Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Laurel K. Hamilton
‹Pieszczota nocy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPieszczota nocy
Tytuł oryginalnyA Caress of Twilight
Data wydania23 listopada 2004
Autor
PrzekładPiotr Grzegorzewski
Wydawca Zysk i S-ka
CyklMeredith Gentry
ISBN83-7298-683-5
Format336s. 125×183mm
Cena32,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Pieszczota nocy

Esensja.pl
Esensja.pl
Laurel K. Hamilton
« 1 2 3 4 5 6 »

Laurel K. Hamilton

Pieszczota nocy

Pokręciłam głową.
– Nie o to pytałam. Kiedy poczułeś, że coś próbuje się przebić przez osłonę?
Spojrzał mi prosto w twarz.
– Mówiłem ci, księżniczko. Tylko ja potrafię sprawić, że będziesz bezpieczna.
Znowu pokręciłam głową.
– Niedobrze, Doyle. Sidhe nigdy nie kłamią, starają się mówić wprost, a ty dwukrotnie uniknąłeś jasnej odpowiedzi na moje pytanie. Masz odpowiedzieć w tej chwili. Pytam po raz trzeci: Kiedy wyczułeś, że coś próbuje przebić się przez osłonę?
Sprawiał wrażenie na poły zażenowanego, na poły złego.
– Kiedy szeptałem ci do ucha.
– Zobaczyłeś to przez zasłony? – spytałam.
– Tak – odparł gniewne.
– Nie wiedziałeś, że coś próbuje się tu dostać! – wykrzyknął triumfalnie Rhys. – Po prostu wszedłeś tu, bo usłyszałeś, że Merry chodzi po pokoju.
Doyle nie odpowiedział, ale nie musiał. Milczenie było wystarczającą odpowiedzią.
– Ta osłona jest moim dziełem. Ustawiłam ją, kiedy wprowadziłam się do tego apartamentu. To moja moc, moja magia nie wpuściła tu tej istoty. Moja moc przypaliła ją tak, że pozostawiła swoje… odciski palców.
– Twoja osłona zatrzymała tę istotę tylko dlatego, że miała ona małą moc – powiedział Doyle. – Jakaś silniejsza istota sforsowałaby bez trudu każdą osłonę, jaką byś ustawiła.
– Być może, ale chodzi o to, że wcale nie wiedziałeś więcej niż my.
– Nie jesteś nieomylny – ponownie zatriumfował Rhys. – Dobrze wiedzieć.
– Czy to na pewno powód do radości? – spytał z powątpiewaniem Doyle. – Pomyślcie sami. Tej nocy żadne z nas nie wiedziało, że jakaś istota próbowała się dostać do środka. Nikt z nas tego nie wyczuł. Jakaś silniejsza istota musiała ją ukryć za swoją osłoną.
Spojrzałam na niego.
– Sądzisz, że ludzie Cela ryzykowaliby jego życie, żeby mnie zabić?
– Czyżbyś już zapomniała, jaką logiką kieruje się Dwór Unseelie? Cel był oczkiem w głowie królowej, od stuleci jej jedynym następcą. Kiedy uczyniła cię następczynią, jego notowania spadły. To z was, które doczeka się pierwsze dziecka, zasiądzie na tronie. Co się jednak stanie, jeśli oboje zginiecie? Co się stanie, jeśli zostaniesz zabita przez ludzi Cela, a królowa będzie zmuszona stracić Cela za zdradę? Nagle zostanie bez następcy.
– Królowa jest nieśmiertelna – powiedział Rhys. – Zgodziła się ustąpić z tronu tylko dla Merry lub Cela. A jeśli ktoś chce śmierci zarówno księcia Cela, jak i księżniczki Meredith, to nie cofnie się też przed zgubieniem królowej.
Wszyscy spojrzeliśmy na niego.
– Nikt by nie ryzykował jej gniewu – zaoponował Nicca.
– Zaryzykowałby, jeśli miałby pewność, że nie zostanie schwytany – stwierdził Doyle.
– Kto byłby tak zuchwały? – zapytał Rhys.
Doyle roześmiał się strasznym śmiechem.
– Kto byłby tak zuchwały? Rhys, jesteś dworzaninem. Lepiej zapytaj, kto nie byłby tak zuchwały?
– Mów, co chcesz, Doyle – powiedział Nicca – ale większość dworzan boi się królowej o wiele bardziej niż Cela. Zawsze byłeś jej pupilkiem. Nie wiesz, jak to jest być zdanym na jej łaskę i niełaskę.
– Ja wiem – wtrąciłam. Wszyscy odwrócili się w moją stronę. – Zgadzam się z Niccą. Nie znam nikogo poza Celem, kto zaryzykowałby gniew jego matki.
– Jesteśmy nieśmiertelni, księżniczko. Mamy ten luksus, że możemy poczekać na odpowiedni moment. Może jakiś przebiegły wąż czeka od stuleci na chwilę, kiedy królowa będzie słaba. A stanie się taka, jeśli będzie zmuszona zgładzić własnego syna.
– Nie jestem nieśmiertelna, więc nie mogę się pochwalić taką cierpliwością ani przebiegłością. Jedno wiemy na pewno: jakaś istota tej nocy usiłowała sforsować moją osłonę. Musi mieć oparzenie na dłoni lub łapie. Można je będzie dopasować do odcisków palców.
– Widziałem osłony nastawione tak, żeby zranić istotę, która próbuje je sforsować, ale nigdy przedtem nie widziałem osłony, która umożliwia zebranie odcisków palców – powiedział Rhys.
– Sprytne – uznał Doyle. W jego ustach był to wielki komplement.
– Dziękuję. – Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego. – Jeśli nigdy przedtem nie widziałeś takiej osłony, to skąd wiedziałeś, co to jest?
