Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 4

« 1 3 4 5 6 7 19 »

Alan Akab

Więzień układu – część 4

Arto rozumiał. Sam też miał wątpliwości, lecz to właśnie najbardziej ich różniło. Żimmy zbyt łatwo się wycofywał. Od pierwszej klasy uczył się, że lepiej jest zrezygnować. Arto się nie poddawał, nie bez walki. Poza tym, musiał przyznać, że żal mu było tak po prostu stracić Nowego. Zapowiadał się na niezłego wojownika, no i Arto ciekawiło jego zachowanie.
– Może to nic poważnego – odparł. – Nowy jest jednym z nas. Zrobię dla niego tyle samo, co dla każdego innego. Tyle samo, co dla ciebie, nie mniej i nie więcej. Nie utrudniaj tego.
Nie czekał na odpowiedź. Odwrócił się i odszedł. Słowa nie zabrzmiały tak jakby tego chciał, lecz był zbyt zdenerwowany, by miało to dla niego jakieś znaczenie.

Tym razem Nowy szybko się znalazł. Nic mu nie było, przynajmniej fizycznie. Siedział skulony pod drzwiami klasy, przyciskając kolana do piersi, niczym beksa. Gdy zauważył, że nad nim stoi, spojrzał na kapitana i wtedy Arto zobaczył jego strach i z trudem skrywane łzy. To nie był ani strach beksy, ani łzy bólu. Nowy nie był pobity.
Arto już to widział. Tak samo patrzyły straszone przez niego młodszaki, tylko one nie wyglądały aż tak źle. Nie straszył ich aż tak bardzo, tłumaczył sobie, tylko, gdy oszukiwali. Prawie ich nie bił. Czy to o to chodziło? Czy miał się zmierzyć z efektem działania swojej własnej broni? Ktoś, kto zabił i uniknął policji nie może być głupcem.
– Nowy, co się dzieje? – spytał. – Wiem, kto się do ciebie przyczepił, ale nie wiem jak…
– Nic – odparł szybko Nowy i przełknął ślinę. – Nic się nie dzieje.
– Przestań robić ze mnie durnia! Twoja siostra wszystko powiedziała. Masz pojęcie co ci grozi? To tak chronisz swojego młodszaka? Przynosisz wstyd całej grupie!
Nowy oparł czoło na kolanach. Milczał.
– No co jest? Taki z ciebie samotny Tułacz?
Arto przygarbił się, ramiona opadły w dół. Nie docierał do niego, co gorsza nie miał pomysłu, jak sobie z tym poradzić. Nigdy nie zastanawiał się, jak metoda zastraszania działa z drugiej strony. To się wymykało spod kontroli. Zamierzał od teraz dobrze go pilnować, lecz grupa wciąż była ważniejsza od jednego wojownika. A dla grupy najważniejszy był magazyn.

