Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alexa
‹Prawo robotyki›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlexa
TytułPrawo robotyki
OpisAutorka pisze o sobie:
Jestem z wykształcenia automatykiem, z zawodu konsultantem, a z zamiłowania i drugiej profesji tłumaczem. Stan posiadania: jeden mąż (fan GW i fantastyki), jedno dziecko (j.w.), jeden kot (a właściwie kota, Mara Jade Skywalker, chyba nie-fanka, bo reaguje na Kotę, a nie Marę). Tłumaczę głównie teksty techniczne, ale tez i książki z serii Garretta dla MAG-a, tłumaczyłam trochę Tolkiena, Heinleina, Nivena i Van Vogta, a obecnie powieści z serii GW dla Amberu. Kocham muzykę Williamsa, jestem gorącą fanką Shreka, a właściwie Osła, trochę pisze, trochę rysuje, dużo czytam (uwielbiam, obok wszystkich innych, Agathe Christie), a jeśli mam naprawdę dużo wolnego czasu, łażę po górach.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Prawo robotyki – część 2

Alexa
« 1 2 3 4 5 11 »

Alexa

Gwiezdne wojny: Prawo robotyki – część 2

– Dawno temu… to naprawdę stare dzieje. Luke… – wyciągnął rękę i położył na ramieniu Jedi, niby lekko, ale w gruncie rzeczy przygwoździł go do fotela – Chciałbym ci coś powiedzieć, próbuję już od jakiegoś czasu, ale dla mnie samego brzmi to śmiesznie…
Luke spojrzał na niego ponuro.
– Mów. Tylko już nie kręć, dobrze? Nie jestem w nastroju do rozszyfrowywania twoich zagadek.
– Ta będzie ostatnia, Luke – poważnie rzekł David i nabrał tchu w płuca. Niech to sobie brzmi, jak chce…. – Miałeś rację. Twój ojciec nie był do końca zły… Jakaś mała cząstka jego dawnej osobowości, „najmilszego chłopca w galaktyce” ocalała.
– Skąd wiesz? – schrypniętym głosem spytał Luke. Pod naciskiem ręki Davida skulił się w sobie. Widać było, jak bardzo zmusza się do rozmowy.
– Byłem przy jego śmierci… w pewnym sensie. Zżerała go straszna choroba, jego ciało zaczęło odrzucać przeszczepy, które utrzymywały go przy życiu. Bardzo cierpiał. Nie miał szans…
Luke zacisnął pięści.
– I mnie przy nim nie było… – opuścił głowę. – To okropna świadomość. Chciałem…
– Luke… nie żałuj – współczująco zacisnął palce na ramieniu młodego Jedi. – Darth Vader umarł, a wraz z nim całe zło, które zniszczyło twojego ojca.
– I mój ojciec przy okazji.
– Nie.
Luke podniósł na niego wilgotne oczy.
– Nie?
– Nie.
– Dave… co ty mówisz?
– Yaro był kiedyś przywódcą spisku, który miał uśmiercić Vadera i Imperatora. Ale był Jedi, a Jedi nie potrafią tak po prostu zabić. Zawsze za dużo przy tym myślą. Żal mu było tej nieprawdopodobnej liczby midchlorianów…
– Czego? Już dawno miałem cię o to spytać…
– Tego, co podobno stanowi o tym, że możesz kontrolować Moc. Teraz nikt już ich nie liczy. Anakin Skywalker miał ich naprawdę dużo, tak dużo, że podejrzewano, że został przez nie poczęty… co za bzdura! Był klonem innego wielkiego Jedi… ale to w tej chwili nieważne – Dave uśmiechnął się blado. – Dość, że przy jakiejś tam okazji Yaro pobrał komórki z ciała Vadera i stworzył kolejnego klona. I nazwał go Dave R. Dave-r. Vader.
Luke pobladł.
– Ty… jesteś klonem Vadera! Stąd to podobieństwo!
– Ja – uśmiechnął się Dave. – Niestety, nie mogli przeszczepić zżartego rakiem mózgu Vadera do nowego ciała. Megan opracowała unikatową metodę przenoszenia osobowości i wspomnień do nowego mózgu poprzez Moc… ale chyba coś nie wyszło. Darth Vader umarł, zanim przekazał całą zawartość swojego mózgu do mojego. Zdaje się, że nie zdążył przenieść Ciemnej Strony… Narodził się ktoś nowy. Człowiek o ciele młodego Anakina Skywalkera, duszy Dartha Vadera i świadomości… bo ja wiem, czyjej…
– Davida Randalla – pokiwał głową Luke. – Jesteś nimi trzema i nie wiesz, co z tym zrobić.
Dave uśmiechnął się smętnie.
– Gorzej. Nie jestem chyba żadnym z nich. Nie jestem Anakinem Skywalkerem, bo nie mam w sobie jego złości do świata, nie jestem Darthem Vaderem, bo brak mi jego pokory wobec Imperatora… ale najmniej chyba jestem Dave’em R. A jednocześnie mam w sobie pamięć ich wszystkich, dzielę z nimi uczucia i… jak mogę mieć syna, który jest ode mnie młodszy o parę lat?
Bezradnie wzruszył ramionami..
– Myślałem, że powiem do ciebie „Luke, synu. Nie chciałeś iść ze mną, więc ja przyszedłem do ciebie. Razem zwyciężymy Imperatora i będziemy rządzić wszystkimi knajpami Galaktyki, jak ojciec i syn” – spojrzał na Luke’a z wyrzutem. – A ty okazałeś się taki… dorosły.
Wyciągnął rękę i delikatnie dotknął palcami pulpitu sterowania. Powoli, ledwie muskając palcami przyciski, ustawił kurs na Gwiazdę Śmierci.
Luke, osłupiały i niezdolny wykrztusić słowa, wodził wzrokiem za jego gestami.
– Co robisz? – wychrypiał po chwili.
David przygryzł dolną wargę.
– Te knajpy będą musiały trochę poczekać… Mamy parę spraw do załatwienia.

