Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jacqueline Carey
‹Wybranka Kusziela›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWybranka Kusziela
Tytuł oryginalnyKushiel’s Chosen
Data wydania26 stycznia 2011
Autor
PrzekładMaria Gębicka-Frąc
Wydawca MAG
CyklKusziel
ISBN978-83-7480-191-1
Format624s. 135×205mm
Cena45,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wybranka Kusziela

Esensja.pl
Esensja.pl
Jacqueline Carey
« 1 3 4 5

Jacqueline Carey

Wybranka Kusziela

I dobrze. Służba Naamie nie hańbi, podobnie jak usługi świadczone przez anguisette. Jesteśmy D’Angelinami i wielbimy takie rzeczy. Z tego powodu inne nacje uważają nas za miękkich; jak przekonali się Skaldowie, jest zgoła inaczej. Ale, jak już wspomniałam, śmiertelność zagęściła naszą krew i ktoś taki jak ja, naznaczony boską ręką, był prawdziwą rzadkością.
Mogę powiedzieć, że to nie napawa mnie dumą. Wychowałam się w Domu Cereusa, gdzie z uwagi na szkarłatną plamkę w oku uważano mnie nie za wybrankę Kusziela, lecz za osobę wybrakowaną, nie spełniającą wymogów Dworu Nocy. Dopiero Delaunay odmienił moje życie, uświadamiając mi, kim jestem. Szczerze mówiąc, nie mam żadnego wyjątkowego daru poza umiejętnością przeobrażania bólu w rozkosz, co bywa zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Jeśli nauka języków przychodzi mi z łatwością i umiem logicznie myśleć, to jedynie za sprawą sumiennej nauki – Alcuin był znacznie lepszy ode mnie. Tylko dzięki kaprysowi losu mogę cieszyć się życiem i doskonalić swoje zdolności, podczas gdy Alcuin i Delaunay odeszli. Nie ma dnia, żebym o tym nie pamiętała. Oddałabym wszystko, by odmienić przeszłość. Skoro nie mogę, staram się w pełni wykorzystywać swoje możliwości i modlę się, żeby to uczciło ich pamięć.
Poczułam się dziwnie, gdy zostałam powitana przez gwardię królowej ukłonem u bramy pałacu, a potem słudzy w liberiach wprowadzili mnie wraz z moją świtą do sali audiencyjnej. Joscelin był poważny, a Chłopcy Fedry ze wszystkich sił starali się wyglądać godnie. Nie martwiłam się o Fortuna, statecznego z natury, ale Remy i Ti-Filip uwielbiali psoty.
Ysandra przyjęła nas w Sali Gier, przestronnym salonie z kolumnadą, dokąd mieszkający w pałacu wielmożowie lubili schodzić się na gry i pogawędki. Wypatrzyłam ją, gdy z dwiema damami dworu przystanęła obok stołu, przy którym rozgrywano partię rytmomachii. Za królową stała w dyskretnej odległości przyboczna kasjelicka straż – dwóch braci odzianych w popielatą szarość. Nie byli młodzi, ale ich proste plecy jakby przeczyły wiekowi. Dziś już niewiele Wielkich Rodów przestrzega dawnych tradycji i wysyła średnich synów do służby Kasjelowi.
– Hrabina Fedra nó Delaunay de Montrève! – oznajmił głośno lokaj.
Głowy odwróciły się, w sali poniosły się szepty. Ysandra de la Courcel podeszła do mnie z uśmiechem.
– Fedro – rzekła, chwytając moje ręce i obdarzając mnie powitalnym pocałunkiem. Szczere zadowolenie błyszczało w jej fiołkowych oczach, gdy się odsunęła. – Wierz mi, cieszę się, że cię widzę.
– Wasza Wysokość. – Dygnęłam. Ysandra prawie się nie zmieniła. Była rzecz jasna trochę starsza i zmęczona sprawami tronu, ale wciąż cechowało ją eteryczne piękno. Byłyśmy prawie w tym samym wieku.
– Joscelin Verreuil. – Położyła palce na jego ramieniu, kiedy wyprostował się z głębokiego ukłonu. – Ufam, że dbałeś o bezpieczeństwo mojej prawie kuzynki?
