Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jasper Fforde
‹Ostatni Smokobójca›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOstatni Smokobójca
Tytuł oryginalnyThe Last Dragonslayer
Data wydania20 lutego 2013
Autor
PrzekładBartosz Czartoryski
IlustracjeRobert Sienicki
Wydawca Sine Qua Non
CyklKroniki Jennifer Strange
ISBN978-83-63248-63-5
Format320s. 140×205mm
Cena34,90
Gatunekdla dzieci i młodzieży, fantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Ostatni Smokobójca

Esensja.pl
Esensja.pl
Jasper Fforde
1 2 3 »
Przedstawiamy fragment powieści Jaspera Fforde „Ostatni Smokobójca” . Książka będąca pierwszym tomem „Kronik Jennifer Strange” ukazała się nakładem wydawnictwa Sine Qua Non.

Jasper Fforde

Ostatni Smokobójca

Przedstawiamy fragment powieści Jaspera Fforde „Ostatni Smokobójca” . Książka będąca pierwszym tomem „Kronik Jennifer Strange” ukazała się nakładem wydawnictwa Sine Qua Non.

Jasper Fforde
‹Ostatni Smokobójca›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOstatni Smokobójca
Tytuł oryginalnyThe Last Dragonslayer
Data wydania20 lutego 2013
Autor
PrzekładBartosz Czartoryski
IlustracjeRobert Sienicki
Wydawca Sine Qua Non
CyklKroniki Jennifer Strange
ISBN978-83-63248-63-5
Format320s. 140×205mm
Cena34,90
Gatunekdla dzieci i młodzieży, fantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Niegdyś byłam sławna. Moja twarz widniała na koszulkach, przypinkach, pamiątkowych kubkach i plakatach, gościłam na pierwszych stronach gazet i w telewizji, a nawet zaproszono mnie do Yogi Baird Show. „Małż Codzienny” nazwał mnie „najbardziej wpływową nastolatką”, a „Mięczak Niedzielny” określił „kobietą roku”. Dwoje ludzi próbowało mnie zabić, grożono mi więzieniem, dostałam szesnaście propozycji małżeństwa, zostałam wyjęta spod prawa przez króla Snodda. To wszystko i jeszcze więcej stało się w zaledwie kilka dni. Nazywam się Jennifer Strange.
Magia praktyczna
Zanosiło się na to, że do popołudnia będzie jeszcze goręcej; akurat wtedy, gdy praca zaczynała się komplikować i wymagała pełnej koncentracji. Ładna pogoda miała przynajmniej jedną zaletę: magia działała lepiej i miała większy zasięg. Wilgoć nie jest sprzymierzeńcem sztuk tajemnych. Żaden mag wart swojej różdżki nie zdziała zbyt wiele w deszczu – zapewne dlatego łatwo im było przywołać leciutką mżawkę, lecz przerwanie ulewy graniczyło z niemożliwością. Nie mogliśmy sobie pozwolić na samochód służbowy, więc trzech czarodziejów, ja i stwór zapakowaliśmy się do mojego volkswagena w kolorze będącym mieszanką rdzy i pomarańczowego (z przewagą rdzy) i ruszyliśmy w krótką trasę z Herefordu do Dinmore. Lady Mawgona uparła się, że usiądzie na miejscu pasażera („Bo tak ma być!”), co oznaczało, że Mag Moobin i słusznych rozmiarów Kosz Towny musieli się ścisnąć z tyłu razem z Kwarkostworem, który w tym ukropie ledwo dychał. Sama wślizgnęłam się za kółko, co wszędzie indziej w Niezjednoczonych Królestwach mogłoby zostać uznane za swoiste kuriozum – ale nie tutaj, nie w Królestwie Snodd, gdzie o przystąpieniu do egzaminu na prawo jazdy decyduje nie kryterium wieku, a dojrzałości. Dlatego też prowadzę samochód od trzynastego roku życia, zaś niektórzy czterdziestolatkowie do dzisiaj nie zostali dopuszczeni do testów. I bardzo dobrze – czarodzieje są tak nieuważni, że wpuszczenie ich do auta równa się masakrze piłą mechaniczną na szkolnej dyskotece.
