Na wstępie ostrzegam: „Pewnego razu” doprowadza czasem do łez i awantur – gdy po n-tej rozgrywce dzieci błagają „jeszcze”, a rodzice spoglądając na zegarek, z przerażeniem konstatują, że kilka godzin wcześniej zgodzili się na „ten jeden raz, gdy będziecie już w piżamkach, na dobranoc”.
Mała Esensja: Wspólna bajka
[„Pewnego razu” - recenzja]
Na wstępie ostrzegam: „Pewnego razu” doprowadza czasem do łez i awantur – gdy po n-tej rozgrywce dzieci błagają „jeszcze”, a rodzice spoglądając na zegarek, z przerażeniem konstatują, że kilka godzin wcześniej zgodzili się na „ten jeden raz, gdy będziecie już w piżamkach, na dobranoc”.
Dziękujemy wydawnictwu Hobbity.eu za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
„Pewnego razu” wciąga. Mocno. Zasady gry są tak krótkie, że do instrukcji dołączono bajkę, by zapełniła kolorową kartkę. Co więcej, gra jest słusznie kierowana do dzieci od lat trzech – to znaczy takich, które są już w stanie wysławiać się zdaniami. Bo ze zrozumieniem zasad owe maluchy poradzą sobie bez problemu.
Jakie to zasady? Każdy z graczy (od dwóch do czterech) wybiera sobie planszę ze zwierzątkiem – osiołkiem, krówką, zajączkiem lub świnką – z których każdy ma sobie przypisany pewien kolor. Zwierzątka chcą się już położyć spać, ale mają problem: nie chciało im się posprzątać po całym dniu zabaw i w tym całym bałaganie nie potrafią odnaleźć swoich piżamek, misiów, pantofli i szczoteczek do zębów. Trzeba im pomóc… W płóciennym woreczku znajduje się 40 kartonowych żetonów w czterech kształtach: okrągłym, owalnym, kwadratowym lub prostokątnym (po dziesięć z każdego). Graczom wiadomo, że szczoteczki są na żetonach owalnych, misie – okrągłych, góry i doły piżam zaś odpowiednio na prostokątach i kwadratach. Pantofle z kolei dla każdego z czworga przyjaciół widnieją na innej figurze. Mamy więc 4 razy 5, to jest 20 żetonów z akcesoriami potrzebnymi do pójścia spać… a cała zabawa opiera się o pozostałe kartoniki.
Gracze po kolei wyciągają z woreczka – nie patrząc! – potrzebne im kształty. Czasem trafią na to, co potrzebują oni lub któryś ze współgrających (w tej grze prawie nie ma rywalizacji!), czasem na coś zupełnie „z innej bajki”: a to na dobrą wróżkę, a to na zamek, a to na robota, rakietę, rower, piłkę, żabę w koronie, psa, kota, klauna, całuska, bałwanka i wiele innych. Te żetony są pieczołowicie odkładane na bok, tworząc wspólnego „węża”. Gdy pierwsza osoba zgromadzi – sama lub z pomocą innych graczy – komplet wieczornych akcesoriów, rozpoczyna się druga część zabawy… Tu liczy się już tylko wyobraźnia (i umiejętność wysłowienia się). Gracz ów spoglądając na pierwszy element „węża”, zaczyna snuć opowieść… Kolejny gracz kontynuuje ją, biorąc pod uwagę rysunek z drugiego obrazka. I tak dalej – aż do szczęśliwego zakończenia, które powinno przypaść na żeton ostatni.
Biorąc pod uwagę różnorodność obrazków i realiów (wróżka – robot, rakieta – tipi, klaun – żaba w koronie itd.) oraz niepowtarzalność zdarzeń (nikłe jest prawdopodobieństwo powtórki kolejności „żetonów opowieści” w kolejnej grze), powstają naprawdę niesamowite bajki. Za każdym razem inne. Co więcej – tworzone są przez same dzieci, przez co automatycznie stają się opowieściami cenionymi i lubianymi. Wydawnictwo udostępniło nawet miejsce na zapisanie tych naprawdę wyjątkowych, z sugestią ponownej lektury za lat 10, 15, 20…
„Pewnego razu” jest grą, która nadaje się także nie tyle do podróży, ile do zabrania ze sobą na wycieczkę. Plansza ze zwierzątkiem nie jest – po kilku rozgrywkach – naprawdę konieczna, skoro wystarczy zapamiętać, że potrzebne jest zebranie 5 akcesoriów w tym samym kolorze. Ostatecznie potrzebny jest tylko kawałek miejsca na układanie toru fabuły przyszłej bajki.
Co więcej, gdy po powrocie z wycieczki spoglądamy na zegarek, z niepokojem zauważając, że nasze pociechy już dawno powinny pójść spać, a one wciąż domagają się gry – możemy zaproponować im wariant skrócony: umawiamy się na określoną ilość żetonów, po czym po kolei wyjmujemy je z woreczka i od razu na ich podstawie opowiadamy bajkę
1). Przetestowane – działa.
Gra, prócz wspólnej zabawy, daje także inne korzyści. Potrzeba doboru potrzebnego elementu wymusza kształtowanie umiejętności dotykowego rozpoznawania kształtu. Konieczność powiązania bajki z kolejnym obrazkiem rozwija wyobraźnię. Chęć snucia ciągu dalszego opowieści – umiejętność wysławiania się, konstruowania zdań. Zaś brak rywalizacji (wyjęte z woreczka akcesoria innego koloru można przekazać ich właścicielowi) tworzy płaszczyznę porozumienia dla dzieci, które jeszcze nie nauczyły się przegrywać.
Zachodzi pytanie: czy po iluś tam dniach intensywnego grania obcowanie z wciąż tymi samymi 20 żetonami opowieści nie znuży? Czy historie nie zaczną się powtarzać lub wpadać w koleiny? Odpowiedź jest prosta – wystarczą nożyczki, klej, karton i kolorowe czasopismo, z którego można wyciąć kolejne obrazki
2). Może zresztą za jakiś czas ujrzymy taki dodatek do „Pewnego razu”…?
1) Jest to także sposób na grę w więcej niż 4 osoby.
2) Lub zdolności graficzne, by narysować je samodzielnie.
U nas w domu ta gra tez jest hitem. Dzieci same przebierają się w piżamę, by wymyślać ze mną naszą własną historyjkę. Co do 20 żetonów bajki, to w instrukcji jest napisane, że na każdym są po dwa elementy obrazkowe np. rower i latawiec. Jeden wykorzystujemy od razu, drugi pozostawiamy na inną historyjkę.