Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Hamidułła Hasanow
‹Sto jeden›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSto jeden
Tytuł oryginalnyBir yuz bir [Сто один]
ReżyseriaHamidułła Hasanow
ZdjęciaHamidułła Hasanow
Scenariusz
ObsadaBoris Gafurow, Iwan Nienaszew, Abdurahmon Jusuwalijew, Igor Kirianow, Dawłat Butajew, Timofiej Mierienkow, Fotih Nasimow, Anton Korabliew, Anwar Kartajew, Nuriddin Fajzułłojew, Abdułłoh Husanow, Aliszer Szojakubow, Gleb Holender, Jewgienij Potapow, Firuz Sabzalijew, Żasur Kuczkarow, Dmitrij Lewkin
MuzykaAnwar Ergaszew
Rok produkcji2020
Kraj produkcjiUzbekistan
Czas trwania85 min
Gatunekdramat, wojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

East Side Story: Kamp Amersfoort
[Hamidułła Hasanow „Sto jeden” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Uzbecki dramat wojenny „Sto jeden” Hamidułły Hasanowa to opowieść oparta na faktach. Reżyser przedstawia w niej historię wziętych do niewoli latem 1941 roku jeńców wojennych Armii Czerwonej – byli nimi sami Uzbecy – którzy trafili do znajdującego się na terenie Holandii Kamp Amersfoort. Komendant obozu Walter Heinrich otrzymał zadanie przygotowania ich do swoiście pojętej misji specjalnej.

Sebastian Chosiński

East Side Story: Kamp Amersfoort
[Hamidułła Hasanow „Sto jeden” - recenzja]

Uzbecki dramat wojenny „Sto jeden” Hamidułły Hasanowa to opowieść oparta na faktach. Reżyser przedstawia w niej historię wziętych do niewoli latem 1941 roku jeńców wojennych Armii Czerwonej – byli nimi sami Uzbecy – którzy trafili do znajdującego się na terenie Holandii Kamp Amersfoort. Komendant obozu Walter Heinrich otrzymał zadanie przygotowania ich do swoiście pojętej misji specjalnej.

