Rok temu Polska zyskała nowego bohatera. Był nim Adam Małysz. Sukcesy tego zawodnika spowodowały wzrost zainteresowania skokami narciarskimi. Zjawisko to dotyczyło również graczy komputerowych.
Nieco inny „Małysz”
[„Skoki Narciarskie 2001: Polski Zwycięzca” - recenzja]
Rok temu Polska zyskała nowego bohatera. Był nim Adam Małysz. Sukcesy tego zawodnika spowodowały wzrost zainteresowania skokami narciarskimi. Zjawisko to dotyczyło również graczy komputerowych.
‹Skoki Narciarskie 2001: Polski Zwycięzca›
Jakoś w tym okresie pojawił się na naszych monitorach „Deluxe Ski Jumping”, który w naszym kraju naturalnie zyskał potoczną nazwę „Małysz”. W „Małysza” grali wszyscy, w domu, w pracy, na zajęciach. Była to gra o bardzo uproszczonej grafice, jednakże jej miodność wygrywała z największymi hitami.
Po jakimś czasie zainteresowanie „Małyszem” spadło dlatego m.in., że niektórych nie zadowalała uproszczona forma graficzna. W dobie akceleratorów i innych cudów techniki „DSJ” po prostu nie był produktem satysfakcjonującym. Gracze zaczęli myśleć i przebąkiwać, że chcieliby zagrać w „Małysza”, tylko w 3D.
I stało się. Nie była to wielka produkcja, zapowiadana całymi miesiącami. Pojawiła się nagle i równie nagle zniknęła. „Skoki narciarskie 2001 – Polski zwycięzca” ukazały się w serii „dobra gra”, jednej z wielu obecnie istniejących na polskim rynku. Wydania te cechuje bardzo niska cena w porównaniu do „pełnoprawnych” oryginałów.
Jak sugeruje tytuł, gra umożliwia nam wzięcie udziału w zawodach skoków narciarskich. Ładnie zaprojektowane skocznie, oraz w miarę staranne sylwetki zawodników cieszą oko. Zawody odbywają się na autentycznych obiektach takich jak Sapporo, Obersdorf, Lahti czy Salt Lake City. A wszystko to w pełnym 3D. Oczywiście, nie należy spodziewać się niesamowitych fajerwerków, gdyż trzeba brać pod uwagę, że nie jest to produkcja, na którą wydano setki tysięcy dolarów. To taki lepszy „Małysz” i tak należy do tego podchodzić, wtedy gra potrafi naprawdę bawić.
Do wyboru mamy rozegranie sezonu, rozpoczęcie kariery lub treningu. Gra oferuje możliwość stworzenia własnego zawodnika, którego charakteryzować będą takie współczynniki jak kondycja, technika, siła wyskoku, waga, wzrost, wiek itp. Nie muszę chyba pisać, że każde z tych liczb przekładają się bezpośrednio na umiejętności i wyniki naszego przyszłego zwycięzcy ;-)
Kiedy potrenujemy już trochę, nauczymy się prawidłowo wychodzić z progu, latać i lądować (czasem trzeba się nieźle namęczyć, żeby pokonać wiatr i wylądować z telemarkiem), możemy stanąć do zawodów z komputerowymi przeciwnikami. Mamy do wyboru opcję Sezon lub Kariera. Ta pierwsza to po prostu rozegranie jednego sezonu bez ingerencji w statystyki naszego śmiałka, druga zaś opcja umożliwia doskonalenie umiejętności, a także wyekwipowania gracza w lepszy sprzęt. Zawodnikiem zajmą się trenerzy wyspecjalizowani w swoich dziedzinach, a sklep zaoferuje nam doskonały sprzęt ułatwiający odnoszenie zwycięstw. Oczywiście wszystko to kosztuje. Pieniądze otrzymujemy od sponsorów, a także za ewentualne sukcesy w zawodach (zakwalifikowanie się do pierwszej 30-tki). Nie jest to łatwe, choć po kilku godzinach praktyki nie będzie to aż takim wyzwaniem jak na początku. Sezon jak i karierę można rozegrać na dwa sposoby, tzn. mistrzostwo, czyli pełne 22 konkursy na obiektach całego świata, lub Konkurs Czterech Skoczni (nazwa mówi sama za siebie). Warto wspomnieć, że rozgrywając kolejne sezony kariery, nasz zawodnik się starzeje… więc lepiej szybko odnosić spektakularne zwycięstwa, gdyż nawet najlepszy starzec nie wygra z młodzikami ;-)
Wszystkie wyżej opisane opcje, a także fakt, że staje się do zawodów z „prawdziwymi” zawodnikami, o lekko zmienionych nazwiskach (brak licencji?) jeszcze bardziej wciąga. W końcu każdy chciałby skoczyć dalej niż Adam Małysz, a to, że zwie się on w grze Mahyszi… kogóż to obchodzi. Gra nie jest łatwa i nawet po wielu sezonach, treningach oraz na najlepszym sprzęcie (jeśli nas na niego stać) trudno wygrać z najlepszymi. Jest to niewątpliwie zaletą gry, bo tym większa radość z zajęcia jednego z czołowych miejsc w konkursie, nie mówiąc już o sezonie.
Wszystko to składa się na rewelacyjną miodność, a chęć wygrania z najlepszymi przykuwa gracza do komputera na całe godziny.
Czytałem również niepochlebne recenzje tego tytułu, lecz podejście recenzentów do „Skoków…” jak do kolejnej super-produkcji wydaje się być błędne. Gra ta, to raczej kolejny mały i miły „zapychacz czasu” jakim był „Małysz” tylko w lepszym wydaniu. Ja osobiście bawiłem się i wciąż bawię przy „Skokach narciarskich 2001” wyśmienicie, polecam wszystkim, którym znudził się już dwuwymiarowy „DSJ”.
Ostatnim atutem tej gry jest jej niska cena, bo 19,90 zł za tyle zabawy to naprawdę niewiele.