Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sherrilyn Kenyon
‹Taniec z diabłem›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTaniec z diabłem
Tytuł oryginalnyDance with the Devil
Data wydania15 czerwca 2011
Autor
PrzekładMaria Stępień
Wydawca MAG
CyklMroczny Łowca
ISBN978-83-7480-213-0
Format432s. 125×195mm
Cena35,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Taniec z diabłem

Esensja.pl
Esensja.pl
Sherrilyn Kenyon
« 1 2 3 »

Sherrilyn Kenyon

Taniec z diabłem

Artemida głośno przełknęła ślinę.
– Nie możesz nasłać tego czegoś na Tanatosa. Tylko ty potrafisz nad tym zapanować.
– Ona robi tylko to, co jej każę.
– To coś stanowi poważne zagrożenie, z tobą czy bez ciebie. Niech Zeus broni, żeby kiedykolwiek pojawiło się samo w ludzkim świecie.
– Stanowi mniejsze zagrożenie niż ty i często bywa tam sama – żachnął się Acheron.
– Nie mogę uwierzyć, że tak niefrasobliwie wypuszczasz to na świat. Co ty sobie myślisz?
Kiedy oni się sprzeczali, Simi latała po pokoju, sporządzając listę w małym, oprawnym w skórę notesie.
– Och, pomyślmy. Potrzebuję ostrego sosu do pieczeni. Koniecznie pary rękawic kuchennych, bo będzie gorący po tym, jak go opiekę na żywym ogniu. Potrzebuję paru jabłonek na opał, żeby mięso miało przyjemny, jabłkowy aromat. To poprawi pieczeń, bo nie cierpię tego Daimonowego posmaku, fuj!
– Co to robi? – spytała Artemida, kiedy zdała sobie sprawę, że Simi mówi do siebie.
– Simi przygotowuje listę rzeczy, których potrzebuje, żeby zabić Tanatosa.
– To brzmi tak, jakby zamierzało go zjeść.
– Najpewniej.
Artemida zmrużyła oczy.
– Nie może go zjeść. Zabraniam.
Ash zaśmiał się ponuro.
– Może zrobić, co zechce. Sam nauczyłem ją gospodarności.
Simi zatrzymała się, podniosła głowę znad listy i prychnęła na Artemidę.
– Simi bardzo dba o środowisko. Zjada wszystko z wyjątkiem kopyt. Nie lubię kopyt, bo od nich bolą mnie zęby. – Spojrzała na Asha. – Tanatos nie ma kopyt, prawda?
– Nie, Simi, nie ma.
Pisnęła z radości.
– Ojej, będzie dziś dobre jedzonko. Dostanę Daimona na grill. Mogę już iść, akri? Mogę? Mogę? Mogę? Proszę!
Tańczyła wokół niego jak małe rozradowane dziecko na przyjęciu urodzinowym.
Ash spojrzał na Artemidę.
– To zależy tylko od ciebie, Artie. Będzie żył albo zginie, powiedz tylko słowo.
– Nie, akri! – Simi jęknęła po krótkiej, pełnej zaskoczenia pauzie. Zabrzmiało to tak, jakby coś ją zabolało. – Nie proś jej o to. Ona nigdy nie daje mi się zabawić. To wredna bogini!
Ash wiedział, jak bardzo Artemida nie cierpi przegrywać z nim w sporach. Jej oczy płonęły ledwie powstrzymywaną furią.
– Czego ode mnie chcesz?
– Mówisz, że Zarek nie potrafi normalnie żyć, że stanowi zagrożenie dla innych. Proszę tylko, żeby poddać go osądowi Temidy. Jeśli uznam, że Zarek zagraża otoczeniu, wtedy sam wyślę do niego Simi.
Simi wyszczerzyła kły na Artemidę, która odwzajemniła się równie jadowitym uśmiechem.
W końcu bogini spojrzała na Asha.
– Dobrze więc, ale nie ufam twojemu demonowi. Odwołam Tanatosa, a kiedy Zarek zostanie uznany winnym, poślę go, żeby z nim skończył.
– Simi – powiedział Ash do swojej demonicznej towarzyszki – wróć do mnie.
Wyglądała na zdegustowaną tym pomysłem.
– „Wróć do mnie, Simi” – przedrzeźniała go, przekształcając się. – Nie smaż bogini. Nie smaż Tanatosa. – Parsknęła dziwnie, trochę jak koń. – Nie jestem jo-jo. Jestem Simi. Nie cierpię, kiedy przez ciebie cała się nakręcam, że kogoś zabiję, a potem mówisz mi „nie”. Nie lubię tego. To nudne. Już w ogóle nie pozwalasz mi się zabawić.
– Simi – powtórzył z naciskiem.
Demon nadąsał się, przeleciał na jego lewą rękę i powrócił na biceps w formie stylizowanego ptaka.
Ash roztarł rękę – zawsze czuł lekkie pieczenie, kiedy Simi opuszczała jego skórę lub na nią powracała.
Artemida spojrzała ze złością na nową formę Simi. A potem obeszła Acherona, oparła się o jego plecy i musnęła dłonią wizerunek demona.
– Pewnego dnia znajdę sposób, żeby pozbyć się tej bestii z twojej ręki.
– Oczywiście – powiedział, z trudem znosząc dotyk bogini, kiedy opierała się o jego plecy i muskała jego skórę oddechem.
