Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 30 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wiera Szkolnikowa
‹Namiestniczka. Księga I›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNamiestniczka. Księga I
Tytuł oryginalnyВыбор Наместницы
Data wydania11 stycznia 2011
Autor
PrzekładRafał Dębski
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklTrylogia Suremu
ISBN978-83-7648-528-7
Format824s. 125×195mm
Cena44,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Namiestniczka. Księga I – fragment 2

Esensja.pl
Esensja.pl
Wiera Szkolnikowa
1 2 3 »
Prezentujemy drugi fragment powieści Wiery Szkolnikowej „Namiestniczka”. Książka otwierająca trylogię Suremu ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Wiera Szkolnikowa

Namiestniczka. Księga I – fragment 2

Prezentujemy drugi fragment powieści Wiery Szkolnikowej „Namiestniczka”. Książka otwierająca trylogię Suremu ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Wiera Szkolnikowa
‹Namiestniczka. Księga I›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNamiestniczka. Księga I
Tytuł oryginalnyВыбор Наместницы
Data wydania11 stycznia 2011
Autor
PrzekładRafał Dębski
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklTrylogia Suremu
ISBN978-83-7648-528-7
Format824s. 125×195mm
Cena44,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
3
Przestronną salę na drugim poziomie wieży bibliotecznej przeznaczono na czytelnię. Stanowiła ustępstwo ze strony Opiekunów. Podobno kapłani boga Ammerta zyskiwali możliwość wizji dzięki śpiewającemu kryształowi alesteronu, rozkwitającemu raz na tysiąc lat w najgłębszych podziemnych jaskiniach. Wszystkim wiadomo, że nie ma piękniejszych klejnotów – w porównaniu z nim diamenty w koronach władców są zwykłymi szkiełkami – lecz nikomu nie było dane go oglądać, albowiem wystarczy jedno chciwe ludzkie spojrzenie, by kamień rozpłynął się niczym śnieg w promieniach kwietniowego słońca. Zwykłemu człowiekowi wejść do czytelni było bodaj trudniej, niż dostać się do elfickiego Filestu. Jednak do rządzenia państwem potrzebni są urzędnicy, a oni nie potrafią się obejść bez zbiorów praw, bez dokumentów, traktatów i kodeksów, kronik i opisów zwyczajów barbarzyńskich ludów.
Wanr pośpiesznie przestawiał ciężkie woluminy. Gdzie to się mogło podziać?! Przecież jeszcze wczoraj księga w szarej oprawie stała właśnie tutaj. Komu, na wszystkich bogów, mógł przydać się zbiór układów spisanych z barbarzyńcami, pochodzący z początków istnienia imperium?! A dokładniej – komu oprócz Wanra, nowego podsekretarza urzędu spraw zagranicznych, mającego wszelkie szanse, aby stracić stanowisko. Referat „O tradycjach Imperium w przyłączaniu nowych terytoriów” powinien być gotowy na dzisiejsze południe. Trzeba było go napisać wczoraj, ale u prowincjusza kieszenie zawsze świeciły pustkami, a sąsiad urządził bardzo miłe przyjęcie. Młody, zdrowy mężczyzna powinien mieć w życiu jakieś radości!
Bibliotekę zamykano o zachodzie, który według rachuby Starego Dyu, obecnego Opiekuna, zaczynał się dwie godziny przed tym, zanim krąg słońca stoczy się za horyzont. Podsekretarz potwornym bólem głowy płacił teraz za wczorajsze przyjemności. Wyobraził sobie, co będzie, jeśli nie wywiąże się z zadania: starszy sekretarz, syty, wypieszczony bydlak będzie z uwagą oglądał śnieżnobiały mankiet swojej wspaniałej koszuli i, nie patrząc na stojącego przed szerokim, lśniącym biurkiem podwładnego, nieśpiesznie powie lodowatym tonem:
– Uwierz mi pan, iż z ciężkim sercem przysparzam trosk twojej czarującej siostrze, ale młody człowiek w pańskim położeniu powinien przejawiać większą gorliwość. Jest pan zwolniony, proszę zdać wszystko do kancelarii.
