WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Alexa |
Tytuł | Prawo robotyki |
Opis | Autorka pisze o sobie: Jestem z wykształcenia automatykiem, z zawodu konsultantem, a z zamiłowania i drugiej profesji tłumaczem. Stan posiadania: jeden mąż (fan GW i fantastyki), jedno dziecko (j.w.), jeden kot (a właściwie kota, Mara Jade Skywalker, chyba nie-fanka, bo reaguje na Kotę, a nie Marę). Tłumaczę głównie teksty techniczne, ale tez i książki z serii Garretta dla MAG-a, tłumaczyłam trochę Tolkiena, Heinleina, Nivena i Van Vogta, a obecnie powieści z serii GW dla Amberu. Kocham muzykę Williamsa, jestem gorącą fanką Shreka, a właściwie Osła, trochę pisze, trochę rysuje, dużo czytam (uwielbiam, obok wszystkich innych, Agathe Christie), a jeśli mam naprawdę dużo wolnego czasu, łażę po górach. |
Gatunek | space opera |
Gwiezdne wojny: Prawo robotyki – część 2 Alexa
AlexaGwiezdne wojny: Prawo robotyki – część 2Spojrzał na swego towarzysza. Wydawało mu się, że w szaroniebieskich oczach, jeszcze przed chwilą tak twardych i dumnych, dojrzał cień wahania. Już sam nie wiedział, w co wierzyć. Chwilowa równowaga, do jakiej doszedł po ich rozmowie na orbicie, została gwałtownie zachwiana. Wyciągnął rękę, lekko dotknął jego ramienia i zadrżał. Na moment wydawało mu się, że stracił przytomność. Otwarła się przed nim czarna, dymiąca czeluść, z ogniem ukrytym na dnie. Węże iskier z sykiem strzelały w górę, białe smugi popiołu znaczyły powietrze jak dziwne hieroglify… – Więc mój ojciec naprawdę umarł – szepnął Luke i odwrócił głowę. Przez głowę przeleciała mu szalona myśl: wyrwać Vaderowi miecz, sieknąć jednego i drugiego przez głowę i wiać. Przez chwilę walczył z ogarniającą go paniką. Nie wiedział już, z kim i w co gra Dave, ale miał złe przeczucia. Vader wystukał kod, otwierający kajdanki Dave’a. Luke zagryzł wargi. Poczuł, że – jak zwykle zresztą – może liczyć wyłącznie na siebie. Spokojnie weszli do windy. Drzwi rozsunęły się z cichym szelestem, dwaj gwardziści w czerwonych szatach rozstąpili się, ukazując wysokie, białe schody, wiodące na podest, gdzie stał tron Imperatora. Vader gestem nakazał im, aby poszli przodem. Sam szedł za nimi, nieco z boku, bliżej Dave’a. Luke zdawał sobie sprawę, że tym razem wpakował się w znacznie poważniejsze kłopoty. Puste igraszki słowne, na które mógł sobie pozwolić z robotem, nie ujdą mu na sucho z Imperatorem. Imperator siedział, a właściwie półleżał na swoim tronie, spoglądając na przybyszów zimnymi, żółtymi oczami. Pobrużdżona, trupioblada twarz, wykrzywiona złym uśmiechem, wyglądała spod ciemnego, nisko opuszczonego kaptura. Vader podszedł i ukląkł przed Imperatorem, podając mu miecz świetlny Luke’a. Władca udał, że go nie widzi. – Achchch, Skywalker – wysyczał. – Nie przypuszczałem, że spotkamy się tak szybko, młody Jedi. Przyszedłeś, abym dokończył twego szkolenia… Luke podniósł głowę. – Nie, panie. Twoje szkolenie nie jest mi potrzebne. Nie odmienisz mnie tak, jak mojego ojca. – Nie? Dobrze, mój młody przyjacielu. Zapadła chwila ciszy, którą mącił tylko rytmiczny odgłos respiratora Vadera, cichy świst wędrujących turbowind i słabe, głuche odgłosy dobiegające ze studni reaktora. Imperator przenikliwym wzrokiem spojrzał na Dave’a. Luke