Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Paolo Bacigalupi
‹Nakręcana dziewczyna / Pompa numer sześć›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNakręcana dziewczyna / Pompa numer sześć
Tytuł oryginalnyThe Windup Girl / Pump Six and Other Stories
Data wydania12 stycznia 2011
Autor
PrzekładWojciech M. Próchniewicz
Wydawca MAG
SeriaUczta Wyobraźni
ISBN978-83-7480-193-5
Format702s. 135×202mm; oprawa twarda
Cena55,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Maleńkie ofiary

Esensja.pl
Esensja.pl
Paolo Bacigalupi
1 2 »
Zapraszamy do lektury opowiadania Paolo Bacigalupiego „Maleńkie ofiary”. Tekst pochodzi z tomu „Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć”, który ukazał się dzisiaj nakładem wydawnictwa MAG.

Paolo Bacigalupi

Maleńkie ofiary

Zapraszamy do lektury opowiadania Paolo Bacigalupiego „Maleńkie ofiary”. Tekst pochodzi z tomu „Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć”, który ukazał się dzisiaj nakładem wydawnictwa MAG.

Paolo Bacigalupi
‹Nakręcana dziewczyna / Pompa numer sześć›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNakręcana dziewczyna / Pompa numer sześć
Tytuł oryginalnyThe Windup Girl / Pump Six and Other Stories
Data wydania12 stycznia 2011
Autor
PrzekładWojciech M. Próchniewicz
Wydawca MAG
SeriaUczta Wyobraźni
ISBN978-83-7480-193-5
Format702s. 135×202mm; oprawa twarda
Cena55,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Na kroplówkach wchodzących w kręgosłup Mayi świecą niebieskie wskaźniki. Leży na łóżku porodowym, wpatrzona ciemnymi oczyma w męża, a ja siedzę na stołeczku między jej nogami i czekam na dziecko.
Maya to dwie połówki. Ponad błękitnym położniczym prześcieradłem trzyma męża za rękę, popija wodę i reaguje zmęczonym uśmiechem na słowa pociechy. A niżej jej ciało leży nagie z nogami przypiętymi do strzemion, zasłonięte i odizolowane przed czuciem stale napływającymi falami Sifusoftu. Do jej brzucha rytmicznie trafia oksytocyna, wpychając dziecko w drogi rodne, ku moim oczekującym dłoniom.
Ciekawe, czy Bóg wybaczy mi moją rolę w jej opiece prenatalnej. Czy daruje mi, że ją namówiłam na pełny cykl leczenia.
Dotykam pilota na pasku i puszczam kolejne 50 ml Purnate’a. Wskazania migocą i pokazują nową dawkę, z sykiem wpływającą w kręgosłup Mayi i przedostającą się do macicy. Maya robi gwałtowny wdech, potem kładzie się i rozluźnia, oddychając głęboko, gdy ja tłumię jej ból miękkimi warstwami Sifusoftu. Widmowe informacje migają i przesuwają się na skraju mojego pola widzenia: tętno, ciśnienie krwi, natlenienie, puls płodu, wszystko to moja wszczepka MedAssist wrzuca mi bezpośrednio do nerwu wzrokowego.
Maya wyciąga szyję, żeby mnie zobaczyć.
– Pani doktor? Lily? – Mówi bełkotliwie od leków, powoli i sennie.
– Tak?
– Czuję, jak kopie.
Ciarki przechodzą mi po karku. Zmuszam się do uśmiechu.
– To fantomy porodowe. Złudzenie wywołane przez zmiany ciążowe.
– Nie. – Maya kręci głową. – Ja to czuję. Kopie. – Dotyka brzucha. – Teraz czuję.
Obchodzę łóżko i dotykam jej dłoni.
– Wszystko w porządku, Mayu. Rozluźnij się. Zrobię wszystko, żeby ci było dobrze.
Ben nachyla się i całuje żonę w policzek.
– Świetnie sobie radzisz, skarbie. Wytrzymaj jeszcze troszeczkę.
