Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 14 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6

« 1 4 5 6 7 8 14 »
– Nad ranem znaleziono w dokach zwłoki jakiegoś jaszczura – rzuciła Sessil pozornie od niechcenia. – A ten statek? Hmm, czy chodzi ci, lordzie, o „Hound’s Tooth”? Jego właściciel nie załatwił formalności postojowych, wysłali mu już trzecie ponaglenie, ale nie odpowiada.
– No, no, moja droga, widzę, że trzymasz rękę na pulsie – Xist zaśmiał się z aprobatą. – Kiedy tylko wykonasz zadanie, załatwię ci transport tu do mnie, na Cato Neimoidia. Będziesz miała lepsze warunki do pracy. I do życia.
– Dziękuję, mój vigo – skinęła głową. – Ale ja muszę jeszcze dożyć wieczora. Darth Beyre już wie, kim jestem, bo inaczej wezwanie dostałabym nie ja, ale moja matka. Mam konkretny powód, żeby nie cieszyć się na to spotkanie.
– Jesteś ostatnią osobą, którą podejrzewałbym o szkodzenie imperialnej flocie…
– Dlaczego zaraz szkodzenie? – Hakerka starała się zamaskować skrępowanie, wyskoki z dzieciństwa to nie jest to, o czym chce się rozmawiać z vigiem Czarnego Słońca. A Sessil tamto życie, w wielkim domu nad jeziorem albo w apartamencie na Coruscant, uważała w całości za dzieciństwo.
– To był tylko pewien, ekhm, dowcip – kontynuowała pod zachęcającym spojrzeniem Xista. – Słyszałeś może o Vornskrach, mój lordzie?
– O tych czułych na Moc drapieżnikach? Chyba każdy o nich słyszał!
– Nie, o formacji specjalnej podlegającej bezpośrednio rozkazom Darth Beyre. Odpowiednik naszej „Pięści Vadera” z legionu 501, to znaczy… – urwała, ale Falleen nawet, jeżeli zarejestrował, w jaki sposób Sessil formułuje myśli, to nie uważał za stosowne tego komentować.
Panna Veers jeszcze kilka lat temu spędzała długie godziny na rozmowach z ojcem na tematy niekoniecznie stosowne dla młodych dam. Między innymi sporo wiedziała o funkcjonowaniu imperialnej floty. Generał był dumny, że na tym szczeblu kariery nie dotyczyła go już cała sztabowa biurokracja, a rozkazy odbierał od lorda Vadera osobiście. Niewątpliwie towarzyszył temu zawsze duży dreszcz emocji, ale Veers swojego dowódcę szanował i cenił.
– Pewnego dnia Vornskry – ciągnęła Sessil – udały się w misję. Zasadniczo w sam środek niczego. Lokalizacja środka niczego była dość niemiła, bo były to bagna na Jabiim w porze deszczowej. Oni mają tam jakieś insekty chyba, czy parzące rośliny?… Nie doczytałam. Ale ponoć jak komandosi już tam przesiedzieli kilka dni, czekając na dalsze rozkazy, to potem wrócili, karnie wezwani, w takim stanie, że nawet Beyre nie miała sumienia robić z nich miazgi.
Xist zaśmiał się, cicho posykując.
– Musiała mieć wyjątkowo dobry humor.
Opowieści Veersa dla córki, w założeniu zabawne, były ocenzurowane z sithowskiej makabry. Z kolei sama Sessil – bardzo młoda, więc nie do końca miała wtedy świadomość, że robiąc Vornskrom głupi dowcip, może mieć ich krew na rękach.
Na szczęście było to jeszcze w czasach przed wojną domową, a choć Beyre zdarzało się czasem uszkodzić któregoś z podwładnych tak, jak ktoś w furii niszczy cenne sprzęty, to jednak miała do swojej formacji specjalnej pewien sentyment. Była to jej ulubiona jednostka, z którą niekiedy nawet sama trenowała, a jeżeli ktoś miewa okazję widywać lady Sith utaplaną w błocie lub z nosem spalonym od słońca na jakiejś pustyni, to oznacza to wysoki poziom zaufania.
Ale Sessil o tym wszystkim nie wiedziała i teraz wcale nie była dumna ze swojego wyczynu. Zwłaszcza, że czekała ją konfrontacja z osobą, pod której rozkazy udało jej się tak sprawnie podszyć.
– Wtedy uważałam to za świetny pomysł. Wiesz, mój vigo – uśmiechnęła się przekornie – flota dzieliła się w tamtych czasach na dwa obozy: tych od „Executora” i tych od „The Shadow”. Nie muszę ci mówić, wśród których Sessil Aglara stała się postacią szalenie popularną.
– Beyre wyznaczyła za ciebie nagrodę? – spytał trzeźwo Xist.
– Nie. – Hakerka spoważniała natychmiast. – Gorzej. Sama zaczęła mnie szukać. I myślę, że im bardziej wtedy się starała, tym większy mam dziś problem…
Drzwi pokoju rozsunęły się i stanęła w nich pani Veers w milczącym oczekiwaniu. „Córko, czeka na ciebie Sith, spadkobierczyni Imperatora”, zdawały się mówić jej czarne, skośne oczy. „Nie marnuj czasu na tego przestępcę i jego szemrane sprawy.”
