Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Bradley P. Beaulieu
‹Wichry archipelagu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWichry archipelagu
Tytuł oryginalnyThe Winds of Khalakovo
Data wydania20 września 2011
Autor
PrzekładMarek Pawelec
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklBallada o Anusce
ISBN978-83-7648-918-6
Format640s. 125×195mm
Cena42,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wichry archipelagu

Esensja.pl
Esensja.pl
Bradley P. Beaulieu
« 1 2 3 »

Bradley P. Beaulieu

Wichry archipelagu

Zastanawiał się, czy Atiana czuła to samo. W miarę jak dorastali, siostry robiły się coraz bardziej zajadłe w pragnieniu zemsty. Nawet kiedy oni osiągnęli wiek, gdy patrzyli poza dziewczyny Wostromów, one kontynuowały swoje działania ze zdwojoną siłą, zapewne wyczuwając, że mają coraz mniej czasu na rewanż. Raz, na początku jednej z Rad, dodały Nikandrowi do jedzenia barwika, który na tydzień zabarwił mu na czarno usta, zęby, dziąsła i język. Wciąż drżał na myśl o tym, co przeszedł, noc po nocy, boleśnie próbując zdrapać barwnik, i choć Żabin z oporami zmusił dziewczęta do przeprosin, nie były uprzejme powiedzieć mu, że szorowanie nic nie pomoże, a czarny kolor sam zejdzie z czasem. Wszystkie trzy dopilnowały, by zauważył ich uśmiech, dostatecznie szczery, żeby nie można było uznać go za szyderstwo, gdyby zauważył go ktoś inny, ale też na tyle szeroki, żeby nie miał wątpliwości, jakie krzywdy chciały mu przypomnieć.
Atiana bez słowa zostawiła siostry z ciotką i ruszyła w stronę Nikandra. Miała teraz dwadzieścia lat, o cztery mniej od niego. Włosy upudrowała na biało, a policzki zabarwiła delikatnym różem. Siostry zawsze miały jasną cerę i róż podkreślał tylko tę cechę, ale zdziwił się, jak bardzo wypełniła się jej twarz – i reszta figury – od czasu ostatniego spotkania kilka lat temu.
Widząc zbliżającą się narzeczoną brata, Wiktania ścisnęła ramię Nikandra i poszła w górę po trapie.
– Brakowało nam ciebie wczorajszego wieczoru, mój książę – odezwała się Atiana. – Dziś rano także. – Mówiła bardzo drażniącym, pełnym zadufania tonem.
– Porwały mnie obowiązki, pani – odpowiedział Nikandr, głęboko się kłaniając – ale na szczęście odnaleźliśmy się tutaj.
– Żałuję, że jeszcze go dotąd nie widziałam – stwierdziła, zerkając na maszty.
– Obawiam się, że nie ma tam nic, co mogłoby cię zainteresować. Jest jeszcze całkiem goły.
– Czy nie takie właśnie lubisz? – Atiana uniosła brew.
Nikandra na chwilę zatkało.
– Czyż nie jest to typowe dla mężczyzn?
– Może zechciałbyś mnie oprowadzić. – Na jej twarzy pojawił się cierpki uśmieszek.
– Nie ośmieliłbym się odebrać tej przyjemności Grawłosowi.
– Ale pracowałeś przy nim, prawda? Czy nie jest to również twój przywilej?
– Statek to tylko statek. – Nikandr lekceważąco machnął ręką.
Nie odpowiedziała, wyraz jej twarzy również nie uległ zmianie, ale starannie ważyła jego słowa. Wiedziała, jak bardzo kocha ten statek. Mówienie o nim w tak nonszalancki sposób musiało przekazywać mnóstwo informacji komuś takiemu jak ona, kobiecie, która pomimo swych wad, niewątpliwie była bardzo błyskotliwa.
– Zapewne masz rację. W ciągu najbliższych kilku dni czeka nas tyle zajęć. Wątpię, żebyśmy zobaczyli się ponownie przed tańcem.
– Niestety, to bardzo prawdopodobne.
Słysząc wołającą ją ciotkę Katierinę, zerknęła w stronę trapu. Nikandr ucałował jej dłoń.
– Do zobaczenia w tańcu?
Skupiła wzrok na swojej dłoni, wciąż w jego uścisku. Potem cofnęła ją i spojrzała mu w oczy.
– Nie mogę się doczekać.
Kiedy dorastali, siostry zawsze nadawały swoim słowom dodatkowe znaczenie. Czasem robiła to Milewa, czasem Iszkina, a zdarzało się też, choć rzadziej, że Atiana. Mówiły coś, co z pozoru brzmiało niewinnie, choć tak naprawdę miało głębsze znaczenie. Nikandr nauczył się rozpoznawać brzmienie takich słów, ponieważ najczęściej były wyzwaniem. W tej chwili Atiana wyzywała go do rozwiązania zagadki, uniemożliwienia jej zwycięstwa.
– Oczekuję tego z zapartym tchem – zapewnił.
Sama ceremonia była krótka. Wspólna modlitwa o bezpieczny lot „Gorowny”, pieśń napisana specjalnie na tę okazję i zaśpiewana przez najsłynniejszych trubadurów Wołogrodu, i dla wybranych oprowadzenie po statku przez jego konstruktora, Grawłosa.
Potem goście opuścili pokład – wszyscy poza Borundem, który otrzymał od ojca zadanie oceny sprawności żaglowca na wietrze. Grawłosowi przypadł zaszczyt wyprowadzenia jednostki z wiatroportu, ale Nikandr szybko przejął ster i poprowadził „Gorownę” wzdłuż wyspy. Lot nie miał być długi – na otwarte morze, potem łukiem wokół dalszego końca wyspy i powrót. Powinno to wystarczyć Borundowi na ocenę żaglowca, zapewnić czas na świętowanie i powrót do stoczni na uzupełnienie wyposażenia.