Nazywanie mnie w ten sposób było żartem Ysandry. Oczywiście, nie łączyły nas ani więzy krwi, ani powinowactwo, ale mój pan, lord Delaunay, który przyjął mnie pod swój dach, gorąco miłował jej ojca Rolanda. W istocie miłość ta trwała dłużej, niż można by przypuszczać, a Delaunay potajemnie przysiągł strzec życia Ysandry jak własnego.
– Chronię i służę, Wasza Wysokość – zapewnił Joscelin z uśmiechem. Jego słowa były pełne ciepła, nie ironii. To, co nas dzieliło, nie umniejszyło jego lojalności wobec królowej.
– To dobrze. – Ysandra popatrzyła z rozbawieniem na pochylone głowy Remy’ego, Fortuna i Ti-Filipa, którzy padli przed nią na kolana. – Miło was widzieć, kawalerowie – rzekła uprzejmie. – Służba wam odpowiada czy też morze wzywa was do powrotu do lorda admirała Rousse?
Remy uśmiechnął się do niej.
– Wszyscy jesteśmy zadowoleni, Wasza Wysokość.
– Miło mi to słyszeć. – Ysandra popatrzyła na mnie. – Chodź, Fedro, powiedz mi, jak sobie radzisz. Jestem pewna, że twoi ludzie znajdą odpowiednie rozrywki w Sali Gier, a mnie ciekawi, co cię sprowadziło do Miasta Elui.
Jeśli czułam się dziwnie, przekraczając progi pałacu jako hrabina, to przejście przez salę u boku Ysandry, z kasjelickimi strażnikami za plecami, zrobiło na mnie jeszcze większe wrażenie. Zaraz po wojnie wszystko wyglądało inaczej, gdy wciąż panował zamęt, wszędzie kręcili się Albijczycy i Dalriadowie, a mnie stale potrzebowano jako tłumaczki. Obecny wyważony porządek przypominał mi pałac mojej młodości, kiedy bywałam tutaj na życzenie klientów wysokiego rodu.
– Wydaje się, że wszystko idzie dobrze – zauważyłam.
Ysandra uśmiechnęła się cierpko.
– Dość dobrze. Niestety, jesteśmy mniej liczni niż kiedyś, ale przymierze z Albą wzmocniło nasze siły. Drustanowi będzie przykro, że się z tobą nie spotkał.
– Ja również tego żałuję. – Łączyła nas silna więź sympatii, cruarchę Alby i mnie.
– Wróci z nadejściem wiosny. – W głosie Ysandry pobrzmiewała nutka tęsknoty. Wątpiłam, czy usłyszał ją ktoś, kto nie był wyszkolony do wyłapywania takich drobiazgów. – Powiedz mi, czy Montrève okazało się zbyt rustykalne jak na twój gust?
– Niezupełnie – odparłam szczerze. – Posiadłość jest bardzo przyjemna. Ale pewnych spraw nie można załatwić w zaciszu wiejskiego dworu. – Ysandra popatrzyła na mnie z zaciekawieniem, powiedziałam jej więc o zgłębianiu wiedzy jeszuickiej i o moim marzeniu znalezienia klucza do więzienia Hiacynta. Gdy szłyśmy przez salę, mimo woli zauważyłam, że wszystkie oczy śledziły królową, a w ślad za nami ciągnął się pomruk spekulacji. Wielmoża starali się ustawiać na naszej drodze, by następnie ustępować z dygiem lub ukłonem. Na twarzach mężczyzn i kobiet wyraźnie widziałam wypisane propozycje.
Ysandra zbywała ich z niewymuszonym wdziękiem.
– Tak, twój cygański młodzieniec. Życzę ci szczęścia. Jeszuici są dziwnym ludem. – Pokręciła głową. – Nie będę udawać, że ich rozumiem. Witamy ich w Terre d’Ange z otwartymi ramionami, a oni przyjmują naszą gościnę jak z łaski.
– W ich teologii nie ma miejsca dla Błogosławionego Elui, pani. Nie potrafią pogodzić się z naszym istnieniem, i to ich trapi.
– Cóż. – Jasne brwi Ysandry wygięły się w łuki. – Mieli trochę czasu, żeby przywyknąć do tego faktu. Podjęłaś decyzję w innej sprawie? – zapytała, zmieniając temat. – Wciąż jesteś zaprzysiężona Naamie, o ile się nie mylę.
– Tak. – Mimowolnie przekręciłam pierścień z czarnymi perłami, który nosiłam na serdecznym palcu prawej ręki; był to dar klienta, diuka de Morhban. Uśmiechnęłam się. – Gdy odsłonię swoją markę, poznasz odpowiedź, pani.
Ysandra roześmiała się.
– W takim razie zaczekam i zobaczę. – Omiotła gestem ręki salę. – Będą się zastanawiać, wiesz? Nie mają lepszego zajęcia.