W tym samym momencie rozległ się krótki sygnał dźwiękowy i obraz na jednym z monitorów zmienił się gwałtownie w momencie, kiedy kamera sondy włączyła zbliżenie.
– Jest – szepnęła Sessil cicho, ale więcej w tym było satysfakcji niż strachu. – Mam ją.
• • •
Beyre podniosła wzrok i patrzyła przez chwilę w niebo. Potem, wzruszając lekko ramionami, przyspieszyła kroku, żeby dogonić Fetta. Szli wąskimi zaułkami jednej z podmiejskich dzielnic. Słońce stało już wysoko, ale tu dopiero gasły neony nocnych klubów. Równocześnie już otwierano małe uliczne jadłodajnie, bo śpieszący do porannych zajęć wielorasowy tłum zwykł najwyraźniej jeść śniadania w biegu między przesiadkami z podziemnej kolejki do krążących między drapaczami chmur okrągłych kabin publicznego transportu.
Z jednego ze straganów popłynął ku idącym zapach przypalonego mięsa. Beyre skrzywiła się, próbując zapanować nad nagłą falą mdłości.
Rzeka ognia, strumienie lawy tryskające nagle w górę na wysokość człowieka, owiewające twarz morderczym gorącem.
Wzdrygnęła się, z ulgą czując, że obraz odpływa. Przypomniała sobie, jak po pierwszej takiej wizji Tarkin znalazł ją opartą o barierkę tarasu. Bardzo przekonująco udawał, że wierzy w jej cedzone lodowato wyjaśnienia o marnowaniu czasu na przyjęciach i chwili spokoju dla zebrania myśli.
– O, patrz – odezwał się Fett, przywołując ją do rzeczywistości. – Na tamtym telebimie, szyld karbonitowej zamrażarki. Niby takie spokojne miasto, a interes jak widać kwitnie.
– Ten cały karbonit to dość świeża technologia, nie miałam z nią bezpośrednio do czynienia. Ja się tak z więźniami nie bawiłam, wsadzałam ich do celi i tyle.
– No, chyba trochę różnica czy to cela na niszczycielu, czy musisz z takim gościem ileś dni praktycznie mieszkać razem na statku.
– Jasne.
– Vaderowi pomysł z karbonitem się spodobał. Wtedy to jeszcze była rzeczywiście nowość, rzadko który port miał sprzęt. Calrissian stresował się aż miło, że się Solo przekręci.
– A ty? Też się stresowałeś? – podpuściła go.
– Vader powiedział, że mi zrekompensuje straty, jeżeli Korelianin nie przeżyje – odpowiedział bez drgnienia powieki.
– Vader ci fundnął mrożonkę? Aż taki był zainteresowany nowinką techniczną?
– Chciał przetestować urządzenie. Miał zamiar w ten sposób przewieźć Skywalkera na Coruscant.
– No taak… To ma sens – Beyre skrzywiła się lekko. – No i jak wam test poszedł?
– Jak to jak? No przeżył, chyba widać.
– Ale poza tym? To ma jakieś… efekty uboczne? – starała się mówić możliwie lekkim tonem.
– Czasem. Wiesz, dużo zależy właśnie od zamrażarki i umiejętności techników. Teraz już bardzo rzadko się zdarza, żeby się ktoś nie obudził. Ale bywa, że go trochę… uszkodzą. Zazwyczaj to się cofa, chyba że koleś ma naprawdę pecha. Ekipa Calrissiana była profesjonalna jak diabli, zwłaszcza jak na tamte czasy: Solo tylko oślepł na kilka godzin. Szybko mu przeszło, no i poza tym nic.
– Utrata wzroku, tak?
– No różnie. Niektórzy ślepną, inni mają jakieś niedowłady czy coś. Jeden mi się przez dwa dni od odmrożenia wysłowić do rzeczy nie mógł, myślałem już, że się całkiem zepsuł, ale ozdrowiał. I jego szczęście! Szef go chciał osobiście przesłuchać, po to go w ogóle wiozłem.
– „Wysłowić się nie mógł” czyli co? Bredził?
– Bełkotał jak pijany.
– Walnęło mu w ośrodek mowy po prostu, łowco. Czyli objawy neurologiczne tak ogólnie. Fajnie – podsumowała ponuro. – W sumie tego się należało spodziewać. Przejściowe, powiadasz?
– Zazwyczaj, chyba że ktoś pokazowo spartoli robotę.
– W sumie przejściowe też po prostu świetne. Ile to trwa? Parę godzin?
– Mniej więcej.
– Fajna zabawka, naprawdę fajna. A jaka wygodna – pokiwała głową.
W sam raz do transportu więźniów specjalnych.
Beyre, przestań!
• • •
« 1 4 5 6 7 8 14 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 4
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

7 VII 2012

Jedi włączyła urządzenie i pozostali uczestnicy narady zobaczyli najpierw ogólne ujęcie trybuny honorowej. Potem operator zrobił zbliżenie na przemawiającego gubernatora Tarkina i dalej na osoby stojące za nim, w pierwszej kolejności na Beyre, która w tym momencie spojrzała wprost w kamerę. Oczy uczennicy Imperatora zwęziły się nagle, ale po ułamku sekundy opanowała się i jej twarz znów przypominała lodowatą maskę.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.