Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Lawrence Watt-Evans
‹Wódz mimo woli›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWódz mimo woli
Tytuł oryginalnyThe Unwilling Warlord
Data wydaniapaździernik 2002
Autor
PrzekładElżbieta Gepfert
Wydawca MAG
CyklLegendy Ethshar
ISBN83-89004-14-3
Format309s. 125x195mm
Cena25,-
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wódz mimo woli

Esensja.pl
Esensja.pl
Lawrence Watt-Evans
1 2 3 »
Przedstawiamy pierwszy rozdział powieści „Wódz mimo woli”, której autorem jest Lawrence Watt-Evans. Jest to tom trzeci humorystycznej serii fantasy Ethshar, zapoczątkowanej „Niedoczarowanym mieczem” i „Jednym zaklęciem”.

Lawrence Watt-Evans

Wódz mimo woli

Przedstawiamy pierwszy rozdział powieści „Wódz mimo woli”, której autorem jest Lawrence Watt-Evans. Jest to tom trzeci humorystycznej serii fantasy Ethshar, zapoczątkowanej „Niedoczarowanym mieczem” i „Jednym zaklęciem”.

Lawrence Watt-Evans
‹Wódz mimo woli›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWódz mimo woli
Tytuł oryginalnyThe Unwilling Warlord
Data wydaniapaździernik 2002
Autor
PrzekładElżbieta Gepfert
Wydawca MAG
CyklLegendy Ethshar
ISBN83-89004-14-3
Format309s. 125x195mm
Cena25,-
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Rozdział 1
Kości potoczyły się, uderzyły o deskę, odskoczyły i zatrzymały. Jedna pokazała pięć kropek, pozostałe dwie po sześć, wyraźnie widocznych nawet w migotliwym oświetleniu wnęki w tawernie.
Tęgi farmer w brudnej szarej tunice przyglądał się im przez chwilę, potem uniósł głowę i spojrzał na przeciwnika.
– Na pewno nie oszukujesz? - spytał. W jego oddechu czuć było zapach taniego wina.
Szczupły młody mężczyzna, ubrany w połataną lecz czystą tunikę z wytartego niebieskiego aksamitu, oderwał się na moment od zgarniania monet w puli. Spojrzał ze starannie wystudiowaną urazą, a ciemne, szeroko otwarte oczy wyrażały niewinność.
– Ja? - zapytał. - Ja, oszukuję? Abran, stary przyjacielu, jak możesz mówić takie rzeczy? - Odsunął monety na bok, uśmiechnął się i dodał: - Moja kolej?
Abran kiwnął głową.
– Rzucaj, a ja zdecyduję, ile postawić.
Młodzik zawahał się, ale zasady pozwalały przegranemu zobaczyć wynik kolejnego rzutu przed ustaleniem stawki. Jeśli jednak Abran zdecyduje się wejść do gry, zakład będzie dwa do jednego.
To pewnie oznaczało, że rozgrywka dobiegła końca.
Wzruszył ramionami, sięgnął po kości i rzucił je znowu. Patrzył z satysfakcją, jak pierwsza nieruchomieje, ukazując sześć czarnych plamek, druga balansuje na rogu, a potem przewraca się na kolejnej szóstce, wreszcie trzecia podskakuje, odbija się od ściany, kręci w powietrzu i opada z pięcioma kropkami na górnej ściance.
Abran spojrzał, potem z niechęcią odwrócił głowę i splunął na brudną podłogę.
– Znowu siedemnaście? - burknął. - Sterren, jeśli naprawdę tak masz na imię - dodał bardziej normalnym tonem. - Nie wiem jak to robisz. Może zwyczajnie masz szczęście, a może jesteś magikiem, ale to nieważne. Wygrałeś już dość moich pieniędzy. Rezygnuję. Mam nadzieję, że już się więcej nie spotkamy.
Wstał, aż trzasnęło mu w stawach.
Jeszcze przed godziną sakiewka u jego pasa była wypchana zyskiem ze sprzedaży udanych plonów. Teraz, gdy odchodził sztywnym krokiem, nieprzyjemnie brzęczało w niej kilka pozostałych monet.