Mankiet jest absolutnie bez skazy, wszak starszego sekretarza stać na dobrą praczkę, nie musi przepierać co wieczór jedynego stroju… Urzędnik nie odrywa wzroku od wykwintnej koronki, więc Wanrowi nie pozostaje nic innego, jak opuścić gabinet, dusząc w sobie przekleństwa. Wspaniała Ninon z nawyku pomacha rękami przed nosem nieudanego brata, zapominając, iż zdążył już dorosnąć i nie zrobi na nim wrażenia najbardziej nawet siarczysty policzek. W chwilach rozdrażnienia czcigodna małżonka starszego sędziego trzeciego okręgu miasta stołecznego Suremu zwykła zapominać o dobrych manierach i zmieniała się w krzykliwą wiejską babę, którą była w istocie rzeczy.
– Wyciągnęłam cię z brudnej, cuchnącej dziury! Nakarmiłam, odziałam, pokazałam świat! Wyprosiłam dla ciebie miejsce! Ja, sławna dama, żona wybitnego sędziego, chodziłam koło tej tłustej świni tylko dla ciebie. – Oczywiście wszystko było mocno przesadzone: i jej sława, i wybitność męża. – Bo dla mnie coś znaczy wspólna krew! Nie to, co dla innych! I tak mi się odpłaciłeś! Co za wstyd! Won z mojego domu i żebym cię więcej nie widziała!
I Wanr, wykrzyczawszy siostrze, co myśli o niej i o jej niezbyt czcigodnej matce, trzaśnie drzwiami. Matka Ninon była pierwszą żoną ojca, zwykłą chłopką. Zamożny rodzic dał jej niezły posag – wystarczyło, aby skusić zubożałego szlachcica, choć i tak nie udało się odbudować zrujnowanego majątku.
Rozmyślania o tym, co będzie, sprowadziły na młodzieńca dalsze sugestywne obrazy, jak pada ofiarą rozboju na drodze, kiedy niespodziewana myśl sprawiła, że osłupiał. Przecież ksiąg wynosić nie wolno! Nawet introligator pracował na miejscu, w kącie za przepierzeniem. Jeżeli woluminu nie ma na półce, ktoś go zabrał. A ponieważ Wanr jest teraz sam, księga może znajdować się albo u Opiekuna, albo u rzemieślnika. Opiekunowi byłaby po nic, czyli trzeba zajrzeć za parawan! Aż dziw, że od razu o tym nie pomyślał. Z pewnością przez ten przeklęty ból głowy. Wszedł za przepierzenie. Klepsydra na ścianie wciąż jeszcze dawała nadzieję, że zdąży. Nie będzie trudno dogadać się z introligatorem Atainem, bo stary miał pewną słabość – uwielbiał opowiadać o starych dobrych czasach, kiedy księgi były nowsze, Opiekunowie mądrzejsi, a urzędnicy skromniejsi. Uważny słuchacz, potakujący co jakiś czas, zawsze mógł liczyć na pomoc. Podsekretarz najpierw rzucił okiem na stół: drogocenny tom leżał tam, otwarty na rozdziale „Rodowe totemy i związane z nimi ceremonie”. Wanr rozpoznał rysunek twarzy jakiegoś bożka szczerzącego zęby. Odetchnął z ulgą, po czym
spojrzał na fotel. Spojrzał i stracił mowę.
