Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Laurel K. Hamilton
‹Pieszczota nocy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPieszczota nocy
Tytuł oryginalnyA Caress of Twilight
Data wydania23 listopada 2004
Autor
PrzekładPiotr Grzegorzewski
Wydawca Zysk i S-ka
CyklMeredith Gentry
ISBN83-7298-683-5
Format336s. 125×183mm
Cena32,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Pieszczota nocy

Esensja.pl
Esensja.pl
Laurel K. Hamilton
« 1 2 3 4 6 »

Laurel K. Hamilton

Pieszczota nocy

Nie wygrałabym walki, ale mogłabym w jakiś sposób odwrócić jego uwagę i wtedy go rozbroić. Zbliżyłam się do niego minimalnie, tak że moja twarz naciskała na jego szyję; moje wargi dotykały leciutko jego skóry, kiedy mówiłam. Przez policzek czułam jego puls.
– Nie chcesz mnie skrzywdzić, Doyle.
Musnął ustami płatek mego ucha. To był prawie pocałunek.
– Mogłem zabić was wszystkich troje.
Za nami dało się słyszeć ostry mechaniczny dźwięk, dźwięk odbezpieczanej broni. W ciszy panującej w pokoju był tak głośny, że aż podskoczyłam.
– Nie sądzę, żeby ci się to udało – powiedział Rhys dźwięcznym, donośnym głosem. Był całkowicie przebudzony, celował w plecy Doyle’a, w każdym razie tak mi się wydawało. Doyle zasłaniał mi widok, a i on, ponieważ nie miał oczu z tyłu głowy, mógł się tylko domyślać, co Rhys robi.
– Broni automatycznej nie trzeba odbezpieczać – powiedział spokojnym głosem, nawet nieco rozbawionym. Nie widziałam jego twarzy, więc nie mogłam sprawdzić, czy jego mina pasuje do tonu głosu. Staliśmy dalej nieruchomo.
– Wiem – odparł Rhys. – Może zabrzmi to nazbyt dramatycznie, ale wiesz, jak się mówi: Jeden przerażający dźwięk wart jest tysiąca gróźb.
– Wcale się tak nie mówi – zaprzeczyłam, ustami wciąż dotykając szyi Doyle’a. Kapitan mojej straży w dalszym ciągu się nie poruszał i obawiałam się, że spowoduję coś, czego nie będę mogła zatrzymać. Nie chciałam tej nocy żadnych wypadków.
– A powinno – powiedział Rhys.
Łóżko za nami zatrzeszczało.
– Mam broń wycelowaną w twoją głowę, Doyle. – To był głos Nicki. W jego słowa wpleciona była nić niepokoju. Podczas gdy w głosie Rhysa nie było strachu, w głosie Nicki było go za dwóch. Ale nie musiałam widzieć Nicki, by wiedzieć, że mierzy ze swego pistoletu pewnie, a palec trzyma na spuście. W końcu to Doyle go szkolił.
Poczułam, jak napięcie opuszcza ciało Doyle’a. Uniósł głowę na tyle wysoko, że już nie mówił do mojej skóry.
– Być może nie mógłbym zamordować was wszystkich, ale zdołałbym zabić księżniczkę, zanim wy zabilibyście mnie, a wtedy wasze życie niewiele byłoby warte. Królowa nie darowałaby wam tego, że dopuściliście do zamordowania jej następczyni.
– Teraz widziałam jego twarz. Nawet w świetle księżyca było widać, że jest odprężony. Spojrzenie miał odległe, nie patrzył na mnie. Był zbyt skoncentrowany na lekcji, którą dawał swoim ludziom, by zaprzątać sobie mną głowę.
– Oparłam się plecami o ścianę, ale nie zwrócił na to uwagi. Położyłam dłoń na środku jego klatki piersiowej i pchnęłam. Odchylił się do tyłu, z trudem łapiąc równowagę.
– Przestańcie wszyscy – powiedziałam donośnym głosem. Rzuciłam gniewne spojrzenie na Doyle’a. – Odsuń się ode mnie.
– Skinął głową, ponieważ nie było miejsca na głębszy ukłon, po czym cofnął się, unosząc ręce, by pokazać strażnikom, że nic w nich nie ma. Stanął między łóżkiem a ścianą, nie mając miejsca na jakikolwiek manewr. Dopiero teraz ich ujrzałam. Rhys leżał na boku, mierząc cały czas w Doyle’a. Nicca stał na drugim końcu łóżka, trzymając broń w obydwu rękach, w standardowej postawie strzeleckiej. W dalszym ciągu traktowali Doyle’a jak zagrożenie. Miałam już tego dosyć.
– Męczą mnie te gierki, Doyle – powiedziałam. – Albo masz pewność, że twoi ludzie zapewnią mi bezpieczeństwo, albo nie. Jeśli nie, znajdź mi innych strażników albo dopilnuj, żebyście ty i Mróz byli zawsze przy mnie. Ale daj już spokój.
– Gdybym był jednym z twoich wrogów, twoi strażnicy mogliby przespać twoją śmierć.
– Nie spałem – zaprotestował Rhys. – Prawdę mówiąc, myślałem, że w końcu poszedłeś po rozum do głowy i zamierzasz zaliczyć ją pod tą ścianą.
Doyle zgromił go spojrzeniem.
– To do ciebie podobne, że pomyślałeś o czymś tak ordynarnym.
– Jeśli jej pragniesz, Doyle, to po prostu powiedz. Jutro w nocy może być twoja kolej. Sądzę, że odstąpilibyśmy ci jeden wieczór, gdybyś miał zamiar złamać swój… celibat.