Sterren obserwował go bez słowa. Wsunął ostatnią monetę do własnej sakiewki, która przejęła zawartość, jakiej brakowało teraz w sakiewce Abrana.
Kiedy farmer zniknął mu z oczu, Sterren pozwolił sobie na szeroki uśmiech. Miał za sobą niezwykle udany wieczór. Od lat już nie spotkał przeciwnika, który wytrzymałby tak długo, jak ten biedny dureń.
Gdy inni widzą, że dwóch ludzi gra w kości, zwykle też chętnie się przysiądą na partyjkę czy dwie. Oprócz nieszczęsnego Abrana jeszcze kilkunastu chętnych przyłożyło się do zysków Sterrena.
Chyba tysięczny raz w swej karierze szulera Sterren zastanowił się, czy naprawdę nie oszukuje. Szczerze mówiąc nie wiedział. Z pewnością nie używał niczego tak prymitywnego jak obciążone kostki, nie mamrotał pod nosem zaklęć - ale istniały czary, które nie wymagały inkantacji. Rzeczywiście był kiedyś uczniem czarnoksiężnika - choćby nawet tylko trzy dni, zanim czarnoksiężnik nie wyrzucił go, nazywając absolutnym beztalenciem. Mistrz próbował nauczyć go sięgać do źródeł czarnoksięskiej mocy, ale nic z tego nie wychodziło. Może jednak udało się, choć trochę, lecz ani on ani mistrz nie zdawali sobie z tego sprawy.
Czarnoksięstwo było sztuką poruszania przedmiotów na odległość, wzmocnioną magicznie siłą woli. Było całkiem oczywiste, że czarnoksiężnik z łatwością mógłby oszukiwać przy grze: niewiele trzeba mocy, aby wpływać na coś tak małego jak kostki. Podobno tylko czarnoksiężnik może wykryć czarnoksięstwo, więc magowie i czarownicy, których Sterren spotykał, nie mogli się w niczym zorientować.
A może kontrolował kostki nawet o tym nie wiedząc, nieświadomie używając śladowej czarnoksięskiej mocy?
Całkiem możliwe, uznał; może jednak po prostu ma szczęście? W końcu nie za każdym razem wygrywa. Być może któryś z bogów akurat go lubi, albo urodził się pod szczęśliwą gwiazdą… Choć oprócz sukcesów w kościach, los nie był dla niego łaskawy.
Wstał, wsunął kostki do sakiewki i otrzepał kolana wytartych aksamitnych spodni. Noc była jeszcze młoda, no, może w średnim wieku. Miał nadzieję spotkać kolejnego naiwniaka.
Rozejrzał się po słabo oświetlonej sali w tawernie, ale nie zauważył nikogo obiecującego. Większość z marnie wyglądających gości to stali klienci, którzy wiedzieli, że nie warto z nim grać. Łatwe cele to farmerzy z prowincji, lecz o tej porze pewnie wszyscy śpią albo opuścili mury miasta. Niewielką miał szansę, by spotkać jakiegoś ot tak, na ulicy.
Inni, poważni gracze, pewnie też gdzieś znaleźli już nocleg na ulicy Gier, lub w Obozowisku po drugiej stronie miasta, gdzie Sterren nigdy nie bywał - blisko obozu było zbyt wielu strażników. Strażnicy szkodzili w interesach, byli podejrzliwi i skłonni do sprawdzania swych podejrzeń.
Kilku potencjalnych przeciwników mógłby znaleźć w pobliżu Zachodniej Bramy, albo w Nowej Dzielnicy Kupców - w znanej mu okolicy. Albo w dzielnicach portowych, w Dokach lub Dzielnicy Korzennej, których zwykle unikał; lecz żeby kogoś znaleźć, musiałby znowu podjąć męczącą wędrówkę od tawerny do tawerny.
Oczywiście może po prostu siedzieć i czekać w nadziei, że jakiś późny gość stanie w drzwiach.
