Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Lois McMaster Bujold
‹Pierścień Duszy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPierścień Duszy
Tytuł oryginalnyThe Spirit Ring
Data wydaniastyczeń 2004
Autor
Wydawca MT
Cena9,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl

Pierścień Duszy

Esensja.pl
Esensja.pl
Lois McMaster Bujold
1 2 3 4 »
Przed państwem prezentacja Wydawnictwa MT: pierwszy rozdział powieści Lois McMaster Bujold „Pierścień Duszy”. Całość zostanie opublikowana w numerze 2/2003 dwumiesięcznika „Super Fantastyka Powieść”

Lois McMaster Bujold

Pierścień Duszy

Przed państwem prezentacja Wydawnictwa MT: pierwszy rozdział powieści Lois McMaster Bujold „Pierścień Duszy”. Całość zostanie opublikowana w numerze 2/2003 dwumiesięcznika „Super Fantastyka Powieść”

Lois McMaster Bujold
‹Pierścień Duszy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPierścień Duszy
Tytuł oryginalnyThe Spirit Ring
Data wydaniastyczeń 2004
Autor
Wydawca MT
Cena9,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Rozdział pierwszy
Fiametta obracała w dłoniach bryłkę ciepłej, czerwonawej gliny.
– Myślisz, tatko, że już jest gotowy? – spytała zaniepokojona. – Mogę ją już otworzyć?
Ojciec zamknął swoje dłonie na jej, badając ciepło gliny.
– Jeszcze nie. Odłóż ją. Nie ochłodzi się szybciej od tego żonglowania.
Westchnęła niecierpliwie i odłożyła glinianą kulę na zalany promieniami porannego słońca warsztat.
– Nie mógłbyś rzucić na nią ochładzającego czaru?
Zachichotał.
– Prędzej rzucę go na ciebie, dziewucho. Zbyt dużo w tobie żywiołu ognia. Nawet twoja matka to mówiła. – Mistrz Beneforte odruchowo przeżegnał się i pochylił głowę, wspominając imię zmarłej. Potem w jego oczach znów rozbłysły radosne iskierki. – Nie spalaj się tak szybko. Żarzące węgle starczają na całą noc.
– Ale w ich mrocznym świetle łatwo się potkniesz – odparowała Fiametta. – Co spala się szybko, płonie jasno. – Wpatrując się w swoje dzieło, oparła łokcie na stole. Glina ze złotym sercem. W sobotnich kazaniach biskup Monreale często wspominał, że człowieka ulepiono z gliny. Może dlatego czuła jedność z przedmiotem na stole: brązowym i nierównym z zewnątrz – znów westchnęła – a jednocześnie tak obiecującym, gdy wreszcie się go otworzy.
– Może się nie powiodło – rzuciła nerwowo. – Pusta przestrzeń… ziemia…
Czy ojciec był w stanie to wyczuć? Czysty, wysoki dźwięk, niczym bicie malutkiego serca?
– Wtedy będziesz mogła przetopić metal i powtórzyć wszystko, aż wreszcie się uda – stwierdził, wzruszając ramionami. – To będzie twoja wina, pędziłaś z robotą, nie czekając na mnie. Nie stracisz metalu, a jeśli tak, to zbiję cię jak zwykłego czeladnika za nieudaną sztuczkę. – Zmarszczył brwi, robiąc srogą minę, ale Fiametta wyczuła, że nie mówi całkiem serio.
Nie obawiała się utraty metalu, choć nie miała zamiaru wyjawiać swego sekretu. Nie obawiała się też dezaprobaty lub drwin. Kiedy usłyszała kroki ojca w korytarzu, szybko zmazała rękawem recepturę, którą skopiowała najlepiej jak potrafiła, i zebrała ze stołu nieodzowne symbole: sól, wysuszone kwiaty, grudkę nieobrobionego złota oraz ziarna pszenicy. Fartuch, w który wszystko zawinęła, spoczywał na końcu stołu, wyglądając przerażająco podejrzanie. Tatko, koniec końców, dał jej zgodę jedynie na zaklinanie złota. Uniosła się z wysokiego taboretu; wciągnęła chłodne wiosenne powietrze, wpadające do pracowni przez niezaszklone okno.