– Odłóżcie broń – poleciłam.
Popatrzyli na Doyle’a, oczekując potwierdzenia.
– Odłóżcie broń! – krzyknęłam. – Jestem księżniczką, następczynią tronu. On jest tylko kapitanem mojej straży. Kiedy mówię wam, żebyście coś zrobili, macie to zrobić.
Nadal patrzyli na Doyle’a. Skinął nieznacznie głową.
– Wyjść – powiedziałam. – Wszyscy wyjść.
Doyle pokręcił głową.
– Nie wydaje mi się, żeby to było rozsądne posunięcie, księżniczko.
Zwykle nalegam, by wszyscy zwracali się do mnie „Meredith”, ale właśnie powołałam się na swój status. Nie mogłam mieć pretensji do Doyle’a, że nazwał mnie księżniczką.
– A więc moje rozkazy nic nie znaczą, tak?
Wyraz twarzy Doyle’a był nieodgadniony. Rhys i Nicca odłożyli broń, ale żaden z nich nie patrzył mi w oczy.
– Księżniczko, zawsze musisz mieć przy sobie przynajmniej jednego z nas. Nasi wrogowie są… nieustępliwi.
– Książę Cel zostanie stracony, jeśli jego ludzie spróbują mnie zabić w czasie, gdy on odbywa karę. Przez pół roku mamy spokój.
Doyle pokręcił głową.
Popatrzyłam na tych trzech mężczyzn, przystojnych, nawet na swój sposób pięknych, i nagle zapragnęłam zostać sama. Musiałam pomyśleć, dojść do tego, czyich właściwie rozkazów słuchają, moich czy królowej Andais. Dotąd myślałam, że moich, ale nagle przestałam być tego pewna.
Spojrzałam na nich. Rhys patrzył mi w oczy, Nicca unikał mojego wzroku.
– Nie wykonacie moich rozkazów, prawda?
– Naszym podstawowym obowiązkiem jest dbać o twoje bezpieczeństwo, księżniczko. Spełnianie twoich zachcianek znajduje się dopiero na drugim miejscu – powiedział Doyle.
– Czego ode mnie oczekujesz? Proponowałam, byś dzielił ze mną łoże, ale odmówiłeś.
Otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale uniosłam dłoń.
– Nie, nie chcę już słuchać twoich wymówek. Uwierzyłam w bajeczkę o tym, że pragniesz zostać ostatnim z moich mężczyzn, ale dobrze wiesz, że jeśli zajdę w ciążę, zgodnie z tradycją sidhe ojciec dziecka zostanie moim mężem. A wtedy stanę się monogamistką. Stracisz szansę na przerwanie celibatu, w którym trwasz od tysiąca lat. – Skrzyżowałam ręce na piersi. – Albo powiesz mi prawdę, albo zakażę ci zbliżania się do mojej sypialni.
Jego twarz była prawie obojętna, jednak widać było, że ledwie nad sobą panuje.
– Dobrze, skoro chcesz prawdy, to popatrz na swoje okno.
Zmarszczyłam brwi, ale odwróciłam się, by spojrzeć na okno za zwiewnymi białymi zasłonami, poruszającymi się delikatnie na wietrze. Wzruszyłam ramionami.
– No i co?
– Jesteś księżniczką sidhe. Patrz czymś więcej niż oczami.
Wciągnęłam głęboko powietrze i wypuściłam je powoli, starając się uspokoić. Denerwowanie się na Doyle’a nie przynosi żadnych rezultatów. To, że jestem księżniczką, nie daje mi zbytniej przewagi, naprawdę.
Przywołałam tylko tyle magii, ile było potrzeba do opuszczenia osłony. Ludzie o zdolnościach nadprzyrodzonych zazwyczaj muszą długo pracować, by ujrzeć w końcu inną rzeczywistość. Ja jestem po części istotą magiczną, a to oznacza, że muszę poświęcić ogromną ilość energii, by owej innej, magicznej rzeczywistości nie widzieć. Magia przyciąga magię i bez osłony mogłabym utonąć w jej strumieniu, który przepływa nad Ziemią każdego dnia.
Opuściłam osłonę i spojrzałam tą częścią umysłu, która pozwala zobaczyć sny. Nagle zaczęłam lepiej widzieć w ciemnościach i zobaczyłam jarzącą się osłonę na oknie i na ścianach. I w tej jarzącej się osłonie ujrzałam coś małego, przyciśniętego do okna. Kiedy rozsunęłam zasłony, na oknie nie zobaczyłam nic poza migotaniem bladych barw osłony. Skoncentrowałam się. I wówczas znów to ujrzałam. W osłonie na oknie był wypalony odcisk dłoni, mniejszej od mojej. Spróbowałam się mu przyjrzeć z bliska, ale zniknął. Zmusiłam się, by przyjrzeć się mu pod innym kątem. Odcisk był humanoidalny, ale nie należał do człowieka.
Zasunęłam zasłony i powiedziałam, nie odwracając się:
– Jakaś istota usiłowała sforsować osłonę, kiedy spaliśmy.
– Zgadza się – potwierdził Doyle.
– Niczego nie poczułem – powiedział Rhys.
– Ja również – dodał Nicca.
– Zawiedliśmy cię, księżniczko – westchnął Rhys. – Doyle ma rację. Mogłaś przez nas zginąć.
Odwróciłam się i popatrzyłam na nich wszystkich, po czym zatrzymałam wzrok na Doyle’u.
– Kiedy to poczułeś?
– Przyszedłem tutaj, żeby sprawdzić, co z tobą.
« 1 2 3 4 6 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.