Jedi przecież…? – miał świadomość, że wchodzi na cholernie grząski grunt.
– Jedi zabijają w samoobronie. To jest co innego.
Lekko skinął głową, nie odrywając wzroku od jej oczu.
Odpowiedziała mi, tak po prostu. A dałbym sobie rękę uciąć, że nie jest wcale naćpana.
Beyre znów przyłożyła chustkę do nosa, a kiedy ją zabrała, przesadnie długo sprawdzała, czy nie zostały jej ślady krwi na twarzy i dłoniach.
– W porządku, Beyre, nic nie widać. W tym rzecz? Skaza na wizerunku? Chwila słabości?
Zacisnęła zęby i wytrzymała jego spojrzenie.
– Jeżeli to by była dla ciebie, Fett, chwila słabości, to co powiesz o tym, jak mnie zbierali zakrwawioną po tym uroczym treningu z Vaderem? Przyznaję, straciłam przytomność. Na chwilę.
– Więc?
– Niech ci będzie, że skaza na wizerunku, zadowolony?
– Nie. – Uśmiechnął się w ten sam kpiący sposób, który już dawno u niej podpatrzył. – Nie po to daje się dziewczynie wróżkę, żeby rozmawiać z nią o krwawych sithowskich treningach.
Spojrzała z politowaniem.
– A jak to sobie niby technicznie wyobrażałeś? Zimno tu trochę, nie?
– Szczerze? Myślałem, że się pocałujemy. Nic nieprzyzwoitego.
– Pocałujemy? – parsknęła. – Ile ty masz lat?
Wstała, miękko, nienaturalnie zwinnie, jednym ruchem znalazła się na brzegu szyny, na której siedzieli, rozpostarła ramiona i… skoczyła w otchłań.
Fett, który zawsze miał błyskawiczny, niezawodny refleks, teraz zamarł, tracąc oddech. Dopiero po ułamku sekundy rzucił się do krawędzi. Spojrzał w dół i zaklął, bardzo brzydko i bardzo głośno.
Beyre kołysała się, zaciskając dłonie w rękawicach na stalowej linie przebiegającej sporo niżej. Na tle migoczącego w porannym słońcu oceanu odcinał się jej czarny płaszcz, rozwiewany przez zrywający się wiatr.
– Przestraszyłeś się, łowco? – krzyknęła, zadzierając głowę i śmiejąc mu się w twarz.
Rozdział 17
Sessil Aglara
„Sokół Millenium” wyszedł z nadprzestrzeni, a tuż za nim, w idealnym szyku, wyłonił się z niebytu „Troublemaker”. Oba statki, wyserwisowane i dopieszczone na Cato Neimoidia, działały bez zarzutu. Ich właściciele nie łudzili się, że ten stan utrzyma się długo, ale na razie przynajmniej kwestie techniczne nie stanowiły problemu.
– No to jesteśmy – stwierdził ponuro Han. – I wcale mnie to nie zachwyca – dodał, mimo że ton wystarczyłby za tę deklarację.
Wookiee znad sterów zaryczał coś w odpowiedzi.
– Ależ Chewbacca! – wykrzyknął od grodzi C3PO. – Co z tego, że „jakby brakowało samej Beyre”? Jest z nami trójka Jedi, przecież…
– Ciii… – Nessie odwróciła się do robota, kładąc palec na ustach.
– Ja nadal nie wiem… – zawahał się Luke.
Był blady i miał podkrążone oczy. Kiedy Leia spojrzała na niego, przez ułamek sekundy zdawało jej się, że nie siedzi w koreliańskim frachtowcu, ale w wykradzionym imperialnym promie na orbicie Endoru.
– Nie wiem, czy dobrze robimy – dokończył Luke.
– To? – Leia wskazała głową w stronę pancernej szyby.
– Ogólnie. Nie w ten sposób – Luke pokręcił głową. – Nie dajemy jej nawet możliwości… Beyre się boi. Może gdyby…
W tym momencie z głośnika rozległo się trzeszczące zakłóceniami pytanie.
– „Sokół Millenium” z senator Republiki na pokładzie zgłasza podejście do lądowania – rzucił Han Solo z nutką prowokacji w głosie.