To było coś, czego Ash nigdy nie potrafił znosić ze spokojem. Artemida dobrze wiedziała, jak tego nienawidził.
Zerknął na nią przez ramię.
– A ja pewnego dnia znajdę sposób, żeby pozbyć się bestii, która siedzi mi na plecach.
• • •
Astrid siedziała sama w atrium, czytając ulubioną książkę – Małego księcia Antoine’a de Saint-Exupéry’ego. Niezależnie od tego, ile razy ją czytała, zawsze znajdowała w niej coś nowego.
A dziś potrzebowała znaleźć coś dobrego. Coś, co przypomniałoby jej, że istnieje piękno na świecie. Niewinność. Radość. Szczęście.
A nade wszystko pragnęła odnaleźć nadzieję.
Delikatny zefirek nadlatywał znad pachnącej bzem rzeki, przemykając między marmurowymi doryckimi kolumnami i owiewając biały wiklinowy szezlong, na którym siedziała Astrid. Przez chwilę towarzyszyły jej trzy siostry, ale je odesłała.
Nawet one nie umiały jej pocieszyć.
Zmęczona i pozbawiona złudzeń, szukała pocieszenia w książce. W niej widziała dobroć – dobroć, jakiej zabrakło ludziom, z którymi zetknęła się do tej pory.
Nie było już przyzwoitości? Żadnej życzliwości?
Czy ludzkość w końcu zdołała zniszczyć jedno i drugie?
Jej siostry, chociaż bardzo je kochała, były równie bezwzględne jak wszyscy inni. Pozostawały całkowicie głuche na błagania i cierpienie tych, którzy nie byli z nimi spokrewnieni.
Nic już ich nie wzruszało.
Astrid nie pamiętała, kiedy płakała ostatni raz. Kiedy ostatnio się śmiała.
Była odrętwiała.
To odrętwienie było przekleństwem jej rodzaju.
Jej siostra Atty ostrzegła ją dawno temu, że jeśli zdecyduje się zostać sędzią, kiedyś ten dzień nadejdzie.
Młoda, próżna i głupia Astrid niemądrze zignorowała ostrzeżenie, myśląc, że jej się to nie przytrafi.
Nigdy nie zobojętnieje na ludzi i ich cierpienie.
A jednak teraz tylko książki przybliżały jej uczucia innych ludzi. Chociaż nie mogła ich rzeczywiście „poczuć”, to nieprawdziwe i przytłumione emocje bohaterów w jakimś stopniu ją pocieszały.
I z tego powodu – gdyby jeszcze była do tego zdolna – zapłakałaby.
Usłyszała, że ktoś nadchodzi. Nie chciała, żeby ktokolwiek zobaczył, co czyta, nie mówiąc już o tym, żeby zapytał dlaczego i zmusił ją do przyznania się, że straciła zdolność współczucia, schowała więc książkę pod poduszkę. Odwróciła się i zobaczyła matkę idącą po wypielęgnowanym trawniku, który skubały trzy cętkowane jelonki.
Matka nie była sama.
Towarzyszyli jej Artemida i Acheron.
Długie rude włosy zwijały się uroczo wokół twarzy jej matki. Wyglądała na nie więcej niż trzydzieści lat. Nosiła dopasowaną niebieską koszulę z krótkimi rękawami i spodnie khaki.
Nikt nie wziąłby jej za grecką boginię sprawiedliwości.
Artemida miała na sobie klasyczne greckie peplum, a Acheron nosił typowe dla siebie czarne skórzane spodnie i czarny T-shirt. Długie jasne włosy opadały mu luźno na ramiona.
Przeszedł ją dreszcz.
Zawsze tak było, gdy w pobliżu pojawiał się Acheron. Było w nim coś fascynującego, czemu nie sposób się oprzeć.
A także coś przerażającego.
Astrid nie znała nikogo, kto byłby do niego podobny. Był pociągający w takim sensie, którego w żaden sposób nie potrafiła określić. Zupełnie jakby sama jego obecność napełniała wszystkich pożądaniem tak ogromnym, że trudno było na niego patrzeć i nie chcieć zedrzeć z niego ubrania, rzucić go na ziemię i kochać się z nim przez całe wieki.
Jednakże było w nim coś więcej niż seksapil. Kryło się też coś starożytnego i pierwotnego. Coś tak potężnego, że nawet bogowie się go bali.
Również w oczach Artemidy dało się dojrzeć strach, kiedy szła obok niego.
Nikt nie wiedział, co łączyło tych dwoje. Nigdy się nie dotykali, rzadko na siebie patrzyli. A jednak Acheron często odwiedzał Artemidę w jej świątyni.
Kiedy Astrid była dzieckiem, ją też czasem odwiedzał. Bawił się z nią i uczył, jak panować nad swoimi ograniczonymi mocami. Przynosił jej niezliczone książki z przeszłości i przyszłości.
To właśnie on podarował jej Małego księcia.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.