– To Rhys powiedział, że nigdy nie widział czegoś podobnego. Ja tego nie powiedziałem.
– Gdzie jeszcze to widziałeś?
– Jestem zabójcą i myśliwym, księżniczko. Dobrze jest dysponować jakimiś śladami.
– Znak na dłoni oznaczy tę istotę, ale nie będzie ona dzięki niemu zostawiać śladów.
Doyle prawie niezauważalnie wzruszył ramionami.
– Szkoda, to byłoby przydatne.
– Potrafisz sprawić, żeby istota magiczna zostawiała magiczne ślady? – spytałam.
– Tak.
– Ale mogłaby ujrzeć je za pomocą własnej magii i zrzucić zaklęcie.
Wzruszył ramionami.
– Świat nigdy nie okazał się na tyle duży, by ukryć zwierzynę, którą tropiłem.
– Jesteś… doskonały – powiedziałam.
Spojrzał na okno za mną.
– Nie, księżniczko, obawiam się, że nie jestem. A najgorsze jest to, że nasi wrogowie już to wiedzą.
Bryza przeszła w wiatr wydymający białe zasłony. Widziałam mały szponiasty odcisk zastygły w migotliwej magicznej osłonie. Pół kontynentu dzieli mnie od najbliższego bastionu faerie. Wydawało mi się, że jestem wystarczająco daleko, byśmy mogli się czuć bezpieczni, ale najwidoczniej się myliłam. Po latach wygnania miałam wreszcie przy sobie jakąś cząstkę domu. Domu, który tak naprawdę nigdy się nie zmienił. Zawsze był piękny, zmysłowy i bardzo, bardzo niebezpieczny.
Rozdział 2
Niebo za oknami mojego gabinetu było niemal idealnie błękitne. Rzadko się takie widuje nad Los Angeles. Budynki w centrum miasta błyszczały w słońcu. Dzisiaj był jeden z tych rzadkich dni, które pozwalają ludziom wierzyć w to, że w LA trwa wieczne lato, stale świeci słońce, woda jest zawsze błękitna i ciepła, a wszyscy są piękni i uśmiechnięci. Prawda jednak jest taka, że nie wszyscy są tacy piękni i nie wszyscy się cały czas uśmiechają (jeśli o to chodzi, to LA ciągle ma jeden z najwyższych wskaźników samobójstw w kraju, co naprawdę nie nastraja zbyt optymistycznie), a ocean jest zimny i bardziej szary niż błękitny. Jedynymi ludźmi, którzy w południowej Kalifornii w grudniu wchodzą do wody bez odpowiednich kombinezonów, są turyści. Z tym wiecznie świecącym słońcem to też nie do końca prawda, bowiem od czasu do czasu lubi sobie tutaj popadać, a smog jest gęstszy niż w jakimkolwiek innym mieście. To był najpiękniejszy dzień, jaki tu widziałam od trzech lat. Aż żal, że zdarzył się tylko po to, by utrzymać przy życiu mit. Może ludzie po prostu chcą wierzyć w jakieś magiczne miejsce, a południowa Kalifornia o wiele lepiej się do tego nadaje niż Kraina Faerie. W każdym razie, na pewno jest od niej o wiele bezpieczniejsza.
Wcale mi się nie podobało, że marnuję taki piękny dzień, siedząc w czterech ścianach. W końcu jestem księżniczką. Czy to nie oznacza, że nie muszę pracować? Ano, nie. Tak samo, jak to, że jestem księżniczką elfów, nie znaczy od razu, że gdybym sobie zażyczyła góry złota, natychmiast by się ona w magiczny sposób przede mną pojawiła (a chciałabym!). Ten tytuł, podobnie jak wiele innych tytułów królewskich, ma niewielkie przełożenie na pieniądze, ziemię czy władzę. Jeśli faktycznie zostanę królową, to się zmieni; do tego momentu jestem sama. No, prawie sama.
Doyle siedział za mną na krześle stojącym przy oknie. Był ubrany tak jak ostatniej nocy, z tym że włożył jeszcze czarną skórzaną kurtkę i czarne okulary przeciwsłoneczne. Promienie słońca skrzyły się we wszystkich srebrnych kółkach tkwiących w jego uszach i sprawiały, że diamentowe ćwieki w płatkach uszu tworzyły maleńkie tęcze na blacie mojego biurka. Większość ochroniarzy bardziej martwiłaby się o drzwi niż o okna. W końcu znajdowaliśmy się dwadzieścia trzy piętra nad ziemią. Ale istoty, przed którymi Doyle mnie chronił, mogły równie dobrze przylecieć, jak przyjść. Stworzenie, które pozostawiło maleńki odcisk łapy na moim oknie, albo przypełzło jak pająk, albo przyfrunęło niczym ptak.
Siedziałam przy biurku, a promienie słońca grzały mnie w plecy. Tęcza z diamencików Doyle’a spoczęła na moich splecionych dłoniach, uwydatniając zieleń lakieru do paznokci. Lakier pasował do żakietu i krótkiej spódnicy. Światło słoneczne i szmaragdowa zieleń ubrania podkreślały czerwień moich włosów, a także zieleń i złoto moich oczu. Dobrałam takie cienie do powiek, by te barwy stały się jeszcze wyraźniejsze. Szminka była czerwona. Cała byłam radośnie kolorowa. Jedną z zalet tego, że nie udaję już człowieka, jest to, że nie muszę ukrywać blasku włosów, oczu i skóry.
« 1 2 3 4 5 6 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.