W fotelu bowiem siedziała kobieta. Młoda i piękna. Oczywiście, należy pamiętać, że w wieku Wanra prawie wszystkie młode kobiety wydają się piękne. Lecz ta… Śnieżnobiała przejrzysta tkanina otulała nienaganną figurę cudowną mgłą, opadając niezliczonymi fałdami. Złote włosy zostały zaplecione we wspaniałe warkocze i ułożone tak, że dodawały urodziwej niemal łokieć wzrostu. I twarz – ach, ta twarz! Nienaganny owal i uroczy podbródek, głębokie szare oczy, zmysłowy zarys karminowych warg, łabędzia szyja, maleńkie różowe uszy… Nie kobieta, ale bogini – żeńska hipostaza każdego z Siedmiu. A co tam Siedmiu! Gdyby sam Stwórca chciał się ukazać w ciele niewiasty, wybrałby właśnie taką postać. Ale – niechże ją Ared porwie – po co jej traktat o barbarzyńcach?! Do lektur nadających się dla młodych panien Wanr zaliczał jedynie tomiki sonetów miłosnych, nastrojowych i ułatwiających mężczyźnie drogę do serca, a także hagiografie świętych, aby te nastroje można było łatwiej okiełznać. Natomiast damy zamężne winny ograniczać się do studiowania modlitewników oraz przepisów kucharskich. Wszystkie kobiety, które do tej pory spotykał, ograniczały swe zainteresowania właśnie do wymienionych zagadnień. Ale ponieważ czas uciekał nieubłaganie, Wanr – wielka nadzieja dyplomacji – opanował zaskoczenie i przystąpił do dzieła, przypominając sobie wszystkie pisane i niepisane zasady etykiety. W modzie ostatnio była mowność.
– Pani, nie miałem honoru zostać ci przedstawionym, więc jeśli w tej chwili pozwalam sobie na zbyt wielką śmiałość, to tylko dlatego, że uroda twoja przeszkadza mi znaleźć właściwe słowa, odpowiednie do sytuacji, muszę jednakowoż zakłócić twój spokój. Wydaje mi się bowiem, iż księga, którą zechciałaś, pani, zainteresować się właśnie, zdążyła ci się już znudzić. Co i nie dziwi, bo czyż taka materia może zaciekawić tak wielką damę? A ponadto błagam cię, abyś pozwoliła mi zabrać ów śmiertelnie nudny foliał, abym zdołał dopełnić moich obowiązków.
Żadna, nawet najpiękniejsza kobieta nie byłaby w stanie oprzeć się tak wyszukanej, dwornej mowie. Jakże delikatnie napomknął, iż lepiej by było dla niej trzymać się z dala od tak poważnych spraw, które przeznaczone są jedynie dla męskiego, przenikliwego umysłu.
Ku jego niepomiernemu zdziwieniu padła krótka i treściwa odpowiedź:
– Nie.
I nieznajoma przewróciła stronicę.
– Ależ proszę mnie wysłuchać… – Nie dane mu było dokończyć.
– Powiedziałam „nie”. – W głosie kobiety było tyle chłodu, że mógłby zamrozić gorące źródło.
– Posłuchaj, pani, nie mogę wyobrazić sobie ani jednego powodu, dla którego miałabyś potrzebować tej księgi. Zwłaszcza że dotyczy rodowych obrzędów. Przyzwoita kobieta nie powinna znać nawet słów, które tam można przeczytać! A ja bez tego foliału zginę marnie! Przestań się więc upierać, czcigodna pani, oddaj mi to, czego nie potrzebujesz!
Tym razem w jasnoszarych oczach kobiety pojawiła się iskierka zaciekawienia.
– Aha, czyli jednak potrafi pan rozmawiać jak zwyczajny człowiek. To wielka rzadkość. Pewnie od niedawna przy dworze?
– A jakie to ma znaczenie?! – Każda minuta rozmowy zbliżała go do końca kariery.
– W jaki sposób zbiór traktatów o barbarzyńcach może pana zbawić od nieszczęścia?
– Och, ta wasza kobieca ciekawość! Kiedyś zgubi świat!
– Ale jak na razie ów świat jeszcze jest cały, choć kobiety były ciekawe od jego początku. Zatem?
– Referat, pani, po prostu referat. Jeśli dasz mi możliwość, zdołam go napisać i przekażę starszemu sekretarzowi. On odda go ministrowi, a ten przedstawi namiestniczce, która z pewnością zapomni o nim od razu, jak tylko go usłyszy. O raporcie, rzecz jasna, bo minister na pewno będzie się jej nachalnie przypominał. Jeśli zaś nie sporządzę referatu, namiestniczka będzie niezadowolona z ministra, minister ze starszego sekretarza, a biednego Wanra po prostu wyrzucą, bo chętnych na jego miejsce jest wielu. A potem ucieknę z miasta, zamarznę na śmierć i zarżną mnie zbóje.
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.