Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

S.A. Swann
‹Wilczy amulet›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWilczy amulet
Tytuł oryginalnyWolf’s Cross
Data wydania5 kwietnia 2011
Autor
PrzekładMarek Pawelec
Wydawca Prószyński i S-ka
ISBN978-83-7648-676-5
Format384s. 125×195mm
Cena31,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wilczy amulet

Esensja.pl
Esensja.pl
S.A. Swann
« 1 2

S.A. Swann

Wilczy amulet

Gdzie my jesteśmy? – pomyślał Josef, nie chcąc wypowiadać tego pytania w panującej wokół nienaturalnej ciszy. Otaczający ich las był cichy niczym grobowiec czekający na trupa. Jedynymi dźwiękami były przyciszone głosy koło komtura Heinricha oraz przytłumione uderzenia i szuranie kopyt w pokrywających ziemię opadłych liściach. Czekając na decyzję komtura, Josef trzymał przed sobą napiętą i załadowaną kuszę. Minęło już prawie pół godziny od chwili, gdy się zatrzymali, i ręce mu mdlały od trzymania ciężkiej broni.
Czyżbyśmy po tym wszystkim jednak stracili jego trop?
Nawet jako neofita w grupie wolfjegrów i w zakonie widział już dość czynów ściganego stwora, by wątpić, że taki ślad da się łatwo zgubić.
Bestia, na którą polowali, nie dbała o ukrywanie swoich tropów ani o ostrożność. Jej szlak znaczyły ślady krwi, strzępy włosów i kości. Znakami zła były trupy ludzi i zwierząt. Stwór wcale nie starał się utrudniać tropienia.
Wcale go nie zgubiliśmy – pomyślał. – I to nie my go tropimy, ale on sam nas prowadzi.
Josef rozejrzał się wokół, ale las stał się nieprzenikniony, okryty wieczornymi cieniami.
– Bracie Heinrichu! – zawołał.
Jego wierzchowiec położył uszy po sobie i zarżał z przerażeniem. Nagle wszystkie konie się spłoszyły, a zwierzę Josefa zaczęło się cofać. Ponieważ obiema dłońmi dzierżył kuszę, nie mógł chwycić wodzy ani łęku, by utrzymać się w siodle. Zanim spadł z końskiego grzbietu, jego wierzchowiec obrócił głowę w bok, ukazując spieniony pysk i szeroko otwarte, białe z przerażenia oko.
Josef runął na ziemię, na chwilę ogłuszony. Usłyszał warkot, który wydawał się dochodzić ze wszystkich stron równocześnie, i nagle zrozumiał: to jest tu.
Kiedy niezdarnie sięgnął w prawo, w stronę upuszczonej kuszy, usłyszał krzyk ludzi. Otaczający go rycerze próbowali odzyskać kontrolę nad wierzchowcami, ze wszystkich sił starając się ustawić w pierścień. Koń Josefa zerwał się i pobiegł wąską ścieżką, mijając komtura.
Zwykle kamienne oblicze Heinricha przybrało mimowolnie wyraz zaskoczenia. Nie spodziewał się, że to coś nas zaatakuje.
Josef znalazł swoją kuszę i dźwignął ją, kierując w stronę największego kłębowiska ludzi i zwierząt, ale na drodze stanął mu wierzchowiec jednego z braci. Zobaczył przebłysk czegoś dużego, poruszającego się z niewiarygodną prędkością, po czym jeździec zachwiał się w siodle i spadł niemal u jego stóp. Nie miał sporej części gardła.
Koń cofał się przed tym czymś, a to coś zawyło, wydając piekielny dźwięk, po którym zabrzmiał odgłos miażdżonego i rozrywanego ciała. Koń opadł na przednie nogi. Josef się cofnął, szukając celu nad zwierzęciem padającym trupem w szybko rosnącą kałużę krwi.