Poklepuję ją uspokajająco po ręce.
– Robisz wszystko co trzeba dla swojego dziecka. Teraz rozluźnij się i niech działają siły natury.
Maya uśmiecha się sennie, głowa jej opada. Wypuszczam powietrze, choć nie wiedziałam, że wstrzymuję oddech, i zaczynam się odwracać. Wtem Maya się prostuje. Wbija we mnie wzrok, nagle czujna, jakby wszystkie porodowe medykamenty opadły z niej jak koc i została przytomna, świadoma i agresywna.
Ciemne oczy mrużą się z wściekłości.
– Ty je zabijesz.
Ojoj. Wzywam położne guzikiem pilota na pasku.
Chwyta Bena za ramię.
– Nie daj jej go zabrać. Ono żyje, skarbie. Żyje!
– Kochanie…
Szarpie go.
– Nie daj jej go zabrać! – Odwraca się i warczy na mnie. – Won! Won! – Sięga po szklankę wody na stoliku nocnym. – Won stąd! – Rzuca nią we mnie.
Robię unik, szklanka rozbija się o ścianę. Odłamki szkła sypią mi się na kark. Przygotowuję się do kolejnego uniku, Maya jednak łapie prześcieradło i zrywa je, odsłaniając rozłożone nagie nogi. Szarpie za strzemiona jak wilk w potrzasku.
Kręcę gałkami pilota, podkręcam jej Purnate’a i wyłączam Sifusoft, gdy znów napiera na strzemiona. Łóżko przechyla się niebezpiecznie. Rzucam się, żeby je trzymać. Bierze zamach dłonią, przeoruje mi twarz paznokciami. Odskakuję, przyciskając rękę do policzka. Macham na jej męża, który stoi i gapi się tępo po drugiej stronie łóżka.
– Pomóż mi ją przytrzymać!
Wyzwala się z paraliżu, razem udaje się nam ją położyć, a wtedy przychodzi kolejny skurcz – Maya szlocha i się zwija. Bez Sifusoftu nic nie chroni jej przed siłą bólu. Kołysze się w rytm jego fal, kręcąc głową i jęcząc, mała i zmaltretowana. Czuję się, jakbym ją zastraszała. Ale dalej nie puszczam przeciwbólowych.
Jęczy.
– O Jezu. O Jezu. O Jezu.
Benjamin kładzie głowę obok niej, gładzi ją po twarzy.
– Już, już, kochanie. Wszystko będzie dobrze.
Unosi wzrok na mnie, szukając potwierdzenia. Zmuszam się do potaknięcia.
Przez drzwi wreszcie wpadają dwie położne o grubych ramionach, opiętych przyjemnie różowymi bluzkami i biegną do łóżka, żeby ją unieruchomić. Kawaleria zawsze przybywa za późno. Maya opędza się od nich słabo, potem przychodzi kolejny skurcz. Nagie ciało wygina się w łuk, dziecko zaczyna ostatni etap podróży na świat.
• • •
– Pojawia się piękna królowa przysięgi Hipokryty.
Dmitri siedzi wśród swojego stadka – mój grzech i zbawienie skupione w jednym wymizerowanym, niezdrowym człowieku. Ramiona unoszą mu się i opadają w ciężkim oddechu astmatyka. Spojrzenie cynicznych błękitnych oczu świdruje mnie na wylot.
– Masz krew na sobie.
Dotykam twarzy, palce mi wilgotnieją.
– Pacjentka dostała szału.
Wokół Dmitrija ganiają się obiekty jego badań, popychając się z wrzas­kiem – całe plemię źle skalibrowanych ludzi, skupionych pod skrzydłami jego opieki. Kiedy wstukam numery pacjentów do pilota na pasku, Med­Assist wyświetli mi sążnistą listę przysadkowych niewypałów, nowotworów nadnerczy, zniekształceń narządów płciowych, zaburzeń koncentracji i zdolności uczenia się, uszkodzeń tarczycy, upośledzeń inteligencji, ­nadaktywności i agresji. Cały oddział egzemplarzy okazowych przemawiających za ustawą o chemii, która nigdy nie wyjdzie z rządowych komisji.