„Zadziałało! Moje pierwsze dzieło się udało. Albo przynajmniej… nie wybuchło!”
Ciężkie dębowe drzwi domu zadudniły.
– Mistrzu Beneforte! – usłyszeli męski głos. – Jest tam kto? Prospero Beneforte? Wstałeś już?
Fiametta przycisnęła twarz do kraty, próbując dostrzec, kto stoi na ulicy, choć gości częściowo zasłaniała okienna rama.
– Dwóch mężczyzn… Lokaj diuka, Messer Quistelli, tatko. I – ożywiła się – szwajcarski kapitan.
– Ha! – Mistrz Beneforte szybko zrzucił skórzany fartuch i wygładził fałdy szaty. – Może w końcu przyniósł mój brąz! Najwyższa pora. Czy nikt nie otworzył drzwi? – Wychylił głowę przez inne okno pracowni, wychodzące na wewnętrzny dziedziniec domu, i krzyknął: – Teseo! Odrygluj drzwi! – Jego siwiejąca broda zwracała się to w lewo, to w prawo. – Gdzie jest ten darmozjad? Fiametto, pobiegnij odryglować drzwi. Tylko wpierw wsuń włosy pod czepek. Wyglądasz jak jakaś praczka.
Fiametta zbiegła na dół, odwiązała wstążki białego płóciennego czepka i zaczęła wpychać czarne kręcone włosy, które niezauważenie wymknęły się spod okrycia, gdy rankiem pracowała. Raz jeszcze zawiązała czepek, by dokładnie okrywał jej głowę, choć z tyłu dzika poduszka loków odmawiała poddania się porządkowi, opadając na kark i pokonując jedną trzecią drogi do talii. Nagle zapragnęła mieć rano czas, by zapleść warkocz. Lepiej byłoby, gdyby założyła koronkowy czepek z Brugii, który tatko przywiózł zeszłej wiosny na jej piętnaste urodziny.
Znów rozległo się stukanie do drzwi.
– Hej! Jest tam kto?!
Fiametta tanecznym krokiem pobiegła przez brukowany przedsionek, odryglowała główne wrota, otworzyła je i dygnęła dwornie.
– Witam, Messer Quistelli – i, bardziej nieśmiało – Kapitanie Ochs.
– Ach, Fiametta – odparł Messer Quistelli, skinąwszy głową. – Przyszedłem zobaczyć się z mistrzem.
Messer Quistelli miał na sobie długą czarną szatę, jakie zwykli nosić uczeni. Strażnik, Uri Ochs, był ubrany w liberię diuka, krótką czarną koszulę z rękawami ozdobionymi czerwienią i złotem oraz czarne rajtuzy. W ten spokojny poranek nie wziął ze sobą ani metalowego napierśnika, ani piki, ani hełmu. Miał jedynie przypiętą do pasa szpadę i zakrywającą brązowe włosy czarną jedwabną czapkę z herbem diuka Montefoglia. Znak z kwiatem i pszczołą był dziełem mistrza Beneforte – pozłacany miedzią, wyglądał na wykonany z czystego złota i skrywał względne ubóstwo kapitana. Tatko kiedyś szeptem oznajmił, że Szwajcar połowę poborów posyłał matce do domu. Mówiąc to, mistrz kręcił głową, czy to w zachwycie nad szacunkiem dla rodzicielki, czy też zaskoczony finansową lekkomyślnością.
– Od diuka? – spytała pełnym nadziei głosem. Skórzana sakiewka obiecująco wisiała Messerowi Quistelli u pasa, tuż obok wypukłości pozostawionej przez okulary. Potem przyszło jej na myśl, że, jak to mówił tatko, diuk zawsze coś obiecywał, lecz nie zawsze swe obietnice spełniał. Fiametta zaprosiła mężczyzn do środka i zaprowadziła ich do frontowej pracowni, gdzie podjął ich mistrz Beneforte, zacierając dłonie na powitanie.