Stwór poruszył się za nim. Słysząc warkot, Josef wykręcił się w miejscu na czas, by zobaczyć, jak spada na niego ciało kolejnego jeźdźca. Padł pod ciężarem jęczącego towarzysza i krzyknął na całe gardło:
– Gdzie to jest? Gdzie to jest?
Wyturlał się spod ciała współbrata i znalazł się twarzą w twarz z odpowiedzią na swoje pytanie.
Stwór był o głowę wyższy od każdego z ludzi Heinricha i miał łeb dwukrotnie większy niż jakikolwiek wilk. Jego mięśnie prężyły się pod splamionym krwią futrem. Stał na nogach zakrzywionych jak u wilka, a jego demoniczne, szponiaste łapy napinały się i wyciągały w stronę Josefa.
Gdy to skoczyło ku niemu, podniósł kuszę, skierował ją w stronę zbliżającego się potwora – z krótkim błaganiem do Boga. Wypuścił powietrze z płuc i poświęcił dodatkową sekundę na celowanie, choć każdy mięsień w jego ciele krzyczał, by wystrzelił już!
Wycelowawszy wprost w jedno z jarzących się, niebieskich ślepi, pociągnął dźwignię spustu, wiedząc, że ma tylko tę jedną szansę na uratowanie siebie i towarzyszy. Bełt wbity w mózg zabiłby tego stwora raz na zawsze.
Jednak nic się nie stało.
Miał tylko ułamek sekundy na zrozumienie, że cięciwa kuszy pękła w chwili upadku z konia. Bełt spoczywał na łożu bezwładny i bezużyteczny.
Potem potwór wylądował na nim, rzucając go o ziemię i drąc jego kolczugę. Bestia swoją masą wbiła się w dolną część jego ciała, przyciskając mu nogi i wgniatając paszczę w brzuch. Wrzasnął, jakby przeciwnik wdarł się już w jego wnętrzności, choć jakaś część jego mózgu wiedziała, że stwór wciąż jeszcze zmaga się z kolczugą i grubym skórzanym kaftanem pod spodem.
To umożliwiło mu wyrwanie się z objęć paniki. Musiał znaleźć jakąś broń zdatną do ataku, cokolwiek. Gwałtownie obrócił głowę, rozglądając się po świecie rozmytym przez ból i łzy. Modląc się do Boga o…
Bełt z kuszy.
Uszkodzona kusza upadła obok niego, z niewystrzelonym bełtem o srebrnym grocie tkwiącym wciąż na łożu. Sięgnął dłonią w rękawicy w stronę pocisku w chwili, gdy potwór dostał się do ciała pod kolczugą. Josef krzyknął, czując, jak bestia wbija zęby w jego skórę i mięśnie. Każde włókno jego ciała próbowało się cofnąć, uciec od zniewagi, gdy stwór dźwignął go, unosząc częściowo nad ziemię. Bestia zmarszczyła pysk, czując świeżą krew. Mimo bólu Josef czuł na skórze żar oddechu stwora.
Zginąłem – pomyślał w chwili dojmującej jasności umysłu. Nieoczekiwany spokój musiał przychodzić z niebios, niczym łaska pozwalająca świętym na zniesienie męczeństwa.
W tej właśnie chwili przytomności umysłu chwycił bełt i z całą siłą, na jaką mógł się zdobyć, wbił grot w lewe oko potwora.
Bestia zawyła, odrywając się od jego brzucha. Josef opadł z powrotem na ziemię, czując, jak życie wycieka z niego przez wygryzioną ranę. Zanim stracił kontakt ze światem, zobaczył jeszcze, że potwór ucieka z bełtem tkwiącym w oczodole.
Josef stracił przytomność, modląc się, by bestia zginęła od ciosu.
koniec
« 1 2
21 marca 2011

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Kotlet odgrzewany dwa razy
— Magdalena Kubasiewicz

Wilczy amulet – fragment 2
— S.A. Swann

Tegoż twórcy

Zgwałćmy sobie wilkołaka
— Magdalena Kubasiewicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.