Pierwszą rzeczą, którą robił na każdej lekcji, było uruchomienie podprogramu instalującego na konsolach system grupy. Zamierzał jeszcze raz przemyśleć wszystkie sprawy dotyczące ich dzisiejszej wyprawy, lecz gdy jego palce dotknęły wirtualnych klawiszy, myślał znów o Nowym. Co z nim zrobić? Powinien odebrać mu ochronę Wela, lecz to mogłoby go jeszcze bardziej załamać. Niechciany protektorat zaczynał go uwierać, jednak skoro go dał, musiał go wypełnić. Tyle że protektor sam potrzebował ochrony. Nowy, ty mnie jeszcze wykończysz, na zimną plazmę, ty i te twoje sekrety. Dlaczego, dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
Zaczął wysyłać wiadomości, na osobnych kanałach. Do wyprawy potrzebował jedynie kilkunastu chłopców, tych którzy się na tym najlepiej znali. Reszta była wolna. Dlaczego, na nieskończoną pustkę, siostra Nowego musiała go zaczepić właśnie dziś? Nie miał jej za złe tego co opowiedziała, lecz to jak to zrobiła. Gdyby nie pyskowała, gdyby po prostu, jak każda inna dziewczyna, poprosiła o rozmowę zamiast żądać jej jakby był jej chłopakiem – po jaką próżnię starszaki z nimi łażą, z takimi babami? – wtedy nie zwróciłby na to uwagi. Lecz ona musiała zgrywać ważną, bo była z dołu. Wariatka. Po jaką nieskończoną otchłań starszaki zadają się z dziewczynami, po co biją się o nie, jakby były zdobyczą równie cenną co dobry magazyn? Po co obnoszą się z chodzeniem akurat z tą, a nie inną? Nie zamierzał tak zgłupieć.
Kilkanaście minut później wszystko było gotowe. Wszystkie mrówki, których nie potrzebował Rejkert, miały obserwować Anhela i ostrzegać, gdy znajdzie się w pobliżu Nowego. Wiedział, że będą się bały na niego spojrzeć, lecz zamierzał zmusić je do posłuszeństwa. Protekcja, jaką im dawał była warta o wiele więcej, niż takie nic nie znaczące ryzyko. To powinno wystarczyć. Anhelo widząc kłopoty, często dawał za wygraną. Niech sobie poszuka innego, łatwego łupu. Jeźdźcy Smoków trzymają się razem.
Lecz dlaczego Nowy? Jeśli to wszystko było zwykłym przypadkiem, mógłby już uznać sprawę za zakończoną. Dotąd nie wnikał w przyczyny, dla których Anhelo robił to, co robił. Nie szukał w sieci publicznych informacji na jego temat. Mając problemy z dorosłymi, na pewno założył w systemie programy ostrzegające o zainteresowaniu jego osobą. Lecz Anhelo sam zaczął – dostateczny powód, by przejrzeć wszystko, co tylko Arto mógł znaleźć na jego temat. Wypyta kilka osób, nawet jeśli będą unikać odpowiedzi. Musiał sprawdzić ile z tego słyszał to plotki, a ile może okazać się prawdą. Sprawdzi to, nawet jeśli Anhelo będzie mu patrzył na ręce.
Okienko rozmowy z Nowym, jakie nagle się otworzyło, było ostatnią rzeczą, jaką spodziewał się ujrzeć. Spojrzał na niego. Wreszcie zaczął dochodzić do siebie.
„Przepraszam za siostrę” – przeczytał – „chyba bym ją zabił gdybym wiedział że to zrobi”
„To tylko dziewczyna” – odpisał – „na niczym się nie zna”
„Możesz mieć przez nią kłopoty”
„Przez kogoś takiego nie żartuj dziewczyny są nikim byle nie próbowała mnie więcej zaczepiać jeszcze będę ją musiał pobić”
Nie widział na pewno, lecz Nowy chyba się uśmiechnął.
„Ty to rozumiesz nie jesteś jak inni ale inni mogą mnie nazwać beksą”
„Pomogę im zrozumieć”
„Zajmę się młodszakiem naprawdę już mi lepiej przepraszam nie przyniosę wstydu”
„Pamiętaj mi zawsze możesz powiedzieć co się dzieje wiem że boisz się anhela ja wiem jak to działa sam tak robię pamiętasz z młodszakami”
„Więc przestań to robić przestań jeśli ci na mnie naprawdę zależy nie wiesz jak to jest”
„Wiem lepiej niż myślisz nie robię tego dla przyjemności”
„Jesteś po prostu okrutny nie rozumiesz jak to jest”
Nowy zamknął okno. Znowu się przygarbił. Czy ja robię coś nie tak? Czego ty chcesz, Nowy? Abym ich bił, kopał tak długo, aż zaczną mnie słuchać? Wtedy też będą się mnie bać. To, co robię jest lepsze. Boją się mnie tylko wtedy, gdy wiedzą, że mnie zawiedli.
„Wróć wcześniej do domu i nigdzie nie wychodź jutro wszystko będzie dobrze” – napisał. Wysłał wiadomość i od razu zamknął okno. Jeśli Nowy poczuje chęć do rozmów, to się sam odezwie. Na razie niech przemyśli to, co mu napisał. Na razie niech trzyma się grupy.
• • •
Po lekcjach ruszyli do akcji. Zwykle nazywali to wyprawą, czasem wprost – włamaniem. Nie kradzieżą – kradzieże zdarzały się głównie na promenadzie i potrafił ich dokonać byle pierwszak. Włamanie było czymś o wiele bardziej skomplikowanym. Wymagało planu. Dorośli też próbowali się włamywać, lecz byli tacy niezdarni, ich metody były tak prymitywne, brak przygotowania tak kompletny, za to zachłanność tak wielka, że rzadko kiedy kradli bezkarnie.
Czołgając się szybem wentylacyjnym, Arto jeszcze raz analizował w myśli szczegóły planu. Czy pomyślał o wszystkim, czy niczego nie przeoczył? Tym razem ryzyko było wyższe. Nawet rozmowa z Zemem nie wydawała mu się tak ryzykowna, jak wypełnianie zawartej z nim umowy. Nie chodziło tylko o wpadkę podczas wyprawy. Jeśli dorośli poznają, że coś się stało, stracą magazyn na długie miesiące, być może i na rok. A nie był to byle jaki magazyn. Zdobycie nieformalnej kontroli kosztowało ich wiele trudów, tak samo uzyskanie od poprzednich właścicieli sposobu na dostanie się do środka. Nie wyprawiali się do niego zbyt często. Dorośli nie byli zbyt podejrzliwi. Mogli bezpiecznie handlować zdobyczą.
Dobrze znali swój teren. Znali rozkład czujników, liczbę strażników, plan pomieszczenia – wszystko. Tym razem niewiadomą stanowił komputer. Miesiąc temu Rejkert odkrył, że dokonano w nim zmian, więc przed dwoma tygodniami kapitan zlecił Orfiusowi zakup programu, który potrafiłby go automatycznie zablokować. Dziś mieli go wypróbować.
Zabawa z komputerami i z siecią była robotą dla jajcogłowych. Rejkert był zajęty, więc jego miejsce zajął Lien Kires – drugi jajcogłowy w grupie. Mówili na niego Bystrzak. To on miał się podłączyć do pobliskiego zdalnego przekaźnika sieci, wpuścić program i wymierzyć w cel. Niedoświadczony Lien przejął się zadaniem – stając się potencjalnie nieuważnym – lecz program, według zapewnień starszaków, sam miał się zająć większością napotkanych przeszkód. Arto bardziej się obawiał, że Lien zapomni wejść do banku danych, w tej krótkiej chwili, gdy komputer będzie odsłonięty, lecz wciąż funkcjonujący, by skopiować spis inwentarza. Spis miał być dowodem, gdyby się okazało, iż pewnych części, tych dla Zema, nie było w magazynie.
• • •
« 1 3 4 5 6 7 19 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.