wstrzymał oddech. – A więc tu się ukryłeś – rzekł cicho Palpatine. – Sprytnie. Przyszedłeś, żeby prosić mnie o pomoc? Czy po to, aby wreszcie umrzeć naprawdę? A może po jedno i drugie? Dave miękko opadł na jedno kolano i opuścił głowę. – Tak, panie. Po jedno i drugie. Jestem tutaj po to, żeby ci służyć – rzekł z dziwną pokorą w głosie. – I umrzeć, jeśli zajdzie taka potrzeba. Jak widzisz, to ja przyprowadziłem ci nowego ucznia. Podniósł na niego wzrok i Luke’a przeszedł dreszcz. David spoglądał na Palpatine’a jak na dawno nie widzianego, ukochanego ojca. Wzdrygnął się lekko. Zaufał mu. Kilka godzin temu to na niego David patrzył tymi samymi, błyszczącymi wzruszeniem oczami. Idiota. – Zasłużyłeś na mój gniew, Anakinie – łagodnie upomniał go Imperator. – Podstawiłeś mi robota, oszukałeś mnie. Czyżbyś sądził, że się nie połapię? Że cię nie znajdę? – Nie, panie – Dave schylił głowę jeszcze niżej. – Dałem ci znak, a ty odczytałeś go właściwie. Vader nie może umrzeć. Jest symbolem twojej potęgi. Potęgi ciemnej strony Mocy. Kiedyś powiedziałem ci, że syn Skywalkera przyłączy się do nas, lub zginie. Teraz stoi przed tobą, sprowadzony tu skuteczniej, niż przy pomocy karbonitu i łowców nagród. Przyszedł sam. Z własnej woli. Imperator zdawał się ważyć jego słowa. – Byłeś wśród rebeliantów? – zapytał po chwili. – Zdobyłeś ich zaufanie? – Tak, panie. Ufają mi, choć nie do końca, jednak znam ich plany i wiem, kiedy chcą uderzyć. – Ja też znam ich plany, głupcze – Imperator pokiwał głową. – Znam je tak dobrze, jakbym sam wsadził je w ich głowy… Skinął dłonią na dwóch gwardzistów, stojących w niewielkiej odległości od tronu. – Zabierzcie tę kukłę sprzed moich oczu. Pochylił się ku Dave’owi i uniósł dłoń. Miecz świetlny Luke’a pofrunął ku niemu z dłoni Vadera, a sam robot zwinnie cofnął się przed wyciągniętymi dłońmi czerwono odzianych strażników i pospiesznie usunął się w cień, gdzie stanął nieruchomo, wyprostowany, jak posąg. – Tak lepiej – Palpatine znów rozparł się wygodnie na tronie, kładąc miecz na podłokietniku. – Wszystko, co się do tej pory zdarzyło, stało się za moją wiedzą i zgodą – oznajmił po chwili milczenia. – Począwszy od przekazania rebeliantom informacji o położeniu generatora, poprzez rozpuszczenie plotek o chorobie Vadera, aż po sprowadzenie was tutaj. Na dobrą sprawę mogłem dość długo współpracować z tym robotem. Dobrze go zaprogramowałeś, Anakinie Skywalkerze, choć może zbyt mało w nim twojej żarliwości. Wszystko toczy się zgodnie z planem. Zanim księżyc okrąży planetę, po waszej nic nie znaczącej rebelii pozostanie jedynie wspomnienie. Luke uśmiechnął się ironicznie. – Być może, panie. Ale nasza nic nie znacząca rebelia zabierze ze sobą także i ciebie. Palpatine przymknął oczy. – Masz nadzieję, że waszej nędznej flocie uda się powtórzyć wyczyn spod Yavin? Mój młody uczniu, posłuchaj swej pierwszej lekcji: nigdy nie ufaj informatorom. Ta stacja, choć wygląda na niedokończoną, jest w pełni sprawna i posiada wszystkie niezbędne zabezpieczenia, włącznie z wewnętrznym generatorem pola. Och – wykrzywił twarz w grymasie, który miał udawać współczucie – Obawiam się, że jeśli nawet twoim szalonym przyjaciołom uda się wyłączyć pole, czeka ich niemiła