W kolejnej karciance od Amigo, tytułowe Chomiki muszą nazbierać zapasy na zimę. Ich spiżarki mogą jednak pomieścić tylko ograniczoną liczbę marchewek, orzeszków i jabłek. Zachłanni stracą wszystko…
Mała Esensja: Nie bądź zachłanny!
[Reinhard Staupe „Chomik” - recenzja]
W kolejnej karciance od Amigo, tytułowe Chomiki muszą nazbierać zapasy na zimę. Ich spiżarki mogą jednak pomieścić tylko ograniczoną liczbę marchewek, orzeszków i jabłek. Zachłanni stracą wszystko…
Dziękujemy dystrybutorowi G3 za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Talie są dwie, choć gra się tylko jedną. Ta druga składa się z identycznych kart-pucharów, które są przyznawane na zasadzie punktów. W sumie zamiast takiej formy, można by się posłużyć dowolnymi żetonami. Ale skoro to gra karciana…
Ta właściwa talia składa się z 39 kart w trzech rodzajach: marchewek, jabłek i orzeszków. Każdy z owych smakołyków występuje na danej karcie w ilości jednej, dwóch lub trzech sztuk. Celem zaś gry jest zebranie w swej spiżarce sześciu przysmaków dowolnego rodzaju: nie mniej, nie więcej. Przypomina to nieco
Halli Galli, z tym, że w „Chomiku” nie ma tak zawziętej rywalizacji między graczami; nie jest tu wymagany refleks. Za sześć frykasów tego samego rodzaju otrzymuje się kartę-puchar. By wygrać całą rozgrywkę, potrzebne jest zdobycie trzech pucharów.
Karty tasuje się, a następnie zakryte wykłada między graczami w postaci „chmury” czy „muru” – w sumie byle jak, byleby dało się wyciągnąć i odkryć dowolną kartę. Gracz, na którego wypada kolej, może odkryć od jednej do czterech dowolnie wybranych kart. Odkryte smakołyki może zabrać do swej spiżarni, by zwiększyły obecny stan posiadania. Pobieranie kart można przerwać w dowolnym momencie; z jednej strony może się zdarzyć, że właśnie odkryty walor dopełnia ilość danego przysmaku do sześciu, co w zupełności nam wystarcza – z drugiej zaś strony gracz ryzykuje, że odkryje dwa razy pod rząd ten sam rodzaj frykasów… Wtedy traci kolejkę, a wraz z nią wszystkie odkryte w tym ruchu karty.
W trakcie rozgrywki następuje ciągła wymiana kart; te ze spiżarni traci się w wyniku przepełnienia (posiadania więcej niż 6 smakołyków danego rodzaju) lub wygrania pucharu. Te z nieudanego ruchu – przy odkryciu dwa razy pod rząd tego samego jedzonka. „Chmura” szybko rozwiewa się, a stos kart wykorzystanych rośnie w zastraszającym tempie. Gdy już nie ma z czego brać – stos się tasuje i rozrzuca od nowa. I tak przynajmniej kilka razy na jedną grę.
Autor – Reinhard Staupe – określa wiek minimalny graczy na 5 lat. W rzeczywistości do grania wystarczy umiejętność liczenia do dziesięciu. No i myślenia: czy potrzebna mi kolejna karta? Czy warto zaryzykować? A może wraz z kartami ze spiżarki mam już dość przysmaków? Oczywiście dorośli mogą chcieć zapamiętywać odkryte karty i analizować ryzyko wyciągnięcia dwóch marchewek, jabłek czy orzeszków pod rząd – ale prawda jest taka, że w „Chomiku” wiek gracza nie ma wielkiego znaczenia. Wszyscy – o ile dokonują prostego dodawania przy każdym ruchu – mają jednakowe szanse, co czyni grę dzieci z rodzicami sensowną i przyjemną dla obu stron.