Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

S.A. Swann
‹Wilczy amulet›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWilczy amulet
Tytuł oryginalnyWolf’s Cross
Data wydania5 kwietnia 2011
Autor
PrzekładMarek Pawelec
Wydawca Prószyński i S-ka
ISBN978-83-7648-676-5
Format384s. 125×195mm
Cena31,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wilczy amulet – fragment 2

Esensja.pl
Esensja.pl
S.A. Swann
1 2 »
Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści S.A. Swanna „Wilczy amulet”. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

S.A. Swann

Wilczy amulet – fragment 2

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści S.A. Swanna „Wilczy amulet”. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

S.A. Swann
‹Wilczy amulet›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWilczy amulet
Tytuł oryginalnyWolf’s Cross
Data wydania5 kwietnia 2011
Autor
PrzekładMarek Pawelec
Wydawca Prószyński i S-ka
ISBN978-83-7648-676-5
Format384s. 125×195mm
Cena31,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
II
Maria śpiewała sobie podczas trzykilometrowego marszu z rodzinnego gospodarstwa do grodu Narew. Zazwyczaj nuciła fragmenty kościelnych hymnów, teraz jednak ogarnął ją bardziej frywolny nastrój. Śpiewała jedną z bardziej sprośnych ballad, jakie zasłyszała od rycerzy, gdy obsługiwała ich w wielkiej sali jadalnej grodu Narew.
Zaczęła śpiewać dość cicho, ale w miarę jak szła przez gęsty las, nieświadomie zwiększała siłę głosu z każdą kolejną zwrotką. Gdy dotarła do spalonego przez piorun dębu, wyznaczającego połowę drogi między domem a twierdzą, skończyła piosenkę, wyśpiewując na całe gardło o podboju opornej dziewicy przez podstępnego rycerza. Gdy słowa o ich zespoleniu wróciły do niej echem, stanęła na chwilę z zaczerwienionymi policzkami i uśmiechem zawstydzenia.
Ojcu zdecydowanie by się to nie podobało. Był bardzo surowy i nieustannie strzegł się przed diabłem i jego próbami wtargnięcia w ich życie. Uważał piosenki za jeden ze sposobów na dopuszczenie do siebie demona. Maria odruchowo sięgnęła dłonią między piersi, by dotknąć noszonego pod koszulą małego, srebrnego krzyża. Wciąż tam był, wciąż chronił ją przed diabłem.
Zerknęła w niebo, oceniając czas pozostały do świtu. Nieboskłon między drzewami przeświecał na różowo. Nie widziała horyzontu, ale kolor najwyższych gałęzi zdradzał, że słońce właśnie wzeszło nad ziemię. W chwili gdy pomyślała, że za długo szła przez las, usłyszała dźwięk grodowego dzwonu, oznajmiającego pierwszą godzinę dnia.
Westchnęła. Powinna już była opuszczać gęste lasy otaczające gród, a tymczasem ledwie dotarła do połowy drogi. Zmitrężyła za wiele godzin przy swoich obowiązkach w gospodarstwie, a teraz dotrze do grodu, dopiero gdy stajenni zaczną poranną pracę przy koniach. Mocniej ścisnęła krzyżyk i odmówiła krótką modlitwę, prosząc Boga, by zapewnił jej bezpieczeństwo nie tylko przed diabłem, ale także przed jego pomniejszymi sługami.

