Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jay Lake
‹Próba kwiatów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPróba kwiatów
Tytuł oryginalnyTrial of Flowers
Data wydania6 maja 2011
Autor
PrzekładRobert Waliś
Wydawca MAG
ISBN978-83-7480-208-6
Format488s. 125×195mm
Cena39,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Próba kwiatów

Esensja.pl
Esensja.pl
Jay Lake
« 1 2 3 4 5 »

Jay Lake

Próba kwiatów

Gdzie jest Ignatius?
Podniósł wzrok i zobaczył, że Zimowy Chłopiec uważnie mu się przygląda.
– Czego się bać poza wiatrem?
Na to pytanie jest tak wiele odpowiedzi, pomyślał Jason. Ogni pośród nocy. Ludzi umierających z niezrozumiałymi słowami na ustach. Paniki. Ale tego nie powiedział.
– Zgadnij. Zapowiada się boska jesień.
– Pociski nie powstrzymać nocnych istot, ale zdziałać cuda przeciwko jeźdźcom.
– Racja.
– Dać mi rachunek?
– Oczywiście. – Jason sięgnął w głąb płaszcza po formularze. Będzie musiał zapłacić za pierwszy tydzień z funduszy spółki.
Z jakiegoś powodu, pomimo noumenalnych ataków i zniknięcia jego mistrza, właśnie to stanowiło dla niego najgorszą obrazę.

