Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jess Walter
‹Krajobraz finansów poety›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKrajobraz finansów poety
Tytuł oryginalnyThe Financial Lives of the Poets
Data wydania15 czerwca 2011
Autor
PrzekładUrszula Gardner
Wydawca Sonia Draga
ISBN978-83-7508-344-6
Format292s.
Cena34,90
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Krajobraz finansów poety

Esensja.pl
Esensja.pl
Jess Walter
1 2 3 »
Przedstawiamy fragment powieści Jessa Waltera „Krajobraz finansów poety”. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Sonia Draga.

Jess Walter

Krajobraz finansów poety

Przedstawiamy fragment powieści Jessa Waltera „Krajobraz finansów poety”. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Sonia Draga.

Jess Walter
‹Krajobraz finansów poety›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKrajobraz finansów poety
Tytuł oryginalnyThe Financial Lives of the Poets
Data wydania15 czerwca 2011
Autor
PrzekładUrszula Gardner
Wydawca Sonia Draga
ISBN978-83-7508-344-6
Format292s.
Cena34,90
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Rozdział 18

MOJE KONSORCJUM – WILANELA
Ile kasy trzeba by mieć odłożonej?
(ja cztery stówki w banku gniotę
Żeby kupić zioło warte cztery miliony?
Trzeba z tysiąc golców takich jak ja
(licząc po cztery setki na start)
Ile kasy trzeba by mieć odłożonej?
Bezdomny fotograf uzbiera na ulicy dychę
(i jeśli nie wyda jej od razu na crack)
Dorzuci się do zioła za cztery miliony.
Seksowna eks-redaktorka na kolanach dorobi
(40 za numerek, 20 za ręczną robotę)
Ile kasy trzeba by mieć odłożonej?
Gazety padają, taki ten świat pierdolony
(nawet „Times” duszę już zaprzedał)
A my inwestujemy w zioło cztery miliony.
Sukces miałbym w kieszeni na bank
Gdyby choć jeden dziennikarz wiedział
Ile kasy trzeba by mieć odłożonej
Żeby kupić zioło warte cztery miliony?

