Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7

« 1 8 9 10 11 »
Śmiech łowcy, taki jak jej własny – zawsze prawie bezgłośny, odrobinę złośliwy. Ale czasem o wiele cieplejszy. „Nie łaskocz mnie, kochanie.”
Beyre zatrzymała się wpół kroku, wyłączając miecz. Pochyliła głowę i zamknęła oczy.
Ja tu nic nie jestem winna. On już był martwy, nie miał szans. Przecież to nie ja… Przecież chciałam tylko przeżyć, to chyba zdrowa reakcja? On już był martwy.
Od kiedy pamiętała, tym co pchało ją do przodu, była prawie zawsze wola przetrwania. Beyre musiała się przystosować do wydarzeń, przechytrzyć los.
Tyle lat pod rozkazami lorda Sidiousa. Żaden Jedi nie doświadczył czegoś takiego, uciekali w śmierć. Ja byłam silna, uginałam się jak trawa na wietrze, żeby potem się podnieść. Lorda Sidiousa już nie ma, ja żyję.
Zacisnęła zęby i ruszyła dalej.
To może być twój ostatni dzień, moja mała padawanko… Beyre tyle lat słuchała obleśnego szeptu Imperatora, że kiedy własne skojarzenia prowadziły ją w niechciane, wypierane ze świadomości rejony, napływało z nimi jak refren: „moja Beyre”, „moja mała padawanko…”. Zwodniczo przyjaznym, protekcjonalnym, jadowicie pogardliwym tonem.
Pora sobie ten dzień przypomnieć, minuta po minucie, póki jeszcze masz na to czas. Kiedy się obudziliście, ostatni raz w tym życiu – obecność drugiego człowieka, tak blisko, zapach, oddech, bicie serca. Czuły dotyk, odpędzający koszmarną wizję. Czy tobie się w ogóle kiedykolwiek wcześniej zdarzyło mieć kogoś, przy kim odważyłabyś się zasnąć?
Beyre walnęła się z całej siły pięścią w twarz.
PRZESTAŃ! Wybieraj: będziesz się tu katować wspomnieniami, czy może jednak weźmiesz się w garść i spróbujesz stąd wydostać?! Lord Sidious nie żyje, NIE MA GO, możesz wreszcie sama decydować, sama żyć, jesteś wolna, korzystaj z tego!
Tylko że… Po co mi był ten „Mściciel”. Co mi teraz z tej wolności.
Wyostrzone Mocą wspomnienie portu dla prywatnych statków w Byllurun. I narastające, lodowato paskudne przeczucie, że Fett rzuciłby się na ratunek Beyre jak ten cały pirat dla alderaańskiej księżniczki – z miotaczem na działka fotonowe. Udawałby sam przed sobą, że chodzi tylko o honor mandaloriańskiego ochroniarza, ale…
Co za bzdury, Beyre, czyste bzdury. Idź! Pośpiesz się.
Nie wiadomo skąd napłynęła wizja sali obrad Rady Jedi, na szczycie wieży, prawie wśród chmur, wysoko nad miastem. Sześcioletnia Cran, speszona, ale zadziornie patrząca ciemnoskóremu mistrzowi prosto w oczy. A potem oczekiwanie na decyzję i toczona za zamkniętymi drzwiami dyskusja Rady, o wiele dłuższa niż chwilę wcześniej w przypadku Nessie.
Spotkały mnie w życiu dokładnie dwie dobre rzeczy i obie musiałam osobiście zmarnować.
Beyre szła coraz wolniej, ale jednak ciągle naprzód, półślepa, z mokrymi włosami lepiącymi się do zalanej deszczem twarzy. I wtedy nagle zarejestrowała czyjąś obecność, tuż obok, bez ostrzeżenia. Nie tak, jakby czuła zbliżający się stopniowo pościg, nie jak jakąkolwiek żywą istotę.
Zmartwiała od grozy, odruchowo złożyła paradę włączonym mieczem i rozejrzała się dookoła, starając się przebić, jeżeli nie wzrokiem to przeczuciem, otaczające ją parne, zielone piekło.
Trwała tak, z dłońmi zaciśniętymi kurczowo na rękojeści.
„To Qui-Gon przychodzi do mnie w noc duchów…”
Wtedy na „The Shadow” – ta sama obecność. Ścigająca Sitha po ciemnych korytarzach okrętu postać wysokiego, długowłosego mężczyzny. Zniknęła, gdy Beyre odcięła się od Mocy, otrzeźwiła, ochlapując twarz lodowatą wodą i poszukała kogoś, kto będąc przy niej, nie pozwoli wizji powrócić.
W wilgotnym upale Tiss’sharl Beyre szczękała zębami w lodowatych dreszczach.
Ale w sumie… Czego ja się boję?
Skulona i spięta, teraz wyprostowała się, opuszczając miecz. A po chwili wyłączyła ostrze.
Jedi nigdy, nigdy nie będzie szukał zemsty.
W nagłym błysku zrozumienia Beyre uświadomiła sobie, że kiedy Qui-Gon Jinn w sali tronowej imperatorskiego pałacu patrzył prosto w lufę trzymanego przez nią miotacza, nie myślał o tym, że zaraz zginie, a tylko co stało się z tą małą, jasnowłosą dziewczynką, którą przyprowadził do Świątyni i powierzył opiece mistrza Mace Windu.