Słońce zdążyło już całkiem wznieść się ponad horyzont, gdy wyszła z lasu i zaczęła się wspinać ścieżką w stronę potężnych, belkowanych obwarowań grodu. Po drodze mijała rozległe, obramowane kamiennymi murkami pola, na których pasły się owce i kozy, choć najlepsze pastwisko, położone przy samych murach twierdzy, zarezerwowano dla rycerskich koni.
Pośpiesznie przeszła obok zwierząt, mając nadzieję dotrzeć do bramy, zanim ktoś ją zauważy. Kiedy jednak poczuła woń końskiego nawozu i zepsutego sera, wiedziała już, że nie zdoła przejść niepostrzeżenie. Łukasz, jej codzienny dręczyciel, oderwał się od swoich obowiązków i, przeskoczywszy kamienny mur, stanął na ścieżce tuż przed nią.
– Ranisz mnie, moja droga Mario. – Posłał jej szczerbaty uśmiech i sięgnął ku niej oblepioną brudem dłonią. Cofnęła się, więc złapał tylko powietrze, a nie jej koszulę.
– Ranię cię? Wyglądasz na całkiem zdrowego. – Maria zeszła na bok, by ominąć mężczyznę. Nie chciała być obiektem zainteresowania tego prostaka, ale niewiele mogła z tym zrobić. Był osobistym sługą jednego z rycerzy Bolesława, a ona pracowała tu jedynie po to, by zmniejszyć dług jej rodziny wobec pana grodu Narew. Choć teoretycznie jego status nie był wcale wyższy i przysługiwały jej takie same prawa, w praktyce niewiele różniło go od szlachetnie urodzonych. A przy tym był człowiekiem, który nikomu nie pozwalał o tym zapomnieć.
Dzisiaj Łukasz wydawał się wyjątkowo usposobiony do zalotów. Sięgnął ponownie, łapiąc ją, gdy przechodziła.
– Ranisz me serce, piękna pani. Ranisz mnie, przechodząc bez posłania choćby jednego spojrzenia w stronę biednego, samotnego Łukasza.
Mówił to samo wszystkim pannom i wdowom, które miały nieszczęście znaleźć się na jego drodze, a przez cały czas jego spojrzenie wędrowało po ofierze, zostawiając po sobie ślady gorsze niż dłonie, trudniejsze do zmycia. Wyrwała rękę z jego uchwytu.
– Czeka na mnie praca, podobnie jak na ciebie.
– Żadna praca nie jest aż tak ważna, by nie można było na chwilę jej odłożyć. Nie zechciałabyś podzielić się ze mną swoimi wdziękami?
Poczuła w gardle wzbierającą złość, gdy wyobraziła sobie paskudnego Łukasza w roli rycerza ze śpiewanej przez nią wcześniej ballady.
– Zachowam je dla mojego oblubieńca – warknęła zdławionym głosem.
– Szczęściarz z niego. Powinnaś mnie kiedyś przedstawić. – Łukasz się roześmiał, a Maria poczuła, że ogarnia ją rozpacz – była tak brzydka i tak niskiego pochodzenia, że choć miała dziewiętnaście lat, ten brutal był jedynym mężczyzną, który wyrażał nią zainteresowanie.
W mrocznych zakamarkach duszy kryła się myśl, że jej pragnienie samotności czasami mogło być przyczyną kwestionowania jej czystości przez mężczyzn bardziej wybrednych od Łukasza. Nie miała pewności, ale podejrzewała, że pozostałe kobiety w kuchni plotkowały na jej temat, gdy wychodziła usługiwać rycerzom.
Mruganiem powstrzymała cisnące się do oczu łzy i zaczęła się od niego oddalać, obiecując sobie, że się nie odwróci.
– Któregoś dnia, Mario, będę rycerzem. Mogłabyś zostać poślubiona rycerzowi Łukaszowi.
Maria zacisnęła dłonie w pięści i odwróciła się na pięcie.
– Rycerzem? – odkrzyknęła. – Tego dnia będę już zbyt stara i pomarszczona, byś zwrócił na mnie uwagę, a i ty będziesz tak zniedołężniały, że zapomnisz o moich wdziękach.