Niby mieliśmy sporo tematów do omówienia – zlecenie, które nam właśnie wpadło, pogoda, eksperymentalne zaklęcia (te udane i te nieudane), ekscentryczne zachowania Króla, ale i tak nikt nawet nie otworzył ust. Towny, Moobin i Mawgona, pomimo że razem stanowili trio moich najlepszych magów, niezbyt dobrze się dogadywali. Nie żywili do siebie żadnej urazy, po prostu tacy są czarodzieje – charakterni i skłonni do dąsów; wiele czasu i energii pochłania potem zażegnanie konfliktu. Tak naprawdę w prowadzeniu agencji Kazam wcale nie chodzi o czary i zaklęcia, dyplomację i biurokrację, ale o niańczenie magów. Praca z uczonymi w magicznych pismach przypomina czasem robienie na drutach ugotowanym spaghetti: kiedy już myślisz, że do czegoś dochodzisz, nagle wszystko rozpada ci się w rękach. Prawdę mówiąc, nie przeszkadzało mi to zbytnio. Czy byli frustrujący? Pewnie. Czy byli nudni? Nigdy.
– Wolałabym, żebyś tego nie robił – rzuciła urażonym tonem Lady Mawgona, łypiąc wściekle na Kosz Townego, który co chwilę, nieśpiesznie, przyjmował postać morsa i z powrotem ludzką.
Kwarkostwór gapił się na niego dziwnym wzrokiem, a każda transformacja niosła ze sobą nieprzyjemny powiew rybiego odoru, który kumulował się w maleńkim aucie. Dobrze, że mieliśmy pootwierane okna. Dla Lady Mawgony, która niegdyś, za lepszych czasów, służyła jako nadworna czarodziejka, zmiana postaci przy ludziach była istnym faux pas.
– Gruf, gruf – wymamrotał Kosz Towny, usiłując powiedzieć coś sensownego jako mors (co niezbyt mu wychodziło), po czym dodał niezrażony, już w ludzkiej skórze: – Dostrajam się. Nie mów, że ty nie musisz.
Razem z Moobinem spojrzeliśmy na Lady Mawgonę, ciekawi, czy ona również się dostraja. Moobin przygotowywał się do zlecenia, majstrując przy „Oczopląsie Codziennym”. Od momentu naszego wyjazdu, czyli w ciągu dwudziestu minut, zdążył już rozwiązać krzyżówkę. Nie jest to jakiś niezwykły wyczyn, „Oczopląs” publikuje raczej dość łatwe rzeczy, lecz Moobin, za pomocą swoich talentów psychokinetycznych, wpisywał hasła literami przeniesionymi z artykułu umieszczonego na stronie obok. Krzyżówka była wypełniona niemal w całości i niemal bezbłędnie, za to tekst o patronacie Królowej Mimozy nad Fundacją Pomocy Wdowom po Poległych w Wojnach Trolli wyglądał jak dziurawy ser.
– Nie zaszczycę tego pytania odpowiedzią – rzuciła Lady Mawgona wyniosłym tonem – a co więcej, odmawiam posługiwania się terminem „dostrajać”. To Quazifukacja, a nie „dostrajanie”.
– Posługiwanie się starym językiem sprawia, że ludzie widzą w nas zasuszonych staruchów – odparował Towny.
– Ludzie powinni widzieć w nas tych, kim jesteśmy – obruszyła się Lady Mawgona. – Przedstawicieli elitarnej profesji.
„Niegdyś elitarnej profesji”, pomyślał Moobin, niechcący przekazując swoje gorzkie refleksje dalej na tak niskich falach umysłowych, że nawet ja potrafi łam odebrać wiadomość.
Lady Mawgona odwróciła się i spojrzała gniewnie na maga.
– Zatrzymaj swoje myśli dla siebie, młody człowieku.
Moobin wysłał do niej kolejną myśl, lecz nie byłam w stanie jej odczytać. Nie mam pojęcia, co mógł sobie pomyśleć, lecz Lady Mawgona powiedziała wyniośle:
– Niech cię…! – i demonstracyjnie utkwiła wzrok w bocznej szybie.
Westchnęłam. Oto moje życie.