– Witajcie, panowie! Ufam, iż przynosicie szczęśliwe wieści o brązie, który obiecał mi diuk Sandrino, a który jest mi potrzebny do pracy. Szesnaście gąsek miedzi, zważcie, nie mniej. Czy umowę już zawarto?
Messer Quistelli wzruszył ramionami w odpowiedzi na to ponaglenie.
– Jeszcze nie. Jestem jednak pewien, że zanim będziesz, mistrzu, gotów, metal się znajdzie. – Uniósł brwi, przez co jego oblicze nabrało lekko ironicznego wyrazu. Widząc to, mistrz Beneforte zmarszczył czoło. Mistrz jak myśliwski pies był wyczulony na lada obrazę czy najmniejszą zniewagę. Fiametta wstrzymała oddech. Messer Quistelli ciągnął , nic sobie nie robiąc z całej sytuacji; dotknął jedynie sakiewki przy pasie. – Przyniosłem pieniądze mego pana na drewno, wosk i pracownika.
– Nawet ja nie jestem aż tak potężnym czarownikiem, by wosk i drewno przemienić w brąz – warknął mistrz Beneforte, choć i tak wyciągnął rękę po sakiewkę.
Messer Quistelli cofnął nieco rękę.
– Nikt nie wątpi w twe umiejętności, mistrzu. Mój pan nie dowierza jedynie szybkości twych poczynań.
– Nie trwonię czasu, jeśli w mym domostwie jest co jeść – odparł chłodno mistrz Beneforte. – Skoro diuk pragnie powstrzymać swą żonę od zamawiania biżuterii, powinien zwrócić się z tym do niej, nie do mnie.
– A jak się ma rzecz z przyprawniczką? – rzucił stanowczo Messer Quistelli.
– Jak już mówiłem, włożyłem w nią odpowiednio wiele wysiłku i czasu.
– Rozumiem. Czy jednak jest gotowa?
– Brak na niej jedynie emalii.
– Być może. A co z zaklęciami? Działają? – dopytywał się Messer Quistelli. – Czy już je nałożyłeś?
– Nie nałożyłem – odparł mistrz Beneforte tonem urażonej godności. – Twój pan poprosił mnie o prawdziwe zaklęcie, a nie czar magika zajmującego się ogrodami. To zaklęcie jest w nią wbudowane. Pracowałem nad nim wraz z każdym dotknięciem dłuta.
– Diuk Sandrino prosił mnie, bym śledził postępy prac – rzekł nieśmiało Messer Quistelli. – Nie jest to jeszcze powszechna wieść, mogę ci jednak, mistrzu, rzec w zaufaniu, iż negocjacje zaręczyn córki mego pana dobiegły końca. Diuk chce mieć pewność, że przyprawniczka będzie gotowa na zaręczynowe przyjęcie.
– Ach – twarz mistrza Beneforte się rozjaśniła. – Godna chwila na debiut mej sztuki. Na kiedy przyjęcie jest planowane?
– Na koniec miesiąca.
– Tak szybko! A kim jest szczęśliwy przyszły pan młody?
– Uberto Ferrante, pan Losimo.
Zapadła znacząca cisza.
– Rozumiem pośpiech diuka, mego pana – rzekł mistrz Beneforte.
Messer Quistelli gestem położył kres komentarzom.
– Fiametto – mistrz Beneforte odpiął od pasa pierścień kluczy – pobiegnij po złotą przyprawniczkę. Znajdziesz ją w kufrze w mej komnacie. Pamiętaj, by zamknąć za sobą zarówno skrzynię, jak i drzwi.
1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Zwierciadełko, powiedz przecie
— Eryk Remiezowicz

Cudzego nie znacie: Krótki przegląd książek
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.