W takim razie lepiej, że nie ma rodziny, choć tyle dobrze.
Beatrycze
Nie chciałbym się rozpisywać o sytuacji rodzinnej, tym niemniej na początku jest wciskanie kitów, potem wychodzi rzeczywistość. No i wyzwolonym, niezależnym Europejkom chyba podoba się, że chłop ma je utrzymywać. Problemy zaczynają się, kiedy zgodnie z islamem chłop je utrzymuje, ale - też zgodnie z islamem - wymaga określonych zachowań od kobiety (i dzieci). Wtedy najczęściej okazuje się, że Europejki z islamu chciałby wydłubać rodzynki, a czerstwe ciasto wyrzucić.
Pi.
Ta dziewczyna mogła zdominować "swojego" muzułmanina, bo byli w Polsce. Tam, gdzie jest spora społeczność islamska, byłoby to niemożliwe.
Ciekawostka, ongiś robiłem wywiad ze znajomym muzułmaninem (sąsiadem) do regionalnej gazety. Opowiadał, że nie ma rodziny (rodzice i brat nie żyją), to pytam: "A czemu się nie ożenisz?". Odrzekł, że nie, bo:
"Co prawda chrześcijanki są nam dozwolone, ale katolicy to nie są już ci sami chrześcijanie co w czasach Proroka w Arabii. I Polki to są dziwki. Ty sobie wyobraź, wracam do domu z pracy, a ona siedzi z jakimś kolegą czy kuzynem i kawę pije. I co ja miałbym zrobić? Musiałbym ich oboje zabić".
W sąsiednim mieście mieszkał inny muzułmanin, z Algierii ze starej emigracji z lat 70. I gdzie kiedyś publicznie wyznał, że córki wychowuje po chrześcijańsku, bo mieszka w chrześcijańskim kraju. ten mój sąsiad jak to usłyszał, to najpierw pluł, a potem...
"Tfu, tfu, tfu, powinno się go zabić, bo Prorok powiedział..." (i tu cytat z Koranu, którego już nie pamiętam; skubaniec znał ten Koran chyba na pamięć).
W moim miasteczku (ponad 6000 mieszkańców) mieszkało tych muzułmanów siedmioro, więc mógł sobie tylko popluć. A gdyby było ich siedmiuset? Sądzę, że ów Polak rodem z Algierii musiałby się ukrywać.
freynir
Nie, to Rohingya uważają się za rdzennych mieszkańców, a w rzeczywistości tylko niewielka część z nich ma takowe pochodzenie - to grupa znana jako Kamein, jedna z siedmiu grup zaliczanych przez birmańskie władze do Rohingya. Przy czym owi Kamein też nie w pełni są rdzenni, bo to ludność tubylcza (Arakanie) przemieszana z imigrantami islamskimi z Indii, tyle że w wcześniejszego okresu (XVII wiek). Zdecydowana większość Rohingya to potomkowie imigrantów ekonomicznych z Indii (dzisiejszego Bangladeszu), którzy przybyli do Birmy w okresie kolonialnym (XIX - pocz. XX wieku).
@Pawel.M.- akurat Mjanmar (Burma/Birma) to raczej zły przykład. Nie dosyć, że ich obecny rząd prześladuje wszystkie możliwe mniejszości etniczne i religijne, to na pewno lud Rohingya nie jest potomkami żadnych imigrantów. To odłam jednego z najstarszych plemion (Arakanów), którzy przeszli na islam pod wpływem kontaktów z Imperium Mauriów.
Z kolei mordy religijne w latach 40-tych były wywołane przez konflikt brytyjsko-japoński, gdzie buddyjscy "pokojowi" Arakanowaie wcale nie pozostali dłużni.
@Beatrycze - a ja miałem na odwrót. Znałem na studiach muzułmanina, bardzo sympatycznego, który związał się z dziewczyną z Polski. I ona go mocno zdominowała. W czasie wakacji wrócił do siebie do kraju i kiedy znów przyjechał, to starał się pokazać, że to facet ma rządzić, ale dziewczyna szybko go spacyfikowała. Potem straciliśmy kontakt, więc nie wiem, jak to się skończyło.
A co do kobiet wiążących się z muzułmanami, to ja bym tak daleko nie szukał. Mnie dziwi, że jakakolwiek kobieta mogła się związać z Korwin-Mikkem, który swoich poglądach o roli kobiety w związku nigdy nie ukrywał.
Skoro szwagra to ja się spytam, bo nie rozumiem tego zupełnie, co kobiety widzą w muzułmanach?
Po co wiązać się z facetem, którego od dzieciństwa wychowywano w przekonaniu, że kobieta jest czymś gorszym.
Już sporo lat temu odwiedzałam kolegę, który robił doktorat w UK, spacerując po Liverpoolu spotkaliśmy jego kolegę z labu-muzułmanina. Chwilę gadali ze sobą i podczas tej rozmowy ów facet całkowicie mnie ignorował tylko rozmawiał z moim kolegą, ani nie spojrzał w moją stronę, ani nie spytał, czym się zajmuję, nic, jakby mnie nie było, aż miałam ochotę powiedzieć coś w stylu, "hej, ale ja tu stoję cały czas obok" ale szkoda mi było języka strzępić.
PS
A tam gdzie muzułmanie są "prześladowani" warto prześledzić genezę owego prześladowania. Np. w Birmie muzułmanie to imigranci, czy raczej potomkowie imigrantów z czasów kolonialnych - przybyli wbrew woli gospodarzy. Od zawsze nielojalni wobec Birmy. W 1942 roku muzułmanie wymordowali dziesiątki tysięcy mnichów buddyjskich. W 1946 roku starali się o przyłączenie do Pakistanu (to czasy sprzed podziału Pakistanu na Pakistan i Bangladesz). Od 1948 roku ma miejsce rewolta muzułmanów - to przygasa, to znowu wybucha, ale nieprzerwanie od niemal 75 lat walczą z państwem birmańskim tak po partyzancku, jak i terroryzmem.
Można jedynie z podziwem patrzeć, że Birma umie sobie z nimi radzić, podobnie jak Izrael. Jedyni muzułmanie, których rzeczywiście można uznać za prześladowanych, to Ujgurowie w Chinach. Ale taka już jest specyfika komunistów, że prześladują wszystkich, nawet innych komunistów.
Może to ci pokaże, jakie dziecinne farmazony smarujesz:
Pokonanie Hitlera było możliwe dzięki Stalinowi. To Stalin był dobry?
Nie wiem ilu muzułmanów zna ów user, ja mieszkałem między muzułmanami i miałem szwagra-muzułmanina. Wystarczy? Poza tym co to ma do rzeczy? Znałeś Hitlera? Bo jeśli nie, to chyba nie masz prawa krytykować :D Strasznieś dzieciny El Lagarto. I raczej odpowiedzi się nie spodziewaj, bo im mniej masz do powiedzenia, tym więcej mówisz, a ja nie mam czasu na dysputy z tobą.
I jeszcze coś. Pokonanie Państwa Islamskiego było możliwe dzięki muzułmańskim Kurdom. Co więcej są miejsca na świecie, gdzie muzułmanie są prześladowaną mniejszością. I co z tego? To, że świat jest bardziej skomplikowany niż szablony, w które próbujemy go wtłoczyć.