niespodzianka, kiedy rozbiją sobie nosy o drugie, jeszcze potężniejsze. Tymczasem wierz mi, że z przykrością wydam polecenie, aby strzelano do wszystkiego, co się rusza… Luke zacisnął pięści. Tego właśnie się obawiał. Znów spojrzał na Davida, który skrzyżował ramiona na piersi i z uwagą śledził wymianę zdań. W oczach miał ciemność i gniew. Przeniósł wzrok na Imperatora, na miecz, spoczywający spokojnie pod jego dłonią i szybko przymknął oczy. – Widzę, że wzbiera w tobie gniew, mój młody Jedi – zadrwił Imperator. – To już nam nie będzie potrzebne – skinięciem palca uwolnił Luke’a z kajdanków, które z brzękiem spadły na posadzkę. W panującej ciszy brzęk ten zabrzmiał jak wystrzał. – Będziesz mój, jak twój ojciec, któremu na nic się zdała zmiana ciała. Z gnijącej, na pół zmechanizowanej bestii stał się bestią żywą i zdrową. Nieprawdaż, Anakinie? Urwał i przez chwilę w milczeniu wpatrywał się w okno. – Jeszcze nie przylecieli… Zabawne, czyżby się zlękli? Nieważne, czy przylecą dziś czy jutro, mój uczniu. Wynik będzie ten sam. Dałem im szansę, aby z honorem zejść ze sceny, ale jeśli nie zaatakują, moja stacja rozniesie w proch ten księżyc, a wraz z nim kwiat rebelianckiej młodzieży, która zapewne właśnie w tej chwili zmierza w kierunku generatora. Luke’owi pociemniało w oczach. Dobrze to wszystko wymyślił! Za jednym zamachem ukręci łeb Rebelii, zdobędzie ucznia i odzyska Vadera. Nie przewidział tylko, że jeden odruch miękkiego serca przesunie cała operację o dwa dni… – Widzę, że gniew w tobie wzbiera, mój młody przyjacielu. Dobrze. Jeśli weźmiesz teraz miecz i ugodzisz mnie w serce, twoja droga ku ciemnej stronie dobiegnie końca… Nie bój się gniewu… Uderz we mnie całą siłą swojej nienawiści… Jestem bezbronny… To twój wybór, i tylko twój… Podniósł twarz. Przez chwilę wsłuchiwał się w ciemność. – Kochasz swoich przyjaciół, troszczysz się o ich los. Nie chciałbyś, żeby zginęli, prawda? Zwłaszcza … siostra! Masz bliźniaczą siostrę? Anakinie, czy to możliwe? – Tak, panie – odparł zapytany, znów skłaniając głowę. Imperator w zadumie potarł podbródek, uśmiechnął się przebiegle. – Cóż, młody Jedi… zawsze to jedna możliwość więcej. Jeśli ty nie przejdziesz na ciemną stronę, z pewnością uczyni to ona… – Nieeee! – Luke nie wytrzymał napięcia. Wyciągnął rękę – miecz wskoczył do niej jak pociągnięty niewidzialną nitką, uaktywnił ostrze i ciął na oślep, wprost w złowieszczo uśmiechnięte oblicze Imperatora. Zanim jednak zielony promień dotarł do celu, natrafił na świetliste czerwone ostrze miecza, który Anakin Skywalker – znany również jako Dave Randall – przywołał do siebie od pasa nieruchomego robota. |
troche za mdle momentami (pewnie dlatego, ze pisala kobieta), ocierajace sie o banal, ale z wykopem, jako fan SW i jedi, wciagnalem na maxa :):):):) ciekawy pomysl; nie wiem co myslec o tych dziwnych wtraceniach w stylu 'kur*a mowie ojciec do goscia mlodszego od siebie'...
ogolnie gites ;]
Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.
więcej »Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.
więcej »Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Druga szansa
— Magdalena Stawniak
Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Ta esensja jest super podobała mi się.