– Chyba cię to korci – stwierdza Ike, unosząc jeden kącik ust.
– Co? Nie, nie korci mnie. Kogo korci coś takiego? Mówię tylko…
Gdybyś widział ich biznesplan. W życiu nie miałem do czynienia z takimi liczbami.
– Czyli cię korci.
– Przysięgam. Nie korci mnie.
– Nooo… może powinno.
Każdy człowiek potrzebuje powiernika, osoby, której można opowiedzieć o wszystkich głupotach, jakie przychodzą do głowy – tak jak Lisa opowiedziała Dani, że zamierza się umówić z Chuckiem na jutrzejszy wieczór. Tylko że moim zdaniem powiernik powinien raczej zniechęcać do popełniania wielkich błędów, niż do nich zachęcać. Z czego wynika, że powierników trzeba dobierać ostrożnie, znacznie ostrożniej, niż zrobiliśmy to ja i Lisa.
Mój powiernik wydaje się nazbyt przybity, żeby udzielać dobrych rad.
– Gdzie indziej zarobisz taką kupę kasy? Na pewno nie w gazecie. – Szefowie mojej dawnej gazety znów zwolnili grupkę osób. Postępują ze szczególnym okrucieństwem, zabierając się do tego raz na kwartał i wybierając kilku nieszczęśników, zupełnie jak w horrorach. Tym razem zwolnienia dosięgnęły dziennikarza, który został zatrudniony pół roku p o moim przyjacielu, tak więc jeśli nadejdzie kolejna fala zwolnień (a że nadejdzie, to pewne), Ike będzie następny. – Ci, którzy pozostali, czują się jak niedobitki z grupy wzajemnego wsparcia chorych na raka.
– Naprawdę mi przykro, Ike – mówię, a on tylko na mnie patrzy. Jeśli uznać metaforę z grupą wsparcia za udaną, ja robię za ducha.
– Nie, to mnie jest przykro – odzywa się Ike. – Ze wszystkich ludzi nie tobie powinienem się wyżalać.
– Nic się nie stało – zapewniam go.
Siedzimy znów w Piknikowym Koszyku, gdzie poranny tłum pochyla się nad batonami z polewą z syropu klonowego i kawą latte i gdzie barmankami są dwie zachwycające kobiety tuż po dwudziestce. Dziewczyny te nie prezentują jakichś wyjątkowych zdolności, jeśli chodzi o parzenie espresso, bo przypalają latte, spieniają je do niemiłosierności i podają letnie, ale za to mają dwie cechy, które wydają się atrakcyjne mężczyznom w naszym wieku: (1) są lekko egzotyczne z tymi swoimi nastroszonymi, farbowanymi domową metodą włosami, kolczykami w pępku, przebitkami w nosie i tatuażami nad rowkiem od pupy, wyzierającymi zza paska spodni biodrówek oraz (2) są zadziwiająco nami niezainteresowane.
Ike utrzymuje, że właściciel Piknikowego Koszyka powiedział mu kiedyś, że wszystkie jego barmanki są byłymi striptizerkami albo prostytutkami, ponieważ żona Marty’ego ma miękkie serce („a Marty twardego fiuta”, niepotrzebnie dodał Ike). Choć trąci to fałszem, nie umiemy się powstrzymać, kiedy jedna z nich przynosi kawę do stolika obok, i zerkamy na nią łakomie. Ike dodatkowo wzdycha.
– Skoro twoim zdaniem wejście w narkotyki to taki świetny interes – mówię mu – zróbmy to razem. Co ty na to? Kupisz pół hodowli?
– Kupiłbym, gdybym nie miał astmy.
– Przecież będziemy sprzedawać, a nie palić trawkę.
– No tak, ale każdy chce przed kupnem spróbować, a wiesz, co się wtedy dzieje.
Wiem wszystko o postępującej astmie mojego przyjaciela. Mam też świadomość, iż jest uczulony na gluten, psią sierść i orzeszki pistacjowe oraz kurz i roztocza, w czego efekcie stanowi wrak człowieka. W redakcji przezywaliśmy go nawet Balonowym Chłopakiem, a przedtem, w czasach jaskiniowych, wyrzucaliśmy go ze stada i pozwalaliśmy, żeby goniły go wilki. Dziś Balonowy Chłopak nosi się, jak na reportera przystało – albo na rajcę zapyziałego miasteczka bądź na deptakowego agenta ubezpieczeniowego – naśladując od niechcenia styl biznesmenów: spodnie khaki, niedopasowana marynarka, koszula z krótkim rękawem i wymiętym kołnierzykiem odrzucającym krawat, tak jak alkoholik odrzuca przeszczep wątroby. Mimo to czuję smutek na widok umundurowanego żołnierza z mojego zdziesiątkowanego oddziału.
– Ale to jest… no wiesz… nielegalne – przypominam.
– No tak, z tym że… naprawdę nielegalne, czy tylko mrug-mrug, kuks-kuks nielegalne? – Wzrusza ramionami. – W końcu to marycha.
– Jestem niemal pewien, że własna uprawa jest naprawdę nielegalna. Poza tym nie chciałbym skończyć jak paranoik na podobieństwo tych facetów. Ike, szkoda, że ich nie widziałeś. Z tego prawnika jest niezły agent. A hodowca? Wyglądał tak, jakby w każdej chwili mógł się rozpłakać.
Ike zakręca filiżanką, wzburzając fusy, po czym pociąga ostatni łyk. I odstawia filiżankę na stół.
– No to… co zamierzasz?
– Na razie… będę się chyba trzymał swojego pierwotnego planu. Najpierw postaram się to sprzedać – podnoszę aktówkę, która stoi na krześle obok mnie i zawiera trzy uncje otrzymane wczoraj od Montego.
– Wieczorem wrócę tam, żeby odebrać dwa funty. Sprzedam je. Kupię więcej. Będę to powtarzał, aż wygrzebię się z długów.
– Czyli jak długo?
– Zarobiłem sześćdziesiąt procent na paru setkach, które zainwestowałem w tym tygodniu, i to bez wysiłku, więc zakładając, że uda mi się zachować, dajmy na to, pięćdziesięcioprocentowy zysk… zareklamować się trochę… a za górkę kupować nową trawkę… – biorę serwetkę i wyliczam to dla niego. – Przy pięćdziesięciu procentach zysku na jednostkowej transakcji uda mi się… zarobić prawie poczwórnie… dziewięć patyków zamienić w trzynaście i pół, potem w dwadzieścia, trzydzieści, aż w końcu będę miał w ręku… ile? czterdzieści pięć tysięcy? Tyle mi wystarczy. Pokaż mi inny biznes, gdzie można zarobić trzysta procent w parę tygodni.
Ike przekręca serwetkę, żeby przeczytać liczby: 9, 13, 5, 20, 30, 45.
– Ile to?
Pod spodem wypisuję inne liczby: 2, 3, 4, 5, 6, 75, 10 funtów.
Dodaje w myślach, prycha.
– Masz zamiar opchnąć dwadzieścia sześć funtów maryśki?
– Tak, taki mam zamiar. Z tego co się zorientowałem, chętnych nabywców nie brakuje. Mówię ci, Ike, to się rozwija w postępie geometrycznym: każdy zna palacza, który nie ma dostępu do dilera albo nie chce kupować siana od przyjaciół dzieci czy ryzykować pójścia do kicia. – To prawda. Już mam zaklepane zamówienia od przyjaciół Amber i Richarda. – Po jakichś dwóch miesiącach wycofam się z moimi czterdziestoma pięcioma patykami. Wyczyszczę zaległości na hipotece, opłacę czesne w szkole chłopców.
– A później?
– Później… wrócę do normalnej pracy. Dostałem pewną propozycję… czy coś w tym stylu…
– Od kogo?
Odpowiadam swojej filiżance:
– Od Earla Ruscoma.
Ike krzywi się jak ktoś, kto właśnie usłyszał, że Earl Ruscom złożył propozycję pracy jego przyjacielowi.
– Chyba nie mówisz o tej jego gazetce „Czas Zapaleńców”?
– Tym razem dobrze się przygotował. Problemem jest tylko to, że na początku nie może dużo płacić.
– Czyli?
– Dziesięć.
– Dziesięć? – Ike’owi, właściwie będącemu już na wylocie, opada szczęka. – Jest aż tak źle?
Uciekam się do poetyki Earla.
– Z nieba nie lecą srebrne dolarówki.
Nagle ziewam przeraźliwie i coś w tym ziewnięciu mnie niepokoi… jak głęboka rysa na świeżo wygładzonej ścianie… zaczynam się martwić: a jeśli ten dobry nastrój, ta pozorna poprawa, ta jasność, z którą zobaczyłem wyjście z kłopotów… jeśli to wszystko jest tak naprawdę oznaką tego, że mi się pogorszyło, swoistym objawem deprywacji snu?…
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.