Jej riposta wywołała wybuch śmiechu za kamiennym murkiem. Na pastwisku stało trzech stajennych, młodszych od Łukasza, którzy nie ukrywali wcale rozbawienia tą rozmową. Z twarzy mężczyzny znikł grymas udawanego do tej pory uśmiechu, a jego policzki gwałtownie się zaczerwieniły.
– Nie będziesz się naśmiewać z mojej służby, kobieto!
– Oboje mamy swoje obowiązki – odpowiedziała. Musiała się powstrzymać z całej siły, by nie dodać: „Nie musisz przypadkiem przerzucić jakiegoś gnoju?”.
Odwróciła się w stronę bramy.
– Nie będziesz mnie traktować jak…
Spięła się, czekając, aż znowu ją złapie, jednak zatrzymały go odgłosy końskich kopyt. Instynktownie obejrzała się w stronę, z której przyszła, ale ścieżka prowadziła tylko z powrotem w ciemny las, rozciągający się na południe od grodu.
– Nad rzeką! – krzyknął jeden ze stajennych z pastwiska.
Na północ i zachód od twierdzy płynęła rzeka Narew, oddzielając gród od leśnych granic Mazowsza. Za rzeką rosły gęste lasy, w których zaczynały się tereny Prus, czyli Ordensland, państwa zakonnego zakonu krzyżackiego. Nawet po podpisaniu przez polskiego króla Kazimierza pokoju z zakonem krzyżackim z tamtej strony rzadko nadchodziło coś poza okazjonalnym posłańcem kierującym się na południe, do Polski. Samo Mazowsze wciąż stanowiło niezależne księstwo. Nie przystąpiło jeszcze do unii z Polską, tworząc strefę buforową między nią a zakonem.
Nad dwudziestką jeźdźców wpędzających konie do brodu unosił się sztandar z czarnym krzyżem zakonu krzyżackiego. Ten widok wzbudził w sercu Marii przerażenie. Chwyciła przez bluzkę swój krzyż i spojrzała na nadciągających rycerzy: ludzie i konie śpieszyli tak, jakby poganiała ich ręka samego Boga.
W grodzie rozległy się dzwony bijące na alarm.
– Idą na nas – rzucił Łukasz, który stał jak wmurowany na ścieżce, podczas gdy jego podwładni rzucili się zganiać konie z pastwiska.
– Nie, wcale nie – powiedziała Maria, wciąż przyglądając się forsującym rzekę rycerzom. Potem przeskoczyła kamienny murek i ruszyła biegiem przez pastwisko w stronę rzeki.
Po pierwszym wstrząsie wywołanym widokiem rycerzy zakonu na ziemiach Mazowsza uświadomiła sobie, że ich tabardy są poplamione krwią, połowa jeźdźców zwisa przerzucona przez końskie grzbiety niczym worki z obrokiem, a z poranionych boków koni ścieka krew.
Im bardziej się zbliżała, tym wyraźniej widziała ich rany. Nawet jadący w siodłach mieli rozdarte kolczugi, ręce zwieszone bezwładnie przy bokach, a na rękach i nogach bandaże. Kilka koni biegło bez jeźdźców, rozpryskując wodę obok obciążonych wierzchowców.
Biegła, nie myśląc o tym, skąd przychodzą ci ludzie ani czyje noszą barwy. Zobaczyła rannych rycerzy i ranne wierzchowce i wiedziała, że wszyscy potrzebują natychmiastowej pomocy.
Niemieccy rycerze wyjechali z brodu na rzece i ustawili się w nierównym szeregu na południowo-wschodnim brzegu, w cieniu mazowieckiej twierdzy. W grodzie wciąż bito na alarm i Maria usłyszała, jak otwiera się główna brama. Obejrzała się przez ramię i zobaczyła, że wyjeżdża z niej śpiesznie grupa jeźdźców. Ledwie czterech ludzi. Mieli ze sobą sztandar z potrójnym krzyżem rodu Bojcza, herbem wojewody Bolesława, pana grodu Narew.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Kotlet odgrzewany dwa razy
— Magdalena Kubasiewicz

Wilczy amulet
— S.A. Swann

Tegoż twórcy

Zgwałćmy sobie wilkołaka
— Magdalena Kubasiewicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.