• • •
Wstawał świt, a Sessil Aglara nadal pracowała. Siedziała w swoim pokoju w małym mieszkaniu, które wynajmowały z matką na niskim, dwunastym piętrze budynku na obrzeżach stolicy Anoat. Na macie przed panną Veers stały w równym rzędzie złociste droidy-zabaweczki. Sprawdzała po kolei każdą z nich, a następnie wstała, rozsunęła okno i wypowiedziała na głos polecenie.
Maszynki przeformowały się, przybierając kształt zbliżony do niewielkiej meduzy i uniosły się w powietrze. Wylatywały na zewnątrz jedna po drugiej, odprowadzane wzrokiem dziewczyny, której długie włosy szarpał zimny wiatr.
Kiedy ostatni połyskliwy robot zniknął jej z oczu, Sessil uklękła ponownie na podłodze i obudziła z uśpienia komputer. Wszystkie ekrany rozwinęły się jednocześnie z cichym chrzęstem.
Panna Veers śledziła pobieżnie obraz z kamer zainstalowanych w sondach, równocześnie konfigurując nadprzestrzenne łącze na Cato Neimoidia. Prawie natychmiast otrzymała potwierdzenie transmisji – vigo Xist bardzo poważnie traktował wyznaczane przez siebie terminy wirtualnych spotkań. Na jego szczeblu zarządzanie mafią niewiele miało wspólnego z półświatkowymi manierami.
– Jak sytuacja? – spytał Falleen bez wstępów.
– Zgodnie z planem. Wczoraj wieczorem skontaktował się ze mną łowca nagród Boba Fett, kiedyś dla niego pracowałam. Przekazał mi polecenie Darth Beyre. Mam się z nią spotkać za – Sessil rzuciła okiem na zegar – za mniej więcej standardową godzinę. Czyli ona już zaraz gdzieś tu będzie, mogę mniej więcej określić sektor poszukiwań. Namierzam ją.
– Czyli na razie nic nie masz?
– Jeszcze nie – powiedziała dziewczyna z naciskiem na „jeszcze”. – Najemnicy dochodzą do zdrowia? – zmieniła temat. – Dla kilku z nich ta noc była bardzo ciężka.
Panna Veers już jakiś czas temu przestała być ufną, wychowywaną w złotej klatce córeczką nadopiekuńczych rodziców. Zamknięta w swoim skrzydle pięknego domu należącego do generała, dość szybko zaczęła wykorzystywać łącze holonetowe do celów innych niż dyskusje o modzie i sieciowe gry fabularne. I wtedy przekonała się, że w świecie nie do końca czystych interesów należy mieć oczy dookoła głowy. A jeżeli nie mogą to być twoje własne oczy – należy użyć sztucznych.
Kiedy lord Xist kazał jej zainstalować w szpitalu urządzenia do zdalnego sterowania, miała bardzo niemiły dreszcz niepokoju, czy aby nie chodzi o szybkie pozbycie się nieudolnych podwładnych. A nie byłaby to dobra reklama dla organizacji, z którą Sessil, trochę z życiowego przymusu, a trochę z własnej woli, zamierzała związać swoją przyszłość.
Dlatego też hakerka uważnie śledziła stan pacjentów.
– Mam nadzieję, że się z tego wyliżą – skrzywił się vigo. – Sporo zainwestowałem w ich szkolenie. Tyle dobrego, że chociaż teraz mam pewność, że są porządnie leczeni. I tak sześciu zginęło. Trudno się dziwić, że łatwo sobie z nimi poradziła, w końcu to Sith. Bo ja wcale nie wierzę w ten wypadek – ożywił się. – Coś mi tu za dużo zbiegów okoliczności: chłopaki wpadają na siebie przy lądowaniu, a ich szef wyszedł wczoraj ze statku i jak dotąd jeszcze się do mnie nie odezwał.
« 1 3 4 5 6 7 14 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 4
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

7 VII 2012

Jedi włączyła urządzenie i pozostali uczestnicy narady zobaczyli najpierw ogólne ujęcie trybuny honorowej. Potem operator zrobił zbliżenie na przemawiającego gubernatora Tarkina i dalej na osoby stojące za nim, w pierwszej kolejności na Beyre, która w tym momencie spojrzała wprost w kamerę. Oczy uczennicy Imperatora zwęziły się nagle, ale po ułamku sekundy opanowała się i jej twarz znów przypominała lodowatą maskę.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.