Drzwi turbowindy rozsunęły się z cichym szelestem. Krąg szturmowców rozproszył się, ukazując dwóch więźniów ze skutymi dłońmi: Luke’a Skywalkera i Davida Randalla. Obaj westchnęli cicho na widok czarnej, ogromnej postaci, która wyszła na ich spotkanie. Luke z niedowierzaniem, Dave prawie z lękiem.
– Ci dwaj rebelianci poddali się nam – oznajmił komendant straży. – Może ich być więcej, choć oni twierdzą, że przylecieli tu sami. Proszę o pozwolenie na przeszukanie terenu.
Urwał, oczekując reakcji ze strony Czarnego Władcy. Odchrząknął, niezręcznie przestąpił z nogi na nogę.
– Mieli przy sobie tylko to – podał Vaderowi na wyciągniętej dłoni świetlny miecz Luke’a.
– Doskonale, komendancie. – powiedział Czarny Lord. – Proszę nas teraz opuścić i kontynuować poszukiwania.
Komendant wyprostował się służbiście i zasalutował.
– Tak jest, milordzie – orzekł, zrobił przepisowy w tył zwrot i gestem zapędził swoich ludzi z powrotem do turbowindy.
Vader zwrócił puste oczy maski w kierunku Davida, potem Luke’a. Zrobił krok w przód i stanął pomiędzy obu więźniami, wyraźnie ignorując Davida.
– Imperator czeka na ciebie, Luke.
David podniósł dumnie głowę. Nie w smak mu była ta rozmowa. A jeszcze bardziej nie podobało mu się oglądanie pleców swojego dawnego sobowtóra.
Czarny Lord zawahał się. Uniósł miecz, który podał mu dowódca szturmowców i powolnym ruchem włączył zielone ostrze..
– Zbudowałeś własny miecz – rzekł, znów zwracając się tylko do Luke’a. – Wiele się nauczyłeś. Jesteś potężnym Jedi, tak, jak to przewidział Imperator. Mądrze uczyniłeś, że sam się poddałeś.
W tej samej sekundzie Luke uznał, że uległ złudzeniu optycznemu. A może to Moc…? Twarz Davida, do tej pory wyrażająca tę samą niepewność, którą i on odczuwał, nagle przybrała wyraz całkowitego spokoju i satysfakcji.
Lekki, ironiczny uśmieszek wykrzywił pełne wargi klona. Niespokojny dotąd wzrok nabrał nagle twardości i błysku stali.
Luke, spłoszony, szybko odwrócił wzrok, zastanawiając się, co oznacza ta przemiana. Czy ten mydłek rzeczywiście jest jego ojcem, czy tylko lekko skomplikowanym wariatem? A może to on sam zwariował?
Przez chwilę uwierzył czarnej postaci kusiciela z Bespin. Pewnie tego pożałuje.
– Mądrość jest cechą prawdziwego Jedi, czyż nie? – jakby w zadumie mruknął Vader.
– Tak, ojcze – wykrztusił Luke, starając się zachowywać tak, jakby miał do czynienia z prawdziwym Vaderem. A może tak było? Może David uwikłał go w sieć kłamstw, żeby uczynić z niego łatwiejszą ofiarę?