– Tak słyszałam – odparłam z rezerwą.
– Wasza Królewska Mość. – Męski głos był głęboki i jedwabisty. Kącikiem oka pochwyciłam wir czerni w misterne złote wzory, gdy ktoś podniósł się z krzesła z wysokim oparciem. Ukłonił się i wyprostował, a wówczas wstrzymałam oddech. Splecione w warkoczyki granatowoczarne włosy spadały na jego ramiona jak drobne łańcuszki, a z pięknej twarzy, której cera miała barwę kości słoniowej, spoglądały oczy o barwie szafiru. Mężczyzna pokazał w uśmiechu białe zęby i pomachał ułożonymi w wachlarz ozdobnymi kartami. – Obiecałaś mi partyjkę batarda.
Znałam go. Ostatnim razem widziałam go w towarzystwie kuzynki, którą zdradził.
– Owszem, lordzie Marmion, lecz nie powiedziałam kiedy – odparła Ysandra.
– Będę wyglądać tego dnia. – Spojrzenie ciemnoniebieskich oczu spoczęło na mojej twarzy. – Lady Fedra nó Delaunay de Montrève – wyrecytował pieszczotliwym tonem. Moje nogi przemieniły się w watę. – Jak na tak młody wiek, dość długotrwałe związki łączą cię z rodem Szachrizaj.
Wraz z siostrą, Persją, Marmion Szachrizaj poważył się być może na najbardziej ryzykowne posunięcie w dziejach ich rodu. Zdradził swoją kuzynkę Melisandę, umożliwiając aresztowanie jej diukowi Quincelowi de Morhban, suwerennemu księciu ich prowincji, Kuszetu. Patrzyłam, jak prowadzili ją do Ysandry, która rezydowała tymczasowo w fortecy Troyes-le-Mont po wygranej bitwie. Słyszałam, jak Melisanda została oskarżona o zdradę.
Złożyłam zeznanie, które ją pogrążyło.
– Lordzie Szachrizaj… – wezwałam całą siłę woli, żeby mój głos zabrzmiał chłodno – wierność koronie wyszła ci na dobre.
Roześmiał się i ukłonił.
– Jakżebym mógł postąpić inaczej, skoro nosi ją tak piękna pani? – powiedział, przypochlebiając się Ysandrze. – Jej Wysokość jest mądra nad swój wiek, dlatego wie, że zdrada jednego członka rodu nie plami wszystkich pozostałych. – Oddalił się, złożywszy wprzódy kolejny wykwintny ukłon.
Westchnęłam z drżeniem.
– Powinnam cię uprzedzić. – Ysandra popatrzyła na mnie ze współczuciem. – W istocie okazał się wielce pomocny, dzięki niemu schwytaliśmy kilku popleczników Melisandy. Zapomniałam o twoich… długotrwałych związkach z jego rodem.
– Popleczników. – Starałam się uporządkować myśli. – Ale nie Melisandę?
– Nie. – Ysandra pokręciła głową. – Zapadła się pod ziemię, Fedro, ukryła się jak lis. Przypuszczam, że wyjechała daleko poza granice Terre d’Ange. Gdziekolwiek jest, tutaj nie ma żadnych wpływów. Wszyscy jej sprzymierzeńcy zostali straceni. Sądzę, że nikt nie będzie na tyle głupi, żeby jej pomagać, skoro za jej głowę wyznaczono nagrodę. Zapewniam, że nie masz się czego obawiać ze strony Melisandy.
Kiedyś byłam dość młoda i naiwna, żeby przyjąć zapewnienie królowej bez zastrzeżeń. Teraz tylko uśmiechnęłam się i podziękowałam za troskę, trzymając strach na wodzy. Rozglądałam się po Sali Gier i zastanawiałam, kim są zdrajcy.
W to, że są tutaj obecni, nie wątpiłam.
koniec
« 1 3 4 5
29 stycznia 2011

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Lipiec 2011
— Anna Kańtoch, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Wybranka Kusziela
— Jacqueline Carey

Tegoż twórcy

Pippi Långstrump z Teksasu
— Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Lipiec 2011
— Anna Kańtoch, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Cierpienia młodego Imriela
— Beatrycze Nowicka

Czy to już fantastyka kobieca?
— Miłosz Cybowski

Świat według Fedry
— Agnieszka Kawula

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.