Imago z Lockwood
„Pieniądze, na słodką dupę Dorgaua, człowiek potrzebuje pieniędzy jak ptak powietrza!”. Imago przemierzał nisko sklepiony bar w świetle cuchnących olejowych lamp. Jego wędrówce przyglądała się tylko garstka śliniących się pijaków oraz potężny jednoręki Tokharczyk – wielki drab o miedzianej skórze, oczach w kolorze jesiennego brązu i czarnych włosach typowych dla tego pustynnego ludu – który sprawiał wrażenie, jakby nie rozumiał żadnego z języków, którymi posługiwał się Imago.
A może w ogóle żadnego języka.
Imago nie był wysoki, ale za to jego buty miały wysokie obcasy i pogrubione brandzle. Nie był barczysty, ale jego płaszcz miał wywatowane ramiona. Denko jego kapelusza sięgało wyżej niż u innych. Pomadował i szczotkował ciemne kręcone włosy, by odstawały od głowy i okalały jego twarz, czyniąc go większym. Mówiąc w skrócie, Imago dbał o wygląd i zawsze wydawał się kimś więcej niż był w istocie.
W tej chwili rozpalały go wino i ubóstwo. Za sprawą fatalnej passy w kasynach przy ulicy Korkowej był winny pieniądze Trybadzie, zaś jego ostatnie prawnicze przedsięwzięcia nie przyniosły żadnych zysków.
– Ty! – wykrzyknął, obracając się i celując palcem w Tokharczyka. – Nie wysłuchałbyś zeznań trzech sióstr doprowadzonych do ruiny przez niegodne postępki sług jednego z wielkich domów handlowych?
– Em zhakkal – wymamrotał Tokhari.
– Otóż to! Rzeczywiście prawdziwy z niego szakal. – Imago odwrócił się i po raz kolejny okrążył niską salę. Z każdym kółkiem przybliżał się do drzwi, nie wzbudzając podejrzeń u czujnego barmana, który domagał się zapłaty. Drobiazgowe dranie. – Cóż to za świat, w którym nie można sobie kupić sędziego?
Obrót i kolejna rundka. Jeszcze jedna i będzie mógł wyskoczyć na zewnątrz.
– Zapłaciłbym mu – dodał Imago – gdyby wydał właściwy wyrok.
Krok za krokiem, potem skręt obok pustego stojaka na broń w drugim końcu pomieszczenia.
Potężny Tokhari popatrzył spode łba.
– Izh-al madir.
– „Mój drogi”? – zdziwił się Imago, po raz ostatni mijając olbrzyma. – To nie do pomyślenia.
Położył dłoń na klamce, otworzył drzwi i wyszedł na lodowaty deszcz, poruszając się dwukrotnie szybciej od oburzonego okrzyku, który rozległ się za jego plecami.
W tym tygodniu czekały go jeszcze dwa procesy prowadzone przez innego sędziego, nie tamtego złodziejskiego fircyka, który wzdragał się przed odrobiną zdrowej nieuczciwości. Teraz musiał tylko znaleźć jakiś sposób na to, by zapewnić sobie jedzenie, nocleg i porządne ubranie za to, co mu pozostało: jednego miedzianego orychalka i trzy włókniste marchewki.
No cóż, zawsze pozostaje mu zniewalająca uroda i jeszcze bardziej zniewalający dowcip.
Lecz na razie jego płaszcz nasiąkał deszczem, a ani uroda, ani dowcip nie potrafiły powstrzymać kropli.
• • •
Dom Lockwoodów rzeczywiście podupadł, pomyślał Imago.
Obudził się zesztywniały, plecy i nogi boleśnie zapowiadały nadchodzące lata starości. Jego brat Humphrey mieszkał razem z ich Mater w zapleśniałej norze na brzegu Węgorzowej Szczęki, głęboko w przesiąkniętych strachem dżunglach Nefrytowego Wybrzeża, gdzie usługiwało im kilku żałosnych miejskich karłów, którym zabrakło dumy, by pozostać w cywilizowanym świecie.
Ale nie on. Imago i jego duma spędzili noc na wozie rolnika, który niedawno transportował nim znaczne ilości cebuli. Niewielkie skrawki, których nie rozładowano na targu, kłuły Imago w brzuch, jednak woskowana płócienna plandeka osłaniała go przed zimnym nocnym deszczem.
A teraz, sądząc po jasnej mgiełce, która wypełniła jego pole widzenia, słońce powróciło, przynosząc odrobinę ciepła.
Imago wytoczył się przez tylną klapę, nie czekając, aż właściciel wozu mu w tym pomoże. Nastał nowy dzień, pełen możliwości zarobku, zdobycia honoru i przeżycia duchowej rewolucji. Największym darem, który dali mu bogowie, była umiejętność doceniania potencjału, jaki niesie ze sobą każdy wschód słońca.
Imago zeskoczył na bruk i zobaczył, że tenże potencjał właśnie zmaterializował się w postaci dwóch komorników Zgromadzenia Obywateli ubranych w czerwone wełniane tuniki i dzierżących w dłoniach laski.
– Tam jest! – zawołał jeden z nich.
Imago z Lockwood ponownie rzucił się do ucieczki.
Ostro skręcił w Zaułek Piskorzy na tyłach Targu Korzennego, następnie puścił się dzikim pędem między stertami koszy śmierdzących płukanym chrzanem i imbirem oraz wokół gór ziemniaków i rzepy, po czym dał nura pod brzuchem pociągowego konia parującego porannym potem i minął pokrzykujących handlarzy, zaskoczonych tragarzy i leniwych klientów targu.
Sądząc po odgłosach dobiegających zza jego pleców, komornicy powoli go doganiali. Imago wyskoczył z uliczki na aleję Filigranową, zrzucił z pleców ciemny płaszcz pokryty kawałkami cebuli i pewnym krokiem dołączył do grupy chłopców od jubilera, którzy pośpiesznie zmierzali w stronę rzeki, by złamać nocny post.
Kiedy bluźniący i posiniaczeni komornicy wysypali się z wylotu uliczki w otoczeniu wściekle toczących się bulw, Imago był już tylko jednym z wielu ciemnowłosych mężczyzn ubranych w wyblakłe, upstrzone plamami koszule.
Kolejny dobrze zapowiadający się dzień. Chociaż nakaz, który wydali przeciwko niemu Obywatele, utrudni mu w tym tygodniu dostęp do jego procesów.
Najwyższy czas przemyśleć swoje podejście. W kodeksach prawnych Nieprzemijającego Miasta kryło się wiele ciekawostek. Być może przy odrobinie szczęścia i biegłości uda mu się którąś z nich wykorzystać.
• • •
Karzeł Belisare pełnił funkcję Claviger Familias w Domu Lockwoodów i zarządzał rodzinnym majątkiem. Chociaż już dawno umknął na bagna Węgorzowej Szczęki razem z resztą tchórzliwej familii Imago, to w Nieprzemijającym Mieście pozostał jego brat, niejaki Ducôte. Imago uznał, że nadszedł czas, by odezwać się do tego szlachetnego karła i odwołać do ostatniego rodzinnego kontaktu, który jeszcze się go nie wyparł.
Śpieszył w stronę portu, gdzie Ducôte prowadził scriptorium położone w pobliżu Nabrzeża Iglaków. Lepiej nie włóczyć się po ulicach, skoro szukają go komornicy. Oczywiście to zjedna mu sympatię Ducôte’a, który nie robił tajemnicy ze swojej współpracy z Rozciętymi.
Aleja Filigranowa zaprowadzi go niemal nad samą wodę, do Targu Przypraw. Podążając wzdłuż bocznej grani Babcinego Garbu i dalej ku rzece, Imago starał się trzymać blisko grup wędrowców, nigdy nie zapuszczając się samotnie w miejsca, w których mógłby zostać dostrzeżony. Komorników była ograniczona liczba i byli zajęci trzymaniem niespokojnych i wściekłych mieszkańców z daleka od murów Pałacu Wapiennego, a jednak ktoś uznał, że należy posłać za nim ludzi.
Musiał znaleźć sposób na uwolnienie się od nakazu, który wydało przeciwko niemu Zgromadzenie, bo mógł całkowicie pokrzyżować mu plany. Nawet pomijając procesy, w których pełnił rolę oskarżyciela – zawód prawnika był coraz mniej użyteczny w tych podejrzanych czasach – bez swobody ruchów nie mógł skutecznie gromadzić gotówki ani grać w kasynach przy ulicy Korkowej.
Imago rozsądnie nie dopuszczał do siebie myśli, że Ducôte zaproponuje mu podróż w dół rzeki do Belisare’a i azylu Domu Lockwoodów. Żaden miejski karzeł zaliczany w poczet Rozciętych nie myśli w tak konwencjonalny i zawężony sposób.
To niemożliwe.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Coś nie zagrało
— Anna Kańtoch

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.