Z czterdziestu pięciu czarodziejów, poruszycieli, jasnowidzów, zmiennokształtnych, kierujących pogodą, pilotujących latające dywany i innych uczonych w Sztukach Tajemnych zatrudnionych w Kazam większość była nieaktywna zawodowo z powodu chorób, szaleństwa albo spowodowanych nieszczęśliwymi wypadkami lub reumatyzmem kontuzji niezwykle ważnych dla magii palców wskazujących.
Z owych czterdziestu pięciu jedynie trzynastu było zdolnych do pracy, a tylko dziewięciu miało ważne licencje – dwóch od dywanów, para prekognitów, i, co najważniejsze, pięciu czarodziejów z pozwoleniem na rzucanie uroków. Lady Mawgona zdecydowanie była najbardziej humorzasta, ale też i niebywale uzdolniona, choć jej moc, jak każdego innego maga, znacząco zmalała w ciągu ostatnich trzech dekad. Lecz ona, w przeciwieństwie do pozostałych, nie chciała się z tym faktem pogodzić. Na jej obronę powiem, że straciła więcej niż inni, ale to chyba żadna wymówka. Siostry Karamazow niegdyś też mogły się pochwalić królewskim patronatem i były tak fajne, jak placek z morelami. Miały, co prawda, kota w głowie, lecz nie czyniło ich to mniej sympatycznymi. Może i współczułabym Mawgonie, gdyby nie to, że tak trudno było się z nią dogadać. Miała w zwyczaju traktować rozmówcę z góry, przez co czułam się niekomfortowo w jej towarzystwie, poza tym zawsze korzystała z okazji, żeby pokazać mi, gdzie jest moje miejsce. Odkąd zniknął Pan Zambini, jeszcze jej się pogorszyło.
– Kwark – powiedział Kwarkostwór.
– Musieliśmy brać ze sobą tę bestię? – zapytał Kosz Towny.
– Kiedy tylko otworzyłam drzwi, wskoczył do środka.
Kwarkostwór ziewnął, odsłaniając kilka rzędów ostrych jak brzytwy zębów. Pomimo łagodnego usposobienia stwora, jego specyficzny wygląd wywoływał u każdego nieodparte wrażenie, że gdy tylko się odwróci, bestia rzuci się na niego i odgryzie kawał mięsa.
Jeśli jednak Kwarkostwór był świadomy wrażenia, jakie wywołuje, nie dawał tego po sobie poznać. Może faktycznie nie miał pojęcia, jaką grozę budził, i zastanawiał się, czemu ludzie często uciekali z krzykiem na jego widok.
– Zaniedbałabym swoje obowiązki tymczasowego szefa Kazam – powiedziałam, mając nadzieję, że odwrócę uwagę czarodziejów od nieprzyjemnej atmosfery, jaka panowała w aucie, i obudzę w nich ducha pracy zespołowej – gdybym nie wspomniała, że to zlecenie jest dla nas niezmiernie ważne. Pan Zambini zawsze powtarza, iż żeby przetrwać, musimy umieć się zaadaptować. Jeśli ta robota wypali, być może otworzą się przed nami zupełnie nowe, przynoszące niemałe zyski możliwości, a właśnie tego teraz nam potrzeba.
– Humph! – burknęła Lady Mawgona.
– Musimy więc być w formie, gotowi do pracy na najwyższych obrotach – dodałam. – Powiedziałam panu Digby’emu, że do szóstej skończymy.
Nikt nie zgłosił sprzeciwu. Myślę, że zdawali sobie sprawę z wagi tego zlecenia. Lady Mawgona pstryknęła palcami, a skrzynia biegów volkswagena, dotychczas wydająca z siebie niepokojące, sugerujące rychłą i kosztowną naprawę odgłosy, nagle ucichła. Skoro Mawgona była w stanie wymienić tuleje w skrzyni biegów podczas jazdy, z pewnością była dostrojona nie gorzej niż pozostali.
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Nie będzie kolejnego Pottera
— Magdalena Kubasiewicz

Tegoż twórcy

Kryminał bardzo literacki
— Michał Foerster

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.