Minęła już prawie godzina od czasu wylotu, a Borund przez cały czas wyglądał, jakby trafił na pogrzeb.
– Chodź – odezwał się w końcu Nikandr, próbując poprawić mu nastrój. – Oprowadzimy cię, jak należy.
Borund, który na szczęście stał twarzą do Nikandra, nie Grawłosa, wywrócił oczy i odpowiedział cicho:
– Nie możemy się po prostu napić w kabinie kapitańskiej, Niszka?
– To nie zajmie dużo czasu – odpowiedział Nikandr stłumionym głosem.
– Widziałem już setkę takich statków, Nikandr. Wiem, o co w nich chodzi.
Grawłos, który palił się do dokładnego pokazania statku, podszedł tymczasem dostatecznie blisko, by to usłyszeć, i choć na jego twarzy nie pojawiło się rozczarowanie, ramiona opadły i złożył Borundowi ukłon zdecydowanie głębszy, niż było to konieczne.
– Może chwila za sterem, książę…
Ku przerażeniu Nikandra Borund odmówił przyjęcia również tej oferty i zaczął chodzić po pokładzie, najwięcej czasu poświęcając na obejrzenie stanowiska przedniego działa.
Grawłos poczerwieniał. Zanim Nikandr zdążył rzucić mu choć słowo, szkutnik pokuśtykał do wanty przy grotmaszcie i zaczął krzyczeć do załogi rozkazy naciągnięcia lin na juferach. Niedługo potem Borund wrócił na pokład rufowy z wyrazem rozdrażnienia na twarzy.
– Sunie strasznie wolno, nie sądzisz?
– To normalne – odpowiedział Nikandr, próbując ukryć niezadowolenie – skoro mamy tylko połowę ożaglowania.
– Da, ale lecimy też dość okrężną drogą.
– No cóż, w takim razie możemy przygotować ci skif, który zabierze cię z powrotem do Wołogrodu.
Borund sapnął głośno.
– Wiem, że zachowuję się prostacko, Nikandrze, ale aż do wczoraj siedziałem na statku przez prawie tydzień, a wierz mi, wiatry nie były dla nas łaskawe. – Zerknął w stronę Grawłosa i przyciszył głos. – Nie marzę o długiej podróży tym statkiem.
Nikandr miał nadzieję przekonać Borunda do swojego sposobu patrzenia na świat – cieszenia się dniem na statku i uhonorowania ludzi, którzy pocili się i krwawili na jego pokładzie. Teraz się przekonał, że to próżna nadzieja. Dla Borunda statek nie był niczym więcej niż kolejną pozycją w księgach ojca.
– Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, książę. – Wydał rozkaz przygotowania się do zwrotu.
Grawłos obejrzał się ponuro, ale Nikandr go zignorował, a gdy tylko Jahalan odpowiednio zmodyfikował wiatr, wyprowadził żaglowiec z dotychczasowego, statecznego kursu i skierował go wprost na stocznię trasą wiodącą nad pałacem.
Kiedy Borund uświadomił sobie, co Nikandr robi, wyraźnie się zaniepokoił, ale po chwili roześmiał się głośno.
– No cóż, to jedno z możliwych rozwiązań.
Przelot nad pałacem zazwyczaj nie był dobrym pomysłem, ponieważ mógł zostać zinterpretowany jako wrogie działanie, ale strielcy obsługujący działa pałacu zostali poinformowani o ich locie – wiedzieli, kto pilotuje statek, i powinni zachować spokój.
W chwili gdy dolatywali do pałacu, pierwszy oficer statku kilka razy wykonał dłonią koło nad głową, co było znakiem informującym o wykryciu zagrożenia i nakazującym ciszę.
Załoga statku nie była doświadczona. W dziewiczym locie obsługiwała go grupa starych marynarzy, których Grawłos zatrudnił w stoczni, ale wielu służyło wcześniej w stai, powietrznych siłach zbrojnych Kałakowa, lub we flocie handlowej, więc doskonale znali właściwe procedury. Gdy tylko zauważono sygnał, przekazano go na stronę ziemną i wietrzną, a w końcu również na dół, do żeglarzy obsługujących maszty morskie. Oba stanowiska dział – po jednym na dziobie i na rufie – zostały obsadzone trzyosobowymi załogami.
Nikandr, czując szybsze bicie serca, gestem wezwał Grawłosa za ster i uniósł rękę, sygnalizując załodze, by załadowała działa kartaczami. Rozkaz wykonano bardzo sprawnie, a Nikandr wysłał kolejny sygnał do pierwszego oficera, wzywając do wydania muszkietów.
Żaglowiec „Gorowna” nie był jeszcze ukończony, w związku z czym w zbrojowni znajdowało się tylko pięć karabinów. Cztery wydano członkom załogi, którzy znani byli z pewnej ręki i dobrego oka. Piąty trafił do Nikandra.
« 1 2 3 »

Komentarze

30 XI 2011   03:43:31

Jestem mniej więcej w połowie książki. Naprawdę świetna. Od początku wiedziałem, że to będzie bardzo dobra książka, ale okazało się, iż jest jeszcze lepsza niż myślałem!
Gorąco polecam :)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Dobre chęci czasami nie wystarczą
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.