– Widzę, że zaakceptowałeś prawdę.
Zagłębił się w Moc i delikatnie zbadał górującą nad nim czarną postać.
Poprzez czarną maskę wyczuwał jedynie mechanizmy i półprzewodniki. Robot.
– Zaakceptowałem to, że jesteś Anakinem Skywalkerem, moim ojcem.
– To imię nie ma już dla mnie żadnego znaczenia.
– Wyczuwam, że jest w tobie dobro. Konflikt. Imperator nie zdołał go wyplenić do końca – zaryzykował Luke. Długo jeszcze tej komedii? Próbował wyobrazić sobie, że rozmawia z prawdziwym Czarnym Władcą. – Zapomniałeś, co to znaczy, ale teraz już wiesz. Nie oddasz nas w jego ręce.
Vader z cichym sykiem wyłączył miecz.
– Nie ma żadnego konfliktu – rzekł. – Obi-Wan też kiedyś myślał tak, jak ty.
Młody człowiek podniósł na niego wzrok. Vader stał nieruchomo, jakby czekając na coś, co nigdy nie nastąpiło.
– Nie znasz potęgi ciemnej strony, Luke. Muszę słuchać mojego mistrza.
Luke spojrzał najpierw na Vadera, potem na pobladłą, pokrytą kroplistym potem twarz Dave’a. Wiedział, co czuje tamten. Ta rozmowa mogła toczyć się między nimi.
– Nie przejdę na ciemną stronę, ojcze. Będziesz musiał mnie zabić.
– Jeśli takie jest twoje przeznaczenie…
Vader wyraźnie ignorował Davida, który także nie starał się rzucać w oczy. Wiedział, że przyjdzie kolej i na niego.
Rzeczywiście, nie czekając, aż Luke mu odpowie, Vader zwrócił się do niego, kładąc mu dłonie na ramionach.
– Witaj, mój uczniu. Imperator oczekuje cię z niecierpliwością. Wypełniłeś swoją misję. Jedi przyszedł tutaj bez oporu, tak, jak przewidziałeś.
Luke skurczył się w sobie, z trudem przełknął ślinę. Więc jednak!
« 1 2 3 4 5 11 »

Komentarze

28 XI 2009   13:56:56

Ta esensja jest super podobała mi się.

26 IV 2010   01:40:20

troche za mdle momentami (pewnie dlatego, ze pisala kobieta), ocierajace sie o banal, ale z wykopem, jako fan SW i jedi, wciagnalem na maxa :):):):) ciekawy pomysl; nie wiem co myslec o tych dziwnych wtraceniach w stylu 'kur*a mowie ojciec do goscia mlodszego od siebie'...

ogolnie gites ;]

26 IV 2010   01:55:49

to chyba warsztat... wydaje sie amatorski (nie w negatywnym sensie), choc krytykiem nie jestem;

reszta jak wspomnialem - wporzatku :)

26 IV 2010   16:18:13

poprawka

*w porządku ;p

27 II 2012   22:31:59

super :D

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.