Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 4

« 1 2 3 4 5 19 »

Alan Akab

Więzień układu – część 4

Arto zaklął pod nosem. Kolejny problem. Nie musiał nikogo pytać, by domyślić się, że to skutek roboty Żimmiego. Przez jego pomysły wszyscy w szkole będą ich wiązać z pomaganiem beksom. Kosmos jeden wie, czy nie czepi się ich policja. Miał nadzieję, że Żimmy nie był aż tak głupi, by zapomnieć o perceptorach.
To nic, próbował sobie tłumaczyć, tamten i tak by się zapuszkował, w taki czy inny sposób. Niektórzy wybierali akademię, lecz większość za bardzo się bała. Nie mogli wytrzymać w szkole, więc wybierali najszybsze rozwiązanie. Nie żałował ich. Cokolwiek się z nimi działo, beksy same było sobie winne. Nie potrafiły być użyteczne, więc grupy ich nie chciały.
Każdy wiedział, że to się zdarza. Zwykle decydowały się na to beksy powyżej jedenastego, dwunastego roku życia, choć zdarzały się młodsze. W takim wieku każdy był już twardy – oprócz nich. Jednak, z jakiegoś niezrozumiałego dla siebie powodu, nie czuł się z tym dobrze. Czuł się winny, choć nie wiedział dlaczego i za co. Nie pomagał beksom w tym, co zamierzały zrobić. Dla niego taki wybór był zbyt obrzydliwy, godny karalucha, a nie wojownika. Szkodził szkole.
„Ta sama beksa” – spytał.
„Nie wiem nie widziałem jej ale nie chcę brać w tym udziału arto to nie jest w porządku”
„Ja też nie chcę tego ciągnąć” – odpisał dziwnie szybko. Coś sprawiło, że poczuł zdenerwowanie. Zakończył rozmowę z Rejkertem i wywołał Resketa.
„Czy twój brat może wyciągnąć dla mnie raport z wczorajszego wypadku w przystani”
Brat Resketa, Mikel, był jajcogłowym jedenastakiem. Było to trochę dziwne, że Resket został wojownikiem a Mikel nie, choć był starszy i silniejszy. Jeszcze dziwniejsze było to, że Mikel nie wahał się zbić młodszego brata, choć nigdy nie atakował młodszaków, nawet dwojaków. Choć Resket o tym nie wiedział, Arto bacznie obserwował relacje między nimi, szukając przyczyn tej niezrozumiałej blokady. Szukał też przyczyn, dla których Resket nigdy nie próbował mu się przeciwstawić. Był wojownikiem, a Mikel tylko jajcogłowym, nawet jeśli starszym. To mógłby być klucz do przebudzenia jajcogłowych, przekonania ich by zaczęli walczyć, lecz jak dotąd niczego nie znalazł.
Niemniej, poza rzadkimi momentami przemocy, obaj byli dla siebie braćmi. Przez Resketa Arto okazjonalnie uzyskiwał dostęp do informacji, których nawet Rejkert nie mógł wyciągnąć, a których zdobycie nie sprawiało Mikelowi żadnych kłopotów. Raz czy dwa zdobył tą drogą kilka niezbyt wartościowych modułów, lecz Arto obawiał się nadużywać tej znajomości. Działalność Mikela nie spodobałaby się kapitanowi jego grupy.
„Zapytam” – odpisał Resket – „choć nie wiem po co do tego żimmy potrzebował skanera”
Zaraza, zaraza, zaraza! Przecież pisał Rejkertowi, by milczał! Chyba że to Żimmy zaczął się wszystkim chwalić… Mawiali o takich zarozumialcach, że odlecieli ze swoją dumą w otchłań.
„Skąd to wiesz”
„Pilnowałem rejkerta widziałem jak oddał skaner”
„Ktoś jeszcze to widział komuś o tym mówiłeś”
„Nie dlaczego”
„Nie chcę by mówiono że pomagamy beksom przejść na drugą stronę masz o tym milczeć jasne”
„Jasne kapitanie poczekaj chwilę porozmawiam z bratem”
Kilka minut potem raport, wprost z policyjnych archiwów, był na jego konsoli. Uważnie przestudiował zawartość, przejrzał projekcje z miejsca wypadku. Już dawno przestały na nim robić wrażenie, może poza głupotą tego, kto tak postępował. Lecz tym razem czuł się współwinnym.
Przesłał raport Żimmiemu, ciekaw jego reakcji.
„Zastanów się w co nas mogłeś wpakować” – napisał.
„Przecież nie ma tu nic co by do mnie prowadziło” – zauważył Żimmy po dłuższej chwili – „wiem jak sobie poradzić z perceptorami arto wielu tak robi i nieźle na tym zarabia”
„Nie chcę by nasza grupa tak zarabiała” – jestem miękki, uznał, ale nie mógł na to poradzić. Ten sposób zarabiania wydał mu się nie tylko zbyt ryzykowny, lecz także zbyt obrzydliwy – „mamy dość impulsów żimmy to niebezpieczna zabawa raz może się udać a raz nie nie martwię się o dorosłych pomyśl jeśli jakiś starszak odkryje przez ciebie że mamy taki skaner to będziemy mieli duże kłopoty zem może mieć przez to kłopoty i wtedy będzie z nami jeszcze gorzej jeśli coś nam przez to przeszkodzi w dzisiejszej wyprawie to będziemy skończeni ja będę skończony i ty też żadne impulsy nas z tego nie odholują”