• • •
Jedi Nessie stała w oknie jednego z portowych budynków, ze spojrzeniem skierowanym w stronę gór. Czuła emocje brnącej gdzieś tam przez tropikalny las Beyre.
– Nie możemy pozwolić, żeby zeszła zbyt blisko miasta – powiedziała Leia. – Trzeba okrążyć ją jeszcze w dżungli, nie wolno nam narażać cywilów.
– Nessie… – odezwał się bardzo cicho Luke. – Ja do niej pójdę… Nie wezmę szturmowców, to nie tak…
Jedi stała wpatrzona w dolinę, majaczącą za strugami siekącego w szybę deszczu. Ważyła decyzję. Tę zdroworozsądkową, jedyną racjonalną przeciw innej, ryzykownej, być może najgłupszej w życiu.
Pożegnanie na Coruscant, lata temu – i Cran, samotna, odległa, jakby zamrożona w swojej żałobie.
Nessie tuż nad uchem usłyszała znajomy, ciepły głos:
– Idź tam sama.
Podniosła wzrok i przez mgnienie oka zobaczyła w szybie odbicie mistrza.
• • •
Beyre opuściła miecz, który znów służył jej do cięcia zagradzających drogę gałęzi. Gąszcz nagle się skończył. Lady Sith wyszła na skraj niewielkiego prześwitu, nad którym górowały parasolowate korony drzew, łącząc się w szczelny baldachim. Wydało się jej, że słyszy przelatujący niedaleko statek, ale może to był tylko huk gromu.
Po drugiej stronie polanki majaczyło coś prostokątnego. Z bliska okazało się, że to zbita z nieokorowanych desek szopa o dachu z liści palmowych. Wyglądała na schronienie zbieraczy cennych roślin, które stanowiły jeden z ważnych towarów eksportowych Tiss’sharl. Co jednak nie pasowało do tej teorii, to wymiary drzwi, bo Beyre musiała się lekko schylić, wchodząc do środka, a poszukiwaniem leczniczych kłączy zajmowali się zazwyczaj wyżsi od ludzi Falleen.
Oczy lady Sith szybko przystosowały się do półmroku. Omiotła wzrokiem puste wnętrze. Na środku pozostałości po ognisku, w kącie metalowa skrzynka i niezidentyfikowane kawałki złomu. Ktokolwiek tu mieszkał i czymkolwiek się zajmował, opuścił to miejsce już dawno temu.
Beyre odgarnęła mokre włosy za uszy i usiadła na skrzynce, opierając się o ścianę. Zbierała siły.
Czuła obecność nadchodzących ludzi, powoli zaciskającej się pętli okrążających ją żołnierzy. Dobrze wyszkolonych, zaprawionych w walce. Zbliżali się, ale nadal byli jeszcze daleko.
To chyba podwładni twojego syna, gubernatorze… Teraz już elita armii Nowej Republiki – uśmiechnęła się z przekąsem, ale tylko samymi kącikami ust.
Deszcz szumiał po palmowym dachu, z kąta dobiegało monotonne „kap, kap, kap” przeciekającej do środka wody. Beyre siedziała na skrzynce, bezmyślnie wpatrzona w ciemny krąg po ognisku. Przemoczone ubranie w nieprzyjemny sposób kleiło jej się do ciała. Po raz kolejny stłumiła chęć potarcia zapuchniętych oczu. Miała świadomość, jak fatalnie teraz wygląda, ale było jej wszystko jedno.
Jakiś cień przesłonił wejście. Beyre podniosła głowę, choć i tak wiedziała, kogo zobaczy.
Nessie stała w progu z rękami opuszczonymi wzdłuż boków. Miecz świetlny błyszczał u jej pasa, ale nie sięgała po niego. Stała bez ruchu i tylko patrzyła.
Beyre zsunęła się ze skrzynki, bardzo spokojnie uklękła w pozycji medytacyjnej. Ostatni raz spojrzała na Jedi i zamknęła powieki, przywołując zapamiętany obraz.
Brązowe oczy, blizna w poprzek brwi, zapach skrętów…
A potem ruchem szybkim jak myśl wyciągnęła z kabury miotacz i przycisnęła lufę do skroni.

Ocean srebrny jak rtęć, rozkołysany od horyzontu po horyzont.
« 1 8 9 10 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 4
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

7 VII 2012

Jedi włączyła urządzenie i pozostali uczestnicy narady zobaczyli najpierw ogólne ujęcie trybuny honorowej. Potem operator zrobił zbliżenie na przemawiającego gubernatora Tarkina i dalej na osoby stojące za nim, w pierwszej kolejności na Beyre, która w tym momencie spojrzała wprost w kamerę. Oczy uczennicy Imperatora zwęziły się nagle, ale po ułamku sekundy opanowała się i jej twarz znów przypominała lodowatą maskę.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.