– Pacjentka dostała szału. – Jego chichot brzmi jak chrapliwe sapanie. Nawet z potrójnie filtrowanego powietrza oddziału interwencji przeciwchemicznej ledwo jest w stanie wchłonąć dość tlenu, by przeżyć. – Co za niespodzianka. Kolejny triumf emocji nad nauką. – Palcami bębni kompulsywnie w poręcz łóżka z leżącym nieruchomo dzieckiem: pięcioletnia dziewczynka z piersiami dorosłej kobiety. Wzrok wędruje do jej ciała, potem z powrotem do mnie. – Takie czasy, nikt nie życzy sobie opieki prenatalnej, nie?
Wbrew sobie czerwienię się; kpiący śmiech Dmitrija brzmi przez chwilę, potem rozprasza się w ataku kaszlu, po którym zgięty wpół łapie powietrze. Ociera usta rękawem laboratoryjnego kitla i przypatruje się krwawej smudze.
– Trzeba ją było do mnie przysłać. Ja bym ją przekonał.
Dziewczynka obok leży jak woskowy manekin i patrzy w sufit. Przez jakiś przedziwny koktajl zaburzeń wydzielania wewnętrznego wpadła w kompletną katatonię. Na jej widok nabieram odwagi.
– Masz jeszcze jakiś czyścik?
Dmitri śmieje się, przebiegle i aluzyjnie. Wzrokiem przebiega po moim zranionym policzku.
– Ciekawe, co by powiedziała twoja pazurzasta pacjentka, gdyby się dowiedziała?
– Dmitri, daj spokój. I tak wystarczająco nienawidzę sama siebie.
– Ja myślę. Pomiędzy wiarą a zawodem. Dziwne, że twój mąż w ogóle toleruje twoją pracę.
Odwracam wzrok.
– Modli się za mnie.
– Rozumiem, Bóg rozwiązuje wszystkie problemy.
– Przestań.
Dmitri się uśmiecha.
– Chyba nie wpadłem na to w swojej pracy naukowej. Powinniśmy po prostu prosić Boga, żeby nie pozwolił dzieciom absorbować substancji chemicznych z matek. Paciorek w niedzielę, Lily, i możesz wrócić do kwasu foliowego i witamin. Problem z głowy. – Nagle wstaje, rozprostowując się jak pająk na swoje metr dziewięćdziesiąt pięć. – No chodź, niech dopełni się twoja hipokryzja, zanim zmienisz zdanie. Nie zniósł­bym, gdybyś postanowiła oprzeć się tylko na wierze.
• • •
W laboratorium Dmitrija blask świetlówek zalewa blaty ze stali nierdzewnej i sprzęt do badań.
Dmitri szuka po kolei w szufladach. Na blacie przed nim leży porzucony ochłap mięsa, wilgotny i niepasujący do sterylnej lśniącej powierzchni. Zauważa, że gapię się na to.
– Nie zgadniesz, co to. Na pewno kojarzy ci się z czymś mniejszym.
Jedna część jest większa niż gałka oczna. Reszta to podłużny ogonek odchodzący od głównej części. Mięso i pożyłkowana tłusta maź. Dmitri szpera w następnej szufladzie. Nie unosząc wzroku, odpowiada na własną zagadkę.
– Przysadka mózgowa. Ośmioletniej dziewczynki. Miała potworne bóle głowy.
Nabieram powietrza. Wybryk natury, nawet na standardy IntChem.
Dmitri uśmiecha się, widząc moją reakcję.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Marzec 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Joanna Kapica-Curzytek

Biologia maestra vitae?
— Michał Kubalski

Tegoż twórcy

Prawda jest ziarnem piasku
— Dawid Kantor

Suchość w ustach
— Jacek Jaciubek

Esensja czyta: Maj 2016
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Bajka bez morału
— Miłosz Cybowski

Esensja czyta: Wrzesień 2013
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Alicja Kuciel, Paweł Micnas, Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.