Hamidułła Hasanow
‹Sto jeden›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSto jeden
Tytuł oryginalnyBir yuz bir [Сто один]
ReżyseriaHamidułła Hasanow
ZdjęciaHamidułła Hasanow
Scenariusz
ObsadaBoris Gafurow, Iwan Nienaszew, Abdurahmon Jusuwalijew, Igor Kirianow, Dawłat Butajew, Timofiej Mierienkow, Fotih Nasimow, Anton Korabliew, Anwar Kartajew, Nuriddin Fajzułłojew, Abdułłoh Husanow, Aliszer Szojakubow, Gleb Holender, Jewgienij Potapow, Firuz Sabzalijew, Żasur Kuczkarow, Dmitrij Lewkin
MuzykaAnwar Ergaszew
Rok produkcji2020
Kraj produkcjiUzbekistan
Czas trwania85 min
Gatunekdramat, wojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Zwycięstwo odniesione w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej było fundamentem budowy dwudziestowiecznej tożsamości narodowej nie tylko rdzennych Rosjan, ale często również innych narodów tworzących ZSRR. Doskonale widać to na przykładzie kinematografii. Do czasów drugiej wojny światowej chętnie odnoszą się bowiem także chociażby Jakuci („Snajper z Jakucji”, 2010; Szeregowiec Czeerin”, 2021), Kazachowie („Droga do matki”, 2016; „Lato 1941 roku”, 2022), a w ostatnich latach również Uzbecy („Uzbeczka”, 2023). Nawet jeżeli nie kręcą oni filmów wybitnych, to są one istotne z tego powodu, że zazwyczaj opowiadają historie przedstawiane z innej niż (zachodnio)europejska perspektywy. Nie inaczej ma się rzecz ze zrealizowanym przed trzema laty uzbeckim dramatem wojennym „Sto jeden”.
Jego twórca Hamidułła Hasanow urodził się w 1950 roku w położonej na wschodzie kraju miejscowości Ishtixon. W wieku dwunastu lat lat ukończył Technikum Filmowe w Taszkiencie, a po dziesięciu kolejnych – wydział operatorski moskiewskiego Wszechzwiązkowego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK). Wróciwszy z odpowiednim dyplomem do ojczyzny, otrzymał pracę w wytwórni „Uzbekfilm”. Jako operator zadebiutował w 1982 roku i od tamtej pory brał udział w powstaniu kilkudziesięciu filmów. Jako reżyser natomiast nakręcił, jak dotąd, trzy obrazy: melodramat „Najeźdźca” (2007), baśń przygodową „Latające konie” (2011) oraz wspomniane „Sto jeden” (2020). Ten ostatni oparty został na tak samo zatytułowanej powieści Julii Miedwiedowskiej i Anwara Irgaszewa, którzy jednocześnie dali się namówić na napisanie scenariusza. Co najistotniejsze, nie jest to wymyślona historia; wydarzenia mają potwierdzenie w faktach historycznych.
Zaskoczeniem może być to, że historia tego uzbeckiego dramatu wojennego zaczyna się w… 2018 roku w holenderskim Amersfoort. Mieszka tam ponad osiemdziesięcioletni mężczyzna (wciela się w niego Igor Kirianow), który nie potrafi poradzić sobie z traumą wojenną. Mimo iż od zakończenia wojny minęło już wiele dekad, ona wciąż do niego powraca. Również dlatego, że starzec skrywa w swojej pamięci obciążającą sumienie tajemnicę. By raz na zawsze zrzucić ją ze swoich barków, decyduje się w końcu na napisanie listu, którego adresatem staje się mieszkający tysiące kilometrów na wschód od Holandii Temur (w tym epizodzie pojawia się Abdurahmon Jusuwalijew). Ten z kolei ze zdziwieniem czyta w rodzinnej Samarkandzie pismo otrzymane od kompletnie nieznanego sobie Martina nadesłane z miasta, którego nazwę nawet trudno prawidłowo odczytać. Dzięki zawartym w nim informacjom stary Uzbek wraca myślami do czasów wojny.
Rozpoczynające się właśnie lato 1941 roku jest w Uzbekistanie piękne. Grupa nastoletnich uczniów, wraz ze swoim nauczycielem Choszymem (doświadczony Boris Gafurow), spaceruje po Samarkandzie. Belfer opowiada im o wspaniałych zabytkach i świetności miasta za czasów Tamerlana, stara się natchnąć młodzież dumą i tchnąć w nią ducha patriotycznego. Tę sielankę przerywa hiobowa wieść – zaczęła się wojna, III Rzesza zdradziecko napadła na „miłujący pokój” Związek Radziecki. Jeszcze tego samego dnia grupa kilkudziesięciu mężczyzn zdolnych do noszenia broni zostaje wezwana przez miejscowe NKWD (żołnierze tej formacji mają zdecydowanie słowiańskie, a więc rosyjskie twarze) i wysłana na zachód. Jest wśród nich Choszym, który jako zwykły strzelec trafia na front pod Smoleńskiem. Walki są krwawe, ale – co najgorsze – kończą się klęską. Gdy pod ostrzałem niemieckiej artylerii giną wszyscy oficerowie, Uzbecy tworzący oddział w naturalny sposób wskazują byłego nauczyciela, aby stanął teraz na ich czele.
Choszym podejmuje jedyną słuszną w takiej sytuacji decyzję: nie ma co czekać, aż trafimy do niewoli i nas rozstrzelają, trzeba ratować skórę ucieczką do lasu, a tam walczyć dalej, tylko że teraz już jako partyzanci. Problem w tym, że Uzbecy praktycznie nie mają broni, karabiny chcą zdobyć na wrogach, co biorąc pod uwagę zdecydowaną przewagę liczebną Wehrmachtu, z góry skazane jest na niepowodzenie. Wszyscy, a jest ich razem stu jeden, zostają więc pojmani. Wbrew oczekiwaniom Niemcy wcale ich nie skazują na śmierć, ale transportują do odległej Holandii, do miasta Amersfoort, gdzie od sierpnia 1941 roku stoi już przygotowany dla nich obóz koncentracyjny. Jego komendant SS-Untersturmführer (później został awansowany na SS-Obersturmführera) Walter Heinrich (w tę postać historyczną wcielił się Iwan Nienaszew) wprost nie może doczekać się nowych „gości”. Tym bardziej że dowództwo SS i ministerstwo propagandy w Berlinie mają wobec nich pewne plany.
Pochodzący z Mysłowic Heinrich ma w tym momencie trzydzieści jeden lat. Jego rodzina opuściła Górny Śląsk po powstaniach i referendum z 1921 roku; zamieszkali wówczas w Opolu, gdzie osiemnastoletni Walter zaczął karierę urzędniczą. Po dojściu do władzy Adolf Hitlera wstąpił do NSDAP i SS. Na początku 1939 roku został oddelegowany do pracy w Gestapo i jako funkcjonariusz tej służby wziął udział w inwazji na Polskę. Szybko jednak odesłano go do Berlina i przydzielono do Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA); stamtąd w 1941 roku pojechał do Holandii, by przejąć komendę nad Kamp Amersfoort. Przynajmniej formalną, ponieważ z racji jego częstych nieobecności na co dzień obozem kierował SS-Schutzhaftlagerführer Johann Friedrich Stöver (Anton Korabliew). Według autorów filmu Heinrichowi towarzyszył w Amersfoort mniej więcej dwunastoletni syn Martin (Timofiej Mierienkow), któremu ojciec postanowił dać męską szkołę życia, zanim chłopiec przystąpi do zdawania egzaminów uprawniających do wstąpienia do Hitlerjugend.
O ile postaci Waltera Heinricha i Johanna Friedricha Stövera, jak również stu jeden więźniów uzbeckich są prawdziwe, o tyle trudno mi ocenić historyczność Martina i jego przedstawionej na ekranie relacji z Choszymem. To równie dobrze może być (i pewnie jest) konceptem, jaki zrodził się w głowie autor książki i scenariusza. W każdym razie od pierwszego dnia pobytu w obozie między ojcem chłopca a uzbeckim nauczycielem toczy się psychologiczna walka na wyniszczenie, któej mały Martin jest świadkiem, a z czasem staje się także mimowolnym uczestnikiem. Niemieccy strażnicy chcą za wszelką cenę złamać sowieckich jeńców: choć nadchodzi chłodna i deszczowa jesień, wciąż trzymają ich nocami pod gołym niebem; nie karmią, jednocześnie zmuszając do ciężkiej fizycznej pracy przy rozłupywania kamieni. Wszystko to jest ściśle zaplanowane. W jakim celu? Okazuje się, gdy pewnego dnia w Kamp Amersfoort pojawia się ekipa z Berlina – będący wysłannikiem samego Heinricha Himmlera generał SS (w tej roli Gleb Holender) oraz filmowcy z ministerstwa propagandy Josepha Goebbelsa.
Ta zakończona tragicznie historia miała ogromny potencjał, który skrywał się w wielkim dramatyzmie i heroiczności postawy jeńców. Niestety, potencjał został zmarnotrawiony z dwóch powodów. Reżyser przesadził bowiem, wplątując w całą tę opowieść młodziutkiego Martina, czym upodobnił swoje dzieło do nieszczęsnego „Chłopca w pasiastej piżamie”. Dziwacznie prezentują się też na ekranie żołnierzy niemieccy, zwłaszcza ci spod znaku trupiej główki. Ich czapki czy mundury odbiegają od rzeczywistości, co prowadzi do konstatacji, że kostiumografowie albo nie mieli dostępu do wiarygodnych źródeł ikonograficznych (w co mimo wszystko trudno uwierzyć), albo – na przykład z racji budżetu – nie mieli możliwości wykonania należytych mundurów. Widzom nienawykłym do radzieckiego i rosyjskiego kina wojennego może też przeszkadzać często bardzo sztuczny nadmierny patetyzm, polegający głównie na tym, że zamiast normalnie ze sobą rozmawiać, uzbeccy czerwonoarmiści, a następnie jeńcy i ostatecznie więźniowie obozu nieustannie wygłaszają patriotyczne deklaracje. Ale za to scena finałowa wzrusza!
koniec
24 września 2023