Żadna możliwość nie wzbudziła w nim entuzjazmu. Może powinien zrobić sobie przerwę na resztę nocy? Zależy, ile dotąd wygrał… Postanowił przeliczyć pieniądze i sprawdzić, na czym stoi. Jeśli zebrał dość, żeby zapłacić oberżyście, by się nie wtrącał, a także za zajmowany od miesiąca pokój, i spłacić rosnący dług w barze, może sobie pozwolić na odpoczynek.
Zaciągnął ciężką szarą zasłonę, by nikt mu nie przeszkadzał w jego małej wnęce, a potem wysypał zawartość sakiewki na poczerniałe deski podłogi.
Dziesięć minut później studiował miedziaka, próbując wykryć, czy był przycięty, czy nie, gdy nagle usłyszał jakieś zamieszanie przy drzwiach. Zapewne nie miało to z nim nic wspólnego, pomyślał, ale na wszelki wypadek schował pieniądze. Przycięta moneta - jeśli była przycięta - nie miała właściwie znaczenia. I bez niej zarobił więcej niż się spodziewał. Dość, żeby coś jeszcze zostało po spłaceniu wszystkich rachunków.
Ale bardzo małe „coś”, niestety - za mało na porządny posiłek. Przynajmniej jednak zacznie z czystym kontem.
Zamieszanie trwało nadal. Słyszał podniesione głosy, nie wszystkie mówiące po ethsharyjsku. Uznał, że sytuacja wymaga zbadania, więc wyjrzał ostrożnie zza zasłony.
Z oberżystą spierała się dziwna grupa ludzi. Było ich czworo i Sterren nikogo z nich chyba nie widział wcześniej. Dwaj czarnowłosi potężni mężczyźni, ubrani w ciężkie, nabijane ćwiekami skórzane tuniki i krwistoczerwone kilty barbarzyńskiego kroju, mieli na głowach proste stalowe hełmy, a u szerokich pasów zwisały im miecze. Wyraźnie cudzoziemcy, skoro ubierali się tak niemodnie; prawdopodobnie jacyś żołnierze, choć z pewnością nie ze straży miejskiej. Kilty mogły pochodzić z miejskich zapasów, lecz jeśli tak, to krawiec oszukał oficerów władcy. Jednak hełmy, tuniki i pasy zupełnie nie pasowały. Obaj mężczyźni byli opaleni na brąz, co sugerowało, że pochodzą z południa, pewnie z Małych Królestw.
Trzeci mężczyzna był niski, krępy, miał kasztanowe włosy i lekką opaleniznę. Nosił prostą, bieloną, bawełnianą tunikę i niebieski wełniany kilt żeglarza; nic nie pomagało odgadnąć, czy jest cudzoziemcem, czy miejscowym. To głównie on krzyczał; jedną ręką chwycił tunikę oberżysty, drugą uniósł gestem najwyraźniej magicznym, gdyż z wyciągniętego palca spływała cienka strużka różowych iskier.
Ostatnim członkiem grupy była kobieta: wysoka, o arystokratycznej postawie, ubrana w suknię z pięknego zielonego aksamitu haftowanego złotem. Czarne włosy miała przycięte i utrefione w stylu, który wyszedł z mody przed wielu laty, co w połączeniu z marnym haftem i smagłą cerą dowodziło, że tak jak żołnierze pochodzi z barbarzyńskiego kraju.
– Gdzie on jest?
Końcowy ryk żeglarza wyraźnie dotarł do uszu Sterrena. Odpowiedź oberżysty już nie, lecz trudno było nie zrozumieć gestu, wskazującego na zasłoniętą wnękę - w stronę Sterrena.
Przeżył szok. Było oczywiste, że ta czwórka nie ma dobrych zamiarów wobec tego, kogo szukają. Nie rozpoznał nikogo z nich, ale możliwe, że od któregoś - a może od wszystkich - wygrał kiedyś pieniądze. Może też byli krewniakami jakiegoś biednego durnia, którego obrobił, a teraz przybyli, by pomścić rodzinny honor.
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Niechcący głównodowodzący
— Jarosław Loretz

Tegoż twórcy

Niedoczarowany pomysł
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.