Żimmy długo nie odpowiadał.
„Nie pomyślałem nad tym” – napisał w końcu – „masz racje głupio zrobiłem”
„Nie mów o tym nikomu na następny raz najpierw zapytaj” – odpisał i zamknął okno. Był pewien że więcej Żimmy nie dopuści się samowolki i pozwoli mu wreszcie skupić się na poważniejszych sprawach.
• • •
Dziś mieli wyprawić się do magazynu. Przygotowania trwały od dawna. Arto odłożył inne sprawy, starając się skupić na tej jednej. Plan musiał być doskonały. Za pomyłkę mogła grozić akademia. Wprawdzie dorośli byli głupi, lecz ryzyko istniało zawsze. Każdy o tym pamiętał, nawet starszaki. Każdy traktował to bardzo poważnie, bardziej niż wysypisko. Tylko dlatego wpadki zdarzały się tak rzadko. Na wysypisku mogli uciekać. Gdyby zaczęli uciekać w magazynie, będzie to znaczyć, że zawiedli. Tam nie liczyła się zwinność, lecz spryt. Nie każdy potrafił być sprytny. Do tego potrzebne było skupienie.
Tym bardziej zirytowało go, gdy na przerwie podeszła do niego jakaś dziewczyna, starsza o kilka lat. Obserwowała go już wcześniej, ale starał się nie zwracać na nią uwagi. Gapiła się tak wyzywająco, tak bezczelnie, że zaczął ją ignorować. W końcu nie wytrzymała. Szybkim krokiem ruszyła w jego stronę i mocno pchnęła w ramię.
– Hej, ty! – jej głos był bezczelnie stanowczy. – Ty jesteś Artoro?
– A czego ty, na próżnię, chcesz od niego, dziewczyno? – odparł za niego jeden z chłopców, zagradzając jej drogę. Ostatnie słowo wymówił z pogardą. Arto przyjrzał się jej niechętnie. Chciała się bić czy jak? Była starsza, ale przede wszystkim była dziewczyną. Jakiś szacunek mu się należał.
Uznała odpowiedź za potwierdzenie. Nawet nie spojrzała na tego, który to powiedział. Kiwnęła głową w stronę towarzyszy Arto.
– Każ im odlecieć – poleciła. – Musimy porozmawiać. Sami – podkreśliła.
Arto ogarnęła złość. Nie dość, że dziewczyna, to jeszcze rozkazuje! Spojrzał na nią jeszcze raz, z wyższością, choć przewyższała go wzrostem, rozważając czy aby nie dać jej nauczki. Tylko czy jest sens dawać nauczkę dziewczynie?
– Niby o czym? – spytał z nieskrywanym zniecierpliwieniem. – Kim ty, na kosmos, jesteś?
Nie odpowiedziała, patrząc chłodno. Jego towarzysze patrzyli to na niego, to na nią. Jedni byli zaskoczeni, inni rozbawieni. Potoczył po nich wściekłym, ostrzegawczym spojrzeniem, by sobie nie wyobrażali, iż byle dziewczyna może mu rozkazywać.
– Słuchaj, nie chcesz mówić, to nie. Ja nie mam dzisiaj czasu – odpowiedział niedbale. Nie zamierzał być uprzejmy. Takie zachowanie było poniżej wszelkich granic przyzwoitości. – Właściwie, nie mam go wcale dla kogoś takiego jak ty…
– Dzieciaku, zamknij się i rób co mówię, dobra? – warknęła. Tego mu było trzeba, wściekłej baby. – Nie chodzi o mnie, pajacu. Każ im zjeżdżać, to pogadamy. To twoi służący czy nie?
Za dzieciaka powinienem jej przywalić, uznał. I za służących. Ale inni zaczęliby zaraz gadać, że bije się z byle kim. Spojrzał na towarzyszy, rozkładając ręce.
– Zostawcie nas samych, bo się nie odczepi. Może to potrwa krócej, niż skopanie jej tyłka.
Roześmieli się, pokręcili głowami i odeszli na bok. Żimmy stał najdłużej. W milczeniu uniósł brew. Arto pokręcił głową. Żimmy poszedł za innymi. Stanęli niedaleko, obserwując.
Arto założył ręce i wyczekująco spojrzał na dziewczynę.
– Jestem Rossie Norrenson – oświadczyła. – Iwen jest moim bratem, kojarzysz? Pewnie nie. Nie wydajesz się szczególnie bystry. Nie podoba mi się to, co się z nim dzieje.
– A co się niby dzieje? – odpowiedział jej równie twardo. Nawet jeśli Nowy jest jej bratem, to jeszcze nie powód, by się wtrącać.
– Co ty, ślepy jakiś? Nie widzisz, co się dzieje?
– Twój brat ma kłopoty, ale niczego mi nie mówi. Niby czego chcesz ode mnie?
– Abyś się tym zainteresował! – rzuciła sucho. – Nie obchodzą mnie wasze dziecinne regułki. Co z ciebie za kapitan, jak nie dbasz o swoją grupę? Sama mam się tym zająć, czy co?
« 1 2 3 4 5 19 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.