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Co nam w kinie gra: Monster
Kamil Witek

17 V 2024

„Czy przeszczepiając człowiekowi mózg świni, będzie on jeszcze człowiekiem czy już świnią?” – zdanie wypowiedziane przez jednego z nastoletnich bohaterów „Monstera” spokojnie mogłoby posłużyć za oś scenariusza w filmie Davida Cronenberga.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Co tam dolary, gdy można zarabiać ruble!
Sebastian Chosiński

15 V 2024

Przyznaję, że filmowymi ekranizacjami powieści Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” zająłem się nie „po bożemu”, bo od końca. Najpierw przedstawiłem pięcioodcinkowy miniserial z 1978 roku, a dopiero teraz zabieram się za nakręconą dwie dekady wcześniej dwuczęściową kinową epopeję autorstwa Rafaiła Perelsztejna.

więcej »

Fallout: Odc. 8. Optymizm też bywa zabójczy
Marcin Mroziuk

13 V 2024

Z zainteresowaniem obserwujemy, jak rodzeństwo MacLeanów niezależnie od siebie poznaje prawdę o Krypcie 31. A choć obecna sytuacja Lucy i Norma wygląda zupełnie inaczej, to każde z nich staje przed trudną decyzją. Kolejnych cennych wyjaśnień dotyczących działalności Vault-Tec dostarczają zaś widzom wspomnienia Coopera Howarda.

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.